ROZDZIAŁ 1
Obudziło mnie pukanie do drzwi. A, to nowe. Całe wakacje spędziła w swoim pokoju. No może nie całe, bo zostały jeszcze dwa dni do rozpoczęcia roku szkolnego, ale jak na razie, dzień w dzień siedzę u siebie. Podniosłam się do pozycji siedzącej i odgarnęłam włosy z twarzy.
- Wejść. - zawołałam.
Była to ciocia Bella.
- Witaj, panienko.
- Znowu wróciłaś do tytułowania mnie? – zapytałam, wstając.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i zamknęła za sobą drzwi.
- Czarny Pan kazał mi przekazać, że dzisiaj kończy się twoja kara i po śniadaniu jedziesz na Pokątną razem z Malfoy'ami.
- Świetnie. - odparłam naprawdę radosna.
Jeżeli rok temu umierałam z nudów, to nie wiem jak nazwać to co przeżyłam teraz.
- Tylko zanim pojedziesz do Malfoy'ów masz iść do Czarnego Pana.
- Dobrze. – mruknęłam.
Od kiedy ojciec dał mi karę widziałam się z masą różnych ludzi w Rezydencji Riddle'ów. Wyżej postawionych, niżej postawionych, ale nigdy nie z ojcem . Jednak nie bałam się tak jak dwa miesiące temu .
- Nie lubisz siedzieć w swoim pokoju? - zagadnęła Bella, kiedy wyjmowałam ubrania z szafy.
- Nie. - odparłam z lekką odrazą w głosie. - To strasznie ograniczające.
- Ograniczające? - powtórzyła .
Spojrzałam na nią nieczytelnym wzrokiem, ale zaraz dodałam kierując się w stronę łazienki:
- Mam ograniczone pole działania, ograniczone pole widzenia, ograniczony dostęp do masy rzeczy... - wyjaśniłam po krótce.
Ciocia Bella uśmiechnęła się do mnie i wyszła z lekkim ukłonem przy drzwiach. Wyszykowałam się, zjadłam śniadanie i dopakowałam ostatnie rzeczy, a potem zmniejszyłam swój kufer wkładając go do kieszeni i ruszyłam do gabinetu ojca. Weszłam na szorstkie zaproszenie.
- Ach, to ty, Delphi.
,,A spodziewałeś się kogoś innego?'' - ugryzłam się w język . Nie wolno być dociekliwym, jeżeli Czarny Pan chce mi coś powiedzieć to to powie, nie trzeba się o to pytać.
- Chciałeś mnie widzieć, ojcze? - zapytałam zamiast tego.
- Tak, chciałbym z tobą omówić zasady twojego zachowania w Hogwarcie.
No, pięknie. Musiałam na prawdę podpaść ojcu, że będzie wyznacza mi zasady. Gestem zaprosił mnie, żebym usiadła na fotelu obok, więc zrobiłam to. Na dywanie przy kominku wylegiwała się Nagini.
- Po pierwsze: nie wolno ci węszyć na własną rękę.
- Tak, ojcze. - przytaknęłam.
Nie był to jakiś ciężki do spełnienia warunek.
- Nie wolno ci brać udziału w intrygach Potter'a.
- Tak, ojcze.
To może być trudniejsze do spełnienia. To się dzieje po prostu automatycznie. Czasem nawet nie jestem w stanie zahamować myślenia o nim, a co dopiero przestać mieszać się w jego bohaterskie czyny.
- Masz informować mnie o wszystkich podejrzanych rzeczach, związanych ze mną. Na przykład dziennik z moim nazwiskiem. - spojrzał na mnie wymownie swoimi czerwonymi oczami.
Zaczerwieniłam się lekko, kompletnie nie zdolna do zahamowania tej, tak ludzkiej, emocji jak wstyd.
- Tak, ojcze. - przytaknęłam, szybko się opanowując.
