10.
Owieczka złapana przez wilka, myśli kpiąco Sasuke, choć musi przyznać, że podoba mu się widok przed nim. Wyzwala w nim to coś zwierzęcego, gdy patrzy w szaleńczy błękit, pośród ciemności przypominający prawie że granat.
Są skąpani w mroku, ponieważ Sasuke nie zapala światła; ktoś mógłby uznać, że nie chce przyciągać wzroku obcych z dworu, ale w rzeczywistości po prostu podoba mu się ta aura. Tym bardziej może powiedzieć sobie, że to ich brudny, mały sekret. W dodatku jest bardziej podniecony, zdzierając ubrania z Naruto, widząc tylko kontury. Musi przez to znaleźć się bliżej, znacznie bliżej, a najlepiej, żeby dotknąć, aby móc wyraźniej zobaczyć oraz — przede wszystkim — aby móc poczuć.
Naruto w odróżnieniu od Sakury nie pachnie lukrowymi perfumami, ani nawet trawką. Raczej to zapach mydła zmieszany z proszkiem do prania. Mimo wszystko podoba mu się ta dziwna woń i nie ma go dość, a wręcz przeciwnie, z każdą chwilą łaknie więcej.
Blondyn sapie, kiedy solidnie siada na twardych udach piłkarza. Rozpina mu spodnie na ślepo oraz w pośpiechu, nie mogąc doczekać się kutasa w dłoni. Samego Sasuke to bawi, ale również wyraźnie jara. Nie jest jeszcze twardy, nie wie też, czy uda mu się osiągnąć pełnię swoich możliwości, ale jakoś go to naprawdę nie obchodzi. Naruto raczej też nie, sądząc po jego zapale. Tym bardziej czuje ukłucie satysfakcji, jak ten niepozorny nastolatek staje się nieokiełznany, dziki w starciu z Sasuke i jest wielce prawdopodobne, że obecność bruneta wyzwala w nim to, co najgorsze.
Sasuke nie ma wyrzutów sumienia z tego powodu. Bynajmniej. Rozkosz jest warta niewielkich szkód. Pragną wzajemnego zapomnienia, a przecież to tylko gorący seks, nikomu nie może stać się krzywda. Nikt nie ucierpi, prawda?
W myślach przemyka mu twarz Sakury. Przez chwilę rodzi się w nim ukłucie duszącej, uwierającej pogardy. Czy to jednak ma znaczenie, co czuje? Raczej nie. Jest tylko kolejnym, nieistotnym człowiekiem w tym gównianym świecie. Nie wie nawet, czy ktokolwiek rozpaczałby po jego odejściu. Na początku zapewne tak, ale potem? Potem mogliby zapomnieć.
A tak łatwo to zrobić — myśli sucho. Czasami Sasuke ma wrażenie, że tylko on jeszcze brodzi w bagnach wspomnień. A ludzie wokół niego żyją, jakby nic ich, kurwa, nie interesowało. Jakby rzeczy się nie wydarzyły. A to nie jest prawda. Nie można wymazać tego, co było. Nie można...
Kolejny spazmatyczny oddech przywraca go do rzeczywistości. Sasuke ze zmrużonymi powiekami dostrzega pochylonego Naruto. On sam jest oparty o poduszki na łóżku, jeszcze w bluzie, choć już z rozpiętymi spodniami. Ma na sobie także bokserki, przez które dostrzega własną wypukłość. Nie rusza się jednak, nie pomaga w działaniu chłopakowi. Chce zobaczyć jak bardzo jest zdesperowany — jak bardzo go pragnie.
Blondyn ma ciężki oddech. Jest też niespokojny. Ręce mu drżą, co widać pomimo błądzących po jego skórze cieni. Sasuke mógłby go uspokoić, gdyby tylko tego chciał. Ale ma dość mówienia ludziom, że wszystko jest w porządku.
