Rozdział 9
Cassy patrzyła na anioła jednocześnie zastanawiając się jak mógł w tak brutalny sposób skrzywdzić kobietę, Serafinę, kiedy ją samą bez namysłu uratował i to dwukrotnie. - Chyba... Zaczynam się ciebie bać - szepnęła uświadamiając sobie wreszcie z kim jest w jednym miejscu i czasie. Potem wstała i pospiesznie do kuchni. Oparła dłonie o kuchenny blat i szukała jakiegoś wyjścia z tej chorej sytuacji w jakiej się znalazła. Alec dzwonił co chwilę. Nie chciała jednak odbierać, bo już i tak dziwnie się zachowywał, a takie sprawy jak anioły i inne bzdety nie wpłynęłyby lepiej na ich relacje. Przecież nawet nie wiedział, że skrzydła Jina były prawdziwe. Sama nie chciała w to wierzyć. Gdyby zaczęła mu mówić o tym wszystkim co widziała uznałby ją za wariatkę. Sama sądziła, że właśnie oszalała.
Jin siedział spokojnie na łóżku. Wiedział, że natłok informacji jaki jej przekazał był za duży jak na jeden raz, ale musiała zrozumieć. Serafina była złem. Chciała pozbawić go skrzydeł już na zawsze, ale był nieco sprytniejszy i sam się nią zajął zanim ktokolwiek zareagował. Na samą myśl o tym co mogło go czekać zadrżał. Nagle już miał zrobić cokolwiek, gdy przed nim pojawił się inny upadły anioł - Witaj bracie... - zaczął, ale Jin momentalnie wstał mimo osłabienia. - Straciłeś prawo tak do mnie mówić, gdy mnie wygnano- na te słowa nowoprzybyły zaśmiał się wrogo.- Masz szansę, by wrócić... Zabij córkę Adama, a Lucyfer zdejmie z ciebie piętno- w tym momencie Jin wydawał się być zaskoczony tą propozycję, ale w moment się opanował i uśmiechnął szaleńczo. - Możesz mnie uznać za wariata, ale nie skorzystam... Wolę zginąć niż stracić zaufanie Cassy - Na te słowa Azazel skrzywił się lekko po czym w jego dłoni pojawił się miecz, który wbił w mgnieniu oka w pierś Jina - Szkoda... Lubiłem cię bracie... Skoro tak wolisz - w tym momencie pachnął go na podłogę i szarpnął za włosy - To zdychaj jak śmiertelnicy - warknął i przekręcił jeszcze błoń powiększając ranę w jego piersi i zniknął pozostawiając ostrze w ciele leżącego na podłodze Jina.
# Od Autorki
Kolejny rozdział.
Jak zwykle zależy mi jak i Danielowi na waszej szczerej opinii.
Czytałam komentarze w których łączycie postać Jonathana Morgensterna z Darami Anioła. Cóż nazwiska lubią się powtarzać. Nie każdy Jonathan to od razu ta sama osoba.
Może chwyciliśmy się najprostszego z imion, ale cała fabuła i treść oraz charakter danej postaci w niczym nie przypomina złego Jonathana Christophera.
Tak więc proszę o wasze opinie, które umieścić możecie w komentarzu no i jeśli tak jak mi i pewnie niektórym nie doskwiera limit dawajcie gwiazdki
Buziaki
Roxi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top