13.
Witajcie Kochani ^^ Przez ostatnie tygodnie mnie nie było, ponieważ — jak już zresztą wcześniej wspomniałam — przeprowadzałam się, w tym też urządzałam nowe mieszkanie :P Więc tak... sporo tego było, a po tym wszystkim doznałam zaniku weny. W końcu jednak się przełamałam i oto jestem :P
Dajcie znać, co sądzicie <3
Ich relacja w przeciągu kilku tygodni zmienia się, ale Sasuke nie potrafi określić, kiedy dokładnie przeobrazili się w coś więcej niż zwykli znajomi od pieprzenia. To na pewno nie jest gwałtowne, raczej postępuje stopniowo, o czym świadczą drobne gesty, na które do tej pory Sasuke nie zwracał uwagi. Nagle więc wymienia SMS-y z chłopakiem, potem spędza z nim wieczory na nauce (ponieważ okazuje się, że oceny Uzumakiego kuleją), a wreszcie razem grają na Playstation u niego w domu. Ale z tego wszystkiego najdziwniejsze wydaje się to, że Sasuke wcale nie narzeka, ponieważ mimo wszystko lubi obecność blondyna wokół siebie. Wydaje się odświeżająca w porównaniu do toksycznych relacji z resztą znajomych. Z tymże każda bańka mydlana kiedyś musi pęknąć, a przecież Sasuke zwykle niszczy wszystko, co dobre. Nawet jeśli niekoniecznie to planuje.
Jeszcze chwilę temu ruchali się w jego pokoju, czego przypomnieniem jest zmięta pościel oraz ślady spermy na poduszkach. Naruto stoi już ubrany, ale jak zwykle ociąga się przed wyjściem. Z wrodzoną niepewnością ochoczo rozgląda się po pomieszczeniu, jakby to był jego pierwszy raz tutaj. Przegląda więc trofea na szafkach, jakieś upominki z młodości, a wreszcie — fotografie oprawione w ramkach. Sasuke początkowo ma to gdzieś, po prostu nadal leżąc na swojej części łóżka i paląc papierosa. Jest zdecydowanie rozluźniony i w dobrym nastroju, a przynajmniej do czasu, gdy Naruto nie podnosi zdjęcia, które nie bez przyczyny zostało przewrócone.
I właśnie wtedy ta bańka mydlana pęka. Sasuke gwałtownie podnosi się do pionu, wyrzucając niedbale jeszcze jarzącego się peta do popielniczki. Jego dłonie formują się w pięści, a żyły na nich uwydatniają w jawnym wyrazie wściekłości.
— Zostaw to, kurwa — warczy, na co Naruto automatycznie zamiera. Jego brwi się marszczą, a w oczach formuje się zalążek strachu. Sasuke jest w takim szale, że ta niewinna reakcja tylko podsyca jego gniew. Przybliża się i wyszarpuje fotografię z rąk Naruto, nie bacząc na to, że ten boleśnie uderza o kant komody. — Kto pozwolił ci to dotykać?!
Popycha go jeszcze raz. Naruto zamyka oczy, a jego lewa ręka ślizga się po klamce. Sasuke dopiero po chwili zauważa, że jego knykcie krwawią przez zadarcie o wystający element. Zatrzymuje się, ponieważ niespodziewanie świadomość tego, co się właśnie dzieje dociera do niego ze zdwojoną siłą. Jego ręka, która chciała zadać cios prosto w twarz skulonego blondyna, wycofuje się. Naruto płacze, chociaż ani nie szlocha, ani nie krzyczy. Siedzi po prostu na podłodze i patrzy na niego, jakby patrzył na potwora. Choć w jego oczach widać również przebłysk desperacji. To nie tak, że nie potrafi się obronić, a raczej mu na to pozwala. Może w ten właśnie sposób kara samego siebie za naiwność, ponieważ już dobrze wie, co znajduje się na zdjęciu.
