~ Rozdział 9 ~

Od tamtych wydarzeń minęło nawet sporo czasu. Gdzieś około miesiąc po tym do gildii wstąpili nowi członkowie, w tym Exceede Lily, który stał się najlepszym przyjacielem Gajeela. Natomiast Levy nie bała się go, ani nie uważała za zboczeńca. Traktowała go jak każdego w gildii, no może trochę więcej poświęcała mu uwagi niż pozostali. Chłopak kierował się z kolejnym ogłoszeniem misji do Mirajane.

-Bierzemy tą misje - położył kartkę na blat.

-Ty i Lily? - zapytała jak zawsze serdecznie.

-Levy też.

-A ona o tym w ogóle wie ?

-Nie, ale zaraz się dowie - odwrócił się i skierował w stronę stolika, gdzie dziewczyna spokojnie czytała sobie książkę, a naprzeciw niej Lucy i Natsu się przekomarzali jak zawsze.

-Pakuj się, za godzinę wyruszamy - zerknęła na nich zaskoczona spod książki z pytającym wzrokiem.

-Wybieramy się na misję i pomyśleliśmy, że zabierzesz się z nami - kot wskoczył na ławkę obok dziewczyny i patrzył na nią tym samym poważnym wzrokiem co Gajeel - będzie to wyprawa do jaskini i musimy gdzieś tam znaleźć pod ziemią wodospad - machnął na to ręką - Ale potrwa to z jakiś miesiąc - wyszczerzył ząbki, podobnie jak jego przyjaciel.

-Ale, że już?! Teraz? - zapytała zaskoczona ich propozycją - No bo tego... ja nie wiem - na ustach Lucy pojawił się ogromny uśmiech, a Levy lekko się zarumieniła.

-No weź się nie daj prosić, dawno nigdzie nie byłaś - wtrąciła się jej przyjaciółka, a chłopaki tylko przyglądali się tej sytuacji.

-Ja nie wi... - nie dano jej dokończyć, poczuła lekkie szarpnięcie i już unosiła się w powietrzu przytrzymywana dłońmi Gajeela pod pachami jak małe lwiątko.

-Idziemy - i przełożył sobie ja przez ramię. Wzrok miała skierowany w stronę Lucy, która radośnie machała jej na pożegnanie i cicho wyszeptała Natsu do ucha „to ich w końcu zbliży". Niebieskowłosa natomiast cała czerwona zaistniałą sytuacją, zakryła dłońmi twarz, gdy zauważyła wszystkich członków gildii gapiących się na nich.

-Pójdę z wami, ale mogliście bardziej dyskretnie - powiedziała z załamaniem, dalej przewieszona na barkach chłopaka - Ty w ogóle wiesz gdzie ja mieszkam?

-No tak i tam właśnie idziemy po twoje rzeczy - i tak jak mówił, chwilę później byli już pod mieszkaniem.

-Dobra, to ja się idę przyszykować i spakować, tylko... no nie obiecuję, że potrwa to tylko parę minut.

-Tak, tak - machnęli na to ręką i zaczęli się siłować. Dziewczyna wbiegła jak najszybciej na górę przygotowując torbę, po czym dyskretnie powąchała swoje ciało - Śmierdzę ... - wyjęła ręcznik z szafy i skierowała się do łazienki - Te chwilę dłużej poczekają - powiedziała do siebie i włączyła prysznic. Po paręnastu minutach była już gotowa i owijając swoje ciało ręcznikiem wyszła z łazienki. Sięgnęła po wcześniej przygotowane ubrania na łóżku, a ręcznik rzuciła na krzesło obok stołu.

-He? - spojrzała ponownie na stół - Przecież nie wykładałam tyle jedzenia na podróż.

-Weź może jeszcze to - jakiś głos dochodził z kuchni.

-Co wy wyprawiacie w moim mieszkaniu! I dlaczego bierzecie całe jedzenie jakie posiadam?!

-Nudziło nam się już na dole, a Erza wpuściła nas do hotelu i wskazała twój pokój, więc pomagamy ci się spakować - Gajeel spojrzał spod lodówki, lecz nagle znieruchomiał i tylko patrzył się na dziewczynę.

-Hej co ci jest?

-Levy - Lily, który cały poczerwieniał i odwrócił wzrok, wskazał palcem na nią - masz tylko bieliznę na sobie - głos mu się załamywał.

-HE? - w tej chwili dziewczyna spojrzała na siebie i zawstydzona wybiegła z kuchni do pokoju po resztę ubrań. Nie odzywając się do nich ani słowem odkąd wyszli z mieszkania, skierowali się na polną dróżkę na wschód. Cały bagaż jedzenia jakie sobie spakowali kazała im nosić za to, że bez jej zgody je wzięli i dodatkowo jako kare torbę z namiotem i książkami.

-Macie to sobie wymazać z pamięci - mówiła z opuszczona głową i dalej burakiem na twarzy.

