12
•Wrzesień•
Cały czas zadawał sobie jedno pytanie. Czemu? Czemu umarli? Czemu nie mógł pomóc Jo? Czemu do tego dopuścił? Czemu jest taki słaby? Nie mógł pogodzić się z śmiercią Filo. Nie mógł pogodzić się z śmiercią Hadar. Z śmiercią Mimos i Kastor. I śmiercią Jamiego. Przecież nikomu nie zawinił. Nikomu... Od gangu Riddle'a starał trzymać się z daleka. Nie rozmawiał praktycznie w ogóle z innymi uczniami. Był dobrym uczniem. Większość czasu spędzał w jego domku lub w bibliotece. Matowy wzrok przeniósł na księgę. Nie mógł pomóc Jo. Próbował wszystkiego. Tarł najmniejsze wgniecenia. Rzucał zaklęcia, nawet polał wodą! Nic.
Powolnym krokiem podszedł do szafki. Wziął księgę w rękę. Pomysł wpadł mu do głowy. Spróbował otworzyć książkę. Ze zdziwieniem patrzył na białe kartki. Gdy oszołomienie minęło, poczuł wściekłość. To nie była Jo! To była zwykła książka! Jakiś gnojek zrobił go w bambuko! Cisnął książką o ziemię. W ten usłyszał cichy dźwięk odbijającego się o siebie metalu. Zmarszczył brwi i podniósł przedmiot, a następnie potrząsnął nim. W środku coś było! Widocznie musiał coś uszkodzić. Skupił się, następnie odwrócił książkę tak by widzieć ją od boku. Jest! Wręcz niewidoczna wypukłość znajdowała się na środku okładki. Spróbował ją podwarzyć ale niestety nie mógł. Przejechał palcem wzdłuż wzoru. Okazało, że jest ruchomy. Nagle usłyszał kliknięcie. Znowu próbował podwarzyć jednak mu nie wychodziło. Przyłożył ucho do księgi i obracał wzór. Były to dwa połączone koła.
Klik
Postanowił obrócić drugie koło.
Klik
Tym razem w tył.
Klik
Pierwsze koło przekręcił wstecz.
Klik
Zastanawiał się jaka jest jeszcze opcja. Odłożył księgę na kolana. Postanowił obracać jednocześnie kółeczka. Klik Wtedy usłyszał głośniejsze od pozostałych kliknięcie. Książka zaczęła wydawać inne dźwięki. Wgłębienie odsunęło się. Wszędzie były małe pracujące mechanizmy. Po chwili wszystko ustało, ukazują małą szczelinę. Nicolas włożył rękę do środka. Wyjął miniaturową wersje książki. Tak, to była jego Jo.
Czarne włosy lśniły w blasku księżyca. Blada skóra wyglądała jak pergamin. Matowe przez ostatnie dni oczy nabrały blasku. Był to blask nadziei na lepsze jutro. Przecież jego droga przyjaciółka wreszcie wróci! Przyciskał rękę z księgą w środku, do piersi. Kryształowe łzy popłynęły po jego policzkach. Płakał w ciszy. Wyciągnął różdżkę z kieszeni i wypowiedział inicjację. Księga powróciła do swoich naturalnych rozmiarów. Powolnym ruchem odwrócił księgę. Inicjały J. K. R. patrzyły na niego w oczekiwaniu. Doskonale pamiętał jak Jo zażartowała, że tak naprawdę oznaczają jak kraść rowery*. Potarł o małą runę obok inicjałów.
Kłęby fioletowo-czerwonego dymu pojawiły się nagle. Wysoka postać wysunęła rękę w stronę Nicolasa. Czarnowłosy ujął ją jakby w dłoniach miał najpiękniejszy kwiat. Blade bezwładnie ciało opadło na jego tors. Długa suknia zafalowała pod wpływem powietrza. Tym razem rozpłakał się na dobre. Przytulał ciało jego przyjaciółki do torsu, kołysząc się raz po raz.
- Błagam Jo. Obudź się. Błagam. - Łkał tuląc się do delikatnego ciała przyjaciółki. - Nie zostawiaj mnie. Nie możesz. Ja sobie nie poradzę! - Gardło zaciskało mu się raz po raz. Błagał i prosił by Jo została przy nim. - Proszę... - Jego głos przycichł.
- Nicolas? - Słaby głos Jolenty podziałał na niego jak kubeł zimnej wody.
