Rozdział 8

Jin czekał, ale tylko tyle, by mieć siłę, by wstać z łóżka. Stało się to już dwie godziny później. Czuł się nieco jak pijany, ale przynajmniej mógł już normalnie usiąść. Westchnął cicho i teraz powolutku odbudował kamuflaż przed wzrokiem Lucyfera. Rozejrzał się za Cassy i czekał. Miała przecież do niego zajrzeć.

Cassy usłyszała jakiś szmer w sypialni i ruszyła sprawdzić czy z Jinem wszystko w porządku. Bała się, gdzie jeszcze mogły pojawić się demony. Trudno jej się było przyzwyczaić do takiej wersji świata. Przecież do wczoraj była jeszcze zwykłą śmiertelniczką. Kelnerką w kawiarni o durnej nazwie,, Fehu". Jedna głupia impreza i proszę. Poznała Anioła i na dodatek nie wiadomo dlaczego polują na nią jakieś potwory. Gdy weszła do pokoju Jin siedział na łóżku. Uśmiechnęła się do niego - No proszę, czyli nawet wśród aniołów są hipochondrycy- zaśmiała się podchodząc do niego.

Jin uśmiechnął się do niej drapieżnie i jak gdyby nigdy nic zdjął koszulkę. Ciało miał niczym posąg Michała Anioła. Idealnie wyrzeźbione. Każdy jego mięsień był widoczny, ale nie był jakoś przesadnie napakowany. Sam upadły starał się rozprostować spoglądając na Cassy- I o czym chciałaś ze mną porozmawiać? - zapytał

Cassy szybko zasłoniła oczy dłonią całkiem zawstydzona. Krępowała się przy nim. Nie miała w zwyczaju stać przed gołym facetem. - Zabij mnie, nie pamiętam - odparła całkiem przez niego zaskoczona nie mogąc się jednak już powstrzymać, by nie spojrzeć na ten idealny tors. Potem widząc jego minę po prostu zaczęła się śmiać. - Dobra to kim jesteś i nie chodzi mi o imię oraz drugie pytanie - czemu świeciły mi ręce - ptasia grypa? - zapytała nieco żartując.

- Jak mówiłem wcześniej jestem Jin, jestem upadłym aniołem, którego sam Lucyfer skazał na wygnanie. Dodatkowo jestem poszukiwany za zabicie nie tej osoby co trzeba. Tyle o mnie. Teraz odpowiedź na drugie pytanie- Jin wziął głęboki oddech - Okazuje się, że masz w sobie coś z nieba. Nie wiem czy twoim rodzicem bądź przodkiem był anioł, ale coś w tym stylu. Najwidoczniej poprzez dotyk mojego skrzydła twoje anielskie geny się ukazały. Nie wiem co to oznacza dalej. Możesz mieć jakieś moce, a może nie... Czas pokaże. W każdym razie na tę chwilę wiem nie wiele więcej od ciebie - wyjaśnił jak potrafił.

Cassy zrezygnowana usiadła na kanapie przy oknie. Ukryła twarz w dłoniach i starała się nie rozpłakać. Nigdy wcześniej nie czuła się tak dziwnie obco na ziemi. Skoro miała coś z nieba to nie była człowiekiem, a nie znając swojej prawdziwej natury była po prostu nikim. To dobijało najbardziej. Taka niewiedza. Niepewność samej siebie. Bezradność i samotność. Komu miała o tym wszystkim powiedzieć? Aleksander już i tak jakoś dziwnie się zachowywał. Mama? Nie... Uznała, by ją za wariatkę. Ojciec? Może i by jej uwierzył, ale od tylu lat pracuje w Egipcie jako archeolog, że już nawet zapomniała jak brzmi jego głos. Została więc sama. Pomijając fakt, że był z nią upadły anioł.

Jin usiadł obok Cassy i objął ją ramieniem - Mogę nie wiedzieć co teraz czujesz, ale czuję się wobec ciebie zobowiązany. Masz moje słowo, że postaram się znaleźć odpowiedzi a twoje pytania, ale miej też na uwadze, że dopóki jesteś przy mnie grozi ci jeszcze większe niebezpieczeństwo- odparł patrząc na Cassy, która wciąż ukrywała twarz za zasłoną długich włosów.

Cassy po chwili wyprostowała się i po długiej chwili namysłu zapytała - To kogo ty zabiłeś, że masz tak przerąbane? - spojrzała w jego lśniące zielone oczy i czekała, aż jej odpowie. Sam fakt, że siedział obok niej morderca nie zrobił na niej takiego wrażenia. Kiedy spotyka się demony i upadłego anioła morderstwo staje się sprawą doprawdy przyziemną.

-Serafinę. Jedyną kobietę Lucyfera-.powiedział dość obojętnie - Myślała, że jako pani piekła może wszystko. Jednak ściągnąłem ją tu. Na ziemię i ukrzyżowałem. To najgorsza obelga jaka może istnieć w piekle. Może nie tyle dla niej, co dla Lucyfera. Od tej pory jestem numerem jeden do odstrzału- stwierdził i przykładając dwa palce do skroni udawał, że strzela sobie w głowę. Westchnął cicho. - Nie ma tygodnia, bym nie walczył o swoje życie. - wyjaśnił z lekkim uśmiechem na twarzy. Dziewczyna spojrzała na niego z niezrozumieniem. - Nie dziw się tak... W końcu jestem upadłym aniołem szaleństwa - odparł znowu obdażając ją uśmiechem niczym promieniem słońca w pochmurny dzień. Oczywiście Cassy nie przestała mu się przyglądać. Nie zawsze widuje się anioły. Na dodatek Jin był dość kontrowersyjny jak na istotę nieziemską. Musiała się o nim jeszcze czegoś dowiedzieć. No po prostu musiała.

# Od Autorki

Macie kolejny rozdział.

Mam nadzieję, że będzie się Wam podobać 😂😂😂

Wraz z Danielem tworzymy już kolejne opowiadanie. Nie, nie będzie to kolejna część tego. Nie wiem czy będzie podobnej fabuły czy całkiem inna, ale jesteśmy w trakcie pisania i gdy tylko będzie odrobinę czasu, by to przygotować to dodam pierwszy rozdział nowej opowieści, a na razie mówcie jak podoba wam się rozdział. 😘😘😘

Możecie też sypnąć gwiazdkę.

Pozdrawiam

Roxi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top