Pierwszy mecz.
Od Maćka wróciłam dopiero w niedziele wieczorem. Poszliśmy biegać a on pokazał mi okolicę, w której mieszka. Cały tydzień zleciał nam na ciągłych treningach gdzie nawet i ja brałam czynny udział. Muszę powiedzieć, że moja siłownia przy ich treningach to pikuś. W końcu nadszedł ten dzień na który chyba czekał cały Wrocław. Początek sezonu i pierwszy mecz ligowy pomiędzy Wrocławską Spartą a Unią Leszno. Od samego rana wszędzie było widać kibiców a na stadion przyjeżdżali już dwie godziny przed czasem. Widziałam zdenerwowanie na twarzy chłopaków, no cóż w końcu pierwszy mecz i to jeszcze u siebie na pewno chcą wygrać. Usiadłam sobie na trybunach, na które zaraz dołączyła do mnie Marysia. W końcu to było moje ultimatum żeby zostać dalej asystentką Maćka. W połowie spotkania zostałam zawołana przez Kasię żebym zeszła na dół i pomogła w parku maszyn. No cóż, Marysia będzie musiała zostać z rodzinami innych zawodników jednak widziałam, że wcale się tam nie nudzi. Usiadłam sobie koło boksu Maćka i kontrolowałam wszystko z dołu. Musiałam odganiać reporterów, którzy ciągle podchodzili do Maćka, jednak on teraz powinien się skupić tylko i wyłącznie na jeździe. Gdy tak przechadzałam się po parku maszyn poczułam czyjś wzrok na sobie. Odwróciłam się i zobaczyłam zawodnika z Leszna, który ukradkiem spogląda na mnie. To Piotrek.. nie Zuzia, on po prostu patrzy na Ciebie zaciekawiony tym kim jesteś. Nie próbuj sobie niczego do głowy wkładać, bo nie wyjdzie Ci to na dobre. Chciałam podejść do bandy żeby stamtąd kibicować jednak było za duże ryzyko dostaniem czymś w twarz więc siedziałam z chłopakami na podwyższeniu i trzymałam za nich mocno kciuki. Mecz dobiegł końca, wygrana gospodarzy 47:43. Ucieszona podbiegłam do Maćka i się do niego przytuliłam. Miałam tylko nadzieje, że żaden fotoreporter tego nie wykorzysta, bo ani ja ani Maciek nie mamy czasu na to aby dementować jakieś plotki. Na szczęście dookoła nas nie było nikogo. Poszłam gratulować innym zawodnikom i kiwnęłam do Marysi głową aby zeszła tutaj do nas do parku. Znała już na tyle zawodników, że nie bała się podejść i z nimi porozmawiać. Jedyną osobą, której unikała jak ognia był Maciek, ale ja ich jeszcze ze sobą bliżej zapoznam. Gdy chciałam zawołać Maćka zobaczyłam, że rozmawia z Piotrkiem. No tak w końcu są najlepszymi przyjaciółmi, więc pomimo innych klubów potrafią po meczu normalnie ze sobą rozmawiać.
- Macieeek! Chodź na chwilę. - zawołałam go, chciałam jechać do domu, a musiałam mu przekazać kilka informacji. - Tam po prawej, czekają na Ciebie żeby przeprowadzić z Tobą wywiad. Nalegali więc pogadaj z nimi chwile. Teraz nie będziesz miał codziennie większych treningów, więc nie będę Cię nękać sms'ami, pamiętam tylko, że za tydzień masz urodziny Dajany. Wypadałoby kupić prezent, jak chcesz pomocy to znasz mój numer - zaśmiałam się i razem z Marysią udałyśmy się do samochodu. W drodze do domu zadzwoniła do mnie Iwona informując, że wypadła nagle ważna sprawa i musimy mieć szybko próbę teraz, już. Zdezorientowana odwiozłam przyjaciółkę do domu i udałam się do teatru. Co takiego ważnego się miało wydarzyć, że musiałyśmy robić próbę w sobotę wieczorem. To nie podobne nawet do Iwony. Weszłam do teatru a raczej do niego wbiegłam, nie chciałam żeby Iwona musiała długo na mnie czekać.
