Dwudziesty pierniczek

20 grudnia

#20dzieńWritemas


Ten styczniowy poranek miał być jak każde inne. Cynthia z wesołą miną wstała po nocnej pogadance z Amandą i Connie, z którymi, odkąd wróciły z przerwy świątecznej, miała coraz lepszy kontakt. Okazały się być znacznie milsze niż początkowo przypuszczała. Aż trudno pomyśleć, że przez te wszystkie lata uważała je za najbardziej nieprzyjemne osoby, które miała okazję poznać.

Śnieg w dalszym ciągu nie odpuszczał i padał, a bałwan, którego Cynthia ulepiła wraz z Neville'em, wciąż znajdował się w tym samym miejscu. W Wielkiej Sali w dalszym ciągu stały choinki i inne ozdoby świąteczne, jak łańcuchy czy różnokolorowe świecidełka.

Cynthia w towarzystwie Justyna, Hanny i Ernesta podążała właśnie do Wielkiej Sali na śniadanie, gdy jej brat powiedział:

— Ostatnio coraz mniej spędzamy razem czasu.

Spojrzała na Justyna z zaskoczeniem. Dostrzegła na jego twarzy cień urazy i zawiedzenia.

— Co? Naprawdę? — zapytała z zaskoczeniem. Niczego takiego nie odczuła. — Każdy wieczór razem siedzi we wspólnym pokoju, a z rana razem, przy stole, jemy śniadanie...

— Justyn, nie bądź zazdrosny o własną siostrę — wtrąciła z uśmieszkiem Hanna. — Skończyło się ciągłe pilnowanie małej Cynthii, teraz to już prawie dorosła czarownica.

— Prawie dorosła? — Justyn sceptycznie uniósł brwi. — Ona ma dopiero czternaście lat.

— Hannie chodziło o to — wtrącił Ernest — że Cynthia znalazła sobie lepsze towarzystwo niż ty.

— Ernest! — zawołała oburzona Hanna, a chłopak uniósł ręce w geście poddania.

— Tylko żartowałem! — obruszył się Ernest.

— Poranki i wieczory — kontynuował Justyn, mówiąc do Cynthii. Kompletnie zignorował wypowiedzi swojej dwójki przyjaciół. — A gdzie reszta dnia? Z Longbottomem?

— Tak — odparła lekko Cynthia i uśmiechnęła się na myśl o Neville'u.

Justyn z zamyśleniem zmrużył swoje oczy i przyjrzał się siostrze.

— Dobrze się przy nim czujesz? Jest dla ciebie uprzejmy? — dopytywał, a Cynthia coraz bardziej się w tym wszystkim gubiła.

— No... — powiedziała powoli. — Lubię spędzać z nim czas. Neville jest bardzo... miły...

— To w porządku — obwieścił Justyn i zarzucił siostrze rękę na ramię. Przyciągnął do siebie i przytulił. — Pamiętaj, że jak coś, to daj tylko znać, a go wyjaśnię.

— Justyn! — zaśmiała się Cynthia i wyswobodziła z objęć brata.

— Nie dam skrzywdzić swojej siostry — powiedział z dumną miną, a Hanna i Ernest parsknęli śmiechem.

— Obrońca się znalazł — rzuciła Hanna, a Ernest puścił oko rozbawionej Cynthii.

Usiedli razem przy stole Puchonów i zaczęli nabierać sobie dzisiejsze śniadanie. W miedzy czasie sowy rozniosły wszelkie przesyłki. U Cynthii wylądowała jej szara sowa — Roszpunka. To imię miało znaczenie. „Roszpunka" była ulubioną baśnią Cynthii ze świata mugoli.

Dziewczyna podała sowie jednego ze swoich pierników. Roszpunka wprost uwielbiała je sobie podziobać. Z nikłym uśmiechem przyglądała się okruszkom, które upadały na stół, ale zaraz potem zostały wyczyszczone przez zachwyconą nimi sowę.

Roszpunka przyniosła list od rodziców, który Cynthia natychmiast rozwinęła i zaczęła czytać. Informowali w nim o przebiegu świąt i o tym, że u nich było wszystko w porządku. Cynthia i Justyn, choć bezpieczni w Hogwarcie, martwili się o swoich mugolskich rodziców. W końcu nastąpił powrót Voldemorta, przynajmniej oni w to wierzyli. Duża grupa osób powątpiewała w tę informację, choć Harry i Dumbledore byli co do tego przekonani.

Odpisała im natychmiast. Do listu dołączył się również Justyn. Tymczasem Hanna wrzuciła czarodziejskie pieniądze do małego woreczka brązowej sowy, która przyniosła jej egzemplarz Proroka Codziennego.

Hanna otworzyła gazetę i natychmiastowo zbladła. Zaskoczona Cynthia uważnie przyjrzała się twarzy starszej Puchonki, gdy ta nagle odłożyła gazetę i zaczęła bez słowa wpatrywał się w stół.

— Co? — zapytał w końcu zaniepokojony Justyn. — Hanna.

— Sami zobaczcie — wyszeptała grobowo i podobała swój egzemplarz gazety.

