Rozdział 3

Rozdział 3

Alice

Poranki bywały trudne. Zwłaszcza wtedy, kiedy imprezowało się całą noc, a alkohol lał się strumieniami. Nie mogłam zaprzeczyć, ale przeholowałam. Nawet tłumaczenie, że były to urodziny Liama, na nic się zdały. Zachowałam się nieodpowiedzialnie, wiedząc, że następnego dnia miałam ważne spotkanie, na którym niestety musiałam się pojawić.

Przewróciłam się na prawy bok i próbowałam otworzyć zaspane oczy. Czułam się, jakby ktoś wbijał mi setki szpilek pod powieki. Po kilku minutowej walce ze swoim ciałem, w końcu odniosłam upragnione zwycięstwo. Mój wzrok jeszcze przez chwilę przyzwyczajał się do ostrego światła panującego w pomieszczeniu. Gdy już widziałam wyraźnie, zaczęłam rozglądać się po pokoju. W pierwszym momencie nie rozpoznałam otoczenia, dopiero spoglądając na szafkę nocną i znajdujące się na niej znajome fotografie dotarło do mnie, że przebywałam we własnej sypialni.

Uspokojona tym, że jakimś cudem trafiłam do domu po nocnej libacji, postanowiłam jeszcze trochę pospać. Odwróciłam się na drugi bok i mimowolnie zerknęłam na zegarek. Była ósma trzydzieści siedem.

Cholera! Zaspałam.

Usiadłam gwałtownie, nie przejmując się tym, że świat zaczął wirować, a do mojego gardła podeszła zawartość żołądka. Nic teraz nie było ważniejsze niż to, że o ósmej miałam spotkać się z ojcem. Mogłam założyć się o miliony, że siedział teraz w gabinecie i przeklinał mnie na tysiąc różnych sposobów. Na każdym kroku podkreślał, że nie nadawałam się do tego biznesu, że byłam jego życiową porażką. Robiłam wszystko, by w końcu zmienił o mnie zdanie i patrzył jak na swojego następcę, a nie córkę, z której nie miał pożytku.

Mój wybuchowy charakter doprowadzał do wielu konfliktów w domu. Nie raz dostałam w twarz za swoje zachowanie. Ojciec starał się trzymać mnie krótko, jednak za każdym razem pokazywałam buntowniczą naturę. W naszej relacji nie pomagało to, że oboje byliśmy do siebie bardzo podobni. Lubiliśmy rządzić, dominować i toczyć ze sobą nieustającą wojnę. On był samcem alfa, a ja samicą, jeśli można było mnie tak określić. Wychowywana byłam twardą ręką, najpierw przez dziadka, potem po jego śmierci tę rolę przejął mój ojciec. Nie mogłam powiedzieć, że skakał on z tego powodu z radości. Zawsze uważał mnie za słabą, to dziadek był tym, który we mnie wierzył i szykował na swojego następcę. To ojciec musiał o jego względy rywalizować właśnie ze mną. To, dlatego mnie nienawidził.

Czasami miałam wrażenie, że tolerował mnie tylko ze względu na matkę. Nigdy nie miał dla mnie głębszych uczuć. Zawsze byłam dla niego zbędnym balastem, co niejednokrotnie podkreślał. Nie potrzebowałam jego miłości czy akceptacji, zależało mi tylko na władzy.

W sumie obojętność ojca zahartowała mój charakter. Niejeden mężczyzna bał się ze mną zadrzeć. Oczywiście nie było łatwo wyrobić sobie szacunek, w końcu byłam kobietą. A w świecie, którym żyłam, płeć piękna miała tylko za zadanie prowadzić dom oraz rodzić dzieci, no i oczywiście siedzieć cicho.

Wiele lat temu przyrzekłam sobie, że nie pozwolę zdominować się żadnemu mężczyźnie. Nie chciałam być jak moja matka, która była na każdy rozkaz ojca. Wytresował sobie zwierzątko biegające naokoło niego z wywieszonym jęzorem i czekające, aż zwróci na nieuwagę. Była tak ślepo w niego zapatrzona, że nie dostrzegała jego licznych kochanek. Pod jej nosem sypiał z pokojówką, a ona nic z tym nie robiła.

