Świąteczne udawanie
— Słucham? Jestem zajęty — powiedziałem automatycznie, gdy odebrałem telefon.
Jak zwykle popołudnie spędzałem w swoim biurze, jedną ręką pisząc na klawiaturze laptopa, drugą trzymając urządzenie przy uchu. Zawsze miałem coś do zrobienia i to kilka rzeczy naraz, ale to dobrze. Im więcej było zajęć, tym mniej czasu na myślenie. Szkoda tylko, że tym razem nie sprawdziłem kto dzwonił zanim odebrałem.
— Tak witasz matkę Danielu — usłyszałem głos swojej rodzicielki.
— Oh, wybacz mamo — odchrząknąłem — Co u Ciebie?
— Dobrze, dobrze, a Ty pewnie jak zwykle w pracy? — spytała, choć dobrze znała odpowiedź — Ale przyjdziecie na wigilijną kolację, tak?
— Nie wiem, mam dużo pracy... przyjdziecie?
— Ty i Amara. I nie chcę słyszeć odmowy, tak dawno się nie widzieliśmy, tęsknie za Tobą i za nią oczywiście też, jest już niemal członkiem rodziny.
Odsunąłem się od komputera, przekładając telefon w drugą rękę. Nerwowo przełknąłem ślinę, analizując słowa matki. Na pewno wspomniałem jej, że rozstałem się z Amarą, tak? To było dawno, musiałem jej powiedzieć... Chyba, że... No tak, kiedy ostatnio rozmawiałem z matką? Jeśli nie liczyć zdawkowych „oddzwonię później", to pewne z trzy miesiące tematu, gdy jeszcze ja i Amara, byliśmy razem. Westchnąłem.
— To raczej niemożliwe, mam dużo pracy.
— Są święta — westchnęła Kobieta — Musisz przyjechać. Twój brat przyprowadzi narzeczoną, Naomi.
— Naprawdę? — zagryzłem wargę.
Oczywiście, że tak. To ja byłem szefem kancelarii prawniczej, ale to mój brat, playboy był ulubieńcem rodziców i nie tylko ich. Naomi Scoot, najpierw była moją dziewczyną, po czym przyłapałem ją na zdradzie z bratem. Nigdy więcej nie chciałem ich wiedzieć, co nie było łatwe. Jej mogłem unikać, ale jak unikać własnego brata? Dlatego nie przyjeżdżałem na rodzinne święta, nie mogłem przecież wyjaśnić matce, że dziewczyna jej młodszego syna, najpierw była ze mną. Nie powinna się tym martwić.
— Tak, dziewczyny powinni się poznać, skoro będą rodziną — zaśmiała się — Czekamy nas Was.
Nie dała mi nic odpowiedzieć, bo od razu się rozłączyła. Odłożyłem telefon na blat biurka i westchnąłem. Spojrzałem na kalendarz na ścianie, do wigilii zostało pięć dni, miałam tylko tyle czasu, aby wymyślić rozwiązanie. Niby mogłem udawać zajętego pracą, nie chciałam znowu rozczarować matki, też chciałem spędzić rodzinne święta. Pojawić się samemu? Tłumaczyć, że nie jestem z Amarą, podczas gdy Logan będzie zabawiał się z Naomi? To brzmiało jak najgorsze święta na świecie. Zostało mi tylko wziąć kogoś ze sobą. Ale kogo, bo przecież nie mogłem od tak zadzwonić do byłej dziewczyny.
— Kurwa — warknąłem.
I wtedy otworzyły się drzwi.
— Ciebie też miło widzieć — odparł mój przyjaciel Gabriel — Co się stało?
Gabe był jednym z lepszych prawników w mieście i nie tylko moim przyjacielem, ale i współpracownikiem. Zwykle lepiej nie mieszać pracy i przyjaźni, ale nam naprawdę dobrze to wychodziło.
— Matka zaprosiła mnie na święta z Amara.
