Rozdział 20

Jin wciąż nie wiedział do końca, gdzie odnaleźć Cassandrę. Wędrował błędnie ulicami Watykanu. Jak mam odnaleźć jedną kruchą dziewczynę w tak wielkim państwie? -myślał coraz bardziej zdołowany. Wynajął pokój w dość drogim hotelu. Za to widok na bazylikę był cudowny. Piętro wyżej pewnie był jeszcze piękniejszy, ale tam pokój był już zajęty.
Był zmęczony. Zbliżał się wieczór. Wiedział, że dzisiaj i tak nie odnajdzie Cassy. Postanowił przespać się i zacząć poszukiwania od jutra.

- Naprawdę jesteś zabawny- usłyszał, gdy tylko przyłożył głowę do poduszki. Usiadł na łóżku i rozejrzał się po pomieszczeniu. Prawa dłoń już leżała na mieczu gotowa w każdej chwili złapać magiczny metal.
-Kto tu jest?- zapytał
-Czy to ważne- usłyszał kobiecy miękki głos pełen tajemniczej siły.
-Czego chcesz?
- To raczej ja mogę zapytać Ciebie? Czego pragniesz?-szept rozległ się tak blisko, że Jin czuł jakby kobieta szeptała mu do ucha.
- Szukam kogoś- odparł bez namysłu. Dopiero, gdy wypowiedział słowa zdał sobie sprawę, że wcale nie chciał odpowiadać.
- Szukasz??? Raczej błądzisz!!!-tym razem krzyczała głosem tysięcy demonów.
- O co ci chodzi?!
- Cassandra...to jej szukasz- odparła
-Skąd wiesz?
- Taka jest moja rola- wiedzieć. O upadły jakiś ty naiwny... nie wiesz, że twoja ukochana jest tuż nad twoją głową?
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Zastanów się i znajdź Cassandrę- jej głos ucichł pozostawiając Jonathana z zagadką do rozwiązania. ,,Twoja ukochana jest tuż nad twoją głową, tuż nad głową." Wciąż powtarzał to w myślach i nagle eureka. Pokój na ostatnim piętrze. Zerwał się z łóżka chwytając miecz i ruszył schodami na górę.

Cassy siedziała na kanapie. Lucyfer podał jej filiżankę kawy i usiadł obok.
-Wiesz dlaczego widziałam to...wszystko?
-Nie zastanawiaj się co widzisz, zastanów co ukrywasz - odparł jakoś dziwnie metaforycznie. Zacisnęła zęby. Znowu czuła do niego narastające zniechęcenie.
-Nie chcesz mówić to nie! Sama odkryję prawdę!!-odparła i wysłała gorący napar na jego spodnie. Potem ruszyła do drzwi. Szybko złapał ją za rękę i odwrócił ku sobie.
-Nie dowiesz się niczego beze mnie!-warknął
-Myślę, że dowiem się za dużo i tego się boisz!-odparłam
- Skoro tak sądzisz, to idź, może Gabriel cię dorwie i zabije jako ten miłosierny tatuś!-krzyknął, a Cassy poczuła łzy napływające do oczu. Wybiegła z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi i wpadając wprost w czyjeś ramiona. Spojrzała w górę i...
-Jin?-w jednej chwili jej świat ponownie nabrał barw.
-Mam Cię maleńka- odparł szeptem i poprowadził schodami do wyjścia.
- Chyba coś odkryłam, o bezimiennej- odparła w biegu. Jin zatrzymał się i spojrzał na nią pytająco.
-Biblioteka watykańska ma tajne wejście do podziemi o których nikt nie wie- odparła. Wciąż jednak nie miała odwagi przyznać, że sama jest bezimienną.
- Idziemy!-krzyknął. Dopadł do zaparkowanego motocykla i bez problemu odpalił go bez kluczyka.
-Czy to nie kradzież?
- Aż tak ci to przeszkadza? Wolisz uciekać pieszo?
- Nie- odparła szybko. Objęła Jina w pasie i ruszyli pędem jak najdalej od hotelu. Lucyfer wyszedł na zewnątrz chwilę później. Nie spodziewał się, że dziewczyna zdoła mu uciec. Nie spodziewał się także, że upadły ją odnajdzie. To trochę psuło jego plan.

W ciemnym pomieszczeniu przytomność odzyskał Aleksander. Głowa pękała mu w szwach. Wszędzie była wilgoć, a śliskie skały ociekały wodą.
-Halo? Jest tu kto?- krzyknął, ale usłyszał tylko echo własnego głosu.
-Cassy?!!! Pomocy !!!
Spróbował wstać, ale wtedy zdał sobie sprawę, że jest skuty żelaznymi łańcuchami.
-Co tu jest grane?-zapytał sam siebie czując jak coraz większy strach.

#Od Autorki

Kolejny rozdział oraz niespodzianka.

Jest zwiastun naszego opowiadania

Tu możecie go obejrzeć

Mam nadzieję, że wam się spodoba

Pozdrawiam

Roxi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top