Rozdział 3
- Państwo Agreste?
Potwierdzili.
- Cóż... Macie się z czego cieszyć, udało się go uratować.- kąciki jego ust uniosły się niezauważalnie do góry.- Ale naprawdę dziękujcie Bogu, bo to prawdziwy cud, był niesamowicie poraniony.
Mama Adriena wypuściła ciężko powietrze z płuc.
- Musi jednak pozostać przez kilka dni pod naszą opieką. Na zobaczenie dokładnych wyników badań zapraszam do gabinetu.- machnął ręką na znak, że mają za nim iść. Adrien z mamą poszli za lekarzem, natomiast Savanna i ja zostałyśmy tutaj. Usiadłam na jednym ze szpitalnych siedzeń. Były to niebieskie, szerokie krzesełka.
- Po co tu przyszłaś.- usłyszałam złośliwy głos "koleżanki". - Cleo ci powiedziała?
- Nie.- odparłam.- Daj mi spokój.
- To może ty dasz Adrienowi spokój? Już dawno chciał z tobą skończyć, gdyby cię naprawdę kochał to nie ulegałby tylu dziewczynom.- zaśmiała się.
A mi zbierało się na łzy. Jednakże starałam się je za wszelką cenę powstrzymać.
- Wracaj już do domu, nie masz po co tu siedzieć, on nawet na ciebie nie spojrzy.
Och, nie mogłam znieść jej dogryzek. To tylko puste słowa, ale jakże... prawdziwe. Chyba. I to mnie bardzo bolało.
- Zamknij się. - warknęłam do niej, na co prychnęła śmiechem.
Zwróciłyśmy głowy w stronę dużych, przezroczystych drzwi, ponieważ ujrzałyśmy idących w tą stronę Adriena z mamą. Co prawda nadal wyglądali na smutnych, ale byli może trochę bardziej rozpogodzeni. Naprawdę cieszę się, że jego ojca udało się wyratować. Ulżyło mi. Tak wielce się o niego bałam... o jego przyszłość. A w zamian mam bolesne docinki Savany i niezadowolony wzrok Adriena. Miło by było usłyszeć z jego ust coś w stylu "Cieszę się, że przyszłaś", albo chociaż "Dzięki, że przyszłaś". Ale nie. Nie zrobi tego.
- I jak? - gdy tylko wkroczył na kolejny korytarz, brązowowłosa rzuciła się mu na szyję, udając mocno zmartwioną. A ja stałam z boku, niezauważona i wyczekiwałam cierpliwie jego odpowiedzi.
- Dobrze... - mruknął.- Tato pozostanie kilka dni w szpitalu, ale wyleczą go.
- Och Adrien, cieszę się, że to nie skończyło się tragicznie.- rzekła teatralnie.
Savanna złapała go za dłoń. Nie wyrwał się, wręcz przeciwnie, odwzajemnił gest. Patrzyłam zmartwiona i smutna na niego. Rzucił mi obojętne spojrzenie. I szedł dalej, z brązowowłosą dziewczyną, a za nimi podążała jego mama. Dołączyłam się do nich niepewnie. Szłam obok jego mamy, tak najbezpieczniej.
- Adrien? - odezwałam się cicho, ze spuszczoną w dół głową. - Wszystko dobrze?
- Tak. - odburknął mi tylko.
- Adrien byłbyś dla Marinette trochę milszy, przyszła specjalnie tu do ciebie, a ty stroisz tu takie fochy. Wstydziłbyś się. - mówiła do niego zdenerwowana, pani Agreste. Odwrócił się do niej, a ta objechała go morderczym wzrokiem.
- Dobrze, dziękuję Ci Marinette! - powiedział to bardzo złośliwym, szyderczym i sarkastycznym tonem. W dodatku zaledwie w połowie wypowedzi mówiły do mnie jedynie jego plecy.
Pani Agreste przewróciła oczami.
- Nie przejmuj się drogie dziecko nim, mieliśmy dzisiaj przeżycie, bardzo się baliśmy, to stąd jego niemiłe i gburowate zachowanie.- próbowała tłumaczyć go jego mama, ale czułam, że robi to specjalnie na złość synowi, bo mówiła dosyć głośno w jego stronę.
- No domyślam się... - westchnęłam ciężko.
- Mojego męża w biurze napadły okropne bandziory, strasznie go potłukli, poleciały strzały, baliśmy się, że już go nie zobaczymy... - przetarła oczy.
Przez chwilę milczałam, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- No straszna musiała być ta sytuacja... Ale jednak trzeba się cieszyć, że...
