4
SHIRO
Gdy się obudziłem, pierwszą rzeczą jaką pomyślałem było " Osz kurwa". Z chwilą gdy się obudziłem, przypomniało mi się wszystko, co wczorajszego dnia zrobiłem. Ja pierdolę, ale się zbłaźniłem. Co on sobie o mnie pomyślał?! Masakra! Jestem kompletnym przegrywem!!! Byłem w trakcie przebierania się gdy nagle mój ojciec wparował mi do pokoju.
- Co ty sobie wyobrażasz, ty skurwielu mały!? - Patrzcie tylko jak miło mnie przywitał z rana. Jednak zaniepokoiło mnie to, że wszedł do mojego pokoju. Zazwyczaj była to strefa bezpieczna od niego. Będzie źle. Chwilę błądził oczami po moim pokoju. Znowu był nachlany. Gdy wreszcie udało mu się skupić wzrok, ruszył w moim kierunku chwiejnym krokiem. Czuć było od niego alkoholem. Przebiegł szybko po mnie wzrokiem. Aż się wzdrygnąłem. Akurat w tamtym momencie musiał przyjść. Akurat gdy nie miałem na sobie koszulki. Tak więc stałem topless, patrząc się na niego lekko przerażony. Nie mam pojęcia do czego on jest w tym stanie zrobić. - Twoja nauczycielka poinformowała mnie, że znowu spóźniłeś się na lekcje! - A to kurwa!!!! To ona na mnie nakablowała! Mogłem się tego spodziewać. Jednak nad zemstą będę zastanawiał się potem. Na chwilę obecną największym zagrożeniem był mój ojciec. Cofnąłem się jak najbardziej, niestety moja ucieczka skończyła się po napotkaniu przeszkody w postaci ściany. Podszedł i nachylił się nade mną. Patrzył na mnie pożądliwym wzrokiem. Tak, niestety jest dokładnie tak jak wszyscy myślicie. Skoro ojciec stracił żonę, a teraz ledwo udaje nam się wyżyć to raczej jest on dość sfrustrowany seksualnie. Kiedy ma on gorszy humor to.... wyżywa się na mnie. Mimo że przeszedłem przez to już parę razy to za każdym razem jest to dla mnie szok. Przez całe moje ciało przebiegł dreszcz, gdy zaczął dotykać mojej gołej klatki piersiowej. Wzrokiem szukałem ucieczki. Okno odpada, bo jest za wysoko. Mieszkamy na trzecim piętrze w bloku. Coraz mocniej zaciskał swoje ręce na mojej skórze. Niech to! Znowu narobi mi siniaków, a z tego niełatwo się tłumaczyć! Gdy jego ręce zaczęły schodzić coraz niżej do końca spanikowałem. Zaczął mi ściągać spodnie, a ja byłem zbyt przerażony by zrobić cokolwiek! Odwrócił mnie do siebie tyłem i szybko we mnie wszedł. Ból jaki przy tym czułem był niewyobrażalny. Po twarzy leciały mi łzy. Na szczęście dziś zrobił to szybko. Gdy wyszedł, osunąłem się przy ścianie na ziemię. Podkuliłem nogi i zacząłem płakać. Cały się trzęsąc, podpełzłem do spodni i wyciągnąłem żyletkę. Zawsze noszę coś przy sobie w razie nagłej potrzeby. Zrobiłem kilka głębokich cięć. Znacznie głębszych niż zazwyczaj. Nie czekając dalej, owinąłem rękę bandażem i skierowałem się w stronę łazienki by się trochę umyć. Włożyłem na siebie bluzę z długimi rękawami. Na powrót założyłem spodnie, chwyciłem plecak i szybko wybiegłem z domu, byle tylko się nie natknąć na tego potwora. Nie kłopotałem się oczywiście zjedzeniem śniadania ani wzięciem czegoś do jedzenia do szkoły. Kupić też sobie nic nie mogłem, bo z kasą to u nas było raczej krucho.
W ostatniej chwili zdążyłem na autobus. Założyłem słuchawki i usiadłem na jednym z nielicznych wolnych miejsc. Muszę jakoś przetrwać ten dzień. Przetrwać szkołę. Jak najszybciej znaleźć pracę i uciec od tego człowieka.
RIN
Dzisiaj mama znowu mnie podwiozła pod szkołę. Dzień zapowiadał się raczej nudnawo. Musiałem jakoś przeżyć lekcje. To, na co czekałem, to upragniona oprowadzka po szkole z upragnionym chłopakiem. Stój! Nie.... Tego nie było. Ale tak szczerze, to naprawdę liczyłem, że go poznam trochę lepiej. Był inny od wszystkich ludzi jakich do tej pory poznałem. Chciałem się dowiedzieć, co w nim jest takiego niezwykłego.