- Co takiego się stało, że ściągnęłam mnie prawie z pracy? - odpowiedziałam z zadyszką, już nigdy więcej nie będę biegać po paleniu.
- No więc, skoro jesteś asystentką Maćka to na pewno wiesz, że za tydzień są urodziny Dajany, mojej przyjaciółki. - zaczęła.
- No i co w związku z tym? - zapytałam bo za bardzo nie wiedziałam do czego dziewczyna dąży.
- No poczekaj, aleś niecierpliwa. Zadzwoniła przed chwilą do mnie, czy ... nie dałabym rady zrobić pokazu tańca na jej urodzinach. Niby to będzie elegancka impreza, ale chciałam wprowadzić też jakieś urozmaicenie. Powiedziała, że mogę wziąć ze sobą jedną osobę. No a kogo miałabym wziąć innego niż Ciebie. - informację dochodziły do mnie w spowolnionym tempie. Pokaz ... tańca ... urodziny. Nie, błagałam niech ona mnie w to nie wciąga i tak za dużo tych ludzi w moim świecie.
- Naprawdę muszę? - miałam nadzieję, że może zrezygnuję w końcu, nie robiłyśmy nigdy takich rzeczy.
- Tak Zuzanno, musisz. Zatańczymy "Cirminal" pozmieniamy trochę ruchy żeby dało się to zatańczyć we dwie. No chodź zaczynamy - wciągnęła mnie na scenę i nie dała żadnego wyboru. Po prostu musiałam iść na te urodziny. Odmówiłam nawet Maćkowi, który chciał mnie zaprosić. Jednak dzięki temu wpadłam na genialny pomysł. Poproszę Maćka żeby zaprosił Marysię, przynajmniej będę miała przy sobie kogoś kto nie pozwoli mi zrobić z siebie głupca. Z Iwoną trenowałyśmy bardzo długo, wróciłam do domu padnięta i od razu rzuciłam się do łóżka spać.
W ciągu następnego tygodnia można powiedzieć, że zamieszkałam w teatrze. Skoro już miałam tańczyć przed taką widownią to musiałam sprawić, że zapamiętają ten pokaz do końca swoich dni. Pozostały czas spędziłam na szukaniu z Maćkiem prezentu i chodzeniem po sklepach z Marysią, aby znaleźć dla nas idealne sukienki. Długo nie musiałam namawiać Janowskiego by zaprosił moją przyjaciółkę, zgodził się od razu. Może coś między nimi zaiskrzy na tych urodzinach. Miałam taką nadzieję, chociaż nie wiem jak będzie wyglądać to, że przyjaźnię się z facetem mojej najlepszej przyjaciółki. No ale cóż, takie życie.
W końcu nadszedł weekend. Urodziny Dajany, tak naprawdę miałam ochotę tylko tam pojechać, zatańczyć i wrócić do domu jednak cała trójka moich wspaniałych przyjaciół namawiała mnie żebym została na całej imprezie. Dużo do gadania nie miałam, po prostu musiałam tam być i tyle. Z Marysią od samego rana siedziałyśmy i zastanawiałyśmy się jakie fryzury i makijaż zrobić by wyglądać idealnie. W południe przyszła do nas Iwona by razem się wyszykować. O godzinie 17, przyjechał po nas Maciek, by razem pojechać do Leszna. Wszyscy wyglądaliśmy olśniewająco i miałam również okazję po raz pierwszy zobaczyć Janowskiego w garniturze.
Gdy dojechaliśmy na miejsce bałam się wyjść z samochodu. Nie znałam tutaj nikogo oprócz tej trójki, z którą przyjechałam. Maciek pewnie zna tutaj każdego, Iwona jako przyjaciółka też większość rodziny pewnie zna, a Marysia nawet jeśli nie znała nikogo osobiście to wiedziała cokolwiek o tych ludziach. Byłam jedyną osobą, która całkowicie tutaj nie pasowała, no ale przecież teraz nie wrócę do domu nawet nie miałabym jak. Po wejściu do środka od razu zauważyłam solenizantkę, wyróżniała się z tłumu i robiła wrażenie królowej.
