Prorocze przeczucie
***
Kraków, maj 1390
Do uszu Jadwigi i Władysława dochodziły niepokojące wieści z Wilna, o kolejnych intrygach Księcia Witolda. Tym razem miał po swojej stronie Krzyżaków, co czyniło go jeszcze bardziej niebezpiecznym. Jadwiga mimo, że go nie znała bardzo dobrze wiedziała, że dla władzy zrobi wszystko, dokładnie tak jak jego ojciec. Pamiętała, wszak jak Książę Kiejstut strącił z tronu jej ukochanego.
- Władysławie myślisz, że zdołają obronić tą krucjatę prowadzoną przez Krzyżaków? Zjechali się przedni rycerze z Francji, Niemiec i Anglii- martwiła się Jadwiga. - Słyszałam, że jest tam Książę Lancaster, Henryk - dodała z niepewnie.
- Duszko moja kochana, są tam moi bracia, którzy tak łatwo nie oddadzą Wilna. Klemens z Moskorzewa i wiele innych znakomitych rycerzy, nie złamią oporu naszego wojska i ich ducha walki - powiedział pewnym głosem, przyciągając Jadwigę na swoje kolana.
- Mam złe przeczucia, najmilszy - zaczęła mówić, gdy przerwało jej płukanie do drzwi komnaty.
Pozwoliła wejść nieproszonemu gościowi, zdziwiła się gdy zobaczyła w drzwiach Spytka.
- Czy coś się stało Panie wojewodo? - zapytała Królowa
- Pani, list przybył od Wielkiego Mistrza Zakonu Krzyżackiego - powiedział z wahaniem.
- Od Zöllnera? - zapytal zdziwiony Król Polski.
- Niestety, mam podejrzenia Panie, że to może być zaproszenie Ciebie Królu na krucjaty, przeciwko Litwinom - zdradził swoje podejrzenia Melsztyński podając Królowej zapieczętowany pergamin.
- Jadwigo, co tam jest napisane? - zapytał zaniepokojony Król, widząc jak z jej twarzy odchodzi dobry humor, ustępując gniewowi.
Przeczytawszy list do końca, zgniotła go w rękach i rzuciła z gniewem list do kominka, który znajdował się w komnacie Króla.
Nie patrząc na nikogo zaczęła kierować się wzburzona, w stronę sali tronowej. Słyszała za sobą korki mężczyzn, kiedy tylko weszła do auli dumnym krokiem skierował się w strone tronu po czym na nim zasiadła.
- Spytku zwołaj czym najprędzej Polskich możnych, pragnę wam oznajmić moją wolę przeciwko tej krucjacje szpitalników na Litwie. - rzekła ze wzburzeniem
Wojewoda krakowski skłonił się przed Królami, po czym szybko wyszedł z auli po najważniejszych doradców.
- Jadwigo zdradź mi proszę, co było w tym liście od Zöllnera? - zapytał patrząc uważnie na żonę.
- Dowiesz się Władysławie, gdy wszyscy przybędą, nikt nie będzie próbował nas rozdzielić, czy poróżnić. Nie dam się nikomu zmanipulować! - powiedziała gniewnych tonem Jadwiga prostujac się jak struna na tronie.
Władysław postanowił usiąść obok niej na tronie, złapał ją uspokajająco za rękę, ta na tą drobną oznakę czułości posłała mu delikatny uśmiech. Czekali w ciszy, widząc jak za Spycymirem idą następująco Podskarbi, kasztelan krakowski, Sedziwój z Szubina, Zbigniew z Brzezia oraz Jan z Kościelca. Mężczyźni skłonili sie przed ich obliczami, królowa zaczęła mówić.
- Panowie, przyszedł dzisiaj do mnie list od Wielkiego Mistrza Zöllnera, pragnie abym wystąpiła przeciwko Litwie. Pisał w nim, że nie zaprosił Króla Władysława do krucjaty przeciwko poganom, gdyż nie chce mieć takiego pomiota szatana w swoich szeregach - po wypowiedzeniu tych słów, rozległy sie głosy oburzenia.