— Nie wie, że nie jesteście razem? — zdziwił się.
— Chyba zapomniałem jej powiedzieć — odparłem ze skrzywionym uśmiechem — Do tego będzie Logan z Naomi, więc mam przerąbane.
— Wcale nie, znajdź jakaś ładną laskę i powiedz, że z Amarą Wam nie wyszło.
— To nie takie proste, matka od razu się domyśli, że to udawane.
— Hm... — Gabe podrapał się po brodzie — Zadzwoń do Amary.
— I co? Mam powiedzieć, hej słuchaj, chcesz jechać na wigilię do moich rodziców?
Pokręciłem głową. To brzmiało idiotycznie. Niby rozstaliśmy się w dobrej atmosferze, zapewniając, że gdyby coś się działo, możemy na siebie liczyć, jednak to wydawało się przesadą.
— Coś takiego — wzruszył ramionami — Przecież i tak zawsze spędza święta sama, lubi Twoją rodzinę.
— Ale już nie lubi mnie.
— Tego nie wiesz. Zadzwoń, albo ja to zrobię.
Westchnąłem z rezygnacją. Dla Gabe to było proste, jego narzeczona Sofii była naprawdę miła, a on miał już za sobą całe to uganianie się. Wmawiałem sobie, że wcale nie potrzebuje drugiej osoby, rodziny, świątecznej atmosfery, jednak czasem zazdrościłem przyjacielowi. Szczególnie w tym okresie, jeszcze wczoraj opowiadał mi o wspólnych zakupach świątecznych z Sofią, o tym jak razem próbowali piec ciasto. Brzmiało zwyczajnie, ale też przyjemnie. Oni wiedzieli, czym była magia świat, ja skupiony na pracy całkiem o tym zapomniałem.
***
Spojrzałem na zegarek na prawym nadgarstku i pokręciłem głową. Z pewnością nie przyjdzie, przecież to było bez sensu. Jak głupek czekam w kawiarni na ex dziewczynę, z którą od dawna nie rozmawiałem. Czemu miałaby przyjść.
Nagle zobaczyłem ją. Amara weszła do kawiarni, rozejrzała się i zobaczyła mnie. Nie jestem pewien, czy dostrzegłem na jej twarzy delikatny uśmiech, czy tylko mi się wydawało. Jej brązowe włosy, opadały na ramiona, miała na sobie biały sweter, czarne spodnie i szary ,długi płaszczyk. Wyglądała pięknie i elegancko, tak jak ją zapamiętałem.
— Cześć — odchrząknąłem, wstając — Dziękuję, że przyszłaś.
— Zaskoczył mnie Twój telefon.
Powiesiła torebkę na oparciu krzesła i usiadła naprzeciwko mnie. Przysunęła do siebie kubek z kawą, który dla niej zamówiłem. Jak zaczarowany obserwowałem każdy jej ruch, dawno tak przy niej się nie denerwowałem, ale w końcu miałem zapytać ją o coś szalonego.
— Cynamonowe latte? — spytała zaciągając się zapachem napoju, a ja przytaknęłam — Pamiętałeś, dzięki.
— To nic takiego — wzruszam ramionami — Nie minęło tak dużo czasu, abym zapomniał. A wcześniej długo byliśmy razem.
— Dwa lata — przypomniała, jakbym nie pamiętał — Więc? — spojrzała na mnie błękitnymi tęczówkami, w których kiedyś nie raz się zatracałem — O co chodzi?
— To dość dziwna sytuacja... — zacząłem — Moja matka zaprosiła mnie święta, kolację w wigilię i kolejne dwa dni, i, um, zaprosiła nas oboje.
— O — zobaczyłem zaskoczenie na jej twarzy — Nie powiedziałeś jej, że my... że już nie jesteśmy razem?