Naruto w innym wypadku mógłby przypuszczać, że ta złość Sasuke dotyczy przyjaciela, którego za parę dni mieli pochować. Niestety, to nie on jest uwieczniony na nim. Nie, to tylko Sasuke ze swoją obecną dziewczyną. Oboje przytulający się do siebie z widoczną beztroską. Tacy zakochani. Ileż to było lat temu? Trzy? A może cztery? Mimo wszystko młodsza wersja Sasuke wydaje się Naruto równie zachwycająca. Może wyraźnie milsza, ale tak samo przystojna.
— Jestem tylko dziurą do ruchania, prawda? — pyta cicho Naruto, podnosząc się na drżące nogi. Na jego ustach maluje się uśmiech, który wydaje się być równie nieszczery, co wszystko między nimi. — Znaczy... to nie tak, że nie wiedziałem. Myślałem tylko...
— Co myślałeś? — syczy mimowolnie Sasuke, nadal ściskając ramkę tak mocno, że knykcie mu pulsują. To pozwala mu się uziemić, w pewien sposób. Już i tak przekroczył wszelkie hamulce, a teraz... teraz jak ma się z tego wycofać? Najlepszą obroną jest przecież atak, racja? Racja? — Że będziesz czymś więcej dla mnie? Wciąż jestem zajęty, Naruto. Mam dziewczynę.
Naruto przygląda mu się w ciszy. Potem również w ciszy odwraca się i rusza do wyjścia. I to coś porusza we wnętrzu Sasuke. Ma ochotę go zatrzymać, ale tego nie robi. Po prostu... po prostu czeka na trzaśnięcie drzwi, a potem, drżąc, zaczyna wyrzucać wszystko z biurka. Wie, że to, co robi, jest cholernie głupie i w ten sposób wykazuje się hipokryzją. Pieprzyć to jednak. Nie może tego powstrzymać, bo to dla niego za dużo. Obraz mu się zamazuje. Emocje mieszają ze sobą.
Zeszyty, książki, jakieś notatki — nie interesuje go co to jest, wyrzuca wszystko bez jakiegokolwiek wahania, nawet gdyby wypadły teraz przez otwarte okno, gówno by go to obeszło. Chce tylko znaleźć... znaleźć pastylki... Amfa by mu pomogła. Zawsze pomagała.
— Nie rób tego.
Sasuke, klęcząc, zadziera w szoku podbródek, aby móc upewnić się, że umysł go nie zwodzi. I rzeczywiście, okazuje się, że Naruto naprawdę z powrotem stoi na środku pokoju. Trzyma w rękach telefon, który musiał tu zostawić, nim wyszedł. Teraz jednak upuszcza go z powrotem na miękką, pomiętoloną pościel łóżka i zamiast do drzwi, kieruje się wolno w stronę bruneta. To dziwne, bo to on ma opuchniętą od płaczu twarz oraz cholernie zranione spojrzenie, a mimo tego zachowuje się, jakby to Sasuke stał się dzikim, nieokiełznanym zwierzątkiem.
A może istotnie jest? — myśli, z powrotem zerkając na drżące palce. Zaciska je, chociaż to i tak nic nie daje. Dopiero gdy Naruto dotyka jego barku, przez całe ciało przechodzą ciarki ulgi. Rozluźnia się instynktownie. Tabletki znowu lądują w głębi szafki.
Naruto, zadowolony z reakcji Sasuke na dotyk, staje się po chwili śmielszy — siada obok, po czym oplata go w całości niczym koala. I jest to intymniejsze, niż cokolwiek dotychczas robili. W końcu też Sasuke słyszy szloch i pociągnięcia nosem na swoim karku. Sam przymyka oczy, orientując się, że wreszcie może oddychać.
— Przepraszam — mruczy Sasuke, chociaż nie wie za co dokładnie przeprasza. Za uderzenie? Za te szorstkie słowa, którymi w niego wcześniej rzucił, czy prawie poddanie się swoim nałogom?
