Rozdział 66 (ten prawdziwy)
Dokładnie w momencie, gdy mężczyzna znieruchomiał, rzuciłam się w kierunku Areta.
Ciało chłopaka leżało w kałuży krwi. Nóż wypadł z jego brzucha, gdy upadał. Zgarnęłam włosy z jego czoła, a potem pogłaskałam go po policzku. O skórę na mojej dłoni otarł się słaby podmuch powietrza. Nie wiem jakim cudem, ale Aret jeszcze żył.
- Umiesz więcej niż ci się wydaje - wyszeptałam sama do siebie, powtarzając słowa Ununchiego.
Przyłożyłam dłonie do rany chłopaka, czując pod palcami znikome bicie serca.
Zamknęłam oczy, po czym wyobraziłam sobie, jak ciało zasklepia się. Skupiłam na tym całą wolę i siłę, jaką miałam. Chwilę trwałam w tej pozycji, ale nie poczułam nic. Nie przebiegł mnie znajomy dreszcz, ani nie poczułam mrowienia w palcach.
Gdy otworzyłam oczy, rana nadal tam była. Ręce miałam całe we krwi. Mojej, Areta, Ununchiego.
Zaczęłam rozpaczliwie szukać w głowie rozwiązania, czy chociażby najmniejszego sygnału świadczącego o mojej zdolności. Przypomniałam sobie wszystko, co się zdarzyło od znalezienia pierścienia. O ranie na ręce od strzały, o oparzeniach na nogach. Wszystkie znikały bez śladu z mojego ciała po kilku dniach. A ja, byłam tak zajęta ciągłym uciekaniem i strachem, że nawet nie zauważyłam tego. Moje ciało goiło się szybciej, ale jak to przełożyć na innych?
Nagle zatrzymałam się na bajce, którą oglądałam, szukając wskazówek do panowania nad wodą.
Katara* - przemknęło mi przez głowę. - Ona uzdrawiała dzięki magii wody. Wystarczy, że się postaram.
- Tylko skąd ja wstrząsnę wodę? - westchnęłam.
Czując, co powinnam robić, wyciągnęłam dłoń przed siebie, a mnie przeszedł znajomy dreszcz. Woda sama zebrała się wokół moich palców. Zawsze była ze mną. Jak prawdziwa przyjaciółka.
Uformowałam kulę i przyłożyłam ją do rany. Wypuściłam powoli powietrze z płuc, skupiając się na leczeniu. Przez całą moją rękę przeszedł dreszcz, a mój żywioł zabłysnął na niebiesko. W moje serce wstąpiła nadzieja, jednak zgasła w tym samym momencie co woda. Płyn rozprysnął dookoła, mieszając się z krwią, a Aret przestał oddychać.
W panice dłonie zaczęły mi się trząść. Oddech przyspieszył, a serce zgubiło swój rytm.
Próbowałam zebrać wodę, ale nie byłam w stanie. Panika ogarnęła mnie zupełnie, a z oczu pociekły łzy.
- Przepraszam, słyszysz? - wyszeptałam, a pierwsza słona kropla skapnęła na jego ciało. - Przepraszam za to, że nie potrafię ci pomóc. Za to, że bałam się z tobą porozmawiać. Przepraszam cię za wszystko, idioto - łkałam cicho.
Przytuliłam się do jeszcze ciepłej piersi chłopaka. Lepka krew przykleiła się do moich włosów i policzka.
Nagle do mojego ucha dotarło równomierne bicie serca. Odskoczyłam jak oparzona.
- Nie jestem idiotą - usłyszałam słaby głos.
Patrzyłam z niedowierzaniem na powoli siadającego Areta. Niemal natychmiast przeniosłam wzrok na jego brzuch.
Jedynymi śladami po okropnej ranie była dziura w koszulce oraz krew, która poplamiła materiał i ziemię. Na ciele widniała tylko blizna.
Słysząc oburzony głos chłopaka, mimowolnie się uśmiechnęłam, a łzy przestały kąpać z moich oczu.
Przytuliłam go, ciesząc się, że nic mu nie jest.
- Silea... dusisz mnie - stęknął, a ja natychmiast się odsunęłam, czując na twarzy zdradliwy rumieniec.
- Jakim cudem nic ci nie jest? - wyszeptałam, nadal będąc w szoku.
- Gdzie jest Tyruei? - zapytał, a ja zmarszczyłam brwi ze zdziwieniem, wywołanym jego pytaniem.
- Jest fortecy razem z Benem. Musimy tam wrócić - odpowiedziałam.
- Musi tu być - stwierdził cicho.
- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona jego pytaniem.
Oby tylko nie oszalał przez to wszystko - pomyślałam z obawą.
- Żyję dzięki łzie smoka, a Tyruei jest jedynym smokiem w okolicy - odparł chłopak, rozglądając się.
- To nie łza smoka - wyszeptałam, dotykając swojego policzka. - To moja łza.
-----------------
*Katara - postać z bajki pod tytułem "Avatar: legenda Aanga". Jestem wielką fanką tej animacji, z niej też zrodził się pomysł książki i wykorzystania motywu czterech żywiołów. Gorąco polecam, jeśli ktoś lubi bajki tego typu. Macie tutaj zdjęcie Katary, znalezione na szybko.
Dzisiaj trzy informacje:
1. Zmieniłam okładkę, ale jakoś niezbyt mi pasuje. Mam jeszcze kilka koncepcji. Prosze powiedzcie, która lepsza. A może ta, która jest teraz? Albo zna ktoś osobę, która się na tym zna?
2. Ogłaszam oficjalną zbiórkę pieniężną na moje leczenie od każdego mojego czytelnika. Wszystko przez was! W sumie, to dzięki wam...
Zacznijmy od początku.
Dzisiaj rano (czyt. Poniedziałek, 9.08.2016) nalewam sobie sok do ulubionego kubka. Odpalam laptopa i wchodzę na wattpada. Patrzę na mój profil, biorąc łyk picia. I co widzę?
MOJA KSIĄŻKA JEST NA DZIEWIĄTYM MIEJSCU W FANTASY!!!
Na ten widok zaczęłam się krztusić i prawie wyplułam swoje płuca :') Chwilę potem zaczęłam piszczeć, jak szalona, a mama chciała zadzwonić po jakiegoś psychologa.
Ogromne dziękuję wszystkim, którzy czytają moje wypociny!
3. Kolejny raz przepraszam, że rozdziały pojawiają się nieregularnie. Mam nadzieje, że mi wybaczycie.
Rozdział dedykowany każdemu, kto przebrnął przez moje informacje :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top