Granice się zacierają, jego umysł wariuje, łączy przeszłość z tym, co się dzieje teraz. Zdaje się być naćpany swoimi żarzącymi się emocjami. Gdzieś tam jest złość, pożądanie i nienawiść. Wszystko jest jednym, a może po prostu tak naprawdę nie jest niczym. Sasuke mimo wszystko pragnie tego opętania. Uśmiecha się półgębkiem, odurzony i wyzwolony. Co najważniejsze, nadal w tym wszystkim sprawuje kontrolę. Mimo że leży bezwładnie i czeka na działania Naruto, to on tutaj rządzi. Obaj mają świadomość, że wystarczy jedno jego słowo czy gest, aby zakończyć ten pornograficzny spektakl. A jednak nie zamierza tego robić, bo hamulce w jego głowie puściły już dawno. Wzgarda do samego siebie odeszła, być może tylko na ulotną chwilę, ale to bez znaczenia, została bowiem zastąpiona obezwładniającą przyjemnością.
Naruto nieporadnie odchyla skrawek granatowych bokserek Calvina Kleina, a potem wyciąga półtwardego penisa. Oblizuje wargi, posiadając tylko na sobie białą, przydługą koszulę, która odkrywa jego mocne, jędrne uda. Sasuke mocniej zaciska na nich palce, gładząc nagą skórę. Ten widok jest niesamowite perwersyjny.
Chłopak wreszcie pochyla się. Prawie że nieśmiało, pruderyjnie, chociaż obaj wiedzą, że jest daleki od pruderii. Cokolwiek wcześniej sądził o Naruto, już nie ma złudzeń, że należy do niewiniątek. Określiłby go raczej mianem cholernie bezwstydnego, co sam tylko potwierdza, z zapałem biorąc do ust końcówkę żołędzi. Początkowo muska ją jedynie wargami, dopiero po chwili zahaczając zręcznym językiem o napletek. Pierwsze liźnięcie wysyła prądy przez pachwinę Sasuke. Zaś palce Naruto mocniej się zaciskają na spodzie kutasa, wyraźnie zadowolone z reakcji.
Sasuke syczy z rosnącego pożądania, choć nie przymyka oczu — patrzy zachłannie na chłopca przed sobą, nie chcąc by cokolwiek mu umknęło z tej rumianej twarzy.
Ich oczy odnajdują siebie pośród ciemności pokoju i nie odrywają nawet na sekundę, odkąd Naruto zaczyna ssać.
Tak kurewsko dobrze.
Sasuke lekko wypycha biodra, gdy Naruto już pochłania w całości męskość, jak dobra kurwa, którą zresztą teraz jest. Robi to sprawnie, bez żadnych zahamowań, czy wątpliwości. Przy tym także mruży oczy, przez co brunet jest przekonany, że uwielbia czuć jego smak w ustach. Widać, że to kocha oraz, że jest stworzony do brania kutasa. Mógłby zawsze przed nim klęczeć niczym posłuszna dziwka.
Penis Sasuke pulsuje, ciche sapanie z jego ust rozbrzmiewa w pomieszczeniu za każdym razem, gdy główka uderza w tył gardła Naruto. Nie wkłada jednak całego penisa do końca, pozostałą część gładząc jedynie ręką. Stara się też nawilżyć językiem ciepłą skórę, aby zapewnić lepszy poślizg.
Potem jednak odsuwa się z wyraźnym plaśnięciem. Nić gęstej śliny przez moment łączy końcówkę członka z wargami, nim Naruto obliże usta i ją zrywa. Kutas Sasuke drży, już w pełni twardy i boleśnie potrzebujący, pragnący rozlania w jakąkolwiek dostępną dziurę.
Naruto oddycha głośno. Jego członek obija się o spód koszulki, także gotowy do wytrysku. Ale sam Naruto go ignoruje, zamiast tego wracając do bruneta, a raczej jego jąder, które kolejno bierze do ust. Są takie pełne — myśli w duchu. Ale nie odważa się tego wypowiedzieć na głos. Póki co traktuje ich wspólne milczenie jako coś świętego, wydaje mu się bowiem, że choćby jedno słowo może sprawić, że przypomną sobie, co tutaj tak naprawdę robią. I tym sposobem Sasuke zrozumie swoje winy na tyle, że brutalnie przerwie ich grzeszną zabawę.