Nienawidziłam go i nie bałam się wypowiadać na głos swoich uczuć. Pragnęłam, by zniknął z mojego życia raz na zawsze. Wiele razy wyobrażałam sobie, jak mierzyłam do niego z pistoletu i bez mrugnięcia okiem naciskałam spust. Jednak brakowało mi odwagi, by spełnić to marzenie. Zbyt wielu ludzi tym czynem mogłam rozgniewać. Dlatego zaciskałam zęby i siedziałam cicho, pozwalając ojcu rządzić moim życiem.

Zabijanie nie było dla mnie niczym nowym, robiłam to już wcześniej. Przeważnie na zlecenie dziadka, który nauczył mnie jak posługiwać się bronią. Moje dzieciństwo naznaczone było krwią i strachem. Szybko, jednak przyzwyczaiłam się do tych dwóch rzeczy. Nie odczuwałam już lęku przed śmiercią. Ja się nawet z nią zaprzyjaźniłam.

Gdybym miała brata moje życie i stosunki z ojcem wyglądałyby zupełnie inaczej. Z pewnością zostałabym wychowana na księżniczkę, która wydawała pieniądze tatusia na głupie zachcianki. Byłabym bezbronną, słabą kobietą podporządkowaną mężczyźnie, czekającą na jego powrót z "pracy". Codziennie zastanawiałabym się, czy wróci do domu, czy będę musiała odwiedzać go na cmentarzu. Jakie szczęście, że nie miałam więcej rodzeństwa, nie mogłabym tak żyć.

Dźwięk komórki z powodzenie przerwał moje myśli. Sięgnęłam ręką do szafki nocnej i chwyciłam dzwoniący przedmiot. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Enzo. Pieszczotliwie w myślach nazywałam go przydupasem ojca. Był jak jego cień, nie odstępował go na krok. Miałam wrażenie, że chodzili razem nawet do łazienki. Papużki nierozłączki.

Telefon dalej dzwonił, ale postanowiłam go zignorować. I tak nie zdołam ukryć się przed gniewem ojca. Wolałam jednak osobiście poinformować go o tym, że zaspałam, niż zrobić to przez komórkę na dodatek ustami Enza.

Nie wiedziałam, czego miałam się spodziewać po dzisiejszej rozmowie. Wczoraj przedpołudniem otrzymałam notkę z informacją o spotkaniu. Dostarczył mi ją właśnie przydupas, na którego ustach igrał głupi uśmieszek. Nie miałam pojęcia, co on oznaczał, ale nie wróżyło to nic dobrego. Enzo nigdy się nie uśmiechał, zawsze chodził z ponurą miną. Dlatego tym bardziej miałam obawy przed rozmową z ojcem.

Zwlekłam swoje na wpółżywe ciało z łóżka, po czym chwiejnym krokiem skierowałam się w stronę łazienki. Było to moje ulubione miejsce w całym domu, tylko tam potrafiłam się zrelaksować. Kilka godzin w wannie z dobrą książką i kieliszkiem wina w ręku pozwalało mi, choć na chwilę zapomnieć o moim popieprzonym życiu.

Dzisiaj niestety na ten luksus nie mogłam sobie pozwolić. Będę musiała zadowolić się tylko szybkim prysznicem, który miałam nadzieję, pomoże mi powrócić do świata żywych.

Rozebrałam się, a następnie weszłam pod ciepły strumień wody. Momentalnie poczułam ulgę, gdy moje mięśnie zaczęły się rozluźniać. Stałam tak, rozkoszując się tą krótką chwilą, którą miałam tylko dla siebie. Po kilku minutach relaksu wróciła mi chęć do życia.

Czym prędzej wyszłam spod prysznica, po czym owinęłam swoje mokre ciało puszystym ręcznikiem. Nie miałam czasu na makijaż, więc z niego zrezygnowałam. Zawiązałam tylko włosy w luźny kok na czubku głowy, a następnie skierowałam się do sypialni, by wybrać ubranie.

Nie miałam zamiaru się stroić, zwykłe jeansy oraz koszulka musiały wystarczyć. Do tego nałożyłam marynarkę, pod którą ukryłam broń. Dostałam ją od dziadka na czternaste urodziny. Tylko ona mi po nim pozostała, no i oczywiście klub. Moja największa duma.