- Że z nami pozostał. A rany się zagoją.
Gdy wyszliśmy ze szpitala, Adrien ani razu na mnie nie spojrzał tylko wraz ze swoją mamą i Savanną skierowali się do samochodu. A ja zatrzymałam się i zdałam sobie sprawę, że nie wiem jak wrócę do domu... Może zadzwonię po mamę? Tylko oby się nie martwiła... Ale chyba jest jeszcze w pracy. Niech to.
W pewnej chwili mama Adriena odwróciła się do mnie. Włosy blond-włosej kobiety pofalowały na wietrze. Zatrzymała na mnie wzrok.
- Ktoś po ciebie przyjedzie? - spytała przejęta moją osobą.
- Nie, nie wiem... - mruknęłam zawstydzona.
Pani Agreste zerknęła na Adriena i Savannę, którzy siedzieli w środku jej samochodu, a następnie jej wzrok znów zatrzymał się na mnie.
- Chodź. Pojedziesz z nami. Jest jeszcze miejsce.- oznajmiła pewnie.
Zaskoczona jej propozycją postawiłam nie pewnie krok do przodu.
- No chodź.- popędziła mnie.
Podeszłam już prędzej do samochodu. Zajrzałam niepewnie do środka i zobaczyłam, że Savana siedzi z przodu, a Adrien sam z tyłu. Zaskoczyłam się, gdyż spodziewałam się, że zobaczę ich razem na tylnym siedzeniu przytulających się czy coś. Usiadłam obok blondyna. Bo nie miałam wyjścia. A przecież niekoniecznie tego chciałam.
Chciałaś, chciałaś.
Nie?
- Dlaczego nie usiadłaś z tyłu z Adrienem? - zadałam złośliwej małpie zaczepne pytanie.
- Mieszkam tu niedaleko zaraz wysiadam, a pani Agreste stwierdziła, że bezpieczniej jest wysiadać z tej strony. - odpowiedziała zwyczajnie.
Mama Adriena również wpakowała się do samochodu, zamknęła drzwiczki i odpaliła silnik. Ruszyliśmy.
Mnie i Adriena dzieliło jednak miejsce po środku. On patrzył w prawe okno samochodu, a ja w lewe. Samochód był nawet spory. Obdarowany ładną, białą barwą.
Przejechaliśmy jakieś pięć minut spokojnej drogi, aczkolwiek niedługo potem zatrzymaliśmy się w korku. I to jak długim. Och, co za pech. Minęło dziesięć minut a samochód prawie że nie ruszył z miejsca.
Odważyłam się spojrzeć na znudzonego Adriena. Miał przymknięte oczy, głowę opartą o siedzenie. A jego złote ładne włosy ogrzewały promyki słońca. To była wiosna, więc bywało różnie z tą pogodą. Sama postanowiłam przymknąć oczy i starałam się nie myśleć o docinkach Savanny. Starałam się myśleć optymistycznie. Dzisiaj mogłam się cieszyć przecież z tego, że wszystko w porządku z ojcem Adriena i że brązowowłosa nie usiadła z tyłu koło niego, inaczej musiałabym wysłuchiwać jej czułych słówek skierowanych do niego. Zwariowałabym z zazdrości będąc zamknięta tu z nimi. To znaczy jestem zamknięta, ale ona nie siedzi koło niego. Tylko ja. Co prawda dalej, ale ja.
Cóż, dzisiaj znowu zachował się jak świnia. Traktuje mnie gorzej niż powietrze.
Zapowiadało się nam stać w korku w nieskończoność, tkwiliśmy już w nim ponad dwadzieścia minut. To było męczące, posuwaliśmy się bardzo wolno.
- Za rogiem mam swój dom, pójdę już.- z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie głos brązowowłosej. Ocknąwszy się, spojrzałam nieufnie w jej stronę.
Otworzyła drzwi samochodu i wyszła na chodnik. Zapukała jeszcze w szybę po stronie Adriena, próbowała do niego machać, jednak blondyn chyba zasnął więc nie słyszał jak się dobijała i nie widział jej idiotycznego, wymuszonego uśmiechu.
W końcu odpuściła sobie pukanie w szybę. Jednak spojrzała jeszcze na mnie. Rzuciła mi mordercze spojrzenie. Ja patrzyłam na nią całkiem neutralnie, ze spokojem, natomiast w jej oczach dostrzegłam niepokój i nienawiść. Odeszła w końcu od szyby i szła dalej przed siebie chodnikiem.