Cynthia i Ernest przysunęli się do Justyna, gdy ten, siedząc pośrodku, otworzył Proroka Codziennego.

Dostrzegła fotografię wielu postaci, pod którymi były zapisane zbrodnie, które popełnili.

Antonin Dołohow... Augustus Rookwood...

Ale uwagę Cynthii najbardziej zwróciła uwagę kobieta z długimi czarnymi włosami, bardzo potarganymi. Jej usta wykrzywiał pogardliwy uśmieszek, który zmroził Cynthii krew w żyłach, zwłaszcza wtedy, kiedy spojrzała jeszcze kobiecie w oczy. Ich złowrogi blask sprawił, że miała wielką ochotę nagle odsunąć się od ruchomej fotografii i puścić nogi za pas.

Bellatriks Lestrange, oskarżona o torturowanie i trwałe upośledzenie umysłów Franka i Alicji Longbottomów.

Cynthia niemalże się zapowietrzyła, kiedy przeczytała ten urywek z gazety. Prawie nie dostrzegła nagłówka nad tymi zdjęciami, który tylko pogorszył całą sytuację.

MASOWA UCIECZKA Z AZKABANU. MINISTERSTWO OBAWIA SIĘ, ŻE BLACK JEST „SKRZYNIĄ KONTAKTOWĄ" DLA BYŁYCH ŚMIERCIOŻERCÓW.

Nikt nie wyglądał na zbyt poruszonego, uczniowie w większości pewnie nawet nie zdawali sobie o tym wszystkim sprawy, jedynie przy stole nauczycielskim Dumbledore i Mcgonagall pogrążeni byli w śmiertelnie poważniej rozmowie. Umbridge natomiast siedziała nachmurzona i przełykała swoją owsiankę.

Mimo wszystko, może to zabrzmi bardzo nie w porządku, ale taka była prawda — Cynthia bardziej przejęła się tym, że teraz wieść o stanie rodziców Neville'a rozejdzie się echem po Hogwarcie.

Zaraz po śniadaniu, kiedy dostrzegła, jak Neville zmierzał w stronę wyjścia, natychmiast wstała, opuszczając Justyna, Hannę i Ernesta, oraz pobiegła za chłopakiem.

— Neville! Zaczekaj! — krzyknęła w tłum uczniów, na który wpadła w wyjściu.

Przycisnęła się przez niego i dopadła chwilę później Neville'a, który posłusznie się zatrzymał na środku korytarza.

— Czytałeś „Proroka"? — zapytała z niepokojem.

Mina Neville jednak mówiła sama przez siebie. Przeczytał.

— Neville... — zaczęła Cynthia, chcąc go jakoś pocieszyć, ale Gryfon jej przerwał:

— Nie szkodzi — rzucił, jakby nieobecnym głosem. — Nie chcę o tym rozmawiać.

— Powinieneś wyrzucić swoje emocje — wyszeptała Cynthia.

— Będę je wyrzucał na spotkaniach GD — odpowiedział pewnym głosem. — Nauczę się wszystkiego. Każdego zaklęcia, przeciw zaklęcia. Każdej tarczy. Wszystkiego. A potem... Potem stawię jej czoła. Za to, co im zrobiła.

Cynthię wstrząsnęło to oświadczenie. Dostrzegła na twarzy Neville'a determinację. Ona również była pewna, że Neville sobie poradzi. Trzy uderzenia sercem później już go obejmowała.

— Wszystko będzie dobrze — zapewniła, mocno go przytulając. — Dostanie za swoje, nikt nie puści jej tego płazem.

Nie odpowiedział, ale Cynthia wiedziała, że po prostu nie chciał choćby wymówić imienia kobiety, która doprowadziła jego rodziców do stanu istnego upośledzenia.

— Dziękuję, Cynthia — wyszeptał po dłuższej chwili Neville, kiedy zdążył już pozbyć się skrępowania i rumieńca z policzków. — Za to, że przy tobie przestałem być takim łamagą. Za to, że sprawiłaś, że stałem się pewniejszy siebie. Za to, że pokazałaś mi, że mam jakąkolwiek wartość. Dziękuję za to wszystko i za to, że przy mnie jesteś.

Takich słów to zdecydowanie się nie spodziewała. Uniosła głowę, wciąż będąc wtulonego w jego klatkę piersiową i spojrzała na chłopaka z szeroko otwartymi oczami.

Nawet teraz, choć pomiędzy dniem wczorajszym a dzisiejszym nie upłynęło zbyt wiele czasu, dostrzegała jakby wielką przepaść. Informacja o zbiegnięciu Bellatriks nie sprawiła, że Neville stał się smutny czy ponury. Wyglądał na... jakby dojrzalszego, o ile to było możliwie. Bo czy można stać się dojrzalszym w ciągu jednego dnia?

Czasami jednak zdarzają się w życiu takie wydarzenia, które zupełnie odmieniają człowieka. Czy to na dobre, czy na złe. Odmieniają.


4 dni do świąt

4 dni to prawie 3 dni, a prawie 3 dni to prawie 1 dzień, a prawie 1 dzień to już Wigilia!

OT CO. Ciocia x_Last-Kiss_x prawdę wam powie.

Kiedy to zleciało?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top