- Wszystkiego Najlepszego, dziękuje za zaproszenie - podeszłam do Dajany i wręczyłam jej prezent. Miałam tylko nadzieję, że Iwona dobrze mi doradziła nie chciałabym aby jej się nie spodobał. - Zuzia jestem, będę razem z Iwoną tańczyć.
- Jej dziękuje, nie musiałaś. Dajana jestem - przytuliła mnie a ja nie wiedziałam jak się zachować. Nie jestem przyzwyczajona do tego, że ludzie przytulają mnie na samym początku znajomości. - Chodź przedstawię Cię. To jest mój brat Przemek, a to jego narzeczona Klaudia. Gdzieś w tłumie pewnie biega mój jeszcze jeden brat. - przedstawiłam się parze i od razu zauważyłam jacy są ze sobą szczęśliwi. Zazdrościłam takim ludziom, że potrafią znaleźć miłość na całe życie. Usiadłam do stolika razem z Iwoną i czekałyśmy aż solenizantka da nam znać gdzie możemy się przebrać i kiedy możemy wystąpić. Chciałam jeszcze zrobić małą próbę jednak wiedziałam, że nie ma na to czasu. Co będzie to będzie może nie wywalę się przy pierwszym kroku. Gdy impreza na dobre się zaczęła przeszłyśmy z Iwoną do małej sali, w której na spokojnie przebrałyśmy się. Nagle usłyszałam, że Dajana zaprasza nas na scenę, myślałam, że jednak dostaniemy trochę więcej czasu. Wychodząc na scenę zobaczyłam tych wszystkich zgromadzonych gościu, którzy patrzą na nas. Zaczęła mnie zjadać trema, wcześniej tańczyłam przy dużo większej publiczności jednak to był spektakl a nie jeden taniec, w którym każdy krok jest ważny. Jednak nie było już czasu nawet na ucieczkę, muzyka zaczęła grać a ja stwierdziłam, że dam z siebie wszystko aby ten pokaz jak najlepiej wyglądał. Zrobiłam to co robię zawsze, oddałam się całkowicie muzyce i zapomniałam gdzie jestem i że ktoś w ogóle tutaj jest. Po prostu tańczyłam, po zakończeniu usłyszałyśmy z przyjaciółką wiele braw w tym większość była na stojąco. A więc udało się, nie zepsułam tego i byłam z siebie bardzo dumna. Jedyne co przeszkadzało mi w normalnym zejściu ze sceny to fakt, że pewna osoba bacznie się mi przyglądała. Co jest z tym facetem nie tak? Czemu patrzy się ciągle tylko i wyłącznie na mnie? Przecież nawet mnie nie zna i nie ma zielonego pojęcia kim ja jestem. Przebrałam się z powrotem w sukienkę i wróciłam do stolika. Musiałam wypić dwa kieliszki wódki pod rząd, za dużo emocji jak na ostatnie pół godziny. Zajęłam się rozmową z Iwoną gdy nagle usłyszałam, że w tle leci jedna z moich ulubionych wolnych piosenek, "Perfect Duet". Kątem oka zauważyłam, że Maciej zaprosił moją przyjaciółkę do tańca co spowodowało pojawienie się na mojej twarzy uśmiechu. Byłam szczęśliwa, że ich ze sobą zapoznałam, w końcu oboje zasługują na szczęście a mogą sobie je dać razem. Chciałam sięgnąć po kieliszek aby się napić gdy nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam, że nade mną stoi nie kto inny niż Piotr Pawlicki. Nie wiem czemu moje serce zaczęło mocniej bić, próbowałam się uspokoić jednak to nic nie dało.
