2

•wrzesień•

Harry czyścił już czwarty kociołek. To był już trzeci dzień jego szlabanu, był to też trzeci dzień, od kiedy próbował zrozumieć co takiego robi Snape, że jego eliksiry wychodzą tak dobrze. Był zirytowany przez to, że nadal nie rozumie, o co chodzi w eliksirach, lecz to nie był jeden jedyny powód. O nie nie nie, było ich jeszcze kilka!

Na przykład to, że nie zrobił nic, co by poprawiło jego umiejętności lub sprawność fizyczna. Spytacie ,,Jak to? Przecież on ma różdżkę! Jest uzbrojony! To po co mu lepsza sprawność fizyczna? Ma wyżej skakać, byleby dosięgnąć czarem przeciwnika, by mu prosto w klatę strzelić?" Cóż to też mu by się przydało, zwłaszcza że nawet Hermiona jest od niego wyższa, ale są rzeczy ważniejsze. Czarodziej bez różdżki jest całkowicie bezbronny. Co Harry miałby zrobić, gdyby zabrali mu różdżkę? Modlić się do Merlina o łaskę? Może uderzyć jego małą pięścią? Jak on przewraca się od lekkiego popchnięcia ramieniem od kogoś. Chciał w końcu przestać wyglądać jak chucherko. Nikt w szkole nie uważa go za godnego przeciwnika w pojedynku przez jego wygląd. Nawet jeśli stanął naprzeciw Voldemorta kilka razy.

Kolejną sprawą, która go nurtuje, są jego umiejętności. Może i umie wyczarować patronusa, ale czy potrafi przetransmuować na przykład kamień w koc, by przetrwać zimną noc w lesie, lub zatamować dużą ranę? Nie i to jest problem. Drugim problemem jest też to, czego uczą nauczyciele. Jedyny nauczyciel, który uczy ich czegoś wartościowego co przyda się w przyszłości to Snape. McGonagall na transmutacji ostatnio kazała im znikać ślimaki, do jasnej cholery, w czym mu to pomoże?! Harry chciał zwiększyć swoje możliwości na tyle, by choć trochę polegać na swoich umiejętnościach, a nie szczęściu.

Kolejny raz spojrzał na skupioną twarz Snape'a. Skupienie było niewątpliwie ważne, ale coś jeszcze było potrzebne. Harry skupił się jeszcze bardziej, ale za to coraz wolniej szorował. Nagle zobaczył coś, co go zastanowiło. Snape powoli i delikatnie wrzucił pokrojone coś, następnie zamieszał sześć razy zgodnie ze wskazówkami zegara, następnie wziął w ręce kolejny tym razem śliski posiekany składnik. Teraz było najważniejsze! Wrzucił śliskie coś, ale już bez powolnych ruchów. Może to był cały sekret? W sumie Harry nie zwracał uwagi czy coś wrzuca, czy wkłada powoli. Po prostu wrzucał i tyle. Potter miał zamiar przetestować to, czego się dowiedział.

- Potter! Czemu nie szorujesz kościółków? - Wypowiedział Snape przez zaciśniętą szczękę. - Bierz się do roboty! No, chyba że chcesz mieć dodatkowy tydzień szlabanu. - Sarkastyczny uśmiech zagościł na twarzy Snape'a.

Harry wzdrygnął się przestraszony. Tak się zamyślił, że przestał czyścić kociołki. Szybko wziął się do roboty i to z podwójną siłą. Mimo że lubił patrzeć na prace mistrza eliksirów, to wizja dodatkowego tygodnia szorowania kościółków nie napawała go optymizmem. Zwłaszcza że po szlabanie ze Snapem strasznie bolały go ręce.

W duchu postanowił jednak w końcu zajrzeć do biblioteki i pokoju życzeń.
Mimo że obiecał zrobić to już trzy dni temu, jego słomiany zapał i lenistwo nie pozwoliły mu na to. Jeszcze ten szlaban, po którym był taki zmęczony. Jęknął w duchu.

Jednak znowu przez nieuwagę przestał czyścić kociołki. Snape łypnął na niego złowrogim wzrokiem. Harry jednak tego nie widział przez swoje zamyślenie. Mistrz eliksirów sapnął zmęczony i zirytowany. Oba te odczucia były spowodowane zachowaniem młodzieńca.

