Rozdział 2

– Kochanie! Za piętnaście minut wychodzimy, jesteś gotowa? – słyszę głos Daniela, mojego męża.

– Już prawie! – odpowiadam i maluję usta.

Później idę do kuchni po torebkę i przygotowane przez nas pierogi. Zamieram tuż po przekroczeniu progu.

Honey, would you believe it?

It's Christmas!

Yes, that's right! It's snowing!

Yes, that's right, Santa's here!

Honey, would you believe it?

Today is Christmas day...

Szybko podchodzę do radia i je wyłączam. Ciężko opadam na krzesło. Łzy gromadzą się w moich oczach, a zimne dreszcze przeszywają moje ciało.

– Wesołych świąt. Mogę wejść? – Przed oczami mam obraz Jasona stojącego w progu mojego rodzinnego domu.

Nie!

– Lena, right? – słyszę w głowie pytanie celebryty.

Staram się uspokoić, biorę głębokie wdechy i głośno wypuszczam powietrze.

– Jestem tutaj dla ciebie. Powiedz, co mam ci zaśpiewać – odzywa się Jason.

– Uspokój się, uspokój się, uspokój się – powtarzam.

– Czy jest coś, czego o mnie nie wiesz? – pyta celebryta.

– Uspokój się! – wrzeszczę na siebie, chcąc pozbyć się tych wizji.

Jak przez mgłę słyszę kroki. Zdaje mi się, że należą do Jasona. Znów staram się skupić na oddechu.

– Nie myśl o nim – szepczę.

Kochanie?

Podnoszę głowę i spoglądam na Daniela. Ten widząc mój stan, bez słowa podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramieniem.

– Już jestem, już jest w porządku – zapewnia.

Kiwam niepewnie głową, a mąż podaje mi chusteczkę. Ocieram łzy.

– Chcesz mi powiedzieć, co się stało? – pyta z troską. Zgadzam się.

Mówię mu o prywatnym koncercie Jasona siedem lat temu. Opowiadam w skrócie historię, a potem znów zalewam się łzami. Przed oczami mam nagłówki artykułów na wszystkich portalach informacyjnych.

Tragiczny wypadek Jasona Crue. Wokalista nie żyje.

Współczesny rock już nie będzie taki sam. Jason Crue już nigdy nic nie zaśpiewa.

– Okazało się, że kiedy wracał do domu... – podejmuję próbę kontynuacji, biorąc kolejną chusteczkę.

Jason Crue nie żyje.

Jason Crue nie żyje.

Jason Crue nie żyje.

Biorę głębszy wdech przed każdym kolejnym słowem.

– Miał wypadek...

Śmiertelny wypadek Jasona Crue.

Fani Jasona Crue w żałobie.

Magia świąt nie uchroniła Jasona Crue od śmierci.

Płaczę coraz głośniej, nie jestem w stanie dokończyć. Zużywam chusteczkę za chusteczką, rozmazując tusz po całej twarzy. Cała się trzęsę, czuję, że brakuje mi tlenu.

– Nie kończ... – prosi Daniel i przytula mnie jeszcze mocniej.

Odwzajemniam uścisk, starając się nie ubrudzić mu koszuli.

– Byłam w nim zakochana – wyznaję. – Puścili w radiu jego piosenkę i... – robię przerwę na kolejny głębszy wdech, ocierając znowu łzy.

– Nie kończ – prosi znowu Daniel. – Nie kończ, rozumiem.

Po chwili trochę się uspokajam. Zaczynam oddychać spokojniej, łzy już nie płyną.

– Możemy posłuchać tej piosenki? – pytam.

Daniel patrzy na mnie zaskoczony. Mruga kilka razy, jakby chciał się upewnić, że to ja przy nim siedzę i to ja zadałam to pytanie.

– Jesteś pewna?

Przytakuję.

W radiu od dawna leci co innego, więc Daniel wpisuje tytuł w youtube'a i puszcza mi utwór. Zamykam oczy. Widzę przed sobą Jasona z gitarą w ręce śpiewającego to w salonie u moich rodziców. Patrzy prosto na mnie, a ja dołączam i cichutko śpiewam z nim.

It's Christmas...    

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top