Blondyn przestaje płakać. Czuje jego poruszenie i może się założyć, że ociera poliki. Sasuke bierze kolejny głęboki wdech i robi wydech. Po chwili decyduje się do niego odwrócić. Chce zobaczyć na własne oczy Naruto, ponieważ jest pewny, że nawet z przekrwionymi oczyma oraz spuchniętą buzią musi być ładny. I wcale się nie myli — być może też jest trochę popieprzony, ponieważ ten widok sprawia, że kutas mu trochę twardnieje. Nie zamierza jednak nic o tym wspominać. Póki co ignoruje swoje potrzeby seksualne. Zdecydowanie w tym momencie seks mógłby jedynie zaognić problem.
Od kiedy myślisz inną częścią niż penisem? — Może niemal usłyszeć w swojej głowie irytujący głos brata. Cóż, wyjątkowo ma rację.
Sasuke opiera się o biurko, ale jego dłoń odnajduje brudne od zakrzepniętej krwi palce Naruto. Delikatnie gładzi skórę, jakby miał do czynienia z niemowlęciem. Odchyla wtenczas głowę i patrzy na biel sufitu. Myśli. Myśli o tych wszystkich dniach od przyjęcia oferty Kusihny. Ma wrażenie, że to ta pieprzona lasagane go tu przywiodła.
To był absurdalny pomysł, aby zostać na obiedzie, ale Sasuke nie miał ochoty wtedy wychodzić. Czuł też potrzebę bycia z Naruto blisko, ponieważ wieści ze szpitala go dobiły.
I mimo że nie odzywał się podczas posiłku zbyt często, to i tak pozostawał zafascynowany relacją Naruto z jego matką. Jadł i słuchał ich rozmów. Wydawali się dobrze ze sobą dogadywać, póki temat ojca Naruto nie został poruszony. Sasuke uznał, że to właśnie ten człowiek rozrywał ich więź na pół.
Po nagłym wybuchu Naruto, Sasuke zamknął się wraz z nim w pokoju blondyna, ale naprawdę nie wylądowali w łóżku. Właściwie ich pocałunki zamieniły się w coś bardziej miękkiego niż zwykle. I być może to był ten przeskok pomiędzy dobrym pieprzeniem a czymś więcej.
Ale dalej nie rozmawiali o najważniejszych rzeczach. Nadal mało o sobie wiedzieli. Sasuke miał może świadomość, że sutki Naruto były nad wyraz wrażliwe i lubiły, gdy się je delikatnie przygryzało. Dobrze wiedział, że na udach chłopaka łatwo było uzyskać siniaki, a najmniejszy uścisk sprawiał, że Naruto sapał.
Tak... tego wszystkiego się nauczył. Wiele rzeczy jednak pomiędzy nimi pozostawało nieodkrytych. I Sasuke pojął, że to właśnie przez niego.
Przez to, że sam milczy.
— Sugetsu przedawkował — wyznaje Sasuke, chociaż jego głos ledwie roznosi się po pokoju. To nie tak, że Naruto tego nie wie, cóż, wiele plotek krąży na temat Suia, tego, co mu się stało. Z tymże oni wszyscy... nie wiedzą... — Był uzależniony od heroiny.
— Przykro mi — mówi odruchowo Naruto. Sasuke spina się na te słowa, zaciska mocno szczękę i kręci głową na nie.
— Nie rozumiesz... Nikt nie rozumie — chrypie brunet i jeśli wcześniej jego słowa były lekko przytłumione, to teraz są zaledwie szeptem. Naruto pochyla się ku niemu, by móc usłyszeć to, co Uchiha mówi. Nie puszcza jednak jego ręki. Tym razem to on gładzi knykcie Sasuke. Szczerze mówiąc, to pomaga. Sasuke bierze głęboki wdech, aby ułożyć myśli. W końcu musi komuś to powiedzieć. Nie może wiecznie milczeć, udawać, że wszystko jest w porządku. Że nic się nie stało.
Że nic się nie dzieje.
