Wybuchowe rozpoczęcie roku.
W samym środku miasta stał duży budynek, już z daleka rzucający się w oczy. Jak to zwykle bywa, wszędzie musi znajdować się miejsce znienawidzone przez większość społeczeństwa. Tak było i tym razem, a był to właśnie ten budynek.
Jedno z najgorszych więzień i przymusowych obozów pracy... powszechnie nazywany szkołą.
Było to miejsce rodem z koszmarów, pytanie tylko czy dla tych zmuszanych tam do pracy, czy dla tych, którzy musięli ich tam upilnować. Opinie na ten temat były podzielone.
Jednak pomimo męczarni, jakie codziennie musięli przeżywać uczniowie, teraz tłumnie się tam schodzili. Niektórzy nastolatkowie schodzili się tam w kilkuosobowych grupkach, żywo ze sobą o czymś dyskutując, lub po prostu wspominając właśnie kończące się wakacje.
Ale byli też i tacy, którzy przybyli tam po raz pierwszy, a to dlatego, że dopiero zaczynali naukę w nowej szkole. Dla nich budynek ten wydawał się ogromny i ogólnie dziwny.
Jednak czas nieubłaganie parł do przodu i zbliżała się godzina rozpoczęcia uroczystości. Co prawda wszyscy i tak mięli ją gdzieś i tylko czekali na moment, w którym wreszcie będą mogli rozejść się lub wyskoczyć na miasto z przyjaciółmi i cieszyć się ostatnimi, drogocennymi chwilami wolności. Ale do tego jeszcze trochę czasu, w którym trzeba będzie odstać godzinę wysłuchując powitań po wakacjach i życzeń sukcesów w nauce w tym roku szkolnym. Ta nudna ceremonia powtarzała się co roku i była, zdaniem niektórych, kompletnie zbędna.
Do rozpoczęcia przemowy, zostało jeszcze tylko kilkanaście minut i wokół wyczuwalne było napięcie i oczekiwanie. Największego stresa mięli tegoroczni nowicjusze, którzy powoli zaczynali się zbierać.
Na dziedzińcu stało dwoje nastolatków, którzy cicho ze sibą rozmawiali.
- Czyli kto w końcu ma być w tej nowej klasie?- zapytała dziewczyna o krótkich, grnatowych włosach.
- Z tego co wiem, będzie dosyć nietypowa, ale nie znam szczegółów. Podobno ma być jakichś dwóch pasjonatów sztuki, bliźniacy, no i jakiś zdziecinniały typ. Więcej nie wiem.- odparł jej wesoło rozmówca. Był to chłopak o rudych włosach i brązowych oczach.
- Czyli zapowiada się ciężki rok.- westchnęła dxiewczyna.
- Daj spokój Konan. Z takim nastawieniem daleko nie zajdziesz. Uznaj to za rok pełen wrażeń i nowych znajomości.- chłopak uśmiechnął się do niej nieco łobuzersko.
- Nie każdy jest takim optymistą jak ty Yahiko.
- Dobra. Zaraz ci pokażę, że nie będzie tak źle. Poczekaj tu chwilę, a ja kogoś poszukam.- chłopak uśmiechnął się i zaczął odbiegać tylko w sobie znanym kierunku.
- Zaczekaj! Zaraz zaczyna się...- przyjaciółka chciała go powstrzymać, ale ten tylko jej przerwał.
- Spokojnie. Na pewno się nie spóżnię!
I w ten sposób Konan została sama. Jednak nie cieszyła się tym spokojem za długo, gdyż po niecałej minucie poczuła czyjąś rękę na ramieniu i dobrze wiedziała, że nie należy ona do jej przyjaciela. Dziewczyna odwróciła się nieznacznie i spostrzegła za sobą szarowłosego chłopaka, który miał na twarzy figlarny uśmiech.
- Hej. O ile się nie mylę, to jesteś tu nowa, prawda, mała?
- Owszem, nie mylisz się.- odparła chłodno Konan i zdecydowanie odepchnęła rękę dość natrętnego chłopaka.
Ten przez moment wydawał się tym zaskoczony i właśnie wtedy dziewczyna miała chwilę, aby się mu przyjźeć. Pierwsze co zwracało uwagę u nowego był lawendowy kolor jego oczu. Zaś drugim, był schowany, jednak nieco wystający z kieszeni spory scyzoryk.
Konan szybko doszła do wniosku, że lepiej na niego uważać i trzymać go na dystans.
- Nie powinieneś chyba nosić przy sobie takich zabaweczek, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę.- stwierdziła, wskazując na zawartość jego kieszeni.