-Nie masz się czego wstydzić - pocieszył ją. Levy aż w duchu poczuła się lepiej ... - I tak tam prawie nic nie masz i jesteś płaska jak deska - zaśmiał się lekko.

-Debil! Nie odzywaj się do mnie - cała naburmuszona odwróciła wzrok, a w jej oku zakręciła się łezka. Miała już serdecznie dosyć docinek na temat je płaskiego biustu. Gdyby mogła poszła by w inną stronę - Jeszcze jedno słowo na ten temat i się wracam i mam gdzieś czy mnie coś spotka po drodze.

-Spokojnie. I nikt nie powiedział, że takie są złe czy mi się nie podobają - zaśmiał się ponownie, lecz tym razem łapiąc w ostatniej chwili dziewczynę, która już cała czerwona czy to od wstydu i zdenerwowania, skierowała się do Magnolii - A ty gdzie? Myślisz, że tak po prostu dam ci iść - i ponownie jak ostatnio przewiesił sobie ja przez ramie.

-Puszczaj mnie! Słyszysz?! Puszczaj! - uderzała pięściami w jego plecy - Debil - po paręnastu minutach, gdy w końcu się uspokoiła, postawił ją z powrotem na ziemie.

-No dobra dziewczynka - poczochrał ja po włosach. Ona tylko spojrzała na niego gniewnie, lecz z lekkim rumieńcem. Nie minęło dużo czasu, gdy już byli zmuszeni rozkładać namiot na zbliżającą się noc.

-Zrobię ognisko - układała zebrane wcześniej patyki i wypisała słowo Ogień w powietrzu, kierując go na przygotowane miejsce. Gajeel za ten czas razem z Lily przygotowali namiot i wyjęli jedzenie z torby. Namiot był nawet dość sporych rozmiarów mogący zmieścić z 4 osoby, ale był jeden. Co dziewczynie nie za bardzo było na rękę.

-Lily śpisz między nami zgoda, ja po lewej a Gajeel po prawej.

-No dobra - odpowiedzieli wspólnie z pełnymi ustami jedzenie. Levy, która o wiele szybciej czuła się już najedzona przygotowała sobie już poduszkę i koc do spania. Jej dłonie drżały z każdą minutą coraz bardziej.

-Wszystko jest okej - mówiła do siebie - Przecież nie raz zmuszona byłaś spać w jednym namiocie z Droyem i Jetem, ale... - przyłożyła poduszkę do twarzy, by się uspokoić - Dlaczego się tak denerwuję? - delikatnie położyła się jak najbliżej końca namiotu. W tej samej chwili weszli chłopaki i nie zwracając na nią uwagi, również położyli się w wyznaczonych miejscach i po paru minutach już smacznie spali.

-Nie... Ja dziś tak szybko nie zasnę - z załamaniem obróciła się na drugi bok. Obok jej nóg leżał Lily, który wyglądał teraz tym bardziej jak małe, bezbronne kociątko, które miało się ochotę pogłaskać, a niżeli silne stworzenie. Gajeel natomiast odwrócony był do niej plecami oraz co jakiś czas można było usłyszeć ciche chrapanie. Ponownie nie czując się wygodnie w pozycji jakiej leżała, położyła się na plecy. W tej samej chwili smoczy zabójca zaczął wiercić się przez sen i również obracając się na plecy, położył swoją masywną rękę na jej brzuchu. Powstrzymując się od krzyku spojrzała z przerażeniem czy aby on na pewno śpi. Delikatnie próbowała zdjąć ją z swojego ciała, lecz z każdym szarpnięciem Gajeel wydawał się wybudzać, dlatego postanowiła, że zostawi ją tak jak jest i tak wiedziała, że nie zaśnie tej nocy. Przejechała dłonią po jego ramieniu czując pod palcami co jakiś czas metalowe prążki wszyte w jego ciało, po cztery na jedną rękę. Zaśmiała się cicho do siebie.

-Ciekawe jak on to czuje, gdy go ktoś dotyka w tym miejscu. No i czy to nie boli mieć taki pręt w ciele - na samą myśl o tym przeszły ją ciarki. Nie wyobrażała sobie, by kiedykolwiek zrobić sobie jakiś piercing na ciele. Obejmując delikatnie jego dłoń, nawet się nie spostrzegła i zasnęła razem z nimi.

~*~*~*~

Tym razem się na prawdę starałam i dałam rozdział wcześniej XD Oby kolejny udało mi się napisać tak szybko *o* Jedyne co uważam, że Levy u mniej jest za słaba i z pewnością za niedługo pojawi się akcja w której to pokaże, że nie jest tylko małą dziewczynką xD Ciekawe czy mi to wyjdzie ;_; Oby tak ;_:

A i chciałam z całego serca podziękować osobą czytającym mój ff *o* nigdy nie myślałam że dobije do 100 gwiazdek, a tu niedawno wybiło mi 200 XD Są one dla mnie wielką motywacją pozwalającą mi pisać dalej i coś z tej mojej głowy wyciągnąć xD A więc jeszcze raz dziękuję i miłego czytania xD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top