Nabrałam do płuc powietrza i nie czekając, aż opuści mnie odwaga, ruszyłam na spotkanie z diabłem. Na korytarzu na szczęście nikogo nie było, więc mogłam powolnym krokiem zmierzać w stronę gabinetu.

Gdy stanęłam przed drzwiami, zaczęłam mieć wątpliwości. Wiedziałam jednak, że nie było sposobu, by uniknąć rozmowy z ojcem. Dlatego cicho zapukałam i gdy usłyszałam „proszę" nacisnęłam klamkę. To, co zastałam w środku, zaskoczyło mnie. W pomieszczeniu oprócz ojca znajdowały się jeszcze cztery osoby, troje mężczyzn znałam bardzo dobrze, za to jednego tylko z widzenia, ale to właśnie on był tym, którego obawiałam się najbardziej. Diego Falcone, bo właśnie o nim była mowa. Siedział na kanapie i spoglądał na mnie z zainteresowaniem.

Odwróciłam wzrok od mężczyzny, po czym spojrzałam na ojca, którego twarz nie wyrażała żadnych emocji. On również mi się przyglądał. Doskonale wiedziałam, co myślał. Jak on taki idealny, mógł stworzyć coś tak niedoskonałego, jak ja.

– Alice cieszę się, że w końcu raczyłaś do nas dołączyć – odezwał się jako pierwszy.

– Wybacz mi ojcze, ale budzik nie zadzwonił – zaczęłam się tłumaczyć. I pierwszy raz od dawna nie musiałam kłamać.

– Rozumiem, że szykowanie się na nasze spotkanie także musiało zająć ci dużo czasu. – W jego głosie można było usłyszeć sarkazm. Przyzwyczaiłam się już do tego, że z moim ojcem nie dało się normalnie rozmawiać. Na każdym kroku musiał wbijać mi szpileczkę oraz pokazywać, że to on był tym najważniejszym w naszej rodzinie.

– Wybaczcie panowie za mój nieformalny strój – tym razem zwróciłam się do pozostałych mężczyzn. – Ale naprawdę nie miałam czasu na przygotowania. Pragnęłam jak najszybciej spotkać się z ojcem.

Ja także potrafiłam być złośliwa, kolejna nasza wspólna cecha.

– Alice, proszę usiądź. – Ojciec wskazał ręką krzesło naprzeciwko jego fotela.

Posłusznie zajęłam miejsce, zakładając nogę na nogę. Przyjęłam pozę kobiety sukcesu, którą niewątpliwie byłam. Miałam nadzieję, że każdy z zebranych tu mężczyzn w mojej postawie zauważył bijącą pewność siebie. Nie mogłam pokazać słabości szczególności w obecności pana Falcone. Dlatego uspokoiłam galopujące serce i cierpliwie czekałam, aż ojciec zacznie mówić.

– Pewnie zastanawiasz się, po co cię wezwałem, a także co oni tutaj robią. Może ci ich po kolei przedstawię.

W sumie nie musiał tego robić. Oprócz starszego pana, którego nigdy wcześniej nie miałam okazji poznać osobiście, znałam przecież wszystkich w tym pokoju.

– To jest Enzo, mój osobisty ochroniarz.

– Ale to już wiesz – ciągnął – Igora również znasz.

To akurat mnie zastanawiało. W jakim celu na spotkanie został zaproszony Igor, skoro był tylko podrzędnym żołnierzem mojego ojca. Nigdy nie uczestniczył w ważnych rozmowach, był tylko od wykonywania rozkazów.

– Zaprosiłem również twojego wuja, którego rzadko możemy gościć w naszym domu.

I całe szczęście, pomyślałam.

Spojrzałam na niego z nieukrywaną odrazą. Dobrze pamiętałam, co mi robił, gdy byłam małą dziewczynką. Dopiero po latach zorientowałam się, że sadzanie na kolanach oraz głaskanie po udach było czymś złym.

– Z całej czwórki osobiście nie znasz tylko pana Falcone. – Ojciec nadal przedstawiał mi gości.