- To nie jest jakaś zabaweczka ty kretynko. To najprawdziwszy...
Jednak nim zdążył dokończyć, poczuł silne uderzenie w podbródek i automatycznie wylądował na ziemi.
- Pilnuj się ze słowami. Jeszcze raz tak mnie nazwiesz, to oberwiesz dwa razy mocniej.- powiedziała grożnie Konan, patrząc na chłopaka rozmasowującego sobie obolałe miejsce.
Przez chwilę myślała czy, aby trochę nie przesadziła. Jednak z tych rozważań wyrwał ją głośny śmiech szarowłosego. Dziewczyna była tym niemało zaskoczona, gdyż spodziewała się bardziej krzyku czy gróżb, ale z pewnością nie tego.
Tymczasem chłopak wstał nadal się śmiejąc.
- Jej, to było na prawdę niezłe. Większość dziewczyn kompletnie nie potrafi się bić, a jeśli już to jest to serio żałosne. Ale ty jesteś wyjątkiem.- wreszcie przestał się śmiać i wyciągnął rękę w powitalnym geście.- A tak w ogóle, jestem Hidan.
- Konan.- odparła lekko zbita z tropu dziewczyna i niepewnie odwzajemniła gest, na co chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Wiesz, muszę ci coś powiedzieć.- w tym momencie przyciągnął ją do siebie i szepnął na ucho.- Lubię dziewczyny, które potrafią walczyć o swoje.
Dziewczyna zaskoczona tym nagłym gestem, nie zdążyła stawić oporu. Zaś gdy spróbowała się wyrwać, okazało się, że chłopak mocno ją trzyma.
- Chyba prosisz się o powtórkę.- odezwała się groźnie.
- Mówisz?- spytał prowokacyjnie chłopak.
Jednak nagle jakaś siła oderwała nastolatka i popchnęła go mocno na ziemię. Zaś przed Konan stanął rozgniewany Yahiko.
- Co ty odwalasz, rudzielcu?!- tym razem Hidan szybko zerwał się z ziemi i sięgnął do kieszeni.
- Zrobił ci coś Konan?- zapytał z troską Yahiko, kompletnie olewając zaczepkę, jednocześnie patrząc groźnie na przeciwnika.
- Nie. Wszystko w porządku.- odparła spokojnie dziewczyna, ale była szczęśliwa, że jej przyjaciel akurat wrócił.
- Pytam cię o coś ty durny szczeniaku!- nadal darł się Hidan, wyciągając ostry przedmiot.
- Chcesz mnie przestraszyć tym nożykiem? Jesteś śmieszny, ale chyba muszę udzielić ci jednej lekcji.
- Ja śmieszny? Teraz to się doigrałeś. Szykuj się bo zaboli cię to dużo bardziej niż mnie!- po tym okrzyku zamachnął się na rudowłosego i być może zdołałby go trafić, gdyby nie fakt, że jego ręka została zatrzymana w połowie drogi.
- Co jest do...
- Niepowinieneś zaczynać bójki już pierwszego dnia.- usłyszał obok siebie niezwykle opanowany i nieco chłodny głos. Zaś gdy spojrzał w tamtym kierunku, ujrzał chłopaka o kruczoczarnych włosach i czerwonych oczach, który jakby od niechcenia zatrzymał jego rękę w powietrzu.- Poza tym, chyba nie powinieneś tego przy sobie mieć.- po tych słowach wprawnie odebrał mu trzymane ostrze, co oczywiście nie uszło bez odzewu.
- To moje! Oddaj mi to deblu!
Jednak czarnowłosy nic na to nie odpowiedział, a tylko zmierzył go krytycznym spojrzeniem.
Nagle zza nich rozległ się kolejny głos.
- Przestań się wydurniać Hidan.- odezwał się brunet o zielonych oczach, a ton jego głosu wyrażał znudzenie tą całą sytuacją.
- Cały czas tam stałeś?- zapytał zaskoczony szarowłosy, patrząc w tamtym kierunku.
- Zdecydowanie za długo.
Przez chwilę trwała cisza, jednak w Hidanie wyraźnie się gotowało i kwestią czasu był jego wybuch, który zresztą nastąpił po chwili.
- To czemu mi nie pomogłeś Kakuzu, ty stary zgredzie!?
- To proste. Nic bym z tego nie miał.- odparł niewzruszony.- A teraz chodź wreszcie. Marnujesz mój czas.
- Ty jak zwykle swoje.- westchnął już spokojniejszy Hidan i po krótkim namyśle, dołączył do swojego towarzysza, jakby nigdy nic i obaj odeszli, znikając w tłumie. Zaś na placu boju zostało trzech pozostałych natolatków.