- Wyjdź. - Powiedział były ślizgon. Gryfon spojrzał na niego zdziwiony. - Nie przychodź już na szlaban. Jak cię widzę to i twoje szorowanie to aż szkoda mi kościółków. - Spojrzał na Gryfona jak na karalucha. Gryfon jedynie spuścił wzrok i się zaczerwienił, wstydząc się za swoje poczynanie. Snape się zirytował. - Wynocha smarkaczu!

Harry szybko wziął różdżkę, która trzymał jego profesor, włożył torbę na ramie i jak najszybciej wybiegł z klasy. Tak przerażony to on nawet przy Voldemorcie nie był. Severus jedynie spojrzał z politowaniem na drzwi i jednym zaklęciem wyczyścił wszystkie kociołki. Po chwili uśmiechnął się złowrogo.

~ Wystarczy jedno zaklęcie, by wysprząt wszystkie kociołki, a te bachory się męczą czyszczące je. To miód dla moich oczu, gdy patrzę na małych gryfonów zmagających się z tym, czego się nie da wyczyścić. Cóż coś mi się od życia należy.~

Harry szedł do biblioteki. Miał zamiar znaleźć książkę, która mu pomoże z eliksirami. Może znajdzie coś ciekawego? Sama myśl o tych wszystkich książkach nudnych jak flaki z olejem przyprawiała go o mdłości. Wolałby coś ciekawszego. Jakąś książkę opisującą niesamowite wydarzenia! A nie lekturę o tym, co jest bardziej przydatne, znikanie ślimaków czy zmiana koloru łosia na różowy. Miał nadzieje na jakiegoś dobrego kąska.

Dwie godziny. Tyle mu zajęło szukanie jakiś ciekawych książek i co? Wiadro! Znalazł dwie książki o eliksirach dla ,,opornych". Przynajmniej to. Miał jednak nadzieje ze w pokoju życzeń coś znajdzie. Zbliżała się cisza nocna wiec postanowił iść do pokoju po pelerynę niewidkę.

Wszedł do pokoju i podszedł do kufra. Coś mu się nie zgadzało. Ktoś ruszał jego rzeczy. Doskonale pamięta, że książka od obrony przed czarna magią była w środku kufra, a nie na łóżku. Zdenerwował się, to za mało powiedziane! Był wściekły! Mógł pozwalać na wiele. Mógł pozwalać na te wyniosłe spojrzenie i doczepki Hermiony na temat jego inteligencji i schludności. Mógł znieść te przepychanki Rona i jego doczepki odnośnie do braku zainteresowania ,,dupeczkami" jak to nazywał rudzielec. Pozwalał też na żarty ze strony reszty współlokatorów. Jednak nie pozwoli na nie szanowanie jego prywatności! Miał zamiar odkryć, kto grzebał w jego rzeczach i się zemścić.

Harry wziął pelerynę niewidkę i poszedł szukać dwóch rudzielców którzy, miał nadzieje, mu pomogą. Wszedł do pokoju bliźniaków.

- W czym możemy pomóc Harry? - Odpowiedzieli równocześnie. - Może jakiś nasz nowy produkt?

- W zasadzie to coś w tym stylu. - Uśmiechnął się Harry, następnie podszedł bliżej. - Potrzebuje czegoś ekstra.

- Nie ma sprawy Harry! Musimy się tobie odwdzięczyć za pieniądze. Prawda George? - Spytał Fred, drugi rudzielec pokiwał entuzjastycznie głową. - Więc czego potrzebujesz?

- Widzisz, ktoś grzebał w moich rzeczach. - Spojrzał poważnie na bliźniaków. Na ich twarzach ukazało się zirytowanie. Oni tak samo, jak Harry nie lubili, gdy ktoś grzebał w cudzych rzeczach, lecz było to spowodowane czymś innym. Ktoś kiedyś ukradł im plany na nowy produkt. Wtedy dopiero zaczynali planowanie, wiec na starcie mogli być spaleni. Na całe szczęście Lee widział sprawcę. Okazało się, że ich czwarty współlokator nie umiał powstrzymać swoich lepkich łap. Cóż teraz już nie jest ich współlokatorem... I ma niebieską skórę do teraz. Śmieszna sytuacja, bo rodzice Aidena byli na tak. - Chciałbym odkryć kto to ale w takim odstrzałowym stylu. Dałoby się coś zrobić z tym?

- Nic nie mów! Daj nam dwadzieścia minut i poczekaj w pokoju wspólnym! - bliźniacy wzięli jakąś torbę i pognali do pokoju Harry'ego.