- Tylko o tym pamiętaj. Severus będzie mnie regularnie informował o twoim zachowaniu.
Co? O ile dobrze kojarzę Severus nie jest jednym z wtajemniczonych. On nawet nie powinien wiedzieć o tym, że ja mam kontakt z ojcem. Jak dużo zmieniło się podczas mojego aresztu domowego?
- Severus Snape... - zadumałam się. - Mówiłeś, że nie jest do końca po naszej stronie. - zauważyłam ostrożnie.
- Ale nie jest też do końca po stronie Dumbledore'a. Jest po stronie wygranych. - wytłumaczył spokojnie.
- A na razie wygranymi jesteśmy my, tak?
- Dokładnie. - ojciec uśmiechnął się okrutnie.
To oczywiste, że wygramy tą wojnę. Mamy wszystko co jest potrzebne: dobrego przywódcę, lojalną i wyszkoloną armię (gdzie Snape jest wyjątkiem i mam zamiar go lepiej obserwować) oraz plan i element zaskoczenia.
- I ostatnia sprawa - kontynuował Mroczny Lord. - Nie wolno ci chodzić nigdzie samej, jeżeli jesteś po za murami Hogwartu.
Co? Dlaczego? Ktoś chce upolować moją głowę czy jak? Jednak przytaknęłam, ale zawahałam się:
- Ojcze, a czy mogę zapytać, czemu?
- Syriusz Black jest na wolności.
A to wszystko wyjaśnia, Syr-... co? Ja nawet go nie znam.
- A kim jest Syriusz Black? - zapytałam lekko zaciekawiona.
- Jest synem Walburgi i Oriona, zdrajca krwi, jeden z dawnych sprzymierzeńców James'a Potter'a...
- Ojca Harry'ego... - mruknęłam cicho, bardziej do siebie, niż do Czarnego Pana. - A gdzie był zamknięty, że teraz jest ,,na wolności''?
- Siedział trzynaście lat w Azkabanie za zdradę Potter'ów i zabicie wielu mugoli oraz czarodzieja.
- Czyli jest po naszej stronie? - zapytałam zdezorientowana.
- Nie, to tylko Jasna Strona tak myśli. - odparł ojciec. - Peter Pettigrew jest po naszej stronie, to on zdradził Potter'ów i zabił tych ludzi. Jednak sam zginął i został po nim jedynie palec.
- Mimo to, nie jest mi go szkoda. - kontynuował ojciec. - Żałosny szkodnik. Zdrada Potter'ów to jedyny powód dla którego nie zabiłem go.
- Rozumiem. - przytaknęłam stanowczo.
Nie zawiodę już ojca, ani teraz, ani już nigdy więcej. Nawet jeżeli będzie to trudne, będę trzymać się z dala od kłopotów i Potter'a.
- Ja myślę, bo to jest, niestety twoja ostatnia szansa. - odparł groźnie.
Dostałam gęsiej skórki. Nie mogę zmarnować takiej szansy. Niedługo odbuduję relacje z ojcem i wszystko będzie po staremu. Oczywiście z tym wyjątkiem, że ojciec w końcu zabije Złotego Chłopca i będzie rządzić całym światem.
- A teraz możesz iść. - Czarny Pan spojrzał na zegar. - Malfoy'owie na ciebie czekają.
Skinęłam głową i wstałam.
- Do widzenia, ojcze.
- Do zobaczenia, Delphi.
A potem przez kominek udałam się do Malfoy Manor.
***
Jej! Mamy pierwszy rozdział, Robaki! Jest krótki i mało ciekawy, gdyż potrzebowałam wstępu do 3 tomu. Mam nadzieję, że wam się podoba.
Zachcam was również do przeczytania mojej innej książki z fandomu HP, a mianowicie ,,Czas Riddle'ów'', którą swoją drogą zgłosiłam do konkursu ,,konkurs FANFICTION 2017'', który organizuje @anonimowapisareczka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top