4. Pierwsze spotkanie cz.2
Sasori
- Co? Ja.. ja... - zaczęłaś się jąkać i nagle zrobiło ci się nieswojo pod jego niecierpliwym wzrokiem...
Czerwonowłosy westchnął.
- A czy widzisz tu kogoś innego, kogo mógłbym o to zapytać? - powiedział do ciebie z morderczo-znudzonym wzrokiem.
- No... no... nie.
- Tak więc... - mężczyzna zaczął odwracać się z zamiarem odejścia, ale ty go zatrzymałaś.
- Ale zaczekaj! No bo kim jesteś? I co tutaj robisz? Ty też uczestniczyłeś w tych nielegalnych walkach ninja? - Chciałaś mu zadać jeszcze tyyyyle pytań.
Ale on wyraźnie nie miał ochoty na nie odpowiadać. Ani jedno. Stał tylko nieruchomo i teraz znowu patrzył się na ciebie, ale tak jakoś... dziwacznie.
Deidara
Niestety jedyną odpowiedzią, jaką usłyszałaś, było tylko głośne i wyraźne: "Hm?".
- No to...! - zaczęłaś wykrzykiwać kolejne zdanie - Może nie jesteś "pana"?! No to pa...! - i nagle twoje ciało (a dokładniej twój zad) uderzył o coś twardego.
No, bynajmniej twardszego niż powietrze.
- "Pana" wystarczy - usłyszałaś głęboki głos i zobaczyłaś przed sobą, gapiącego się na ciebie blondyna. Jak się okazało.
- No dobra. To ten, dzięki... pana?
- Czemu się tak gapisz? Masz z tym jakiś problem, hm?
A Ty nie wiedziałaś co odpowiedzieć, bo nie dość, że było ci trochę niezręcznie, to jeszcze kiedy popatrzyłaś w dół... zrobiło ci się niedobrze.
Tobi
- Hę? Kto się śmieje z Tobiego?
- Em... to nie z Tobiego - próbowałaś się wytłumaczyć, cały czas uśmiechając.
- Hmm? - chłopak wydał odgłos zdziwienia, a po tym, zza góry trzymanych przez niego słodyczy, spojrzał na ciebie.
Zobaczyłaś przyglądającą ci się, pomarańczową, dziwaczną maskę. I to z otworem.
- Masz ty za tym oczy? - palnęłaś bez zastanowienia i już chciałaś walnąć się i w czoło, ale on o dziwo nie uznał cię za bałwana, tylko normalnie odpowiedział:
Hidan
Ty natomiast spojrzałaś na niego z szeroko otwartymi oczami.
Myślałaś, że chyba wysadzisz zaraz tego kto miał czelność tak cię tknąć.
Ale nie mogłaś zaprzeczyć też tego, że gościu wydawał się, cóż... ciekawszy od twoich przyjaciół. Tak więc postanowiłaś go poznać. Tylko ta giga-kosa cię zniechęcała...
- Eee... hej - powiedziałaś w jego stronę trochę niepewnie.
Mężczyzna spojrzał na ciebie, a kiedy prychnął, odszedł w swoją stronę.
- Ej! Kto ci dał prawo mnie najpierw popychać a później ignorować?! No mówię do ciebie ty...! - skończyłaś, kiedy szarowłosy odwrócił się do ciebie i stanął w całej okazałości, z miną pełną pogardy.
Nagle poczułaś się taka mała.
- Eee... znaczy... - uciekłaś wzrokiem najpierw w lewo, później prawo.
No i zdziwiłaś się, kiedy on... zaczął się uśmiechać? A potem śmiać!
- No. Nieźle, nieźle młoda.
Kakuzu
Oberwałaś walizką, która uderzyła w ciebie z całym impetem, popychając cię na ziemię.
- Aaoooł... - wyjęczałaś.
Za to nieznajomy odwrócił się i spojrzał na ciebie takim wzrokiem, jakby dopiero teraz zauważył, że tu jesteś.
- Ty - rzucił w twoją stronę - Czegoś tutaj szukasz? - wydawało ci się, że w tym momencie spojrzał na walizkę.