- To oburzające! - zawołał Sedziwój.
- I to się nazywają chrześcijanie, nie wypada tak mówić o Królu chrześcijańskiego kraju - powiedział z pogardą Zbigniew.
- Panowie! Pragnę powiedzieć ważna rzecz. Więc, wszystkim watpiącym powiedzieć pragnę, że nigdy nie wystąpie przeciwko mojemu małżonkowi. Dzisiaj Litwa oraz Polska to jedno i nigdy sie to nie zmieni póki żyje. Pragnę, abyś Ty Zbigniewie oraz Ty Janie udali się do Wilna wspomóc braci, Króla - mówiła nieprzerwanie królowa zdradzając swoją wolę.
- Jeśli nasza Królowa pragnie, abyśmy się tam udali, stanie się to niezwłocznie - Jan z Kościelca pochylił głowę na znak szacunku.
- Wierzę, że wam się uda. Tymczasem ja będę wywierać nacisk, aby Ojciec Święty potępił zachowanie krzyżaków. Nie może tak być, aby napadali na chrześcijański kraj. Może jeszcze będą zabijać Książąt Litewskich? - mówiła coraz bardziej zagniewana.
- Królowo, moi bracia są już przyzwyczajeni do ciągłych najazdów Krzyżaków. Skirgielle, Korygielle, czy Świdrygielle nic się nie stanie, są bardzo odważni i nie jednemu wrogiemu rycerzowi odebrali życie - zaczął mówić dotąd milczący Władysław.
- Korygiełło nie jest taki jak Ty, czy Skirgiełło, może lepiej odsunąć go od walk? Mam w związku z nim złe przeczucia - powiedziała z wahaniem, zdradzając swoje wątpliwości.
- Pani, to będzie zły pomysł - odważył się odezwać Dymitr z Goraja.
- Dlaczego? - zapytała już nieco spokojniej Jadwiga
- Mój brat nie odpuści. Ostatnim razem, gdy tu był chciał, abym pozwolił mu na małżeństwo z Anastazją Horodecką. Powiedziałem mu wtedy, że to nie czas na małżeństwo, więc pewnie pomyślał, że jak pokaże swoją siłę to mu pozwolę na to małżeństwo - stwierdził pewnym tonem Władysław.
- Księżniczką Horodecką? Siostrą Kniazia Horodeckiego, męża Marii ? - chciała się upewnić Królowa Jadwiga.
- Zgadza się.
- Dlaczego się nie zgodziłeś? Odmawiasz mu szczęścia? - zapytała zdumiona jego wyborem.
- Nic z tych rzeczy, moja droga. To nie czas na jego małżeństwo, jesli wszystko dobrze potoczy się na Litwie to obiecuję, że wrócę z nim do tej rozmowy - oznajmił poważnym tonem.
- Mam nadzieję, że wkrótce zazna małżeńskiego szczęścia - odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała obietnicę Władysława.
***
Nie wiedziała, gdzie się znajduje. W wielkim grodzie panowała ogromna, przerażająca pożoga. Wszędzie było pełno płonącego żywiołu. Za murami zamku było słychać przejmujący płacz kobiet, dzieci, potworne wrzaski rannych. W uszach dzwięczało jej od brzdęku uderzanych o siebie mieczy, od straszliwych jęków rozpaczy.
Mimo to, obecna była tutaj jedynie jej dusza, nie ciało. Nikt jej nie dostrzegał, nie potrafił zranić, ani walczący mężczyźni, ani przerażone niewiasty, trzymające swoje pacholęta. Nikt w tym wojennym szale nie zwracał na nią uwagi.