- Dzięki za pomoc.. chociaż sam też dałbym sobie radę.- odezwał się rudowłosy i wyciągnął rekę w kierunku nowego.- Jestem Yahiko, a to Konan.- przedstawił siebie i przyjaciółkę.
- Itachi Uchiha.- odparł krótko tamten i uścisnął wyciągniętą w jego kierunku dłoń.
- Yahiko, powinieneś być grzeczniejszy... i trochę mniej zarozumiały. W końcu nam pomógł.- zganiła go Konan.
- Przecież byłem grzeczny. Podziękowałem mu, no nie?- spojrzał na przyjaciółkę, nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Ehh, nieważne. W każdym razie dziękuje...- dziewczyna przerwała, kiedy spostrzegła, że zostali sami.
- Zniknął... a-ale kiedy?- zapytał również zdezorientowany Yahiko.
- Dobra. To było trochę dziwne.- podsumowała Konan, ale nagle coś sobie uświadomiła.- Chodźmy, bo jeszcze się spóźnimy!
Po tych słowach pobiegła w kierunku sali, w której miała odbyć się uroczystość, jednocześnie ciągnąc za sobą chłopaka.
- Widzisz, będziemy na czas. Mówiłem.- odezwał się wesoło, biegnąc za nią.
Po niedługim czasie wpadli do wyznaczonej sali, w której zdążyła się już zebrać większość osób. Ustawili się już mniej więcej klasowo i czekali na rozpoczęcie oraz przybycie nauczycieli.
- O nie.- szepnęła Konan rozejrzawszy się dookoła.
- Co jest Konan?
- Oni się stali. Będą w naszej klasie.- odparła, wskazując niedawnych znajomych, których miała wątpliwą przyjemność, poznać przed chwilą.
Zaś Hidan, gdy to spostrzegł uśmiechnął się do niej szeroko, na co Yahiko, w odpowiedzi pogroził mu zaciśniętą pięścią. Wtedy spojrzenia obu chłopców się spotkały i nie wyrażały one nic pozytywnego.
Po chwili Konan spostrzegła także stojącego pod ścianą Itachiego. Był cichy i starał nie rzucać się w oczy. Widocznie taki miał charakter.
- Czemu w tej klasie są praktycznie sami chłopcy? To nie fair.- spytała smętnie Konan.
- Hej, nie łam się Konan. Na pewno nie sami.- po tych słowach rozejrzał się po sali. Zdążyło tu dojść jeszcze kilka osób. Między innymi dwaj identycznie wyglądający chłopcy, z tą tylko różnicą, że jeden ubrany był na czarno, zaś drugi na biało.
"To muszą być ci bliźniacy, o których mówili. Oni nie za bardzo w tej chwili pomagają. Jedziemy dalej."
Następnie chłopak spostrzegł wysokiego nastolatka, który próbował zagadać do stojącego przy ścianie Itachiego. Zaś kiedy to zrobił, Yahiko zauważył, że ma on niezwykle szczpiczaste zęby.
"Może to jakaś wada genetyczna. Kto wie? Ale w każdym razie wygląda ciekawie. Zaraz, czy on trzyma akwarium? Dobraa... dalej."
Jako ostatnich spostrzegł rozmawiające ze sobą dwie osoby. Jedna miała jakieś dziwne, pomarańczowe "coś" na twarzy. Z kolei druga miała długiego blond kitka zawiązanego dość wysoko.
"Ten jeden wygląda jak głupek, ale chyba wreszcie mam ."
W tej chwili po sali rozległ się głośny okrzyk zamaskowanego chłopaka.
- Tobi będzie działał incognito. Tobi jest bardzo mądry, prawda Deidara sempai?!
- Nie. Po prostu wyglądasz jak kretyn, hm.- odparł mu jego poirytowany rozmówca.
- Deidara sempai jest bardzo nie miły. Teraz Tobi jest smutny.- zaczął jęczeć chłopak. Zaś drugi przewrócił tylko zrezygnowany oczami i westchnął ciężko.
W tej chwili Yahiko szturchnął lekko przyjaciółkę, aby zwrócić na siebie jej uwagę. Zaś gdy dziewczyna spojrzała na niego pytająco, ten skinął głową w stronę tamtej dwójki.
- Mówiłem, że nie możesz być...- jednak jego wypowiedź przetwał blondwłosy, który raptownie odwrócił się w jego stronę, jakby wyczuwając, że o nim mowa.
- Nawet nie próbuj kończyć, hm. Co wy wszyscy ślepi jesteście czy jak?- powiedział, nie kryjąc swojego oburzenia.
