🎄rozdział trzynasty🎄


Wraz z powrotem z kościoła, moja twarz odzwierciedlała jakiekolwiek szczęście. Szczęście pod przykrywką Świąt o imieniu Caleb.

No właśnie Caleb. Ten sam chłopak, który zawrócił mi w głowie, sprowadzając do wręcz dziwnego stanu. Całą Wigilię posyłaliśmy Sobie krótkie uśmiechy i długie spojrzenia.

Próbowaliśmy niczego nie pokazywać, jednak ogromne uśmiechy i głębsze nabierania powietrza Nas zdradzały.

Poczułam kopnięcie pod stołem.

Jak oparzona, uniosłam wzrok z Nad łososia widniejącego na moim talerzu.

— Nie sądziłam Lili, że ryba w sosie pomidorowym, sprawia Ci tyle przyjemności? Chcesz jeszcze dokładkę? Bo po Twoich rozrywających się już policzkach od uśmiechu, sądzę, że tak— zaczęła moja babcia unosząc brew.

Przełknęłam ślinę.

— Przecież nie znosisz łososia— dodała moja mama, nieco zdziwiona.

— Czy ty właśnie go przeżuwasz?— zapytał mój tata z pełnym rozbawieniem.

Zamarłam, przestając gryźć.

Caleb doszczętnie odebrał mi rozum.

— Proszę wybaczyć— zaczęłam z nieco pełną buzią— Wracam za minutkę— uśmiechnęłam się i wyszłam szybkim krokiem z salonu.

Smak łososia z obrzydliwymi pomidorami przeszywał mnie od środka, powodując dreszcze.

— Ohyda!— pisnęłam i wyrzuciłam przeżute jedzenie ze swojej buzi, wprost do śmietnika.

— Jesteś nieco zakręcona— zaśmiał się Caleb, nienagannie opierając się o framugę drzwi.

— Co ty nie powiesz— odpowiedziałam, wlewając sobie wody z kranu do kubka.

— Jest jeszcze dużo rzeczy, których nie powiedziałem— zaczął, odbijając się o podparcie.

W moim brzuchu zjawiły się motyle w brzuchu.

— Mianowicie?— zapytałam, wycierając mokre usta.

— Mianowicie, że strasznie podobasz mi się w tej sukience, a w rozpuszczonych włosach wyglądasz na maxa...— zaczął, dopóki nie dotknęłam swoją ręką jego ust.

— Nie mam ochoty na ten super pack, kompromitujących komplementów, jako prezent.

Chłopak prychnął, powodując lekkie łaskotki w mojej prawej ręce. Podniósł swoją dłoń, łapiąc moją.

— Problem w tym, że ja mam na to ochotę.

Uniosłam brew.

— Czyżby?— zaczęłam— Czyli nie będziesz miał problemu mówić tych rzeczy przy moich rodzicach i przy Twoim tacie? Z pewnością będą zachwyceni.

Kiwnął głową.

— Mówić, że jesteś piękna mogę całemu światu— na jego ustach wpełzł pewny Siebie uśmiech— Z resztą— przybliżył się blisko. Zbyt blisko— Mam coś dla Ciebie, co w pełni Cię w tym uświadomi— moją twarz owiał jego ciepły oddech, a w uszach dzwonił szept.

Przełknęłam głośno ślinę.

— Chodź na górę— kiwnął głową w stronę drzwi kuchennych i ruszył przed Siebie.

I dopiero kiedy poczułam szarpnięcie, zauważyłam, że cały czas trzymaliśmy się za ręce. Gorąc wpłynął na moje policzki.

Wolnym krokiem zmierzaliśmy przez wszelakie domowe pomieszczania, trafiając do mojego pokoju.

Chłopak zamknął za Nami drzwi i odwrócił się w moją stronę.

— Nie będę owijał w bawełnę Lili— powiedział, po raz pierwszy zdrobniając moje imię— Spodobałaś mi się już w pierwszej sekundzie— przygryzł lekko wargę— I cholera...— miotał się w słowach.

Pokręciłam głową, ponownie dotykając jego ust.

— Caleb— ostrzegłam go— Błagam przestań.

Uniósł brew.