- Władysławie! Jesteś tutaj?! -krzyczała Królowa
Bała się, chciała zobaczyć męża i schronić się w jego kochających i silnych ramionach. Króla jednak nigdzie nie było i nie odpowiadał na wołania. Wtem usłyszała żałosny, chwytający za serce niewieści wrzask. Obróciła się. Mężczyzna padł na ziemię, już nie wstał. Żołnierze bezcześcili jego ciało, bez żadnych skrupułów. Nie wystarczyło, że się nie ruszał, że był sam, do tego rozbrojony. Nabili jego odciętą głowę na włócznię, która ociekała wciąż świeżą krwią.
Stanęła sparaliżowana strachem, nie mogła ujrzeć twarzy zamordowanego. Ubrudzona szkarłatną cieczą była nie do rozpoznania. Znów do jej uszu dotarł rozpaczliwy krzyk kobiety, pełen bólu i rozpaczy spowodowany stratą. Zaczęła się rozglądać, by zlokalizować nieszczęsną niewiastę. Zamarła, gdy spostrzegła samą siebie, klęczącą w czarnej sukni. Rzucała się i krzyczała, jakby w agonii. Ponownie przeniosła spojrzenie na sprofanowane ciało, na pohańbioną głowę. Poznała tą ciemną czuprynę, poznałaby ją nawet na końcu świata. Tak często zatapia w niej palce, przeczesuje niesforne kosmyki. Jej serce rozpadło się na miliony kawałków. Mimowolnie upadła na kolana, zanosząc się żałosnym szlochem.
- Nie! Nie, to nie może być prawda! Władysław! Nie możesz mnie opuścić! Obiecałeś! Obiecałeś, słyszysz! - przewróciła się na zbrukaną krwią ziemię. Zza mężowskiej głowy zobaczyła jak chorągiew rodu Giedymina płonie, a czarny krzyż na białym tle, opleciony przez węża tryumfuje nad grodem. Nad Wilnem.
- Nie! - krzyknęła ostatni raz.
***
Jadwiga obudziła się zlana potem, popatrzyła na spokojną twarz męża pogrążonego we śnie. W myślach podziękowała Panu Bogu, że jej mąż jest tutaj obok. Przezuciła niesforny kosmyk z jego oczu i delikatnie pogłaskała Króla po głowie, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
Postanowiła pójść do kaplicy pomodlić, aby odgonić złe myśli z głowy. Narzuciła na swoje ramiona futro, gdy wstała po cichu z łoża, nie budząc męża. Skierowała się cicho do wyjścia z komnat. Przemierzała uśpione korytarze Wawelu, wszędzie panowała niczym niezmącona cisza. Gdy tylko znalazła u celu swojej podróży, poczuła panujący tu chłód, który uspokoił jej źle myśli. Znalawszy się przed krzyżem, przeżegnawszy się uklękneła i zaczęła się modlić.
- Matko wyproś u swojego jedynego syna, aby oszczędził mojego Władysława od śmierci, ja zrobię wszystko. Zawierzam swoje troski Tobie i Twojemu synowi, nie odwróciłam się od Boga, ani nigdy nie zwątpiłam w sens naszej wiary. Nawet, gdy straciłam dziecko nie przeklinałam Boga, ani Chrystusa, czując że tak miało być, ale gdy śmierć zabierze Króla to i ja umrę. Umrę z żalu i tęsknoty za nim, miłuje go najbardziej na świecie - mówiła drżącym głosem od płaczu, po policzkach płynęły jej gorące łzy, które skapywały na jej koszulę nocną.
- Zrobię wszystko, aby ocalić go przed śmiercią, będę pościć, nosić włosiennicę gdy nastanie post, ufunduje kościoły na Litwie - obiecywała.
Po chwili położyła się krzyżem na lodowatej posadzce. Modliła się aż nastał świt nie przerywając swoich modlitw ani na moment.
Leżała pogrążona w modlitwie, gdy poczuła jak ktoś próbuje ją podnieść.
- Zostaw mnie, muszę się modlić - powiedziała zachrypniętym głosem.
- Jadwigo, musisz wstać - próbowała ją przekonać Aleksandra, gdy zobaczyła ją leżącą.