* * *
Obudziwszy się poczułam, że leżę na czyimś ramieniu. W oczy raziło mnie także jaskrawe słońce przebijające się przez szybę. Otworzyłam oczy i uprzytomniłam sobie gdzie jestem. Nadal staliśmy w korku, wszakże już znacznie dalej. O jakiś kilometr, może więcej.
Zaskoczyłam się, a moje serce zabiło szybciej gdy zobaczyłam opierającego się o mnie Adriena. Nie, zaraz, to pewnie ja się o niego opierałam.
Ale nie, on też, równie jak ja leżał na w pół zgięty i oparty o mnie. Zatopiłam nos w jego włosach, stęskniona. Zaraz potem jednak opamiętałam się i uniosłam głowę. Ruszyliśmy o kilka kolejnych metrów do przodu.
Gdy odsunęłam się trochę od blondyna, jego głowa opadła mi na nogi, przez co poczułam się niezręcznie. Zapadł w naprawdę głęboki sen... Może równie jak ja, nie mógł zasnąć tej nocy?
Oparłam głowę o siedzenie. Ciekawe co ten idiota powie gdy zobaczy jak się sam ułożył do snu. - zachichotałam na tę myśl. Ciągnęło mnie do niepohamowanego śmiechu.
Postanowiłam jednakże zabrać jego głowę z mojego uda, uniosłam ją delikatnie w bok. Nieoczekiwanie usłyszałam większy wdech, Adrien obudził się i gwałtownie poprawił do pozycji siedzącej. Spojrzał na mnie dziwnie.
Tym razem ja starałam się obrzucić go obojętnym wzrokiem. Patrzyłam bez wyrazu na niego. Patrzył mi w oczy. Nie wiem dlaczego i jaki miał w tym cel. Zdałam sobie już dobrze sprawę z tego, że jemu na mnie nie zależy.
A jednak. Wciąż ośmielałam się mieć jakieś nadzieję.
Przez dłuższą chwilę, nie wiedzieć czemu, patrzeliśmy sobie nawzajem w oczy. Jego teczówki miały oryginalny, zielony kolor. Może ten drań chciał w nich wyczytać czy nadal go kocham? Oczy o odcieniu świeżo skoszonej trawy... Mega.
Niee, za dużo książek Marinette.
Potem nasze spojrzenia tak nagle urwały się i oboje zwróciliśmy głowy w stronę szyby. To było dziwne. Dlaczego tak długo patrzył mi w oczy? I to chyba nie była obojętność. Właściwie nie wiem co to było. Ale na pewno kryło sie w tych oczach coś więcej niż obojętność.
A może mi się tylko wydaje i znów coś wymyślam?
Nareszcie udało nam się minąć korek samochodowy. Straciliśmy w nim z godzinę. Czego oczywiście nie żałowałam, bo... bo mogłam się trochę przespać, odpocząć po nie przespanej nocy.
No i Adrien był cały czas o mnie oparty.
Ten drań.
Oczywiście się z tego cieszysz, prawda Mari?
Tak, tak, jasnee
No, no już nie udawaj sarkazmu
Może dalej ma zamiar mnie zwodzić i dlatego to robi?
Tym razem się nie dam.
W końcu pani Agreste dotarła pod moje mieszkanie i zawołała, że mogę już wysiadać. Wstałam i zatrzasnęłam drzwiczki, nie żegnając się słowem z Adrienem. Ba, nawet się nie obróciłam by na niego spojrzeć.
Dzisiejszym w szpitalu sobie nagrabił, jego gburowate i wręcz chamskie zachowanie wobec mnie mocno odbiło się na moim pogorszonym samopoczuciu.
Potem jednak mój nastrój się poprawił gdy się na mnie położył... Ciekawe jakim cudem się tak ułożyliśmy w śnie. A te dłuugie spojrzenie? Co to było? I wydaje mi się, jestem nawet pewna, że nie było obojętne, że coś ukrywało. Ale niby co?
Może ja jednak zbyt bardzo to komplikuję, zerwał ze mną bez żadnego przejęcia, potem kłamał do dziewczyn z klasy coś na mój temat i jeszcze to wrogie spojrzenie w szpitalu. Zachował się jak prawdziwy dupek, czego ty jeszcze oczekujesz Marinette?
____________________________________
___________________________________________
Witam c:
Jak się podobał rozdzialik, może być? 😅😇
Mi osobiście się podoba 😍 😛
Kolejny niebawem ;) 📜!
Podoba się? - powiadom mnie gwiazdką lub komentarzem! ;)
do zobaczenia w kolejnym
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top