Rozdział 33
Kiedy już zajęłam się naszymi końmi, zdążyłam w miarę się uspokoić. Poklepałam szyję mojego konia, który w odpowiedzi cicho zarżał.
Nie znałam się na tych zwierzętach, ale ten był wyjątkowo piękny. Miał czarną, błyszcząca się sierść. Na pysku widniała biała plama w kształcie kropli deszczu. Mądre oczy patrzyły na mnie i zdawały się rozumieć każde moje słowo.
Chciałam zdjąć z niego siodło, ale nie do końca wiedziałam, jak to się robi. Zaczęłam przy nim majstrować, ale jedyne co mi się udało, to tylko je poluźnić. Gdy to zrobiłam, zza paska wypadła koperta.
Zdziwiona podniosłam ją z ziemi. Została podpisana starannym pismem. "Do Silei, od Prawowitego Władcy Ormundii." Zaintrygowana powoli przełamałam pieczęć z symbolem pikującego orła. W środku znajdował się list i druga koperta, zapieczętowana tym samym symbolem. Po chwili już czytałam zawartość kartki.
Droga Sileo,
Jak już pewnie zauważyłaś w obozie, kobiety mają tu gorzej niż mężczyźni. Nie wiem czy tak jest tam, skąd pochodzisz, ale w Ormundii niestety tak jest. Dlatego też, mój przyjaciel nie przyjmie Ciebie na szkolenie, jeśli nie pokażesz mu tej drugiej wiadomości. Jestem pewien, że gdy przeczyta moją prośbę, z chęcią zgodzi się na bycie Twoim mistrzem.
Nie otwieraj tej drugiej koperty. Jeśli pieczęć zostanie złamana bez obecności mojego przyjaciela, lub chociażby uszkodzona, może on uznać list za podrobiony.
Nie wiem, czy się jeszcze kiedyś zobaczymy. Jest wojna i w każdej chwili mogę polec. Dlatego chcę Ci przekazać, że jesteś dla mnie bardzo ważna. Proszę, uważaj na siebie.
Prawowity Władca Ormundi ~ Tigard
Właśnie dowiedziałam się, jak ma na imię mężczyzna, który mnie pocałował. Trochę dziwnie to brzmi.
Wygląda na to, że król się we mnie zakochał. Gorzej, że ja do niego nic nie czułam, poza wdzięcznością za pomoc. A jeszcze gorzej, że Aret uważa mnie i króla za zakochanych.
Westchnęłam cicho, składając list i wkładając go do koperty. Włożyłam go do mojego bagażu i usiadłam pod jednym z drzew. Zamknęłam oczy i po raz kolejny tego dnia zaczęłam myśleć o tym co mnie spotkało.
Kiedyś byłam szarą myszką. Prześladowana w szkole, nigdy nie miałam chłopaka. Rzadko się zdarzało, żebym rozmawiała z kimś normalnie, bez wyzwisk. Tak w sumie to zdarzyło mi się to może trzy razy...
A teraz? Najpierw Ununchi, potem Aret, a jeszcze później król. Co oni we mnie takiego widzą?
Odkąd stałam się Diwarem moje życie odmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Stałam się odważniejsza. Zdobyłam nadprzyrodzone zdolności. Podróżuję pomiędzy światami. Zmienił się mój wygląd. Nagle znowu zachciało mi się żyć. Nadal byłam inna niż wszyscy, ale w końcu byłam szczęśliwa. Po raz pierwszy od przedszkola czułam, że żyję.
Dotarło to do mnie tak nagle, że gwałtownie otworzyłam oczy.
W końcu moje życie ma sens. Pomijając fakt, że Aret jest na mnie wściekły, a ja nie wiem co z tym zrobić, to jestem szczęśliwa - pomyślałam zaskoczona.
Tak bardzo chciałam się tym podzielić z rodzicami i rodziną. Ale nie mogłam. To musiało zostać w tajemnicy przed wszystkimi. Nikt nie mógł wiedzieć. Ale tak w sumie, to dlaczego? Nigdy nie otrzymałam polecenia, każącego mi dochować tajemnicy. Jednak coś wewnątrz mnie nie pozwalało mi na zwierzenie się o tym komukolwiek.