— Zapomniałem — podrapałem się bezradnie po karku — Byłem zajęty pracą, prawie z nią nie rozmawiałem i tak wyszło. A teraz... Powiem szczerze, nie mam co zrobić. Będzie tam Logan z Naomi, a ja nie chce jechać sam i wysłuchiwać pytań, dlaczego nikogo nie mam.
Amara przyglądała mi się z zaciekawieniem. Doskonale znała historię z moim bratem i jego obecną dziewczyną, w końcu byliśmy ze sobą długo i powiedziałem jej o sobie więcej, niż jakiejkolwiek innej osobie. To było naprawdę na poważnie, myśleliśmy o zaręczynach, mieszkaliśmy razem, ale potem...
Pokręciłem głową, to nie był czas na rozgrzebywanie przeszłości.
— Nie rozumiem — odezwała się Dziewczyna — Co ja mam z tym wspólnego?
— Chciałbym prosić, abyś pojechała ze mną.
— Oh.
Zmarszczyła brwi, analizując moje słowa. Nastała chwila ciszy, w której mogłem się jej przyglądać. Nie zmieniła się, nadal tak uroczo marszczyła nos, gdy nad czymś usilnie myślała. Nadal była piękna, a moje serce biło przy niej w innym rytmie.
Czy nie przestałem jej kochać?
W końcu nie stało się nic złego, uczucie nie zniknęło, po prostu nie dogadaliśmy się w jednej, dość ważnej sprawi. Chcieliśmy być razem, ale mieliśmy inne wizje na przyszłość, których nie mogliśmy pogodzić. Rozsądniej było się rozstać, ale może choć raz powinien był postąpić nierozsądnie i zawalczyć?
— Wiem, że to nietypowa prośba — podjąłem — Ale nie mam za bardzo wyboru, do świąt zostały cztery dni, tylko Ty znasz dobrze mnie i moją rodzinę. Mogliśmy przez te trzy dni udawać, że...
— Że nadal jesteśmy razem? — przerwała mi i pokręciła głową — Wiesz o co mnie prosisz? To brzmi — westchnęła — Daniel, zawsze będziesz dla mnie ważny i pomogę Ci, ale nie sądzisz, że to wszystko skomplikuje?
— Niby co? Nie jesteśmy razem, będziemy tylko udawać.
— Jasne...
Nie wyglądała na przekonaną, a ja nie mogłem jej winić. To brzmiało jak szaleństwo. Może martwiła się, czy da radę. Sam nie byłem pewien. Chciałem spędzić czas z rodziną, ale oszukiwać ich, że się kochamy, gdy tak nie było? Nie wiedziałem nawet jak wpłynie na mnie ten czas z Amarą.
— Zgoda — jej głos wyrwał mnie z zamyślenia i ponownie skupiłem na nią całą moją uwagę — Pojadę z Tobą, ale chcę coś w zamian.
— Cokolwiek chcesz — powiedziała.
— Porady prawnej.
— Oh — zmarszczyłem brwi — Coś się stało?
Amara projektowała ubrania, szczególnie sukienki. Miała własną firmę i dobrze jej to wychodziło. Gdy byliśmy razem, byłem naprawdę z niej dumny i czasem pomagałem, choć ona nie chciała mieszać związki i pracy.
— To nic takiego, ale Tobie ufam i wiem, że mnie nie oszukasz.
— Jasne — przytaknąłem — Więc jesteśmy umówieni.
Uśmiechnąłem się lekko. Planowaliśmy wspólnie spędzić te święta, tak samo jak rok temu, ale potem się rozstaliśmy. Byłem pewny, że już na siebie nie wpadniemy, ale może święta będą naszą drugą szansą.
***
— Daniel, Amara! — przywitała nas z uśmiechem i przytulaniem moja matka.
— Cześć mamo.
Cztery dni minęły bardzo szybko. Ustaliliśmy najważniejsze rzeczy z Amarą, spakowaliśmy się i jesteśmy. To wcale nie dziwne, że spędzę święta z ex dziewczyna, przy stole z bratem i jego dziewczyną, która mnie zdradziła. Wcale. Prawdziwa magia świąt.