To nie tak, że Naruto nie ma poczucia obrzydzenia. Podświadomie słyszy ostrzegawcze nawoływania, że Sasuke ma dziewczynę, aczkolwiek w tym momencie nie mogą one wyrządzić żadnych krzywd, ponieważ Naruto nie myśli racjonalnie. Duszące pragnienie Sasuke całkowicie go pochłania. Adrenalina pulsuje pod jego skórą i wie, że za późno na zaprzestanie.
Okazuje się, że wcześniej nie miał racji, co do świętości, bo Uchiha świadomie nagle podrywa się i mówi wprost do jego ucha, niemalże sycząc:
— Koniec rozgrzewki. Czas, żebym spełnił obietnicę.
Agresywnie pcha Naruto, tylko po to, aby samemu nad nim się pochylić. Miękka pościel teraz jest cała pomarszczona, ciuchy Naruto są porozrzucane na podłodze, a za oknem widać drganie światła lampy, która widocznie znajduje się na wyczerpaniu. Niemniej nic oprócz siebie ich nie obchodzi. Sasuke zawisa nad blondynem, prawie go całując. Ale usta dzielą milimetry od siebie, dlatego tylko wzajemne wdychają swoje własne oddechy i przenikają natarczywie spojrzeniami. Są tak blisko, ale dla żadnego ta bliskość nie jest wystarczająca.
Naruto nawet z Gaarą nigdy nie odczuł czegoś tak silnego, tak elektryzującego, pozbawiającego tchu. Sasuke na niego patrzy, jakby chciał go pochłonąć. W jego oczach tkwi prawdziwy mrok, którego Naruto tak samo mocno, jak się obawia, tak równie silnie pragnie zbadać. Odkryć każdy jego bolesny zakamarek.
W końcu Sasuke porusza się i wyciąga język. Naruto odruchowo rozwiera własne wargi, by wpuścić go do środka. To brudny pocałunek, jeśli można go tak nazwać, ponieważ bardziej przypomina to pieprzenie. Naruto czuje to właśnie tak — jakby Sasuke ruchał go własnym językiem. Nic więc dziwnego, że jęczy przy tym, palce ściskając na bluzie bruneta.
— Na czworaka — nakazuje Sasuke, kiedy tylko kończą pożeranie własnych ust. Wyswobadza go też z objęć, by mógł faktycznie się obrócić. A Naruto robi to bez zbędnych pytań, prawym policzkiem przywierając do grubej kołdry, nagi tyłek z kolei podnosząc do góry. Chłód na chwilę muska jego skórę, aczkolwiek sam Sasuke szybko temu zaradza, rękami gładząc dwie, obfite półkule. Ściska je boleśnie, chcąc wyryć na skórze znaki. Nie może zaprzeczyć, że podoba mu się ta dupa, jest idealnie wypukła, ale również lekko twardawa.
Najchętniej zjadłby Naruto, jednak obaj nie byli na to wszystko przygotowani, przez co wątpi, aby ten był dostatecznie czysty. Chyba że jakimś cudem zrobił sobie lewatywę, jednak nadal wydaje się być to dość wątpliwe. Ostatecznie i tak nie zamierza pytać, bo wie, że nie da rady więcej się powstrzymywać, aby nie wcisnąć swojego kutasa do tej ciasnej dziury, niż góra za jakieś dziesięć minut.
— Nie mam przy sobie lubrykantu — informuje ochryple Sasuke. — Ślina ci wystarczy?
— Tak, tak, po prostu... — sapie Naruto, a potem jęczy, gdy słyszy splunięcie i czuje je na swoim odbycie. Następnie są palce, od razu dwa — Sasuke wyraźnie jest niecierpliwy, jego pospiesznie ruchy na to wskazują. Rozciąga go jedynie na tyle, by chociaż końcówka mogła się zmieścić, poza tym nie szuka również palcami prostaty. Naruto jednak to nie przeszkadza, ponieważ sam jest zdesperowany.
Wreszcie przestaje go przygotowywać. Następnie wyciąga z kieszeni spodni opakowanie prezerwatyw. Z wprawą naciąga na członka chłodny lateks, po czym wolno nakierowuje go na pulsującą dziurę. Pcha z początku delikatnie na obręcz, ale gdy do połowy już znajduje się w środku, z brutalnym pchnięciem wchodzi w całości. Naruto krzyczy na wpół z bólu, na wpół z przyjemności.
