Rozdział 2 Witamy w Mystic Falls
Kiedy się obudziłam byłam bardzo skołowana. Kim była ta tajemnicza piękna dziewczyna? I dlaczego czułam się przy niej tak jakby moje serce miało się uszkrzydlić?
To nie miało teraz sensu. Teraz musiałam się zebrać do pracy. Szybko się ubrałam i zjadłam śniadanie zabierając papiery z domu. Kiedy ekspres do kawy chuczał przygotując moją poranną kawę do pracy wtedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Cześć. Masz może jeszcze trochę papieru?- spyrał Michał mój sąsiad. Michał jest nauczycielem matematyki i to całkiem przystojnym. Ma blond włosy starannie uczesane i jasne niebieskie oczy w których można utonąć. Pracuję jako nauczyciel matematyki i ma zawsze nienaganny wygląd.
- Tak. Jasne. Proszę bardzo.- podaję mu arkusze z wolnym papierem.- ciężki dzień?
- Żeby tylko.- spina się mężczyzna.- dzwoniła moja matka.
- Oh to współczuję.- klepię go po ramieniu. Na serio ta kobieta to prawdziwa jędza.
- Pomóc ci z tym?- wskazuje na moją materiały do pracy. W kartonach leży mnóstwo książkek. Z różnym rodzajem mitologii. Nordyckiej lub egipskiej i tak dalej. Znam się na tym bo studiowałam te historie i zjawiska nadprzyrodzone.
- Tak dziękuję.- chwytam za pudła by przenieść je do samochodu.
Jesteśmy właśnie w trakcie wynoszenia pozostałych. Trochę tego jest i uzbierałam przez parę dekad. Tak to już jest kiedy pasjonuje cię mitologia egipska. I jej historia.
Podchodzi do nas bardzo ładna blondynka. Ma niezłą figurę i ładne niebieskie oczy. Pełne malinowe usta, które chciałabym całować do utraty tchu.
- Tak, byłoby miło jeśli możesz.- uśmiecham się uprzejmie, po czym wskazuję na resztę kartonów.- tylko uważaj te książki są bardzo delikatne.
- Nie martw się. Mam wprawę, w noszeniu delikatnych rzeczy.- mówi tajemnicza piękność i się uśmiecha do mnie ciepło. Serce mi topnieje a kolana miękną. Moje stopy grożą paraliżem i upadkiem. Ale na szczęście biorę się w garść.
- Może pójdziesz ze mną na kawę po zajęciach?- pyta mnie dziewczyna.- wiem że to uwielbiasz. Zamarłam. Skąd ona to wie? Nie znamy się. A jednak mam ochotę podskoczyć z radości jak również moje serce. Na jej widok wali jak dzwon. Bum. Bum. Bum. Mam wrażenie że je słyszy, bo uśmiecha się do mnie tak czułym uśmiechem.
- Jestem Rebekah.- podaje mi dłoń.
- Cassidy.- ujmuje jej rękę.- Z przyjemnością. Pójdę z tobą na kawę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top