ROZDZIAŁ 12
Od czasu, kiedy Draco wybiegł razem z Daphne z Wielkiej Sali już go nie widziałam, a gdzieś po drodze na boisko zapodziali się także Crabb i Goyle. Coś się święciło i nie byłam do końca pewna, czy to coś dobrego.
Usiadłam razem z Pansy na widowni, ciesząc się piękną pogodą — zero śniegu, zero chmur na niebie i zero dementorów. Coś cudownego.
Mecz rozpoczął się od standardowego podania sobie dłoni przez kapitanów w tym przypadku przez Wooda i Daviesa o ile mnie pamięć nie myli.
— Wystartowali! — krzyknął uradowany Jordan. — Wielkie podniecenie budzi we wszystkich Błyskawica, której w tym meczu dosiada Harry Potter z Gryffindoru. Według poradnika ,,Jak wybrać miotłę'' to właśnie Błyskawica będzie modelem, na którym wystartują drużyny narodowe w tegorocznych mistrzostwach świata...
— Jordan, czy mógłbyś zająć się tym, co dzieje się na boisku? — przerwał mu zirytowany głos profesor McGonagall.
— Tak jest, pani profesor... Ja tylko podaję kilka dodatkowych informacji. Nawiasem mówiąc, Błyskawica ma wbudowany samoczynny hamulec i...
— Jordan!
Zaśmiałam się cicho, to właśnie dlatego przychodzę na te mecze, chociaż nie jest to jedyny powód.
— Okey, okey, Gryfoni przy piłce, Katie Bell leci, by zająć pozycję do strzału...
A tymczasem na boisku Potter zdobył nową wielbicielkę albo przynajmniej tak to wygląda. Ciemnowłosa Krukonka, chyba Chang, latała za Barankiem Jasnej Strony po całym boisku, co rusz zmuszając go do zmiany kierunku. A Potter był zbyt miękki, żeby się jej sprzeciwić.
Nagle Harry przyśpieszył, a dziewczyna ruszyła za nim. Oboje dostrzegli Złoty Znicz. Oczywiście Potter na tej swojej wystrzałowej miotle z łatwością wyprzedził swoją przeciwniczkę, co bardzo nie spodobało się jednemu z Kruczych pałkarzy. Chłopak zamachnął się i uderzył w tłuczek. Czarna piłka poleciała w stronę Pottera, który zrobił unik w ostatniej chwili, tracąc Złoty Znicz z oczu.
Jednego z braci Weasley tak bardzo zdenerwowało to zagranie, że szybko odbił tłuczek w stronę owego Krukona. Chłopak wprawdzie dał radę uniknąć zderzenia z piłką, ale przez chwilę wywijał obroty, lecąc do tyłu, co widocznie usatysfakcjonowało rudzielca.
Gra toczyła się dalej.
— Osiemdziesiąt do zera dla Gryfonów! Ach, popatrzcie na lot Błyskawicy! Teraz Potter pokazuje, co potrafi ta miotła! Jakie zwroty... Chang nie ma żadnych szans na swojej Komecie. Niesamowita równowaga Błyskawicy, ta precyzja lotu...
— JORDAN! PRODUCENT BŁYSKAWICY ZAPŁACIŁ CI ZA REKLAMĘ? KOMENTUJ MECZ!
Podczas gdy pomiędzy zafascynowanym miotłą Jordanem a poważnie zdenerwowaną McGonagall toczyła się wojna o mikrofon, Krukoni nadrabiali straty. Bo może Harry i miał tę swoją Błyskawicę, ale inne osoby z jego drużyny jej nie miały.
Potter znowu zanurkował po Znicz, a Chang oczywiście poleciała za nim. Jednak była to tylko sztuczka i Złoty Chłopiec zaraz ostro poszybował w górę, a potem pomknął w stronę bramek Krukonów, a dziewczyna parę stóp niżej zrobiła to samo.
— Och! — zawołała nagle Chang, zwracając na siebie uwagę.
Dziewczyna wskazywała palcem w stronę... dementora! Przeszedł mnie dreszcz i miałam chwilowy odruch, żeby uciec do bezpiecznego zamku, ale nagle zdałam sobie z czegoś sprawę: to nie był prawdziwy dementor.