- Aaaaaaa? - wyszło ci zamiast "ja?".
- Eh - prychnął, jeszcze cudem patrząc na ciebie.
Itachi
No a za sobą poczułaś czyjąś obecność.
Domyśliłaś się, że to musiał być tamten gościu, którego wcześniej widziałaś, no... gdzieś.
- To było genjutsu? - zapytałaś, nawet spokojnie, nie odwracając się w jego stronę.
- Tak - odpowiedział, jeszcze spokojniej niż ty. - Więc domyś... - w połowie tego słowa, poczułaś nagle taki "zryw".
Rzuciłaś się na mężczyznę z... kluczem w ręku, natomiast on bez trudu zatrzymał cię, łapiąc za twój nadgarstek.
No i zrobiło się tak niezręcznie...
Kisame
No tak, sunęłaś - i dopiero po chwili zorientowałaś się, że wprost na wielką płetwę rekina!
- Aaaaa! - zaczęłaś się drzeć i zasłoniłaś rękami, jakby to miało w czymś pomóc.
Przez to straciłaś równowagę i oczywiście zleciałaś ze swojej deski.
Nos i uszy napełniły ci się wodą, a przed oczami zrobiło czarno. (Pewnie dlatego, że miałaś zaciśnięte powieki). Ale nie chciałaś patrzyć śmierci w oczy.
W pewnym momencie poczułaś, jak fala zabiera cię, chyba w głąb morza, ale ktoś jakby pojawił się tam za tobą.
Jednak zaczęłaś tracić powietrze. Poczułaś, że chyba umierasz...
Kaszlnęłaś mocno i "wypłynęła" z ciebie woda. I to na piasek. Co tam, że miałaś w nim całą twarz? Ale przeżyłaś.
- O matko! Ja jednak nie umarłam! - ucieszyłaś się, nadal ksztusząc.
Zetsu (oba)
Ku twojemu zdziwieniu, ujrzałaś nie dwie wrogie sobie osoby tylko jedną, na dodatek dwukolorową...
Pomyślałaś, że chyba... no właśnie. Chyba co?
- Ja chyba zaraz zemdleję - zamruczałaś pod nosem i poczułaś, że zrobiło ci się słabo.
- Zemdlej. Tak będzie lepiej - warknęła do ciebie ciemna strona tej osoby.
Druga natomiast wgapiała się w ciebie dziwnym, jakby wyczekującym wzrokiem.
- Czy ja zwariowałam? - zapytałaś lekko skołowana.
- Niewykluczone - odparła ta "biała" połowa.
- No nie... nie... - zaczęłaś znowu mamrotać, a obraz przed oczami powoli stawał się czarny. - To mi się chyba śni... - Po czym osunęłaś się po drzewie i upadłaś na ziemię.
Nagato
A on westchnął tylko ciężko, narazie się nie odzywając.
- Szukam drogi do domu - zaczęłaś wyjaśniać, ale zanim powiedziałaś cokolwiek dalej, on powiedział cicho, ale dość mrocznie:
- Chyba nie tej osoby szukasz.
- Hmm? - zdziwiłaś się, bo nie takiej odpowiedzi oczekiwałaś. - No, tak właściwie, to szukam po prostu kogoś...
- Szukasz? To czas teraźniejszy, tak więc życzę powodzenia.
"Ale żeś pan czepliwy..." - pomyślałaś sobie.
Konan
- Ups. Znaczy ten... bardzo ładne i... oryginalne! - próbowałaś się poprawić.
Wzrok kobiety zmienił się na nico rozbawiony.
- Tak - powiedziała krótko.
Wydawało ci się, że było to skomentowane twojego zachowania.
- Więc... ty też kupujesz tutaj papier, co? - odezwała się ponownie.
- Mhm - mruknęłaś.
- Idziesz zapłacić?
Przytaknęłaś i obie ruszyłyście do kasy.
🍃🍃🍃
No i co? Jak wam podeszło? Mam nadzieję, że jakoś to jest (bo jakoś to chyba musi).
Ok. To do napisania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top