Trzeci pierniczek
3 grudnia
✩
W ciągu ostatnich dwóch tygodni odbyły się jeszcze dwa spotkania GD, każde w inny dzień, ponieważ nie udało im się wspólnie ustalić jednego konkretnego ze wzgląd na treningi quidditcha.
Cynthia coraz lepiej sobie radziła z zaklęciem rozbrajającym, redukującym oraz spowalniającym. Jej towarzyszem przy każdym spotkaniu pozostawał Neville. Szybko złapali ze sobą kontakt, choć Cynthia w dalszym ciągu wstydziła się każdej rozmowy, którą z nim przeprowadzała, ale wiedziała, że była to kwestia czasu. Musiała się przyzwyczaić do nowego kolegi.
Nawet zajęcia z Umbridge stały się jakby przyjemniejsze, gdy z tyłu głowy miała kolejne spotkanie GD i satysfakcję z robienia czegoś, czego zarówno ona, jak i ministerstwo, bało się najbardziej.
— Nie wierzę, że ta szurnięta landryna znowu się do ciebie przyczepiła! — prychnęła z frustracją Ginny Weasley, kiedy wyszły wspólnie z klasy obrony przed czarną magią.
Kompletnie niezrażona Cynthia lekko wzruszyła ramionami.
— A ty nic na co? — nie dowierzała Ginny. — Tak nie może być!
— Przestań, Ginny. Naprawdę mnie to nie obchodzi, na tych lekcjach może nawet mną zamiatać podłogę — oznajmiła cicho Cynthia i z niewielkim zdenerwowaniem poprawiła na ramieniu torbę. — Spotkania GD wszystko rekompensują.
Spojrzała w oczy najmłodszej Weasley, aby dodać rzetelności swoim słowom, ale nawet wówczas dziewczyna nie wyglądała na przekonaną.
— Nienawidzę jej — burknęła i skręciła u boku Puchonki w prawe rozwidlenie korytarza. — Mam nadzieję, że dopadnie ją jakiś hipogryf, albo coś, i przestanie nas uczyć...
— Ginny! — zaśmiała się Cynthia, ale Gryfonka nie wyglądała na zniechęconą.
— Poważnie — rzekła z zrozpaczoną miną. — Nie wytrzymam z nią jeszcze dłużej niż tydzień... Uch, teraz mamy osobno... — wymamrotała Ginny, spojrzawszy na swój plan. — No nie! Transmutacja ze Ślizgonami! Ale pech... A ty, co teraz masz?
— Eliksiry... — wybełkotała ze zmartwieniem.
— Niezbyt dobrze... — Ginny się skrzywiła, ale zaraz później położyła swoją dłoń na ramieniu przyjaciółki. — Poradzisz sobie, wiem, że trudno w to uwierzyć, kiedy ma się lekcje ze Snape'em, ale wbrew wszystkiemu sobie poradzisz.
Cynthia odpowiedziała jedynie fałszywym uśmiechem i ruszyła w stronę lochów powolnym krokiem. Ona nie była taka pewna co do tej kwestii. Nie radziła sobie zbytnio z eliksirami, co profesor Snape zdawał się wykorzystywać, aby ośmieszyć ją przed całą klasą, krytykując stworzony wywar.
Promienie słońca przenikały przez wielkie okna i opadały niczym łuki na lśniącą w ich blasku podłogę, kiedy Cynthia przyśpieszyła kroku, gdyż zorientowała się, że jeśli w dalszym ciągu będzie się tak ociągała, to dostanie już na początku długie kazanie.
Ze zdenerwowaniem otworzyła pudełeczko pierniczków. Zaczęła w nim grzebać, aby wyciągnąć tego z uroczym kształtem renifera, gdy na kogoś wpadła. Pisnęła, a z zaskoczenia całe pudełko rąbnęło z hukiem na podłogę.
Z mieszaniną strachu i smutku przyjrzała się leżącym w rozsypce pierniczkom, które teraz nie przypominały z wyglądu żadnego racjonalnego kształtu, ponieważ się połamały.
— Przepraszam — rzuciła cicho, nawet nie spojrzawszy, z kim się zderzyła. Uklękła, aby pozbierać swoją rozsypkę.
— To ja przepraszam... Znowu na kogoś wpadłem... Jestem beznadziejny...
Te słowa tak bardzo zmartwił Cynthię, że porzuciła swoje pierniczki, wstała i spojrzała na osobę, która je wypowiedziała.
— Neville! — zawołała z zaskoczeniem. — Co ty opowiadasz?
— Gdzie się nie pojawię, znowu coś muszę zepsuć... — wymamrotał przepraszającym tonem. — Popatrz na swoje pierniczki. To moja wina, nie patrzyłem pod własne nogi... Wszystko psuję...
— Nieprawda — stwierdziła i zaczęła ze spanikowaniem przeszukiwać głowę w celu odnalezienia jakichś bardziej ambitnych argumentów do postawionej przez siebie tezy. — No nieprawda...
Najwidoczniej ten ubogi argument nie przekonał Neville'a, czemu Cynthia zaiste się nie dziwiła. Postanowiła więc, że spróbuje jeszcze raz. Nie mogła go przecież pozostawić w takim przekonaniu!
— Każdemu się zdarza, Neville — oznajmiła. — Poza tym... Gdybym ja uważała na to, gdzie idę, to też nie byłoby tej sytuacji. Zagapiłam się, więc to nie jest tylko i wyłącznie twoja wina, a również moja.
