10. Las chciwości
Jola i Spiridon już ładnych parę godzin wędrowali przez Penumbrę w poszukiwaniu bramy do Lasu Chciwości. Choć słońce stało już wysoko na niebie, wiekowa puszcza pogrążona była w półmroku, gdyż gęsta roślinność przepuszczała bardzo niewiele światła. Ogromne drzewa pokryte były mchami i porostami, a z ziemi niczym zielone pióropusze wyrastały rozłożyste paprocie.
– Spiridon zróbmy sobie przerwę. Jestem okropnie głodna! – poprosiła Jola kiedy dotarli do niewielkiej polanki.
– Czytasz w moich myślach maleńka. – uśmiechnął się Spiridon siadając na starym, wysuszonym pniu
– Jak myślisz, wyrobimy się w jeden dzień? – spytała Jola przetrząsając podręczny bagaż w poszukiwaniu kanapek.
– Szczerze mówiąc, powoli zaczynam w to wątpić. Idziemy już z siedem godzin, a bramy nie widać.
– Naprawdę minęło już tyle czasu? W ogóle tego nie odczułam. – dziewczyna podała Spiridonwi zawiniątko z prowiantem, a sama zajęła się rozlewaniem herbaty.
– To znaczy, że jeszcze nie znudziło cię moje towarzystwo. – uśmiechnął się do niej Replikant
– Szczerze mówiąc jesteś pierwszym facetem, z którym tak dobrze mi się rozmawia.
– Cieszę się, że nasze odczucia są podobne. Najchętniej w ogóle bym się z tobą nie rozstawał maleńka.
– I jak dotąd świetnie ci to wychodzi! – roześmiała się Jola obracając w żart jego wyznanie.
Choć na zewnątrz dziewczyna wydawała się radosna i beztroska to w głębi serca czuła się coraz bardziej rozdarta i zdezorientowana. Powodem tych uczuć był nie kto inny jak Spiridon. Już wcześniej Jola poczuła do niego nieodparty pociąg, ale potrafiła sobie z nim poradzić wmawiając sobie, że to tylko fizjologiczna reakcja na bliskość niezwykle pociągającego mężczyzny. Jednak z każdą spędzoną z nim chwilą, dziewczyna była coraz bardziej przekonana, że wbrew wszelkiemu rozsądkowi, zaczyna czuć do niego coś więcej. Nie śmiała nazwać tego miłością, ale ufała mu, uwielbiała spędzać z nim czas, miała wrażenie, że znają się od bardzo dawna. Jola coraz częściej myślała o nim jak o swoim wymarzonym mężczyźnie i właśnie tych myśli bała się najbardziej. Nie chciała znów cierpieć z miłości a w tym przypadku byłoby to nieuniknione. Dziewczyna miała świadomość tego, że po wykonaniu zadania będzie musiała wrócić do swojego świata, Spiridon zaś pozostanie w swoim. A może jeszcze za wcześnie by myśleć o powrocie? W końcu mieli się zmierzyć z samą kwintesencją zła. Było bardzo prawdopodobne, że nikt z Wybranych już nigdy nie zobaczy swoich bliskich. Grupka zwykłych ludzi może nie dać rady pokonać tak strasznej mocy, nawet jeśli z pomocą przyjdzie im pradawna magia...
– Jolu jestem tutaj! – z ponurych rozmyślań wyrwał ją Spiridon – Ciekaw jestem o czym tak myślisz?
– A... o niczym ważnym – dziewczyna zdobyła się na uśmiech – Po prostu ogarnęły mnie wątpliwości związane z walką z Behemotem... Coś w rodzaju tremy.
– Nie myśl teraz o tym słonko. Może w ogóle nie dojdzie do tej walki. Musisz myśleć optymistycznie. Pamiętaj, że ponure myśli wspomagają złą energię. Powiedz sobie, że wszystko będzie dobrze i przestań się martwić.
– Masz rację. Wiara w powodzenie to klucz to sukcesu.
– I tego się trzymaj. A teraz zjedz coś. – Spiridon podał Joli zawiniątko z kanapkami
Kiedy oboje zaspokoili głód, ruszyli w dalszą drogę. Zajęci rozmową nie zdawali sobie sprawy z tego, jak szybko upływa czas. Dopiero gdy zaczęło się ściemniać, uświadomili sobie, jak bardzo pomylili się w ocenie rozległości Penumbry. Szli cały dzień a i tak nie udało im się odnaleźć bramy do Lasu Chciwości. Na szczęście mieli spory zapas żywności, ale byli kompletnie nie przygotowani by nocować w lesie. Na domiar złego gdzieś w oddali rozległ się głuchy pomruk grzmotu.