Wyżej wspomniany spojrzał zdezorientowany na drzwi. Po chwili wzruszył ramionami i wyszedł z ,,nory" rudzielców.

Gryfon usiadł w pokoju wspólnym i patrzył się na ogień w kominku. Już nie mógł się doczekać. Dość niepokojący uśmiech zawitał na jego twarzy. Po dwudziestu minutach usłyszał tupot stóp.

- Więc tak, gdy ktoś będzie próbował...-Zaczął Fred.
- Otworzyć twój kufer... - Dokończył George.
- To porazi go prad, ale...
- To nie wszystko!
- Jeśli już go otworzy...
- To będzie miał skóre niebieską i...
- Będzie latał nad nim napis złodziej...
- Który wydaje dźwięk jak te czerwone samochody mugolów! - Dokończyli razem.

- Dzięki chłopaki - Harry uśmiechnął się, ciekawiło go, jak oni potrafią dokończać swoje zdania. Chciałby mieć brata lub siostrę bliźniaczkę. Musiało być to naprawdę fajne tak się uzupełniać.

- Nie ma sprawy Harry! To my już idziemy. - Bliźniacy pomachali na do widzenia.

Brunet założył pelerynę niewidkę i poszedł do pokoju życzeń. Miał nadzieje, że znajdzie cos co go usatysfakcjonuje. Podszedł do ściany i przeszedł trzy razy w tą i z powrotem myśląc o książkach, które mu pomogą. Pojawiły się drzwi. Jednak wyglądały trochę dziwnie. Były strasznie zakurzone, wszedł powoli do pokoju. Tak jak drzwi pomieszczenie było zakurzone i wyglądało, jakby miało kilkadziesiąt lat. Spojrzał się na stół. Było tam wiele przyrządów, ale najbardziej zaciekawiła go książka. Była oprawiona w skórę i była prawdopodobnie zamknięta na kłódkę. Jednak kłódka była złamana wpół.

Zielonooki usiadł na fotelu i otworzył książkę na pierwszej stronie, a raczej chciał otworzyć na pierwszej stronie, jednak książka nie chciała się otworzyć. Obejrzał księgę ze wszystkich stron, z tyłu był złoty napis J. K. R.
Postanowił wrócić później do tajemniczej książki.

Harry wracał już do pokoju wspólnego, jednak usłyszał podniesione głosy. Gdy wszedł do środka, postanowił nie ujawniać swojej obecności.

- Czy on zawsze musi sprawiać kłopoty!? Jak zawsze! Nie dość, że naraził nas już tyle razy na śmierć to jeszcze przez jego dzisiejsze wyjście straciliśmy w oczach Dumbledore'a! Uznał, że nie możemy go dopilnować! - Wykrzykiwała zbulwersowana Hermiona. Dla Harry'ego to był cios w serce. Mimo że trochę się oddalili od siebie, to jednak miał nadzieje, że to okres chwilowy i ze zaraz się pogodzą. Mylił się.

- Kij z Dumbledorem! Ja mam gorzej! On jest jakiś dziwny! Przez NIEGO tracę uznanie w oczach moich kumpli! Nie interesuje się dziewczynami, nie chce grać w eksplodującego durnia i jeszcze cały czas siedzi w książkach! - Czerwony na twarzy Ron odpowiedział - Może on jest pedałem i ktoś mu się spodobał?

Kolejny cios

- Dobrze myślisz Ron, a może...

Harry miał już dość, nie chciał tego słuchać. Czuj się tak strasznie pusty. Postanowił ujawnić swoją obecność jednak udawać, że nic się nie stało.

- O co znowu się kłócicie? - Uśmiechnął się sztucznie.

- Harry! Tak bardzo się martwiłam! Gdzieś ty się podziewał? - Uwiesiła się na jego ramieniu.

- Właśnie stary, gdzieś ty był? Może u jakiejś panienki? - Klepnął bruneta w plecy.

- Nie mogłem spać i musiałem się przejść. Nie macie mi tego za złe? Prawda? - Szczególny nacisk dal na ostatnie słowo.

-Oczywiście że nie! - Odpowiedziała dwójka jego przyjaciół.

Harry jedynie się smutnie uśmiechnął.

************

Dobry wieczór :^ miejsce na komentarz co sądzicie o rozdziale  ---------›

Jakieś uwagi np co do gramatyki czy powtorzeń itp?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top