- Królowo, błagam wstań. Jesteś osłabiona, niedawno przeszłaś infekcję. - powiedział z troską Radlica.
- Muszę się dalej modlić, złe myśli muszę odgonić. Tylko wtedy to nie nastąpi. Zostawcie mnie w spokoju - odparła Królowa
- Wstań proszę, zachorujesz znów.
Królowa nie odezwała się już ani słowem. Księżna Mazowiecka z braku sił, by ubłagać Królową usiadła na ławce w kaplicy. Postanowiła, że zostanie przy Królowej, lecz poprosiła, aby Biskup Radlica, czym prędzej posłał po Króla. Tylko Jagiełło jest w stanie przemówić jej do rozumu, skoro oni nie potrafili.
***
Król przewrócił się na drugi bok, lecz uświadomił sobie, że nie ma się do kogo przytulić, gdyż Jadwigi nie było już w łożu. Pomyślał, że poszła na poranną jutrznie i po raz kolejny go nie obudziła. Wstał i zaczął się ubierać. Posłał jednego ze sług po Opanasza, by przygotował dla niego ciepłą kąpiel. Nagle do komnaty wpadł inny sługa, ukłonił się przed obliczem swojego Króla i rzekł.
- Panie, Biskup Radlicą prosi Króla czym prędzej do Kaplicy, gdyż Królowa przez całą noc leżała krzyżem w Kaplicy i nadal nie chce wstać. - powiedział po czy ponownie się ukłonił i wyszedł.
Jagiełło zaczął predkim krokiem przemieszać korytarze Wawelu. Gdy dotarł do Kaplicy, zobaczył siedzącą na ławce Oleńkę, klęczącego Radlicę i leżącą krzyżem Jadwigę.
- Bracie nareszcie jesteś ! Królowa nie chce nas słuchać, leży na zimnej posadzce, za chwilę się rozchoruje - powiedziała księżna.
- Nie martw się, siostro. Idź lepiej do syna, pewnie stęsknił się już za Tobą - uśmiechnął się Król - Biskupie, pójdź odprowadź moja siostrę - dodał Jagiełło.
Radlicą przeżegnał się, po czym wstał i zaczął podążać śladem Księżnej Aleksandry. Władysław schylił się nad Jadwigą, pogłaskał ją delikatnie po plecach i odparł.
- Miła moja, wstań proszę. Nie chcę byś się rozchorowała. - Królowa nie zareagowała, więc Władysław położył się krzyżem, obok niej.
- Władysławie, co Ty wyczyniasz? - zapytała ze zdziwieniem.
- Będę prosił Boga, aby moja żona mnie posłuchała i wstała z tej zimnej podłogi - powiedział i położył czoło na ziemię.
Królowa westchnęła, Jagiełło nie rozumiał dlaczego ona tutaj leży. Nie wiedział o jej śnie. Po raz kolejny wzięła głęboki oddech.
- Królu mój, nie leżę tutaj z powodu błahej sprawy. - rzekła Królowa
- Jaka więc to sprawa, Pani? - zapytał Olgierdowicz.
- Śniła mi się straszna rzecz. Śniła mi się Twoją śmierć, kochany. Nie mogłam nic zrobić, nie mogłam Cię ocalić. Byłam bezradna - mówiła z bólem w głosie Jadwiga. Łzy leciały jej po policzkach, kapiąc na podłogę w kaplicy.
Król nie patrząc na nic wstał, podał dłoń Jadwidze i pomógł jej wstać. Gdy Królowa była już na nogach, wziął ją na ramiona i w ciszy przeniósł do jej komnaty. Przez całą drogę nic nie mówili, patrzyli siebie jeno w oczy. Jagiełło położył ją na miękkim łożu i odprawił dwórki. Usiadł się obok Królowej i objął silnym ramieniem.