Zerknęłam w stronę starszego pana, jego nazwisko było doskonale znane w naszym świecie. Był głową rodziny Falcone, najpotężniejszej w Nowym Jorku. Każdy, kto miał rozum, się go obawiał, oprócz oczywiście mojego ojca, który był po prostu głupi.

– Dobrze ojcze, przedstawiłeś mi wszystkich, ale nadal nie wiem, po co ich tu zaprosiłeś. Myślałam, że chcesz ze mną porozmawiać, nie wiedziałam, że będziemy mieli przy tym publiczność.

Niewiedza zaczęła mnie denerwować. Lubiłam mieć kontrolę, a tu niestety zostałam jej pozbawiona.

– Oni są świadkami – odpowiedział chłodno, patrząc prosto w moje oczy.

– Świadkami czego? – Teraz byłam jeszcze bardziej zdezorientowana.

– Umowy, między mną a panem Falcone.

– Okej, rozumiem, ale do czego ja jestem ci potrzebna?

– Bo ty jesteś częścią tej umowy.

– Słucham?! – Wstałam gwałtownie, po czym spojrzałam w zimne pozbawione emocji oczy ojca. – W co ty grasz?

– Alice siadaj! – Jego władczy ton mógł przerazić każdego i ja nie byłam wyjątkiem.

Potulnie zajęłam wyznaczone mi miejsce.

– Nie muszę ci wyjaśniać, jak funkcjonuje świat, w którym żyjesz. Czasami musimy zawiązywać sojusze, które mogą uchronić rodziny przed poważnymi konsekwencjami i zabezpieczyć ich przyszłość. – Spojrzał wymownie w stronę Falcone.

– Nadal nie rozumiem, co ja mam z tym wspólnego. – Zaczęłam się obawiać słów, które miały zaraz paść. Wiedziałam, do czego zmierzał. Na karku poczułam kropelki potu. Zacisnęłam dłonie w pięści, aby choć na chwile uspokoić ich drżenie.

– Postanowiliśmy razem z panem Falcone, że ty oraz jego syn Dante zwiążecie nasze rodziny poprzez małżeństwo.

Zrobiło mi się słabo, a oczy zaszły mgłą, gdy słuchałam słów ojca. To wszystko było takie nierealne. Ja plus małżeństwo to nie wróżyło nic dobrego. Nie nadawałam się do bycia czyjąś żoną. Nie miałam natury uległej, a tylko posłuszeństwem mogłam zaskarbić sobie przychylność męża.

– Jak wiesz, nie mam następcy – kontynuował – gdy przyjdzie na to czas, Dante przejmie po mnie władze. Będzie rządził.

Ciekawe czym, skoro moja rodzina tak naprawdę nie miała dużych wpływów. Ojciec miał po prostu za duże ego, które niestety z roku na rok stawało się coraz większe. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nikt nie odważył się go uświadomić o naszej słabej pozycji.

– Ale ojcze, przecież to ja jestem twoim następcą. – Próbowałam go przekonać. Za sobą usłyszałam śmiech wuja. Zignorowałam go i mówiłam dalej:

– Jestem silna, bezwzględna, bez skrupułów mogę posłać kogoś do piachu. – Wyliczałam swoje zalety.

– Alice dość! – Uderzył pięścią w blat biurka. – Wszystko już jest omówione.

– Ale ja nie wyrażam na to zgody.

Wstałam gwałtownie, po czym wyciągnęłam broń i wycelowałam w Igora. Po sekundzie strzeliłam chłopakowi w udo. W pomieszczeniu zapanowała cisza, słuchać było tylko jęki rannego, który leżał na podłodze i zwijał się z bólu. Dalej trzymając go na muszce, zwróciłam się do ojca:

– Mam go zabić, by udowodnić ci, że nadaję się na twoje miejsce.

– Możesz zrobić z nim, co chcesz, jego życie nic dla mnie nie znaczy. Nawet jakbyś wybiła pół miasta i tak nie zmienię swojej decyzji. Za dwa tygodnie wyjdziesz za Dantego Falcone.

Opuściłam broń. Nie było sensu pozbawiać człowieka życia, i tak nic bym na tym nie ugrała.