– Chyba zbiera się na burzę. – rzekł Spiridon – Powinniśmy poszukać sobie jakiegoś bezpiecznego schronienia.
– Masz rację. Musimy wypocząć, a poza tym nie mam zbyt wielkiej ochoty wędrować przez ciemny las i w dodatku w strugach deszczu mając w perspektywie porażenie prądem. – dodała Jola
– Czemu miałby nas porazić piorun? Przecież nie jesteśmy tu najwyższymi obiektami. Jeśli zacznie walić, to w drzewa.
– No właśnie. A jak rąbnie akurat w to, pod którym przechodzisz, albo się schroniłeś to kaplica.
– To gdzie się schowamy?
– Najlepiej by było znaleźć jamę lub norę wykopaną przez jakieś zwierzę. W ostateczności trzeba kucnąć w jak najbardziej zagłębionym terenie i liczyć na to, że piorun nie strzeli w żadne sąsiadujące drzewo.
– Bardziej podoba mi się pierwsza opcja. – uśmiechnął się Spiridon
– To tak jak i mnie.
Przyspieszyli kroku ponaglani przez nadciągającą burzę. Z każdą chwilą grzmoty stawały się coraz głośniejsze, a spoza gęstej zasłony roślinności docierało do ziemi błękitne światło błyskawic. Z początku w ogóle nie było wiatru, a liście delikatnie szeleściły poruszane delikatną bryzą, która jednak szybko przekształciła się w prawdziwą wichurę. Wyraźnie czuć było zapach deszczu a wraz z napływem wilgotnego powietrza, zrobiło się bardzo chłodno. Jola, która była coraz bardziej zziębnięta zaczęła pluć sobie w brodę, że nie pomyślała o tym, aby wziąć ze sobą jakieś cieplejsze ubrania.
– Maleńka mamy szczęście! – ucieszył się nagle Spiridon wskazując dziewczynie kierunek
W zapadającym zmroku Jola dostrzegła wysoki pagórek, u którego podstawy znajdowała się duża wnęka. Kiedy do niej podbiegli, Spiridon pierwszy sprawdził, czy obszerny otwór nie jest zamieszkany przez jakieś zwierzę. Kiedy okazało się, że nie grozi im żadne niebezpieczeństwo, Replikant zaprosił do środka Jolę.
– Tu na pewno nas nie zmoczy! – ucieszyła się dziewczyna – I możemy wypocząć. Szkoda tylko, że nie wzięliśmy nic cieplejszego do okrycia.
– Będziemy musieli poradzić sobie w inny sposób. – uśmiechnął się Spiridon siadając w zagłębieniu wnęki – Choć do mnie kruszynko. Razem na pewno będzie nam ciepło.
Jola zawahała się. Cały czas starała się unikać bezpośredniej bliskości Spiridona by nie prowokować niebezpiecznych sytuacji. Z jednej strony coś ciągnęło ją do niego bardziej niż by chciała, lecz dziewczyna skutecznie opierała się tym pragnieniom, mimo że z każdą chwilą było to coraz trudniejsze. Coraz częściej miała ochotę posłuchać rady Rhondy i po prostu skorzystać z okazji jaką podsunęło jej życie nie martwiąc się, co będzie potem. „A co mi zależy? – pomyślała Jola – Już i tak za bardzo go polubiłam!". Dziewczyna usiadła przed Spiridonem, który otoczył ją swoimi silnymi, ciepłymi ramionami. Jego bliskość podziałała na nią niezwykle silnie, poczuła jak wzbiera w niej fala pożądania. Spiridon miał podobne odczucia. Pragnął Joli. Nie był jednak pewien co do uczuć dziewczyny, więc z całych sił starał się zapanować nad pierwotnymi instynktami, choć nie było to łatwe.
– Cieplej ci Jolu? – spytał chcąc odwrócić swoją uwagę od targających nim popędów
– Cudownie ciepło. Niezgorszy z ciebie grzejnik. – odparła – A ty nie zmarzniesz?