- Dzięki ci Merlinie. - Płakał, co chwilę się ksztusząc. - Oni umarli Jo. Jakiś skurwiel ich zabił. - Patrzył zalzawionymi oczami na fioletowowłosą. - Oni umarli...
- Kto umarł? - Patrzyła na niego w szoku. Nicolas jednak nie odezwał się, tylko spojrzał na dom. - Nie. - Zerwała się na równe nogi. - Nie, nie, nie, nie! - Pobiegła do domu. Wbiegla od razu do salonu. Widząc martwe rozkładające się ciała, rozpłakała się. Po kolei wchodziła do każdego z pomieszczeń. W końcu dotarła do pokoju Filo. W kącie pomieszenia siedział Ronan z martwym ciałem Filo na kolanach. Na ścianach widać było ślady po pazurach. - Ronan? - Głos się jej załamał. - Na Merlina! Ronan! - Przytuliła się do niego. - Ty żyjesz! - Łkała mu w ramie. Dopiero wtedy emocje demona puściły. Każdy mur, każda tama została zniszczona. Płakali oboje tuląc się do siebie jak dzieci. - Będzie dobrze. - Szeptała. - Zawsze było i będzie. Znajdziemy ich ... A wtedy. Niech modlą się o to bym była łaskawa i szybko ich zabiła.
To niesamowite jak ta para ludzi jednała sobie innych. Nicolas i Jo mieli ten dar. Stworzyli rodzinę powiększając ją o coraz to nowszych członków. Jednak teraz w obliczu śmierci czuli, że oddalają się od Ronana, a ich więź wzmacnia się. Od tego momentu wiadome było, ze demon zamknie się w sobie. To było unieuniknione. Ile by się nie starali, tak Ronan po prostu nie chciał znowu doprowadzić do tego, że ktoś się do niego zbliży.
Rudawe refleksy pojawiły się na ciemnych włosach młodzieńca. Jego oczy odzyskały dawną iskrę jednak nadal brakowało czegoś do oryginału. Jednak w tym momencie przypominały dwa sople lodu. Siedział na czarnej kanapie czekając na Riddle'a. Postanowił, że odnajdzie tego sukinkota który zabił JEGO rodzinę, a gdy już dorwie go w swoje ręce, to niech Merlin będzie łaskaw. Ostatnio zaniedbał to, do czego dążył przez co spadała mu forma. Postanowił też w końcu zadbać o siebie. Miał zamiar ostro się dokształcić i zdobyć nowe znajomości. Już nie długo...
- Co ty tu robisz Nicolasie? Czyżbyś się zasiedział? - Spytał go jadowicie Riddle. Osadzał go z każdej strony.
- Mylisz się, szanowny panie prefekcie. - Zimny uśmiech zagościł na twarzy czarnowłosego. - Czekałem tu na ciebie.
Tom lekko się zdziwił na to, że ślizgon mu odpowiedział. Od paru dni jedyne co robił to patrzył tym bezuczuciowym spojrzeniem. Najwidoczniej coś się zmieniło. - Ohh, a to czemu? - Zapytał.
- Widzisz Riddle. Chce dołączyć do twojej grupy. - Patrzył odwarznie w te tęczówki koloru krwi.
- Zgodzę się jednak musisz odpowiedzieć mi na parę pytań. Cóż takiego spowodowało twoją nagłą zmianę nastawienia? - Wzrok pełen wyższości spoczął na zakrwawionej ręce jego rówieśnika.
- Pewne okoliczności mnie do tego zmusiły. Widzisz, ja jednak nie powiadam pewnych umiejętności których ty mnie możesz nauczyć. - Odpowiedział spokojnie. Riddle gwałtownie złapał go za szczękę. Wymieniali się złowrofimi spojrzeniami. Piękne szmaragdowe oczy patrzyły na mordercze krwawe tęczówki.
- Nie pogrywaj sobie ze mną. Chce konkretów. - Powiedział twardo Tom. - No chyba, że nie chcesz dołączyć do grupy?
- Pieprz się Riddle. - Nagle Nicolas został przerzucony na plecy i przygnieciony przez męskie ciało. Czerwonooki przyłożył różdżkę do gardła czarnowłosego. Wspomniany przymknął oczy. Robi to dla jego rodziny. Odetchnął głęboko i spojrzał w oczy oprawcy. - Ktoś wymordował mi większość rodziny. Muszę odnaleźć tego sukinkota i zapewnić mu długą i bolesną śmierć. - Jego szczęka została ściśnięta.