– Enzo zabierz go stąd. – Ojciec rozkazał wyprowadzić Igora z pomieszczenia.

Przydupas podszedł do jęczącego mężczyzny, po czym przerzucił sobie jego ciało przez ramię i skierował się w stronę wyjścia. Gdy po chwili zamknęły się za obojgiem drzwi, ojciec zwrócił się ponownie do mnie:

– Alice siadaj. Jeszcze nie skończyliśmy.

Zrobiłam to co mi kazał, chociaż miałam ochotę uciec stąd z krzykiem.

– Jutro zostanie zorganizowana kolacja zaręczynowa. Wtedy poznasz swojego przyszłego męża.

– Coś jeszcze? – zapytałam, przez zaciśnięte zęby. Podjął już decyzję, dlatego nie było sensu z nim dłużej dyskutować. Moje zdanie przecież się nie liczyło.

– To wszystko, możesz odejść. – Machnął ręką, jakby odganiał natrętną muchę.

Wstałam zamiarem opuszczenia jak najszybciej gabinetu, jednak stary Falcone chwycił moją dłoń, zmuszając do zatrzymania się.

– Mój syn będzie dla ciebie dobry – rzekł po chwili.

Niewiele myśląc, wypaliłam:

– Dobry, bo zamiast dwóch kochanek będzie miał tylko jedną.

– Alice wynocha! – ryknął ojciec.

Wyswobodziłam się z uścisku mężczyzny, a następnie ruszyłam w stronę wyjścia. Gdy zamykałam za sobą drzwi, usłyszałam, jak ojciec przepraszał Falcone za moje zachowanie. Nie zrobiłam nic złego, powiedziałam tylko prawdę.

Będąc na korytarzu, odetchnęłam z ulgą. Musiałam się wydostać z posiadłości. Potrzebowałam przestrzeni, by pomyśleć w spokoju, co dalej miałam począć ze swoim życiem.

Swoje kroki skierowałam w stronę holu. Gdy się tam znalazłam, drogę zastąpiła mi matka z wielkim bukietem kwiatów, które trzymała w dłoni.

– Kochanie – zwróciła się do mnie cała rozpromieniona – w twoim pokoju zostawiłam sukienkę na jutrzejszy wieczór. Musisz ją przymierzyć, byśmy mogły nanieść konieczne poprawki.

– Wiedziałaś i nic mi nie powiedziałaś? – oburzyłam się.

To i tak by nic nie zmieniło, jednak dotkliwie poczułam jej zdradę.

– Ojciec mi zabronił, ale obiecał, że znajdzie dla ciebie dobrego męża.

– Czy ty siebie słyszysz? Ja tego człowieka w ogóle nie znam, a wy chcecie, bym została jego żoną za dwa tygodnie!

– To dużo czasu, ja twojego ojca znałam tydzień.

No naprawdę wielka różnica.

– I jak te wasze małżeństwo wygląda? – zapytałam, ale nie czekałam na odpowiedź, tylko mówiłam dalej: – Ojciec cię zdradza, a ty udajesz, że tego nie widzisz.

– Kocham swojego męża i wiem, że on również darzy mnie uczuciem.

Ona naprawdę wierzyła w to co mówi. Miała klapki na oczach i nic co bym zrobiła czy powiedziała, nie zmieniłoby jej uczuć do tego bydlaka.

– Nie mam ochoty z tobą dłużej rozmawiać – wycedziłam przez zęby.

I to była szczera prawda. Nigdy nie byłyśmy blisko, tak jak ojciec traktowała mnie chłodno, ale myślałam, że była jeszcze dla niej nadzieja. Jak bardzo się myliłam.

Minęłam ją, po czym opuściłam dom, udając się prosto do ogrodu. Potrzebowałam pomyśleć, a tylko tam byłam w stanie oczyścić umysł. Moje życie, jakie znałam do tej pory, waliło się, niczym domek z kart. Nie wiedziałam, czy wystarczy mi sił, aby powstrzymać chory plan mojego ojca. Nie miałam jednak wyjścia, musiałam spróbować się sprzeciwić. Jeśli mi się nie uda, już za dwa tygodnie zostanę żoną Dantego Falcone. A wtedy niech Bóg ma mnie w swojej opiece.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top