— Dobrze? — mruczy Sasuke, całując go po karku. Gdy naciąga koszulkę Naruto na tyle, by odkryła skrawki skóry, jego zęby gryzą również ramię. Wtenczas rusza biodrami bezustannie. Donośny dźwięk uderzających o siebie ciał miesza się wraz z głuchymi sapnięciami.
Rżnie Naruto, jakby od tego zależało jego życie. Nie chce przestać, ponieważ uwielbia to. I wie, że ta przyjemność będzie ciągnęła się długimi minutami, a może godzinami — po alkoholu trudno mu dojść, chociaż teraz to tylko dostarcza mu większej frajdy. Obiecał zresztą, że pokaże na co go stać, że to co z nim zrobi, nie spodobałoby się jego matce. Dlatego tym bardziej przemawia przez niego determinacja, aby ta dziura była luźna i łaknąca kutasa przy każdej okazji.
To jest raj, a może piekło. Trudno powiedzieć. Ciepło przechodzi falami przez jego pachwinę, gdy członek zagłębia się w tę nierealnie ciasną, zaczerwienioną obręcz. Patrzy na to i drży, przygryzając wargi do krwi. Jego poranione knykcie wyglądają bluźnierczo na tej bladej skórze, choćby w ciemnościach.
A w tym niekończącym się szale nawet nie wie, kiedy dochodzi. Może pół godziny później, ale godzinę czy dwie. Ale nie skupia się na tym za bardzo, bowiem jego zamglony umysł tylko żałuje, że nie może od środka naznaczyć swoją spermą chłopaka. Chciałby zobaczyć, jak nasienie wylewa się z niego litrami.
Mgła odchodzi po dobrych sekundach. Sasuke orientuje się, że Naruto doszedł już wcześniej, ponieważ na pościeli znajduje się zaschnięta plama. Sam blondyn leży obok niej bezwładnie, będąc posiniaczonym i wyczerpanym. Oczy ma przymknięte w błogości i nadal prezentuje sobą grzeszny widok.
— Idę pod prysznic — mówi Sasuke, zawiązując już zużytą prezerwatywę i wrzucając ją ze skrzywieniem do kubła obok biurka. Spycha z siebie również spodnie i bokserki, bo w odróżnieniu od Naruto pozostał cały ubrany. Jedynie jego kutas wystawał spod ciasnego, przylegającego materiału bielizny. Poniekąd nadal jest z tego faktu zadowolony.
— Ogarnij się i zmykaj.
Zamyka drzwi za sobą, nie czekając na odpowiedź blondyna. Faktycznie wchodzi pod gorącą wodę w brodziku i z radością spłukuję z siebie krew oraz pot. Patrzy na poranione knykcie, ale nie czuje bólu, a może wcale nie robi na nim to wrażenia. Ciągłe bójki mimowolnie sprawiają, że człowiek staje się odporny na pewne rzeczy.
Umysł Sasuke jest spokojniejszy niż parę godzin temu. Nie chce jednak myśleć o imprezie u Sakury, ponieważ przywróci to gniew i poczucie niesmaku. Dlatego po prostu skupia się na przemywaniu zmęczonego ciała. Spłukuje też zażarcie męskim szamponem ciemne włosy, a także dobrze pielęgnuje swojego, wrażliwego teraz na bodźce, kutasa. Zmiękł całkowicie, wypluwając wcześniej z siebie wszystko, co miał. I Sasuke musi przyznać, że ten seks go cholernie usatysfakcjonował. Naruto był ciaśniejszy niż niejedna cipka. Oraz o wiele cieplejszy w środku.
Chciałby znów się w niego zatopić, ale wie, że po pierwsze obaj są na to zbyt wykończeni, po drugie naprawdę nie da rady ponownie stwardnieć. Z tego powodu zamierza po prostu zmyć z siebie trudy dnia i nieprzytomnym rzucić się na łóżko. Sen ma nadzieję, że przysłuży mu na nerwy, a przede wszystkim zabierze na krótki moment z tej parszywej rzeczywistości. Chociaż na nieszczęście, Sasuke zwykle cierpi na bezsenność. Dziś jednak jest przekonany, że wystarczy położyć głowę na miękkiej poduszce i już będzie po nim.