Westchnęłam cicho.
- Chcesz o czymś porozmawiać? - usłyszałam głos Tyrueiego w głowie. Szybko wstałam z ziemi. Jak długo on tu był?
- Z tobą? Nie ma mowy. Zdradziłeś mnie i oddałeś naszemu wrogowi - warknęłam zdenerwowana. Czego on oczekuje? Zaufałam mu, a on tak po prostu oddał mnie Ununchiemu.
- Rozumiem. Chciałem ci tylko przekazać, że ja nie chciałem, aby to tak wyszło - już otwierałam usta, aby mu przerwać, jednak on był szybszy - Daj mi skończyć. Co byś zrobiła, gdyby ktoś po zabiciu twojej matki, porwał tatę. Ja nie miałem nikogo bliskiego. Został mi tylko ojciec. Zawsze mnie wspierał. A oni mi go zabrali.
Miałem za zadanie zaprowadzić Diwara do Wazy Żywiołów. Powierzył mi je król. Zgodziłem się. Wtedy dostałem wiadomość od Ununchiego. Obiecał oddać mi tatę w zamian za Diwara.
Zrozum. Nie znałem cię, więc było mi łatwiej się zgodzić. Jednak, gdy cię poznałem, wiedziałem już, że źle robię. Mimo, że znaliśmy się tylko parę minut, poczułem z tobą więź. Tylko smoki takie czują, gdy poznają swoich przyjaciół.
Nie chciałem tego, ale było już za późno. Gdy poczułem z tobą więź, byliśmy już obserwowani przez ludzi Ununchiego. On potrafi czytać w myślach, więc wiedział co czułem. Usłyszałem jego głos, że nie mam, jak się wycofać i jest już za późno aby cokolwiek zrobić. Wybrałaś moc z Wazy Żywiołów, a potem już wiesz.
Mówię ci to, nie dlatego, że liczę na to, żebyś mi wybaczyła. Ale dlatego, że zasługujesz na to, aby poznać prawdę.
Przez cała opowieść łzy wzbierały w jego smoczych ślepiach. Teraz już płynęły po łuskach.
Zastanowiłam się. Gdybym miała szansę odzyskać ojca, zrobiłabym wszystko, aby go odzyskać. Swoją drogą ja też poczułam z nim pewną więź. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero teraz. I mimo tego, że mnie zdradził, jednak go polubiłam.
Zobaczyłam, że Tyruei już zaczyna odchodzić. Musiałam coś zrobić.
- Zaczekaj! - krzyknęłam za nim, wiedząc, że postępuję bardzo lekkomyślnie. Odwrócił się w moją stronę. - Wybaczam ci. Każdy popełnia błędy.
Gdy to powiedziałam, Tyruei był tak zaskoczony, że nie wiedział co powiedzieć. W końcu jednak udało mu się coś wykrztusić.
- Dziękuję.
Usiadłam z powrotem pod drzewem i poklepałam miejsce obok siebie. Smok zajął je po chwili. Trwaliśmy tak w ciszy, gdy nagle przypomniały mi się słowa Ununchiego.
"Czyżbyś zapomniał, że mamy twojego przyjaciela? Nie martw się. On jest jeszcze żywy. Jeszcze."
A potem dalej:
"I pamiętaj. Jeden błąd i twój kumpel nie pożyje długo. A przecież co innego obiecałeś jego matce."
Ununchi ma jeszcze kogoś na Tyrueiego.
Może to mało dyskretne, ale postanowiłam się go zapytać wprost.
- Czy Ununchi ma jeszcze kogoś ważnego dla ciebie?
- Nie, a dlaczego pytasz?
- Kiedy mnie porwali Ununchi mówił coś o twoim przyjacielu - powiedziałam na jednym wydechu, patrząc na smoka.
- Aaa, o to ci chodzi. Tak się składa, że chodziło mu o Areta - powiedział, a mnie zamurowało.
-----------------
Dziękuję wszystkim! O jedno miejsce lepiej :* ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top