— Kochanie, jak ja Cię dawno nie widziałam — powiedziała Kobieta ściskając Brunetką — Pięknie wyglądasz.
— Dziękuję. Miałam dużo pracy, Daniel też, więc nie mieliśmy kiedy wpaść.
Kłamanie wychodziło jej dobrze, ale wiedziałem, że tego nie lubiła. Czułem się źle, że ją do tego zmuszałem. Ale czy to na pewno było kłamstwo? Przecież oboje byliśmy zajęci.
— Koniecznie musisz częściej mnie odwiedzać, pilnuj aby mój Daniel nie siedział cały czas w pracy.
— Mamo, daj jej przejść — upomniałem ją — Dopiero przyjechaliśmy na pewno jest zmęczona.
— Ah tak, tak. Rozpakujcie się, a potem kochana pomożesz mi przy kolacji, musisz mi opowiedzieć co u Was.
Wywróciłem oczami i spojrzałem na Amarę, zauważyłem jej rozbawiony uśmiech. Moja matka, Clarrisa była osobą pełną życia, zawsze miała jakiś temat i wszystko chciała wiedzieć, chodząca optymistka. Kogoś innego mogłoby to przytłoczyć, ale Amara zawsze świetnie dogadywała się z moją rodziną. Uwielbiali ją i cóż, ja także.
— Zaniesiemy bagaże i zaraz wracamy — powiedziałem.
Poszedłem z dziewczyną na górne piętro i weszliśmy do jednego z wielu pokoi. To tutaj mieliśmy spędzić najbliższe trzy dni.
— Wszystko dobrze? — spytałem spoglądając na nią.
— Tak — pokiwała głową — Wiem, że to tylko udawanie, ale naprawdę lubię Twoją rodzinę i dobrze się tu czuje. Wracają wspomnienia.
Pokiwałem głową. Gdy tylko przekroczyłem próg domu poczułem magiczną atmosferę świąt. W salonie przez który przechodziliśmy stała wielka choinka, na zewnątrz i w środku było pełno dekoracji, a z kuchni unosił się zapach ciast. Śnieg, rodzina, słodkości, dokładnie tak powinno się spędzać te grudniowe dni. Gdy już tu byłem musiałem przyznać, że brakowało mi tego. Niespodziewanie poczułem spokój, gdy nie musiałem spieszyć się i myśleć o pracy. To mogła być zasługa rodziny, domu, świąt, ale czułem, że wszystko byłoby trudniejsze, gdyby obok nie było Amary.
Wraz z gwiazdkowym nastrojem otoczyły mnie wspomnienia o nas. Dokładnie pamiętałem pierwszą kolację, gdy przedstawiłem ukochaną rodzinie, wspólne święta rok temu...
Stało się właśnie to, czego się obawiałem. Będąc tutaj w święta, z Amarą, zacząłem patrzeć na nią przez pryzmat szczęścia, które mieliśmy.
— Ta kwestia nie musi być udawana — podszedłem do niej — Możemy się przyjaźnić i nadal możesz dogadywać się z moją rodziną. Uwielbiają Cię.
— Ale będę ich okłamywać — przyznała ze smutkiem.
— Ja też — wzruszyłem ramionami — To tylko kilka dni.
— Tak, oczywiście...
— Hej... — niepewnie załapałem ją za brodę, aby spojrzeć w jej oczy. Nie byłem pewny na jak wiele mogłem sobie pozwolić, ale gdy już patrzyłem w jej tęczówki, przeszedł mnie znajomy dreszcz — Nie obwiniaj się, jeśli kogoś musisz to mnie. Chcę abyś dobrze się bawiła. Pamiętasz jak fajnie było rok temu, teraz nadal może tak być?
— Wtedy jeszcze mnie kochałeś — wtrąciła cicho.