— Chodzi mi o to, że... Nie uważasz... Nie sądzisz, że po takich słowach będzie Nam ciężko się pozbierać?— zapytałam.

Chłopak zgromił mnie wzrokiem.

— Nie. Nie uważam tak. A wiesz dlaczego?— zapytał— Bo nie pozwolę byśmy w jakikolwiek sposób zmarnowali tą szansę. Mamy jeszcze wspólny tydzień, później damy radę. Obiecuje.

Kiwnęłam głową.

Wiedziałam, że po powrocie do Nowego Jorku, Caleb zostanie jedynie marnym Świątecznym Zmartwieniem.

— Przestań się wzbraniać— chwycił mnie za ramiona— I pozwól mi już za Tobą szaleć.

Wzięłam głęboki oddech i przejechałam językiem po suchych wargach.
Chłopak wpatrywał się w moje usta w pełni skupiony, co spowodowało, że lekko je przygryzłam.

— Mam ogromną ochotę Cię pocałować— zaczął powoli, powracając do moich oczu. Jego wzrok był mocny, a zieloną barwę, pokrywała w pewnym rodzaju czerń.

Przestałam oddychać.

— Robiłaś już...— zaczął, szybko się poprawiając— Całowałaś się już?

Lekko pokręciłam głową.

— Nie— powiedziałam zachrypniętym głosem, zdradzając swoje zdenerwowanie— Nie— kaszlnęłam, poprawiając się.

Chłopak wziął głęboki wdech.

— To dobrze— zaczął, dotykając mojego policzka i głaszcząc lekko kciukiem.

Niewiele myśląc powoli przybliżał się do mojej twarzy.
Widząc Caleba z takiej odległości, widoczna była jego idealność w prostocie, co zabierało dech w piersiach. Jego widok zabierał dech w piersiach.

Gdy lekko objął drugą ręką mój policzek i dotknął moich warg, odpłynęłam.

Bardziej niż kiedykolwiek.

Powoli z niezwykłą namiętnością, wchodziliśmy w głębszy wir zapomnienia i przyszłego zmartwienia.
To była rozmowa. Rozmowa jakiej jeszcze oboje nie znaliśmy.

Po długich minutach, oderwaliśmy się od Siebie, dając upust spuchniętym ustom.

— Caleb— zaczęłam lekko z urwanym oddechem.

Chłopak zrozumiał i znowu przywarł na mnie swoimi wargami, obdarzając magicznymi pocałunkami.

Za każdym razem, gdy się od Siebie odrywaliśmy, przychodziła tęsknota.

— Mam dla Ciebie niespodziankę— powiedział i po sekundzie znowu powrócił do moich ust.

W każdej komórce mojego ciała drżała euforia.

Chłopak zaczął cofać się w tył, nie przerywając pocałunku. Kilka razy, niemal się nie przewracając. Nawet to nam nie przeszkodziło.

Moje ramiona owiał lekki wiatr, a Caleb oderwał się od moich ust, sięgając po telefon. Skupiony z ciężkim oddechem, przemijał playlistę na spotify, drżącymi palcami.

— Poprzednim razem wziąłem sobie do serca twoją ostatnią uwagę i poszperałem w sieci, szukając jak najlepszych świątecznych piosnek— zaczął z urwanym oddechem.

Zaśmiałam się ciężko.

— Jeżeli się Tobie nie spodoba, to oznacza, że to z Tobą jest coś nie w porządku— zaczął rozbawiony, szybko cmokając mnie w usta.

Po balkonie w towarzystwie czerwonych świateł, rozbrzmiała piękna melodia.

— Chciałem z Tobą zatańczyć i razem z końcem pocałować, aby było bardziej romantycznie— zaczął— ale nie mogłem się powstrzymać. Pierwszy raz coś takiego czuję.

Ze mną było tak samo.
Chciałam chłopaka więcej, coraz więcej.

Całą resztę wigilii, spędziliśmy tańcząc i całując się. Całując się i tańcząc. A myśl, że teraz ma być tak codziennie, budowała we mnie niezwykłą Świąteczną euforię.

Caleb był moim najlepszym prezentem, jaki mogłam kiedykolwiek otrzymać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top