Dzień jak codzień
Obudziłam się rano w doskonałym humorze. Moje czarne i niesamowicie niewygodne łóżko z trzaskiem dało mi znać że jeszcze jedna pęknięta deska i zdrowiej będzie spać na podłodze.
Założyłam czarne bezprzewodowe słuchawki które ostatnio ukradłam jakiemuś buisnesmanowi wracającemu najprawdopodobniej z Włoszech, po jak zakładam dwudniowym pobycie.
Nałożyłam sukienkę którą ostatnio sobie uszyłam. Sukienka była dwukolorowa, ale nie w normalnym sesnsie. Normalnie była w słoneczniki ale na górze w pasku znajdował się ciasno spięty materiał który sprawiał że gdy się go odpięło sukienka ze słonecznikowej stawała się czarna co było całkiem zmyślnym akcentem. W końcu kiedy ktoś krzyczy „łapać tamtą kobietę w słonecznikowej sukience, ona ukradła mi zegarek!” Ja zdążę wbiec w jakąś uliczkę i zmienić słoneczniki na czerń a że ludzie są dość głupi w masie, nikt nigdy się nie połapał.
W słuchawkach zaczęło grać „bamboleo”. Nagle usłyszałam pukanie policji. Którą zauważyłam pod oknem. Weszłam więc na dach łapiąc tym spojrzenia ludzi z dołu. Podeszłam do krańcu dachu przeszłam po mocnym sznurze który zawiesiła dwójka dzieciaków którym matki nie pozwalały przechodzić przez ulicę.
Weszłam na dach po drugiej stronie ulicy wychyliłam się i zaczął grać drugi refren spadłam na miękkie stare materace i uciekłam w tamtą stronę szybko zmieniając wzór sukienki. Nie jestem pewna jak policja mnie tu znalazła ale to nie czas by się nad tym zastanawiać.
Nie mogę na razie wrócić do domu. W słuchawkach zaczęła się „livin’ la vida loca”. Zaczęłam iść w stronę placu słonecznego przez turystów znanym z artystów występujących tam codziennie o każdej godzinie, przez miejscowych za obszar na którym policja traci swoje zasięgi. Więc udałam się tam by trochę zarobić.
Gdy dotarłam na miejsce gdzie zwykle występują kapele muzyczne, Zobaczyłam Iris, główny wokal kapeli Welth Flower . Zwykle grali dla mnie kilka piosenek gdy potrzebowałam kasy. Ja i Eris przyciągaliśmy tłum a potem dzieliliśmy zyski. Cóż nawet złodzieje muszą zarabiać w „normalnych” zawodach by wzbudzać mniej podejrzeń.
Dostałam od Iris moją ukochaną czerwoną długą delikatną sukienkę którą musiałam u kogoś zostawiać bo nie chciałam żeby przy „zmianie miejsca zameldowania” gdzieś się zapodziała.
Ustawiłam się przed kapelą na kartonowym parkiecie, gdy rozbrzmiały pierwsze nuty „Congi” Już wiedziałam czego ode mnie oczekują dzisiaj.
Ruszyłam sukienką oraz resztą ciała zaczynając delikatnie, a potem porywając do tańca cały tłum ludzi, wyjmując niektórym niczego nie spodziewającym się obleśnym oszołomionym facetom pieniądze z kieszeni. I tak zorientują się pewnie dopiero po powrocie do domu.
Następnie przeszliśmy do „Feeling Good” przy której postanowiłam trochę pobawić się z Iris, jako że zauważyłam kilku naszych stałych bywalców, którzy uwielbiali spekulować o naszym romansie.
Mimo że między nami nie było nic oprócz przyjaznych stosunków. Tak, mogłam spokojnie nazwać nas dobrymi przyjaciółmi. Przy ostatnim refrenie który zaśpiewaliśmy w duo zrobiliśmy krótką przerwę, jako że ja byłam trochę zmęczona ucieczką przed glinami a oni grali już kilka piosenek. Usiedliśmy i podliczyliśmy pieniądze. 250$. Co oznaczało 175$ dla mnie. Nie źle.
Po przerwie odegraliśmy jeszcze kilka numerów. Gdy zrobiło się więcej stałych bywalców pocałowałam Iris na scenie co przyniosło nam spore dochody jako że ludzie kochają takie historie. Oni się bawią a my mamy z tego kasę.
To zdecydowanie nie był pierwszy raz kiedy to zrobiłam. Zauważyliśmy tą zależność już jako dzieci. Kiedy poznałam się z kapelą mieliśmy po 10 lat i wtedy ludzie uważali to za słodkie. Publiczność już nadała członkom kapeli imiona. Iris na wokalu, Tulip na gitarze, Magnolia na perkusji, i Lily na basie. Grali wtedy tutaj jedną z moich ulubionych piosenek tamtego czasu „Derniere Dance”. Miałam na sobie wtedy inną ale równie czerwoną sukienkę.
Już wtedy byłam zdana tylko na siebie. Moi rodzice zostali złapani przez „bohaterów” a Ja zostałam sama.
Wyszłam na środek i najzwyczajniej w świecie zaczęłam tańczyć. Więcej ludzi podeszło i wrzuciło pieniądze, więc Zostałam wzięta przez Eris na bok i poproszona o częstsze przychodzenie. I tak jakoś poszło.
Dostałam imię od stałych oglądających imię Rose. Potem razem z keyboardem pojawił się Orchid a z elektrycznymi skrzypcami Dandelion. Wszystkich w grupie mogłabym nazwać przyjaciółmi.
I tak oto zostaliśmy do dziś. Grając codziennie w różnych składach Ale zawsze są przynajmniej dwie osoby.
Nikt nigdy nie spinał się za to że zarabiałam więcej, bo to Ja naprawiałam ich stroje, stawiałam żarcie po dniu pełnym pracy i dawałam w ryj każdemu kto czepiał się ich w szkole. Jestem trochę matką tego całego chałatajstwa, mimo że jestem najmłodsza.
Iris ma 19, Tulip i Magnolia mają po 20, Lily i Orchid po 18 a Dandelion kilka dni temu wybiło 17. Jestem jedyną piętnastolatką w grupie.
Przy ostatniej piosence jaką oskazało się być „skyfall” mikrofon przejęła Lily a grał Orchid i Magnilia. A ja tańczyłam z Iris a Dandelion z Tulip nasz układ który wymyśliliśmy wszyscy razem trzy lata temu.
Oczywiście zespół miał własne piosenki które grał na koncertach poza placem. Ale nie zgodziłam się na nich występować, jako że nie mają one takiej atmosfery jak te na placu.
Zaczęliśmy taniec spokojnie ręka na ręce skoki i obroty, wszystko zdawało się spokojne jak jezioro w bezwietrzny dzień, każdy nasz ruch był płynny. W pewnym momencie ja tańczyłam z Dandelion, a Tulip z Iris, chwilę potem ja z Tulip a Iris z Dandelion, ale zawsze wracaliśmy do oryginalnych par, doszło do momentu chóru który zaśpiewaliśmy wszyscy razem wracając po tym do układu. Po kilku minutach zostało tylko podnoszenie. zana początku ja podniosłam Iris a następnie to ja zostałam podniesiona, wygięłam się w łuk i przesunęłam jedną nogę po drugiej, kończąc w ten sposób ostatni krok dzisiejszego występu.
Ludzie byli we łzach, co zawsze poprawiało mi trochę humor. Po tak udanym dniu, udaliśmy się na jakąś pizzę, oczywiście na mój koszt.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top