- Jadwigo, dlaczego nie obudziłaś mnie? Był bym przy Tobie, odgoniłbym źle myśli. Zaoszczędziłbym Ci choroby. - mówił Król Władysław
- Nie jestem chora - przerwała mu Jadwiga oburzona.
- Liczy się sam fakt. Kochana moja, nie opuszczę Cię nigdy. Obiecuje. - dodał i ucałował żonę w czoło.
Trwali w uściski jeszcze kilka chwil, gdy nagle przyszedł Oponasz i zawiadomił, że kąpiel gotowa. Jagiełło pożegnał się z żoną, zaznaczając, że ma się dziś nie ruszać z łoża, aż do wieczerzy. Musi od począć i nabrać sił. Po czym opuścił komnatę Królowej.
***
Wawel, październik 1390
Na dziedzińcu zebrał się cały Kraków, każdy chciał zobaczyć, jak Król wraca z Litwy. Zostawił tam swoich braci, by bronili Wilna. On sam nie mógł tam zostać, gdyż musiałby wystąpić przeciw nim i przyłączyć się do krucjaty. A nie chciał występować przeciwko swoim braciom.
Królowa stała przy oknie swojej komnaty i patrzyła, jak jej mąż wjeżdża na zamek. Wyglądał wspaniale, dostojnie. Miał na sobie granatowy kaftan, przepasany złotym pasem. Jadwiga widząc Władysława uśmiechnęła się od ucha do ucha. Nie mogła doczekać się spotkania z nim. Chciała wyjść mu na przeciw, lecz wpadł jej do głowy szalony pomysł.
Skierowała swoje kroki w stronę komnaty Władysława. Weszła do niej i od razu poczuła ten cudowny zapach. Komnata nadal pachniała jej mężem, mimo że wyjechał pod koniec maja.
Postanowiła usiąść na krześle, przy oknie. Minęła już dłuższą chwila, nim Królowa usłyszała kroki dochodzące z korytarza, a także najpiękniejszy głos na całym świecie. Usłyszała jak Władysław rozmawia z Oponaszem.
- Oponaszu, przyszykuj mi prędko kąpiel. Późnej udam się do mojej Królowej. Nie widziałem już jej kilka niedziel, a nie przyszła mnie powitać - powiedział Jagiełło, wchodząc do komnaty.
Przystanął w pół kroku, gdyż zobaczył tajemniczą postać w rogu jego komnaty. Obawiał się, że to znów Panna Pilecka zakradła się do jego komnaty. Popatrzył na łaziebnego, dajc mu znak, by był ciszej, złapał za miecz i skierował się w stronę tajemnicze osoby. Zamarł, gdy zobaczył swoją małżonkę.
- Jadwigo? - zapytał zdziwiony
- Witaj, najdroższy. Nie sądziłam, że mieczem mnie przywitasz. - rzekła Jadwiga wskazując na miecz w dłoni Władysława
- Oponaszu, zostaw nas. - powiedział Król i zaczął się śmiać.
Łaziebny przytaknął głową, ukłonił się i wyszedł, zostawiając Parę Królewską. Król schował miecz do pochwy, chwycił Jadwigę za rękę i ucałował. Po czym lekko przyciągnął żonę do stołu, by zasiedli na krzesłach.
- Wybacz mi, Pani. Myślałem, że ktoś zakradł się do mojej komnaty, stąd ten miecz. Nie spodziewałem się Ciebie, kochana. - odparł Król
- Więc niespodzianka się udała. - powiedziała Królowa.
- I to bardzo.
Jagiełło jeno patrzył na swoją żonę, wszak tak dawno jej nie widział. Wypiękniała, nabrała więcej ciała. Jadwiga nagle wstała i usiadła się na kolanch męża.
- Tęskniłam, Królu mój - powiedziała i ucałował Króla w policzek. Mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko wstał z Królowa na rękach i udał sie w stronę łoża.
***
Jadwiga leżała na plecach z uśmiechem gładząc go po policzku. Głowa Władysława spoczywała na jej brzuchu.