Po niecałym kwadransie zakręca wodę, a następnie wychodzi na granatowy, puszysty dywanik. Sięga po ręcznik i wyciera nim pobieżnie skórę, potem włosy. Para rozchodzi się po całej łazience, obejmując również lustro, dzięki czemu odbicie Sasuke jest całkowicie niewyraźne. Niemniej właściwie jest mu to na rękę, ponieważ zapewne dojrzałby tylko bladą, zmęczoną twarz i nic poza tym. Dlatego po prostu otwiera drzwi i boso (całkowicie nagi) kieruje się do łóżka.
Okazuje się, że Naruto jeszcze nie wyszedł. Śpi w tej samej pozycji, w której Sasuke go zostawił. Właściwie nie jest zdziwiony, ponieważ to wyjaśniałoby, dlaczego nie usłyszał trzasku drzwi czy skrzypienia podłogi, a jedynie kojącą ciszę.
Bezwolnie unosi brew, przyglądając się chłopakowi. Jego twarz nadal jest rumiana i pozbawiona grymasu. Wygląda wręcz na zrelaksowaną. Skóra jednak wydaje się zmarznięta, ponieważ przechodzą po niej widoczne ciarki. Sasuke chwyta koc, leżący na fotelu i rzuca go niedbale na ciało.
Z szafki nocnej bierze telefon, po czym z westchnieniem wychodzi na korytarz. Tyle było ze snu, kpi, nastawiając alarm na piątą rano. Ma nadzieję, że do tej godziny Itachi nie zjawi się i nie odkryje ich wspólnego gejowatego sąsiada u nich w domu. Sasuke nie ma cholernego pojęcia, co by wtedy powiedział. Przyznał się, że go pieprzył? Czy raczej wyjaśniał, że nic między nimi nie doszło, a Sakura nie ma się czym martwić? A zresztą — podsumowuje — kogo to obchodzi? Itachi nie powinien się wpierdalać w jego interesy.
Schodzi na dół, wciąż nie zapalając światła. Czujniki jednak same się uruchamiają, dając delikatną poświatę w salonie, a potem w kuchni, do której wkracza swobodnie. Otwiera lodówkę i bierze butelkę piwa z samego dołu. Nie chce mu się szukać otwieracza, więc po prostu zahacza kraniec o blat kuchenny, nie przejmując się uszczerbkiem, który powstał.
Nieważne — w duchu kwituje ozięble — matka jak będzie chciała, to kupi nowy.
***
Naruto budzi się, gdy za oknem robi się już powoli szarawo. Powieki ma jeszcze posklejane, a w jego dolnej części pleców rozchodzi się ból, nie wspominając o nieprzyjemnym uczuciu pustki w odbycie. Jest nadal prawie że nagi, brudny i spocony. Jedyne, co się zmieniło to koc, którego wcześniej nie kojarzył, żeby w ogóle znajdował się na łóżku. W każdym bądź razie, rozumuje, patrząc na zeschniętą własną spermę na kołdrze, że Sasuke nie zmienił pościeli ani nie posprzątał w pokoju — rzeczy leżą tak, jak poprzednio. Samego Sasuke zaś nie ma.
Czego Naruto się jednak spodziewał? Śniadania do łóżka? Kpi wewnętrznie, czując jednak uścisk na dnie żołądka. Jakby wypił solidną porcję wódki i zaraz miał się zrzygać. Problem w tym, że nie miał w ustach alkoholu od zeszłego tygodnia.