Przygryzłem wargę i zrobiłem krok do tyłu. Czy to także się zmieniło? Uczucia do Amary nie zniknęły, jedynie zagłuszyłem ją pracą, w której wir rzuciłem się po zerwaniu. Minęły trzy miesiące, nie byłem na randce, nie miałem czasu dla siebie poza pracą i naiwnie myślałem, że się z niej wyleczyłem, jednak teraz, stojąc tu przed nią, czułem, że nic się nie zmieniło.
— Kto powiedział, że przestałem...
— Ty... Co? — spojrzała na mnie, zaskoczona, marszcząc brwi.
Zmieszałem się. Byliśmy tu od kilku minut, a już wszystko zaczęło się komplikować. Jak mieliśmy wytrzymać całe trzy dni? Z perspektywy to wydawało się łatwiejsze, ale będąc tu teraz...
— Amaro, Danielu!
Wybawieniem od niewygodnego pytania okazał się głos mojej matki. Dziewczyna westchnęła i wyminęła mnie, schodząc na dół. Zostałem sam z zapachem jej różanych perfum, który unosił się w powietrzu.
Nagle zrozumiałem, że tęskniłem za tym.
***
Wieczorem wszyscy siedzieliśmy przy wielkim stole. Mama jak zawsze się postarała, samodzielnie przygotowując wszystkie potrawy i ciasta. Świeczki, choinka pełna bombek, ozdoby świąteczne, to wszystko przywoływało miły, świąteczny nastrój. Był ojciec Edward, wujostwo Arleta i David z ich dwuletnią córeczką Octavią, oraz oczywiście Logan i Naomi. Wyglądało to na piękne, rodzinne święta, takie jak kiedyś, jak byłem z Amarą, bez udawania.
Lecz czy na pewno udawaliśmy? Gdy mówiłem jej, że wyglądała pięknie, naprawdę tak myślałem. Gdy całowałem jej policzek i obejmowałem w tali, moje ciało przechodziło drżenie. Teraz, siedząc obok niej przy stole, co raz spoglądałem w jej stronę.
Czułem się jak przegrany, bo to ja poprosiłem ją o udawanie i to jak tak szybko nie dałem rady. Zrozumiałem, że nadal mi na niej zależy.
— Chcieliśmy coś ogłosić — powiedział mój brat, gdy po kolacji zapanowała luźniejsza atmosfera — Ja i Naomi pobieramy się.
Zaważało. Wszyscy im gratulowali, mama skakała koło nich szczęśliwa, przytulając. A ja? Siedziałem jak wmurowany, nie mogąc uwierzyć w tą szopkę. Wszyscy mieli Logana za świetnego syna, a Naomi za wymarzoną synową, podczas gdy tylko ja znałem prawdę, zdradzili mnie i nigdy nawet nie przeprosili. Od dawna nie miałem żadnych uczuć do dziewczyny, ale nie mogłem cieszyć się z ich szczęścia.
Nagle poczułem jak ktoś łamie mnie za rękę, spojrzałem w bok i zobaczyłem pokrzepiający uśmiech Amary. Ona zawsze mnie rozumiała i umiała pocieszyć. Ten niewielki gest, naprawdę wiele dla mnie znaczył. Nie musiała nic robić, nie łączyło nas nic, a jednak była tu dla mnie.
— To ich wybór — szepnęła — Nie przejmuj się.
Westchnąłem.
— Dziękuję — spojrzałem w jej oczy i lekko uniosłem kąciki ust ku górze.
Zapomniałem jaka była cudowna. Delikatna, urocza, troskliwa. Zawsze o mnie dbała i nawet gdy byliśmy tylko we dwoje, czułem się jakbym miał rodzinę, miał wszystko.
— Daniel, Amara — z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej matki — A co z Wami? Przecież spotykacie się o wiele dłużej niż Naomi i Logan.