- Mogę Cię prosić do tańca? - zapytał, widać, że był równie zestresowany co ja. Nie odpowiadając nic podałam mu rękę i udałam się z nim na środek sali. Zastanawiało mnie to czy żużlowcy potrafią tańczyć, w końcu trzeba mieć sporo odwagi żeby zaprosić tancerkę do tańca a nie umieć nawet się poruszać. Jednak Piotr doskonale wiedział jak prowadzić partnerkę. Idealnie układał nogi i sprawił, że całkowicie odpłynęłam w jego ramionach. Tak bardzo brakowało mi bliskości, uczucia, że ktoś jest mną zainteresowany. Tej głupiej świadomości, że w jakiś sposób jesteś dla kogoś ważna i to nie ta stopniu przyjacielskich. W ramionach Piotrka czułam się jak całkowicie inna osoba, jak ta Zuzia, która wierzyła w miłość i w szczęśliwe zakończenia. No ale przecież ich nie ma, przynajmniej nie w moim przypadku. Zawsze musi się coś zepsuć. Jednak teraz nie chciałam o tym myśleć, chciałam po prostu tańczyć. Po skończonej piosence oboje udaliśmy się do mojego stolika a chłopak zamiast odejść usiadł obok mnie.
- Nie przedstawiłem się, Piotr Pawlicki jestem. Brat solenizantki - podał mi swą dłoń a ja uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Wiem o Tobie więcej niż mógłbyś się spodziewać, w końcu moja przyjaciółka jest wielką fanką Twojego sportu.
- Zuzia, bardzo mi miło - gdy podałam mu rękę on pocałował ją delikatnie. Na moich policzkach pojawiły się rumieńce, których wcale tam nie powinno być.
- Ej perfect duet, jak się bawicie? - zagadał szczęśliwie Janowski. No tak jak ktoś miał zepsuć tą romantyczną chwilę to tylko on.
- Maciek dorośnij, jestem od Ciebie młodszy a czasami czuje jakby było na odwrót - zaśmiał się po czym przesunął się by zrobić reszcie miejsce.
- Oj tam, ja przynajmniej znalazłem sobie kobietę nie to co Ty - odpowiedział a ja zaniemówiłam. Co on powiedział? Kiedy to się stało? To znaczy chciałam żeby tak było, ale kiedy? Nie wiedziałam co powiedzieć po prostu siedziałam i patrzyłam na dwójkę przyjaciół, którzy się obejmowali. Sama bym chciała mieć takie szczęście, jednak miłość chyba nie jest dla mnie.
- W końcu, jesteś coraz starszy i no cóż nie będziesz piękniejszy. Przepraszam Was teraz na chwilę, ale pora na pokaz braci Pawlickich - zaśmiał się po czym odszedł w poszukiwaniu swojego starszego brata. Między naszą trójką nastała niezręczna cisza, oni patrzyli na mnie a ja na nich. Nikt nie wiedział jak zacząć i co powiedzieć.
- Szczęścia, ale na następny raz nie informujcie mnie o takich rzeczach z zaskoczenia, na zawał prawie zeszłam. - przytuliłam ich razem. Byłam taka szczęśliwa, że im się udało. - A spróbuj Janowski ją skrzywdzić to jak boga kocham nigdy już nie pojedziesz na żużlu, nie pojedziesz na niczym - po tych słowach wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Impreza rozkręciła się na dobre, każdy trochę wypił i udało mi się zatańczyć z większością osób, jednak najczęściej tańczyłam z nim. Podchodził za każdym razem gdy tylko zauważył, że jestem sama. W końcu impreza dobiegła końca a my zmęczeni musieliśmy wracać do domu. Jutro nie było żadnego treningu dlatego mogłam sobie pozwolić na to aby pospać trochę dłużej. Gdy leżałam już w łóżku próbując zasnąć poczułam wibrację, które informowały o przychodzącej wiadomości. Ciekawe czego zapomniała Iwona lub Maciek, bo mało prawdopodobne aby ktoś inny pisał do mnie o tej godzinie. Gdy przeczytałam sms'a nie wiedziałam, czy zabić siebie czy osobę, która podała mój numer telefonu.
Wściekła napisałam do Janowskiego. Jak on w ogóle mógł, kto mu dał na to pozwolenie. Jak go spotkam to uduszę i nie będę patrzeć na to, że jest chłopakiem mojej przyjaciółki. Po skończonej rozmowie rzuciłam telefon na stolik i poszłam spać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top