21 Lipca 1949
Kogut zapiał zwiastując początek nowego dnia na wsi. Polska obudził się cały obolaly i z zakwasami. Usiadł i zorientował się, że jest na wygodnym tapczanie wypełnionym słomą. Przypomniało mu się, że wczoraj dużo się działo.
Rozejrzał się, ale nigdzie nie widział gospodyni. Wstał z łoża i udał się do kuchni. Stwierdził, że się odwdzięczy i przygotuje śniadanie. Wiedział, że to niegrzecznnie tak komuś grzebać w szafkach, ale stwierdził, że przecież chce zrobić coś miłego.
Otworzył pierwszą, a tam zapas tytoniu na rok.
-To nie ta.. Sprawdzę drugą.
W drugiej były granaty, a w tej pod zlewem karabin, amunicja i kilka pudeł prochu. Zajrzał do kolejnej i znalazł to czego szukał, lecz z ciekawości zajrzał do wszystkich.
Przyrządził kanapeczki, usmażył kilka jajek i zrobił herbatę. Wtedy w drzwiach zjawiła się Czechosłowacja.
-Co tu tak ładnie pachnie? - usiadła przy stole - widziałam, że jeszcze śpisz, dlatego poszłam załatwić kilka spraw w gospodarstwie. Miło z twojej strony.
-Chciałem się jakoś odwdzięczyć.
-Ale za co? Przecież ja nie zrobiłam nic takiego.
-Kanapka z wędliną czy serem? Co ja mówię. Oczywiście, że z wędliną i serem.
-Ty wiesz co ja lubię - ochoczo wzięła kanapkę.
Polska również usiadł. Zjedli razem śniadanie i przyszedł czas na pytania. Jednak ciężko było zacząć.
-Co tam u ciebie słychać? - zaczął, żeby jakoś ruszyć rozmowę.
-A wiesz.... Lekko nie jest. Ja tam jakoś sobie radzę, ale mój brat.... To na nim spoczywa cały ciężar i odpowiedzialność. Próbuje postawić gospodarkę na nogi, ale Rusek wtrąca swój nos we wszystko... Na szczęście wojna nas oszczędziła w przeciwieństwie do innych. W przeciwieństwie do ciebie... Jak się czujesz?
-Nie jest tak źle...
-Przecież widzę, że kłamiesz. Kondycja nie ta sama jak kiedyś. I zdrowie też nie.
-Chciałaś ze mną odnowić kontakt? Ze mną? Cieniem dawnego siebie? Przecież wiedziałaś, że tylu lepszym osobom się podobasz..
-Ale oni nie podobają się mi.... Są tacy brutalni i agresywni... Co z tego, że bogaci i mają pozycję... I tak, chciałam odnowić kontakt, ale nie miałam pomysłu jak...
-Wymyśliłaś bardzo kreatywny i ciekawy sposób - Polska się uśmiechnął w jej kierunku.
-Miałam małą pomoc.
-Miła z niej babcia.
-Tak, wiem. Bardzo mi pomogła.
-Pamiętasz tamte czasy?
-Pamiętam, oboje byliśmy młodzi.
-Tylko trochę młodsi niż teraz - wziął ją za ręce, a na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec. Ona szybko wstała od stołu i się odwróciła, żeby tego nie widział.
-Chyba do kur muszę zajrzeć.
-Mogę Ci pomóc - zaproponował.
-Nie, nie trzeba. Ty powinieneś odpoczywać. Niedługo wrócę. Rozgość się - I wyszła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top