— Um, my... — zaczęła niepewnie dziewczyna, a ja zauważyłem, że się spięła. Nie była przygotowana na to pytanie. — To jeszcze nie czas na to.
— Dlaczego? Danielu, na co czekasz?
— Właśnie braciszku, jeszcze ktoś Ci ją ukradnie.
Zacisnąłem zęby, ponownie czując przypływ złości. Kpiący ton głosy Logana przywołał w mojej głowie obraz sprzed lat. Naprawdę chciałem spędzić ten wieczór w spokoju, ale prowokował mnie.
— Nie jestem przedmiotem, który można ukraść — usłyszałem głos Brunetki — Mam własny rozum i przyzwoitość, aby nie zdradzać, szanuję Daniela i będąc w związku, nie oglądam się za innymi.
Zauważyłem speszoną minę Naomi, która patrzyła prosto na mnie, jakby pytała, czy powiedziałem Amarze, prawdę. Pokiwałem głową, oczywiście, że tak. Amara, wiedziała wszystko i była zupełnie inna niż Naomi.
Wtedy to zrozumiałem. Brat może chciał mi dopiec, albo ze mnie zażartować, ale miał rację. Na co czekałem? Raz ją straciłem, ale teraz była tutaj ze mną i musiałem wykorzystać szansę, póki ten magiczny czas trwał.
— Więc co stoi na przeszkodzie ślubu?
— Ja — odezwałem się i nagle poczułem na sobie spojrzenia wszystkich — Amara jest najcudowniejszą dziewczyną na świecie — spojrzałem na nią, czując, że to co mówiłem, to serce, które w końcu dorwało się do głosu — Rozumie mnie, wspiera, akceptuje moje wady, rozśmiesza, jestem przy niej szczęśliwy jak przy nikim innym. Ale nie zasługuje na nią — zauważyłem jak rozchyla wargi, zaszokowana moim odważnym wyznaniem, sam nim byłem zaskoczony. To miało być tylko udawanie, ale ogarnięty świąteczną atmosfera, zapragnąłem czegoś więcej. Przyciśnięty przez rodzinę, poczułem potrzebę wytłumaczenie i naprawienia tego, co zepsułem. Wtedy nie walczyłem dość dobrze, teraz zrozumiałem, że powinienem — Nie mogę dać jej tego czego chce.
— Daniel... — wyszeptała Szatynka.
— Prawda jest taka, że ostatnio nie jest dobrze — mówiłem dalej — Amara pragnie dziecka, a ja... — wzruszyłem bezradnie ramionami — Nie widzę siebie w roli ojca, nigdy nie widziałem i nie umiem tego zmienić, ale dla niej... zastanawiam się, czy nie zaryzykować.
Dziewczyna przełknęła ślinę, a w jej oczach błyszczał łzy wzruszenia. Sprawiała wrażenie pewnej siebie, eleganckiej, ale wiedziałem, że bardzo łatwo ją wzruszyć. Płakała na większości filmów i o wiele wolałem te łzy, niż te, które widziałem w czasie ostatniej kłótni, gdy wszystko się skończyło. Nigdy więcej nie chciałem widzieć ją smutnej, a taką jak teraz. Wyglądała pięknie, gdy śmiała się z moją mamą lukrując pierniki, gdy opowiadała o swojej pracy, która była jej pasją, gdy namówiona przez moją rodzinę, zaśpiewała swoim pięknym głosem kolędę. Nie byłem pewny, czy to moja rodzina i atmosfera, czy może też ja, tak na nią wpływałem, ale miałam nadzieję, że miałem w tym swój udział.
— Kiedy zmieniłeś zdanie? — spytała cichym głosem.
— Może teraz. Nie chcę Cię stracić przez strach. Znowu stracić... Kocham cię.
Dziewczyna przyłożyła dłoń do ust, chcąc ukryć zaskoczenie i wzruszenie. Sam byłem zaskoczony. Obawiałem się, że wspólne udawanie w święta wiele zmieni, ale nie sądziłem, że w końcu poczuje się gotowy, na wyznanie uczuć.