-Stęskniłam się za Tobą.
- I ja za Tobą, moja Pani - powiedział Król, całując ją po brzuchu.
- Jakie wieści z Wilna od Twoich braci? Od Klemensa? Dadzą sobie radę? - zapytała zmartwiona sytuacją w Wilnie Jadwiga.
- Musimy w nich wierzyć. Na pewno obronią nasze zamki na Litwie.
- Chciałabym, jak skończy się wojna na Litwie, udać się tam, tak jak kiedyś - mówiła z nostalgią, gładząc ciemne kosmyki Władysława.
- I udamy się tam, razem z naszymi dziećmi. Obiecuje Ci to - na te słowa zaczął ją całować po szyi.
- Natomiast wracając do Twoich braci, co myślą o dalszych zamiarach Witolda?
- Naprawdę Witoldem chcesz teraz się zajmować, Jadwigo? - jęknął rozczarowany, opadając głową na jej klatkę piersiową.
- Muszę wiedzieć jakie masz plany. Wszak, jestem Królem, muszę wiedzieć więcej niż inni - stwierdziła rozbawiona jego reakcją.
- Nasze wojska pokonają go w walce, nie oddam mu namiestnictwa na Litwą. Nigdy - powiedział pewnym siebie głosem.
- Rycerze na pewno są wymęczeni ciągłą walką, nie trzeba koniecznie przelewać krwi można wywalczyć spokój w Twojej ojcowiźnie pokojem i sprytem. Nie siła zawsze jest lepsza, Władysławie - mówiła przekonana.
- Jeśli nie skończą się walki do nowego roku Pańskiego, wtedy spróbuję zawrzeć pokój z Witoldem. Obiecuję Ci, miła moja. - rzekł nieprzejednany.
- Mówiłeś z Korygiełło o jego ukochanej?
- Tak, jednak nadal sądzę, że to nie jest czas na małżeństwo.
- Więc w takim razie, już domyślam się dlaczego tak odwlekałeś przyjazd do Krakowa - stwierdziła ze śmiechem, przypominając sobie jak czekała na jego przyjazd.
- Wtedy była inna sytuacja, gdybym opuścił Wilno w tamtym czasie Kiejstut, by ponownie mnie strącił z tronu - wyjaśnił jej, patrząc na nią kątem oka.
- Dworuje sobie jeno z Ciebie, w naszym przypadku wiedziałam, że prędzej czy później przyjedziesz do Krakowa - powiedziała ze śmiechem, patrząc na jego minę.
- I jak zwykle jesteś nieomylna - zaczął ją łaskotać po wrażliwych miejscach.
***
Wawel, listopad 1390
Minęło już kilka niedziel od powrotu Króla na Wawel. Wieści jakie napływały do ich uszu, były niepokojące. Kiejstutowy syn mordował rycerzy, którzy przyjęli nową wiarę i trwali wiernie przy Królewskiej Parze. Większość ludzi nie chciało przejść i służyć Księciu Trockiemu. Jednak wieści od braci Władysława wskazywały na to, że większość zamków trzyma się i nie poddają się. Dawało im to nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Trwała właśnie wieczerza, przy której jednocześnie była narada Królewska.
Czekali niecierpliwie na kolejne wieści od Księcia Skirgiełły oraz starosty wielińskiego, Klemensa Moskarzewskiego.
- Panowie musimy coś na to zaradzić - przerwała poważnie Jadwiga.
- Pani, sama wiesz dobrze, że mamy pokój z Zakonem Krzyżackim, który został podpisany za Króla Kazimierza - odparł Przedbór z Brzezia.
- Został on zatwierdzony małżeństwem jego pierworodnej córki, Królewny Elżbiety z Księciem Bogusławem. Uważam, że nasze wojsko da sobie radę na Litwie, nie możemy pozwolić, aby i Kraków był w stanie wojny z Zakonem - wypowiedział swe myśli kasztelan krakowski, Dobiesław.
