Rozdział 44

   Siedziałam w toalecie, wpatrując się w drzwi od kabiny. Nie wiem, ile to trwało.
   Chciałam choć raz zapomnieć o przeszłości, ale prawda dotarła do mnie dopiero teraz. Moja przeszłość jest częścią mnie i nie da się jej uniknąć, mimo że czasem bardzo bym chciała. Dzięki temu co przeszłam, jestem tym, kim jestem. Gdyby ludzie chcieli zapomnieć o tym co było, nie uczyliby się na błędach i popełniali cały czas te same.
  Nie zastanawiając się więcej wyszłam z toalet i ruszyłam na salę, mijając ludzi, tych których znałam i tych, którzy byli mi kompletnie obcy. Miałam idealne wyczucie czasu, bo gdy przyszłam, niemal natychmiast odezwał się głos z głośników.

  - Pora na kolejną konkurencję. Wszystkie kandydatki na tytuł królowej balu zapraszam przed podium.

  Niezwłocznie ruszyłam w tamtą stronę. Kątem oka zarejestrowałam Filipa, który bacznie mnie obserwował. Uśmiechnęłam się pod nosem i stanęłam przy pozostałych uczestniczkach, a pani od historii zaczęła wprowadzenie do kolejnej konkurencji.

  - Punktacja przedstawia się następująco. Trzecie miejsce: Angel, drugie miejsce: Justix, a na miejscu pierwszym sklasyfikowała się Silea! -  rozległy się głośne brawa. Chwilę trwało zanim umilkły, a gdy już się to stało, nauczycielka kontynuowała. - Prawdziwa księżniczka musi wiedzieć, jak się ubrać. W dawnych czasach pośród arystokracji ubiór był bardzo ważny. Trzeba było wiedzieć jak się ubrać, aby nie zostało to źle odebrane. Im bardziej zdobny i drogi strój, tym zazwyczaj bogatsza była właścicielka. Dlatego też królowe zawsze wyglądały najlepiej na całym balu. Sędziowie już ocenili każdą z uczestniczek, dlatego od razu możemy przeczytać punktację.
  Trzecie miejsce otrzymała w tej konkurencji Princess Rose. Przyznano jej punktację wynoszącą trzydzieści sześć punktów. Chodź proszę na podium, pokazać się wszystkim.

  Przy akompaniamencie oklasków na podwyższenie weszła piękna blondynka, ubrana w różową suknię z białymi detalami. Miała pudrowe rękawiczki i maskę. Wyglądała jak prawdziwa księżniczka z bajki.
  Jeśli ona miała trzecie miejsce, to nie wiem, kto ma w takim razie pierwsze.

  - Drugie miejsce na równi zdobyły dwie uczestniczki. Brawa dla Angel i Silei! Obydwie uzyskały liczbę trzydziestu ośmiu punktów!

  Przez chwilę stałam jak wryta, ale potem ruszyłam w stronę schodów. Mimo to nadal nie wierzyłam, w to co się działo. Suknia, którą uszyłam własnoręcznie, zdobyła trzydzieści osiem punktów! Miałam ochotę przytulić każdego, kto stanął na mojej drodze na podium. No, może oprócz Justyny.
  Obok stanęła Angel, uśmiechając się do mnie promiennie. Odwzajemniłam uśmiech, ciekawa, kto zajął miejsce pierwsze.

   - A z maksymalną liczbą punktów wybija się na szczyt, dziewczyna o przybranym imieniu... Justix!

   Huk braw był ogłuszający. Justyna weszła na podium. Poczułam wściekłość. Moim zdaniem nie powinni jej tu nawet wpuszczać. W XV wieku nie zakładano takich ubrań. Nie mówię, że moja sukienka powinna wygrać, ale dajcie spokój! Przecież tu jest tyle pięknych kreacji, a wygrała ta.
   Zacisnęłam zęby, czując, jak moja magia pragnie się wydostać. Wdech, wydech.
   Zapanuj nad tym. Tym razem ci się uda.
  Zamknęłam oczy i się rozluźniłam. Dopiero, gdy całkowicie zapanowałam nad sobą, otworzyłam oczy.
Na telebimie wyświetlone były wyniki. Widać było, kto ile punktów dostał od danego sędziego. Przyznano mi dziesięć punktów od wszystkich, oprócz najlepszej kumpeli Justyny, która dała osiem. Ale w tej chwili nie to było ważne. Dostałam dziesięć punktów od Filipa.
   Spadłam na drugie miejsce. Trudno, przeżyję. Najważniejszy teraz był Filip, który przyznał mi maksymalną ilość punktów.
   Zeszłam z podium i spostrzegłam Justynę, którą otaczała grupka fanów. W tym momencie miałam to gdzieś i zgrabnie ich wyminęłam.

   - Hej ty, Silea! - ktoś krzyknął za mną.

   Odwróciłam się i zobaczyłam Justynę idącą w moją stronę. Założyłam ręce na piersi, czekając na to, co ma mi do powiedzenia. Raczej nie będzie mówić o jednorożcach.
  Dziewczyna podeszła, mierząc mnie wzrokiem. Zobaczyłam w jej oczach dobrze mi znany błysk, który nie wróżył nic dobrego. Jednak teraz to ona jest na moim terenie. Nie wie o mnie nic i nie ma żadnego asa w rękawie. Ja za to znam jej taktykę i nikt nie wie, kim tak na prawdę jestem.

  - Coś się stało? - spytałam z udaną obojętnością.

  - Ty się stałaś -  warknęła.

  - To źle? - spytałam, unosząc jedną brew w górę. Spędziłam sporo czasu przed lustrem, aby nauczyć się tego gestu i było warto.

  - Nawet nie wiesz jak bardzo. Wgniotę cię w ziemię.

  - Przykro mi, ale to ci się nie uda. Nie wiesz, kim naprawdę jestem. Nikt nie wie - powiedziałam przez zęby.

  - Posłuchaj mnie lepiej. Nikt nigdy ze mną nie wygrał, a ci którzy przegrali teraz nie mają życia.

  Zdziwiłabyś się.

  - W takim bądź razie uważaj, bo czasem role się odwracają.

  Twarz Justyny przybrała czerwony kolor. Podniosła pięść, aby mnie uderzyć, jednak ja byłam szybsza. Złapałam jej nadgarstek, patrząc w jej zdziwione oczy. Już chciałam coś powiedzieć, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.

  - Nie warto - usłyszałam łagodny głos za plecami.

  Odwróciłam się w kierunku głosu. Za mną stała Angel, gromiąc Justix spojrzeniem.

   - Masz rację - odpowiedziałam i odwróciłam się od Justyny.

  Ruszyłam ramię w ramię z Angel w kierunku bufetu, oddalając się od znienawidzonej przeze mnie dziewczyny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top