Chociaż wyglądał bardzo podobnie, to w żadnym stopniu nie zmieniła się temperatura, a sam potwór nie latał.
Zaczęłam przyglądać się mu uważnie, bo o takim zwierzęciu nigdy jeszcze nie czytałam. Chwile później wyskoczyły za nim jeszcze trzy podobne kreatury, tylko trochę większe.
Niektórzy nawet nie zdawali sobie sprawy, że takie coś miało miejsce, bo byli za bardzo skupieni na meczu, a Potter dojrzał potwory i mylnie zakwalifikował je jako dementorów.
— Expecto patronum! — krzyknął, wyjmując różdżkę zza szaty.
Chciałam się zaśmiać. Naprawdę. Chciałam wybuchnąć lodowatym śmiechem na Baranka Jasnej Strony za, chociażby myślenie, że byłby w stanie opanować tak potężną moc, jaką jest zaklęcie Patronusa. Jednak nie mogłam tego zrobić, gdyż śmiech zamarł mi w gardle, kiedy z różdżki chłopca wystrzelił srebrny dym, który uformował się w coś na kształt byka... albo jelenia, chociaż mi bardziej pasował tutaj baran lub osioł.
I nagle rozległ się gwizdek oznaczający zwycięstwo Gryfonów, gdyż Harry złapał Znicz. Wianuszek jego wielbicieli okrążył go, uczniowie wiwatowali, a Jordan wygrał pojedynek o mikrofon i wrzeszczał:
— GRYFONI DZIĘKI SZYBKIEJ JAK BŁYSKAWICA MIOTLE POTTERA WYGRALI DZISIEJSZY MECZ W WIELKIM STYLU!
Ale mnie to już nie obchodziło. Nie ruszało mnie. Wcale. Kiedy tylko zobaczyłam jak ogromny, srebrny Patronus Chłopca, który przeżył przegonił cztery postacie, które okazały się Flintem, Crabbem, Goylem oraz Malfoy'em. Miałam wtedy ochotę wszystkich udusić.
Zaraz zeszłam z trybun, mijając Daphne, na którą łypnęłam groźnie, doskonale wiedząc, że i ona była w to wszystko zamieszana. Kiedy doszłam do chłopców był już tam Potter, Lupin, Dumbledore i naprawdę zła McGonagall.
Dyrektor szkoły zgodził się z wyrokiem, jakim był szlaban i odjęcie pięćdziesięciu punktów od Slytherinu. Kiedy tylko wszyscy profesorowie odeszli, zbliżyłam się ja.
Odchrząknęłam, a Draco spojrzał w moją stronę, zaprzestając prób wyciągnięcia głowy Goyle'a ze swojego kaptura.
— Delphi... — zaczął nerwowo, spoglądając na mnie z lękiem w oczach. — Er... To nie tak miało być.
— Nie tak miało być? A jak miało być?! — warknęłam na nich. — Co ty sobie myślisz? Co wy wszyscy sobie myślicie?! A no tak! Nic nie myślicie. Tak ośmieszyć nasz dom! Tyle punktów. Ciekawe kto to odrobi? Jakim cudem z móżdżkiem wielkości rodzynka udało wam się trafić do Slytherinu?
— Uważaj, Królewno, bo ci żyłka pęknie — wtrącił się Złoty Chłopiec.
— Więc radzę ci być gdzieś daleko, kiedy to się stanie, bo nie jestem w nastroju, a zanim oni się rozplączą mam chwilę czasu na rozgrzewkę w postaci pojedynku z wielkim Chłopcem, który przeżył. To jak?
Byłam wściekła. Co z nich za Ślizgoni? Ten plan był tak bardzo niedopracowany i to pod tak wieloma względami! Miałam wielką ochotę wyżyć się teraz na czymś albo na kimś, ale moja jedyna wolna opcja właśnie została porwana przez bliźniaków Weasley, krzycząc z daleka ,,trzy:trzy, Riddle'', więc postanowiłam poczekać na tamtą czwórkę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top