- Nie ładnie. Żeby takich słów mały chłopczyk używał? - Wyszeptał mu Tom do ucha. - Przyjdź jutro do starej klasy od obrony przed czarną magią. Tą na czwartym piętrze. - Przyciągnął nadgarstek do ust i zlizał z niego krew. Następnie zszedł z Nicolasa i poszedł do swojego dormitorium.
Nicolas czuł jak policzki go pieką. Spojrzał na polizany przez Toma nadgarstek. Riddle był naprawdę przebiegły. Zdecydowanie musiał go unikać na tyle ile mógł. Powoli wstał i udał się po schodach do dormitorium.
W tym czasie z torby wyszedł Ronan. W domu znalazł coś ciekawego. Był to mały urywek materiału, a na nim znak. W całym pokoju było ciemno co oznaczało, że współlokatorzy już śpią. Jednak Nicolasa tam nie było. Demon rozejrzał się, nagle poczuł jak coś ostrego wbija mu się w plecy.
- Kim jesteś? - Zapytał chłodno blondyn. Demon powoli odwrócił się z rękami ku górze. - Zapytałem kim jesteś. Odpowiedz!
Demon powoli wskazał na usta i pokręcił głową.
- Nie mówisz? - Zapytał Malfoy. Ronan pokiwał głową. - Po co tu jesteś? - Czarnowłosy wskazał na łóżko. - Ohh jesteś do Nicolasa. Jego zawsze spotykają jakieś dziwny rzeczy. - Niebieskooki opuścił różdżkę. Stali przez chwilę w ciszy. - Jak się nazywasz? - Demon jedyne co to prychnął. - To może powiesz chociaż czy zawitasz tu na długo? - Zero reakcji ze strony Ronana. Abraxas dostrzegł świstek w łapie demona. - O! Masz jakąś karteczkę? Co to? - Sięgnął po papier, jednak demon szybkim ruchem odsunął rękę od blondyna i warknął. - Rozumiem rozumiem nie jesteś rozmowny. - Podniósł ręce do góry. - Wiesz... Moja matka też nie słyszy. Znam język migowy i jeśli byś chciał tooo... - Malfoy nie poddawał się. Demon spojrzał na niego świecącymi oczami na ułamek sekundy jednak nadal udawał, że go ignoruje. - Ha! Wiedziałem, że chcesz! - Powiedział dumny z siebie.
Drzwi od pokoju powoli otworzyły się. Wszedł do niego Nicolas. Zaskoczony spojrzał na demona.
- Ronan! Co ty tu robisz? - Zapytał zaskoczony. Dopiero po chwili dostrzegł Abraxasa. Białooki podszedł i podał mu świstek. - Gdzie to znalazłeś? - Demon na siebie i zniżył rękę do pasa. - W pokoju Filo? - Ronan pokiwał głową. - Dobrze. Dzięki za to, że przełamałeś się i ... - Spuścił wzrok. Demon spojrzał krótko na blondyna i wrócił do domu.
- Do następnego gburze! - Pomachał białookiemu. - I tak wiem, że mnie lubi. - Powiedział dumny z siebie. Nicolas jedynie uśmiechnął się słabo.
Kolorowowłosa patrzyła na to co stworzyła. Zaczęło się. Teraz już nic po za brakiem weny nie zatrzyma tej historii. Nawet ona sama.
- Nie bądź taka dumna z siebie. - Powiedział czarnowłosy demon. - Doskonale wiesz jaka miała być na początku ta historia, a ty co? Z kryminałem wyskakujesz? Żałosne. - Zaśmiał się chłodno.
- Ohh błagał cię. To ja piszę tą historię i to ode mnie zależy jaka ona jest. Najwidoczniej o tym zapomniałeś ty dupkowaty demonie. - Zmroziła go wzrokiem.
- Dobrze wiesz jak to się skończy. Nie uda ci się. Pomysły się kończą, chęci się kończą, ty się kończysz, a gdy ty już wyparujesz... To ja przejmę tą opowieść i już nie będzie tak kolorowo. - Widziała każdy ostry ząb w jego krwawym uśmiechu.
- Może i pomysły mi się kończą ale wiedz, że w każdej chwili mogę po prostu znaleźć inne rozwiązanie. - Patrzyli na siebie wyzywająco.
Zobaczymy kto wygra.
***********
Moi drodzy czytelnicy. Niestety nie mam teraz jak poprawić tego rozdziału (;-; ehem komp poszedł) więc zdam się na mój wzrok ( co z tego, że jestem ,,ślepa” .-.)
* Pozdrawiam Nessaiaa
Nicolas :'3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top