— Tak, ale w większości przypadków jest moja... — Speszony spuścił głowę. — Nie wiem, dlaczego to wszystko musi przytrafiać się zawsze mnie. Wystarczy, że na coś spojrzę, a staje w płomieniach!
— Wiesz, ja też wszystko niszczę — zaśmiała się. — Więc nie jesteś w tym sam.
Najwidoczniej to orzeczenie pomogło Neville'owi, gdyż pokiwał głową i uśmiechnął się szczerze.
— A co z twoimi pierniczkami?
— Cóż, wciąż można je zjeść! — zauważyła i wyciągnęła z pudełeczka jeden kawałek, a następnie wsadziła go sobie do buzi. — Pierniczki z podłogi, brzmi zachęcająco, nie uważasz?
— Pewnie! — zaśmiał się, a następnie nagle jego wyraz twarzy się zmienił, gdy uderzył się ręką w czoło. — Jestem spóźniony na zaklęcia! Flitwick się zdenerwuje! To... cześć! Do zobaczenia wieczorem na spotkaniu!
— Do zobaczenia!
Z uśmiechem odprowadziła go wzrokiem, aż znikł na rogu korytarza, gdy zdała sobie o czymś sprawę. Wcisnęła pudełeczko pierniczków do torby i rzuciła się przed siebie biegiem.
Przecież ona również była spóźniona na zajęcia u profesora Snape'a! Miała przekichane! Drzwi od sali otworzyła z hukiem, który rozniósł się po pomieszczeniu, a ona sama wpadła zadyszana i natychmiast stanęła jak wryta, kiedy dostrzegła ostry jak brzytwa wzrok nauczyciela.
— Panna Finch-Fletchley znowu spóźniona — powiedział zimnym jak lód głosem, aż po całych plecach przestraszonej Puchonki przeszły ciarki. — Co tym razem? Zgubiłaś drogę pomimo czterech lat nauki w tej szkole?
Zesztywniała, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
— To ja mam problemy ze słuchem, czy ty? Zadałem pytanie — rzekł i podszedł bliżej, a jego długa, czarna szata uniosła się za nim jak powiewająca na wietrze flaga.
— P-przepraszam, p-panie profesorze — wypaliła czerwona jak burak.
— Nic mi po twoich przeprosinach. Siadaj natychmiast. — Cynthia pośpiesznie podążyła do ławki, nie patrząc przez wstyd nikomu w oczy. — Odejmuję dwadzieścia punktów Hufflepuffowi, a teraz nareszcie możemy powrócić do tematu. Strona trzydzieści pięć.
Przewróciła stronnice podręcznika jak w amoku. Czuła się strasznie głupio i miała wrażenie, że każdy na nią patrzył, choć wcale tak nie było. Nienawidziła, wręcz obawiała się, bycia w centrum uwagi. Wolała, aby ludzie ją postrzegali jako cichą myszkę. Tak było bezpieczniej i spokojniej.
— Nie przejmuj się, to z pewnością gnębiwtryski tak wyjątkowo zdenerwowały dzisiaj profesora Snape'a. Ostatnio jest ich coraz więcej.
Cynthia uśmiechnęła się krzywo do Luny, obok której siedziała i skinęła delikatnie głową.
— Może... — przyznała — ale raczej tym razem to moja wina...
Wyczekiwanie na godzinę spotkania GD umiliło Cynthii cały dzisiejszy dzień, który uznała za naprawdę pechowy. Cóż, przynajmniej zakończy się pozytywnym akcentem, jak mniemała. U boku Justyna, Hanny i Ernesta weszła do Pokoju Życzeń, gdzie oczekiwała już reszta zebranych.
Ćwiczenia z Neville'em jak zwykle przebiegły bardzo wesoło, choć chłopak zdążył ją jeszcze trzy razy przeprosić za to, że na nią wpadł, choć Cynthia z kolei zapewniła go z dziesięć, że przecież nic takiego się nie stało.
— To tylko głupie pierniki — mówiła za każdym razem. — Połamane czy niepołamane, zawsze będą smakowały tak samo dobrze, a mnie nic się złego nie stało, więc nie ma o czym mówić.
Pod koniec spotkania Hermiona podzieliła się swoim nowym wynalazkiem, który dotyczył znacznie poręczniejszej komunikacji i wygodniejszym zawiadamianiu o terminie kolejnych spotkań. Cynthia przyjrzała się swojej monecie, które zostały wszystkim rozdane. Miała urosnąć w momencie, gdy data ulegnie zmianie, a ona sama miała zaistnieć w miejscu numeru seryjnego.
Uznała to za naprawdę genialny i na najwyższym poziomie wyczyn ze strony Hermiony. Ten pomysł był przecież świetny!
Spojrzała automatycznie w stronę Luny, aby zobaczyć reakcję przyjaciółki na tę propozycję, ale zamiast tego dostrzegła, jak Krukonka rozmawia z jakimś chłopakiem, którego Cynthia kompletnie nie znała. Zmarszczyła brwi i wzruszyła ostatecznie ramionami. Postanowiła, że przy najbliższej okazji o niego zapyta, tymczasem pożegnała się z Neville'em i ruszyła do wyjścia, gdzie czekał na nią starszy brat.
✩
21 dni do świąt
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top