- Wybacz. Nie chciałem cię urazić.- odparł zmieszany Yahiko, nerwowo drapiąc się po karku i uśmiechając przepraszająco.
- No ja myślę.- odparł nieco udobruchany blondyn.
- To pewnie przez pana włosy sempai. Może gdybyś je ściął...- zaczął Tobi, lecz odskoczył gwałtownie, gdy Deidara spojrzał na niego z mordem w oczach.
- Tobi! Jeszcze jedno słowo, a skończysz marnie!- ostrzegł go zdenerwowany blondyn.
- Tak jest sempai!- krzyknął chłopak odbiegając w popłochu, zostawiając resztę towarzystwa.
- Trochę dziwny.- podsumował nieco zbity z tropu Yahiko.
- Żeby tylko "trochę", hm. Po prostu nie zwracajcie na niego uwagi, chociaż to nie daje gwarancji, że mu przejdzie.- skwitował Deidara, patrząc nieco zażenowany za znikającym w tłumie chłopakiem.
- Znacie się?- zapytała ciekawa Konan.
- Przelotnie. Poznałem go w trakcie wakacji, a dokładniej mówiąc, wpadł na mnie. Ale to dłuższa historia.
W tej chwili zaczęła wybijać godzina rozpoczęcia uroczystości. Dokładnie w tym momencie do sali wszedł jeszcze jeden chłopak o czerwonych włosach. Powoli podszedł do grupy nowicjuszy, na których składali się nasi bohaterowie.
- Prawie się spóźniłeś.- rzucił od niechcenia Deidara, spoglądając ciekawy na nowo przybyłego.
- Ja się nigdy nie spóźniam. To wy przyszliście za wcześnie. Przyszedłem punktualnie.- odparł spokojnie czerwonowłosy.
- Dobrze, dobrze... mistrzu - zażartował sobie długowłosy.
W odpowiedzi chłopak uśmiechnął się lekko, a po chwili dodał.
- Wystarczy Sasori.
Nagle uwagę wszystkich przukuł gwałtowny ruch na scenie. A po chwili rozległ się radosny głos, nagłaśniany przez stojący na podwyższeniu mikrofon.
- Ale was tutaj dużo. Tobi bardzo się cieszy.
Na scenie stał chłopak w masce i ciekawy rozejrzał się po sali.
- Tobi chciał was wszystkich przywitać oraz oznajmić coś ważnego.
- Co ty odwalasz Tobi? Złaź stamtąd!- krzyknął zrezygnowany Deidara.
- Ale Tobi musi coś powiedzieć!- chłopak chyba zapomniał, że mikrofon jest tuż przed nim, bo zdecydowanie za bardzo podniósł głos i zafundował wszystkim obecnym poważny ból uszu. Zaś po sali rozeszły się głośne okrzyki niezadowolenia i oburzenia.
- Ała! Tobiego bolą...
Jednak chłopakowi przerwał rozwścieczony Deidara, który właśnie wchodził na podwyższenie.
- Teraz to się doigrałeś idioto!- krzyknął, po czym zaczął gonić uciekającego z krzykiem Tobiego, który darł się niemiłosiernie.
- Tobi nie chciał! Niech pan się nie gniewa! Tobi przeprasza, Deidara sempai!
Reszta uczniów tylko patrzyła na demolowaną scenę, gdzie leżał przewrócony mikrofon i rozdartą zasłonę, która teraz walała się po podłodze.
- I gdzie ci nauczyciele, kiedy ich potrzeba?- zapytał retorycznie Yahiko, a Konan w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami.
- Jesteście większymi idiotami iż, Hidan, a myślałem, że to niemożliwe. Siedzenie tutaj to strata czasu.- podsumował Kakuzu, po czym skierował się do wyjścia z sali.
- To prawda. Niepotrzebnie się tu fatygowałem.- poparł go Sasori i udał się w tym samym kierunku.
Nagle przez sale przeszedł głośny krzyk.
- Zadyma!!! Jeah!- właścicielem tych słów był oczywiście nikt inny jak Hidan.
I w ten oto sposób minęło rozpoczęcie roku pierwszej liceum.
Jak myślicie czy ta klasa ma możliwość przetrwać dłużej niż parę dni? I kto najlepiej sprawdziłby się w roli wychowawcy tej przesympatycznej grupki?
I największa niewiadoma tego dnia. Gdzie podziali się wszyscy nauczyciele?
Hej. Co sądzicie o takim pomyśle na rozdział? Chyba nawet w miarę oryginalny.
Wyszedł całkiem długi (2126 słów), a nawet nie doszłam do tego co chciałam jeszcze. XD
No i to tyle. Pa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top