Jeszcze nigdy lekcje mi się tak nie dłużyły. Mówię wam. Istny koszmar! Z Shiro siedziałem tylko na biologii, której tak by the way dzisiaj nie miałem. Mogłem mu się tylko przyglądać z innej ławki, ale wyglądało to co najmniej dziwnie. Jeszcze by mnie wziął z jakiegoś stalkera czy coś. A tego nie chciałem. On ma mnie kochać, a nie kurde się mnie bać! Zapomnijcie o ostatnim...
Gdy wreszcie nadszedł czas długo wyczekiwanego, ostatniego dzwonka, jak strzała wyleciałem pierwszy z sali. Nie mogłem mu pozwolić się ulotnić jak wcześniej. Zaczaiłem się więc na niego w szatni. Nie uznajcie mnie za dziwnego. Wszystkie moje dotychczasowe zachowania mieszczą się w granicach normy.
Wszedł do szatni i już miał ściągać z wieszaka kurtkę, gdy postanowiłem się odezwać, bo do tej pory mnie nie zauważył. Wiem, też się dziwię jak tak w ogóle można. Mój blask wręcz razi w oczy. No nieważne.... Jak mu się przyglądałem to słabo dziś wyglądał. Był jeszcze bardziej blady niż zwykle. Nie wiedziałem, że tak się da. A na dodatek miał zapuchnięte oczy, jakby płakał.
- Heej! - odezwałem się. - Chyba o czymś zapomniałeś. Miałeś mnie dzisiaj oprowadzić - przypomniałem mu niby niewinnie z wielkim bananem na twarzy.
SHIRO
Kierowałem się w stronę szatni, sprawdzając ukradkowo tylko czy nie ma go w pobliżu. Tak szybko uciekł z klasy, że prawdopodobnie poszedł gdzieś z nowymi kolegami, a o mnie zapomniał. To nawet lepiej. Nie miałem ochoty na niczyje towarzystwo. Teraz to najchętniej poszedłbym do domu, wskoczył do łóżka i porządnie się wypłakał. jakby tego było jeszcze mało to byłem strasznie głodny. W końcu nic dziś nie miałem w ustach. Już sięgałem po kurtkę, gdy nagle go usłyszałem.
- Heej! - wydarł się - Chyba o czymś zapomniałeś. Miałeś mnie dzisiaj oprowadzić. - Patrzył na mnie tymi swoimi ciemnymi oczyma i uśmiechał się głupkowato. Niech to, tak się skupiłem na unikaniu go, że go nie zauważyłem! Brawo ja! Medal temu panu!
- Nie, nie. Spokojnie, pamiętam. Myślałem tylko, że już sobie poszedłeś. - Chciałem być miły. - A tak właściwie.... - zarumieniłem się nieco, przez co wymierzyłem sobie mentalnego kopniaka - to jak masz na imię....?
- Ach! Faktycznie, ty nie wiesz. Nazywam się Rin Misaki. - Podał mi rękę. Uścisnąłem ją. Rin Misaki, tak? Całkiem ładnie, zapamiętam sobie.
- Okej. To jak chcesz zwiedzać to chodźmy - pośpieszyłem go. Oprowadzałem go pospiesznie, opowiadając która sala jest od czego. Trochę pogadałem o nauczycielach i o mojej opinii na ich temat. Może to dziwne, ale w jego towarzystwie poczułem się lepiej. Wreszcie ktoś, z kim mogę normalnie pogadać! Po obejściu wzdłuż i wszerz całego budynku, postanowiliśmy usiąść na ławce na korytarzu i jeszcze chwilkę porozmawiać o pierdołach. Nawet nie zauważyłem jak zrobiło się całkiem ciemno na dworze.
- O cholera - zakląłem. - Sorki, ale muszę już wracać. Jak przecież wrócę do domu bardzo późno to dostanę wpierdol. Zerwałem się na równe nogi, jednocześnie chwytając za plecak, leżący przy ławce. To był mój błąd. Za mocno szarpnąłem ręką. Na raz wszystkie moje i tak ledwo zasklepione rany, otworzyły się. Jakby jeszcze tego było mało, w chwili wstania, nagle zrobiło mi się czarno przed oczami. To pewnie przez to, że nic dziś nie jadłem. Próbowałem się o coś oprzeć, jednak moja ręka natrafiła na pustkę. Nogi się pode mną ugięły i już byłem gotowy na spotkanie trzeciego stopnia z podłogą. Ale to nie nastąpiło. Zamiast tego czułem czyjeś silne ramiona trzymające mnie delikatnie lecz pewnie i zmartwiony głos dochodzący jakby z daleka. Dalej nic już nie pamiętam. Ogarnęła mnie ciemność...
-------------------------------------
Nie mam pojęcia, kto czyta to coś, ale strasznie ci dziękuję! Kocham wszystkich, co dotarli do końca czwartego rozdziału, serio!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top