- Wiem o tym doskonale, jednak teraz Polska i Litwa to jedno - stwierdziła poważnym głosem Andegawenka.
- Więc co radzicie? Pozwolić Witoldowi wygrać, oddając mu namiestnictwo? - zapytał Władysław z niedowierzeniem, Polskich Możnych.
- Królu, źle nas zrozumiałeś - odezwał się milczący do tej pory Melsztyński.
- Więc powiedz nam co miałeś na myśli Panie Wojewodo - poprosiła łagodnym głosem Królowa, widząc rozgniewaną minę jej męża. Złapała pod stołem jego rękę, na znak by się uspokoił.
- Królowo, Królu zdajemy sobie sprawę z tego niewygodnego konfliktu dla Królestwa Polskiego, jak źle na nas wszystkich wpływa. Nie tylko musimy obawiać się Zakonu, czy Księcia Witolda, przedewszystkim musimy wystrzec się rozejmu Króla Zygmunta i Księcia Opolczyka - wyjaśnił im swój punkt widzenia, Spytek.
- Co chcesz przez to powiedzieć, Spytku? Myslisz, że Maria także bierze w tym udział? - zapytała zaskoczona jego wypowiedzią Jadwiga.
- Ufam Królowej Marii, jak i wam. Myślę, że Twoja siostra nazbyt ufa swojemu małżonkowi, nie wtrącając się w politykę. Jednak patrząc, że od pamiętnego dnia, w którym zranił naszego Króla w nogę, nic się nie wydarzyło. Teraz, gdy wybuchła wojna domowa na Litwie, może to wykorzystać, by strącić wasze wysokości z tronu krakowskiego - zdradził zebranym swój punkt widzenia.
- Spytku, ależ to nonsens.
- Opolczyk nic sam nie zdziała.
Rozległy się głosy oburzenia na te insynuacje. Trwało to, aż dotąd, gdy sługa nie wszedł do sali obwieszczając, że przybył poseł z Wilna. Królowa ruchem ręki pokazała, aby go zaprosił. Jadwiga wraz z Władysławem zobaczyła rycerza, który słaniał się ledwo na nogach. Skłonił się przed parą królewską, przekazując im list.
- Królowo przekazuje w twe ręce list od starosty wileńskiego, Klemensa oraz Jana z Kościelca.
- Dziękujęmy Ci, pośle. Powiedz mi, jak Książę Skirgiełło, Korygiełło oraz Świdrygiełło sobie radzą? Są cali i zdrowi? - zapytał Król Władysław.
- W liście jest wszystko opisane, Panie- odparł z wahaniem Litewski rycerz.
Wyszedł z sali tronowej skłaniając się wcześniej.
- Co tam pisze Jadwigo ? - zapytał zaniepokojony z rosnącym przerażeniem na jej twarzy.
- Ten sen nie był o Tobie, był o Twoim bracie - wymarotała drżącym głosem z przerażenia.
- Mówże, prędzej co tam pisze? - niecierpliwił się Król
- Władysławie, on nie żyje - powiedziała cicho, kierując na niego załamany wzrok.
- Kto nie żyje? - zapytał z niedowierzaniem w głosie.
- Korygiełło, zabijając go ucieli mu głowę. Po czym nabili ją na włócznię - wyjawiła mu przykrą prawdę.
Król zamarł w bezruchu, po jego policzku przepłynęła jedna łza. Nakazał koniec wieczerzy i wyszedł z sali. Jadwiga rozejrzała się jeno po Panach Polskich, po czym wyszła prędko za Władysławem.
***
Witam was wszystkich serdecznie 😊 Wybaczcie, że tak długo nie było nowego rozdziału. Wena mnie opuściła a to jest najgorsze. Na poprawę humoru postanowiłam napisać dłuższy rozdział jak kiedyś 💪Życzę miłego czytania, liczę na wasze szczere komentarze i głosy czy się wam podobał ❤😊
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie ❤👏
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top