— Ja też Cię kocham — powiedziała przytulając mnie.
Objąłem ją i poczułem się tak dobrze. Przy rodzinie przytulałem ją i całowałem w policzek, aby zachować pozory, ale dopiero teraz poczułem, że to było prawdziwe.
— Brawo synu, jestem z Ciebie dumna — powiedziała mama, kładąc dłoń na moim ramieniu.
Sam byłem z siebie dumny. Przestałem udawać, że jest dobrze, wyjąłem głowę z papierów do pracy i zrozumiałem to, co od dawna chciało powiedzieć mi moje serce. Nadal byłem zakochany w Amarze, nigdy nie przestałem. To z nią chciałem spędzić te i wszystkie kolejne święta. To ona była moim wigilijnym prezentem.
***
— Kochanie, pamiętasz kiedy się poznaliśmy? — spytałem.
Szatynka pokiwała głową. Pięknie wyglądała w czerwonej sukience, z białym puszkiem. Jak święty mikołaj. Miałem tylko nadzieję, że zasłużyłem na prezent, a nie rózgę. Był drugi dzień świąt, siedzieliśmy wszyscy w salonie, przy choince, w miłej rodzinnej atmosferze. Wcześniej za jej namową porozmawiałem z bratem i Naomi, a potem poszedłem z mamą na szybkie zakupy. Mieliśmy też chwilę dla siebie na długie rozmowy, a nawet całe noce, na nadrabianie czasu i świętowanie powrotu do siebie.
— To było trzy lata temu, dokładnie dwudziestego szóstego grudnia — powiedziała — Wychodziłam z torbami ze sklepu i wpadłam na Ciebie, wszystko było w kawie, którą trzymałeś, ale nie byłeś zły, odwiozłeś mnie do domu i zaprosiłam Cię na kawę, której tym razem nie wylałam.
Uśmiechnąłem się lekko. Boże Narodzenie były naszym specjalnym czasem, wtedy się poznaliśmy, spędzaliśmy razem każde święta odkąd się poznaliśmy. W tym roku miało być inaczej, a wyszło o wiele lepiej niż planowałem.
— Właśnie — powiedziałem — Jesteś moim najlepszym prezentem świątecznym i mam nadzieję, że mogę liczyć na jeszcze jeden prezent od Ciebie.
Spojrzała na mnie z niezrozumieniem, gdy uklęknąłem przed nią na jedno kolano i wyjąłem z marynarki pudełko z pierścionkiem, który wczoraj wybrałem z mamą.
— Amaro Sorenti, czy zgodzisz się być moim wymarzonym prezentem do końca życia i wyjdziesz za mnie?
— Tak, oczywiście, że tak.
Włożyłem jej pierścionek na palec i wstaliśmy, całując się namiętnie. Ona była moim świątecznym cudem. Jej łzy wzruszenia, szczery uśmiech, błysk w oczach, słodkie usta, pierścionek, który znaczył, że była moja, teraz już na zawsze i naprawdę. Kochałem ją odkąd się poznaliśmy i to nigdy się nie zmieniło. Dopiero w te święta, udając, że nadal jesteśmy razem, zrozumiałem, że właśnie tego chciałem. Mieć ją na stałe, naprawdę. Byłem gotów dla niej zaryzykować, nawet spróbować być ojcem, wszystko aby stworzyć rodzinę, z którą będziemy spędzać święta. Nie tylko rocznicę narodzenia Chrystusa, ale także naszego poznania i zaręczyn. To w atmosferze grudniowego śniegu i pośpiechu wszystko się zaczęło, w tych magicznych dniach wszystko się zmieniło i miałem nadzieję, że będzie trwało przez wiele kolejnych świąt.
_____________
Wiek: 21 lat
Imię: Paula
Watt: LostLove135
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top