Nieporadnie, krzywiąc się, schodzi z łóżka, a potem szuka swoich porozrzucanych ciuchów. Na całe szczęście ma na sobie chociaż koszulkę, to przynajmniej za nią nie musi się rozglądać. Tyle że nie jest to wystarczające pocieszenie. W rzeczywistości wszystko teraz przyprawia go o mdłości, dlatego pragnie się stąd jak najszybciej zwinąć, by móc udawać, że nic się nie wydarzyło. Nie zniósłby szyderstw ze strony Uchihy, gdyby na niego trafił. Już samo to, jak ten powiedział mu ozięble „Ogarnij się i zmykaj" sprawiło, że poczuł się tak, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Co prawda, nie miał sił, żeby się dostosować do polecenia, przez co nie wiadomo kiedy zasnął. I wcale mu się to nie podobało.
Ubiera spodnie boleśnie sycząc, kiedy jeans ociera się o posiniaczoną skórę. Jest przekonany, że na ciele ma nie tyle, co malinki, ale również dłonie Sasuke odciśnięte na tyłku. Uchihę w żadnym razie nie można byłoby nazwać łagodnym, właściwie to dalece nasuwające się słowo do jego określenia. Już prędzej, prycha zrozpaczony Naruto, skurwiel. Mimo że wcześniej uważałby tę noc za jedną z najlepszych, jakie do tej pory przeżył, po zachowaniu Sasuke wcale tak nie myśli. W dodatku uważa siebie za łatwowiernego idiotę, bo pewnie ziszczą się jego rokowania i koniec końców Uchiha na forum szkoły obwieści, że go wyruchał.
Gula w gardle Naruto rośnie. Zamyka na sekundę oczy, by czasem nie dać się ponieść bardziej emocjom. Bierze również głębokie wdechy, po czym nerwowo zapina bluzę. Jest już ubrany i gotowy do wyjścia.
Wychodzi na korytarz, rozglądając się na boki. Uczucie strachu wzrasta, ponieważ nie wie, czy czasem nie natknie się nie tylko na Sasuke, ale również na jego rodzinę. Jakby się wtedy z tego wytłumaczył? Że jest jego kolegą, który skrada się po ich domostwie o piątej nad ranem?
Bo na pewno ktokolwiek by w to uwierzył.
Schodzi po schodach, a następnie zamiera w salonie. Najpierw czuje ostry zapach rozlanego piwa, dopiero potem widzi przewróconą butelkę na blacie stołu oraz samego nagiego Uchihę, który leży bezwładnie na sofie. Wydaje się nieżywy.
Naruto spodziewał się, że ten zostawił go tutaj i samemu ruszył z powrotem na imprezę, ale nie... tego. Cóż, to trochę napawa go ulgą. Jednak waha się. Powinien teraz zignorować go... czy co?
Sasuke nie wygląda najlepiej. Szczególnie, że nadal widzi poranione dłonie, które zwisają z krańca kanapy. Pod oczyma zaś ma worki, które świadczą o sporym zmęczeniu. Ponadto chrapie.
I mimo tego wszystkiego dla Naruto wciąż wygląda niezwykle atrakcyjnie. Te nagie ciało sportowca jest niezwykle pociągające, jego kutas idealnie duży, choć nie aż tak, aby sprawiać nadmierny ból. Najbardziej jednak Naruto podobają się te ciemne oczy, które zwykle patrzą na świat z oczywistym chłodem. Naruto nigdy nie wie przez to, co brunet tak naprawdę myśli.
Z tego wszystkiego ostatecznie decyduje się wrócić do pokoju. Chwyta koc, ten, którym niedawno sam był przykrytym, i ponownie schodzi, by tym razem otulić nim Sasuke. Zabiera też butelki do kosza w kuchni, po czym ścierką sprząta bajzel na stole oraz podłodze spowodowany rozlanym napojem.
Gdy wyciera ręce ręcznikiem papierowym, nagle rozbrzmiewa donośna melodia. Telefon Sasuke wibruje na blacie, a Naruto w panice go wyłącza. Robi to na tyle szybko, że alarm nie budzi, ku jego radości, Sasuke. Po tym już więcej nie zwleka, całkowicie opuszczając dom Uchihów.
Na dworze jest chłodniej niż wczoraj. Cienka bluza okazuje się nie być dobrym wyborem, ale szczerze mówiąc, jest lepsza niż nic. Poza tym Naruto wcale nie ma daleko; Uchiha przecież są ich sąsiadami. Wystarczy więc kilka metrów do przebycia, a już po chwili znajduje się przed swoim własnym domem.