— Wszyscy braliśmy, ale Sui zaczął przesadzać — kontynuuje Sasuke z cięższym niż dotychczas spojrzeniem. Oprócz smutku w ciemnych oczach zagnieżdża się gniew. — Coraz bardziej w tym siedział. Najpierw ekstazy, koka... Gdy strzykawki weszły w użycie z herą, domyślałem się, że już po nim. Jego diler... to jeden z kolegów mojego brata — Sasuke uśmiechnął się zimno, jakby bardziej czuł odrazę niż rozbawienie — mówiłem im, żeby mu niczego nie dawali. Że mają się od niego odpieprzyć.
Sasuke przymyka powieki, próbując uciec przed obrazami w swojej głowie. Ten wieczór odtwarza się w jego głowie niczym zdarta płyta. Nic nie może na to poradzić. Głośna muzyka, Sakura śmiejąca się mu do ucha, uwieszona na jego barku, Neji coś krzyczy, równie rozbawiony. Miga mu w tym wszystkim sylwetka Suia, który pospiesznie oddala się. A potem widzi rękę Nagato, podającą mu torebkę z proszkiem.
Zanim zdąży zareagować, Kabuto szturcha go, informując jednocześnie, że się źle czuje i idzie do łazienki. To sprawia, że Sasuke traci Suia z oczu. Jedynie na ułamek sekundy... ale tyle właśnie wystarcza, aby go zgubić pośród tłumu odurzonych i spitych ludzi.
— Pół godziny później leżał już z pianą w ustach.
Naruto marszczy brwi. Nie wie, co powiedzieć, ponieważ nie jest do końca pewny, czy Sasuke pragnie pocieszenia w tej chwili. Złość ewidentnie w nim rośnie, a Uzumaki stwierdza, że jest skierowana na samego siebie. Jego palce podrygują w nerwach.
— Wiesz, co jest z tego wszystkiego najśmieszniejsze? — pyta Sasuke, odrywając spojrzenie od ściany i skupiając się na twarzy chłopaka. Twardość w ciemnych oczach zaskakuje Naruto. Błyszczy w nich iskra skrywanego szaleństwa. — Zaczął brać przeze mnie.
— Przez ciebie? — powtarza Naruto, nie do końca rozumiejąc, co ma na myśli Sasuke. Przecież nie wpychał mu na siłę do ust dragów, prawda? Jak może myśleć, że to przez niego?
— Widziałem, że coś z nim jest nie tak od jakiegoś czasu. Unikał mnie... Nie rozmawiał ze mną... — mówi dalej Sasuke, jakby w ogóle nie usłyszał pytania Naruto. — A potem ich zobaczyłem.
— Kogo zobaczyłeś? — Dezorientacja pobrzmiewa wyraźnie w tonie drugiego, aczkolwiek i tak nie robi wrażenia na Sasuke. Uchiha po prostu jest pogrążony w swoim świecie — jego ciemne tęczówki błyszczą w prawie że obłędzie.
— Całowali się w kącie na tej jebanej imprezie... kilka minut przed tym — dokończa, jakby nie mógł wyrwać się z tamtej nocy, jakby wciąż tkwił w tych wspomnieniach zbyt głęboko. — Przyszła jak gdyby nic. Uwiesiła się na mnie...
Olśnienie uderza Naruto wraz z tymi słowami i niemal pozbawia tchu. Zerka po chwili na porzucone zdjęcie na podłodze, gdzie teraz lśni wyraźnie stłuczone szkło. Widzi ich uśmiechy. Dostrzega Sasuke, obejmującego dziewczynę tak, jakby nie widział poza nią świata.
Myliłem się, uświadamia sobie w tej samej sekundzie.
Tak cholernie się myliłem.
Naruto czuje, że w oczach znów zbierają mu się łzy. Ból w klatce piersiowej jest silniejszy niż wcześniej, ponieważ patrzy na tę maskę zimna na twarzy Sasuke i w końcu rozumie, dlaczego nienawiść oraz gniew są w nim tak głęboko zakorzenione.
Ludzie, którzy byli mu najbliższy, skrzywdzili go najmocniej.
— Ale kto wie? — Sasuke bezdusznie wzrusza ramionami, nie dostrzegając potoku łez na polikach Naruto. — Może na to zasługiwałem?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top