Mimo tego nie wchodzi od frontu, ale od strony garażu. Dla bezpieczeństwa, choć szybko przekonuje się, że to i tak nie był najlepszy wybór. Matka trzyma tutaj swój rower i jest duża szansa, że zaraz się spotkają. Kushina, co sobie teraz przypomina, lubi w weekendy jeździć bardzo wcześnie na zakupy. Te myśli go nie opuszczają, gdy nerwowo otwiera drzwi i wkracza do środka.
Na całe szczęście jest ciemno i cicho. Tylko pies sąsiadów szczeka przez okno. Coś musiało go obudzić, ale Naruto już się tym nie przejmuje. To nie jego dojrzał, a zresztą nawet gdyby, to i tak jest krok od pokoju. Z zadowoleniem ściąga w pośpiechu buty i wreszcie kładzie się do swojego łóżka.
***
Budzi się znowu, jakieś cztery godziny później. Ból daje o sobie znać dużo mocniej. Mięśnie otępiale pulsują, a siniaki stają się wyraźniejsze. Naruto stacza się z łóżka i idzie, by wreszcie się umyć. Woda trochę koi jego ciało i to musi mu wystarczyć.
Szoruje zęby, ubiera świeżą bieliznę, po czym wychodzi z pomieszczenia. Ale nie dane mu wypocząć bardziej, ponieważ matka zaskakuje go, znajdując się przed nim w oka mgnieniu. Nie zdąża nawet zatrzasnąć za sobą drzwi od łazienki.
Posyła mu chłodne, osądzające spojrzenie. Pomiędzy brwiami Naruto dostrzega wyraźną zmarszczkę. W duchu poniekąd szykuje się na kazanie, choć to on pierwszy przerywa napięte milczenie:
— Myślałem, że jesteś w sklepie.
Kushina parska krótkim, zimnym śmiechem. Zakłada też ręce na piersiach, przystając z nogi na nogę.
— Byłam, przed chwilą wróciłam — oświeca go. — Pytanie jednak, gdzie ty byłeś?
Sądził, że nie zauważyła. Nawet do niego bowiem nie zadzwoniła, więc liczył, że może szybciej poszła spać, przez co nie miała świadomości, że nie wrócił od Kiby.
Z początku Naruto chciał zapytać, po co się przejmuje, ale przypomina sobie, że lepiej nie dolewać oliwy do wrzącego ognia. Zresztą matka nie była ostatnio sobą i przelewała większość uwagi na niego, aby sobie poradzić. Wie to, co nie zmienia faktu, że to nadal go irytuje. Poluźniła mu łańcuchy, ale wyraźnie nie tak, jakby tego oczekiwał. Nie to, żeby Naruto potrzebował jej przyzwolenia. Za czasów Gaary i tak wymykał się w nocy i robił, co mu się podobało. Uwalniał się od tego całego gównianego życia.
— Trochę się przedłużyło — wzrusza ramionami. — Chcieliśmy obejrzeć jeszcze film, czy to problem?
— Więc zostałeś z przyjaciółmi? — pyta matka, a Naruto słyszy w jej głosie jawne niedowierzenie. Wyraźnie powątpienia w jego słowa. Naruto mimo tego pozostaje przy swoim.
— Tak.
— Yhm — mruczy. A potem, gdy cisza pomiędzy nimi się wydłuża, wzdycha. — Będę w garażu, jakbyś mnie szukał. A jeśli chcesz wyjść, radzę ci użyć mojego korektora. Jest w zielonej kosmetyczce.
Odwraca się na pięcie, a Naruto jej nie powstrzymuje. Klnie w duchu, bo nie przemyślał tego, by zakryć malinek z boku szyi. A może, po prostu, nie chciał tego robić.
Bo ładnie wyglądają — mówi mu głos z tyłu głowy, równocześnie z niego szydząc. Śmiech, który następuje sekundę później brzmi dziwnie znajomo. Jakby sam Sasuke stał tuż obok, ale tutaj, oprócz niego, nie ma nikogo innego.
Jest pusto.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top