– Nie ma takiej opcji. Właśnie zrobiło mi się gorąco. – odparł Spiridon
Jola zauważyła, że jego oddech stał się szybszy, a serce bije mu niezwykle mocno. Kiedy tylko znalazła się tak blisko niego, nagle opuściły ją wszystkie wcześniejsze wątpliwości, które nie pozwalały jej cieszyć się tą znajomością. Dziewczyna podjęła decyzję, że nie będzie się dłużej bronić przed tym, co i tak już się stało. Była zauroczona Spiridonem i wiedziała, że nie ma sensu walczyć z tym uczuciem. Postanowiła, że od tej chwili przestanie przejmować się przyszłością i będzie żyła wyłącznie chwilą obecną. To postanowienie sprawiło, że Jola nagle poczuła się tak, jakby wyzwoliła się z krępujących ją więzów. Ogarnęła ją fala szczęścia. Dziewczyna oparła się o Spiridona i złożyła głowę na jego ramieniu. Poczuła, jak Replikant delikatnie przytula swój policzek do jej twarzy. Jego dłonie powolutku zaczęły przesuwać się po jej nagich ramionach. Na zewnątrz wichura cały czas przybierała na sile. Zaczął padać ulewny deszcz, niebo co chwila rozświetlały błyskawice, a odgłosy grzmotów niosły się echem po lesie. Porywisty wiatr szarpał gęstą zasłoną roślinności lecz miejsce, gdzie siedzieli było zaciszne i suche. Jola przymknęła oczy i wsłuchiwała się w odgłosy burzy. W pewnym momencie poczuła, że Spiridon odgarnia włosy z jej szyi. Jego ciepły oddech delikatnie muskał jej skórę sprawiając, że po ciele dziewczyny przeszedł cudowny dreszcz. A potem poczuła na szyi i ramionach delikatne, nieśmiałe pocałunki, które błyskawicznie rozpaliły w niej żar pożądania. Dziewczyna odwróciła się i napotkała spojrzenie Spiridona.
– Nie potrafię ci się oprzeć, kiedy jesteś tak blisko maleńka. – szepnął
– I niech tak zostanie. – uśmiechnęła się dziewczyna – Podoba mi się ten rozwój sytuacji...
– Mnie również.
Spiridon przygarnął Jolę do siebie i pocałowali się. Delikatny i z początku nieśmiały pocałunek z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny. W momencie, gdy ich usta się spotkały, oboje byli straceni dla świata. Nie czuli zimnych podmuchów wiatru ani nie słyszeli huku grzmotów niosącego się po lesie. Nagromadzone napięcie, jakie wytworzyło się między nimi, nareszcie znalazło ujście. Jola po raz pierwszy w życiu przeżywała tak silne emocje towarzyszące pocałunkowi. Dla Spiridona było to zupełnie nowe, wręcz oszałamiające doświadczenie. Hamowane dotąd, naturalne popędy obudziły się w nim z niewiarygodną siłą. Nie przerywając pocałunku zaczął podwijać obcisłą bluzeczkę, w którą ubrana była Jola. Dziewczyna nie protestowała, wręcz przeciwnie pomogła mu ją zdjąć, a potem wyswobodziła się także z obcisłych spodni. Replikant poszedł w jej ślady, lecz od razu pozbył się całej odzieży. Jola przez krótką chwilę przyglądała się jego potężnemu, harmonijnie zbudowanemu ciału. Jej uwadze nie uszedł fakt, że Spiridon jest w stanie pełnej gotowości do dalszych działań. Dziewczyna usiadła na porzuconych ubraniach, a Replikant natychmiast znalazł się przy niej. W jego spojrzeniu Jola wyczytała niemy zachwyt. Nie była próżną osobą, ale ucieszyło ją to, że podoba się mężczyźnie takiemu jak Spiridon. Przysunęła się do niego bliżej i zaczęła pieścić i całować jego silne ramiona i nagi tors. Replikant przygarnął ją do siebie i odwzajemniając pieszczoty niemal zerwał czerwoną, koronkową bieliznę którą miała na sobie Jola. Choć oboje byli nadzy, nie czuli chłodu panującego na dworze. Rozpaleni pożądaniem słyszeli jedynie swoje przyspieszone bicie serc i niespokojne oddechy. Spiridon całował szyję Joli, pieścił jej kształtne piersi, ssał sterczące kusząco sutki. Jego niecierpliwe dłonie przesuwały się po jej ciele, jakby chciały je zbadać milimetr po milimetrze. Dziewczyna czuła jak z każdą chwilą coraz bardziej potęguje się jej podniecenie. Spiridon też to widział. Ogromną przyjemność sprawiało mu obserwowanie, jak dziewczyna coraz silniej rozpala się pod jego dotykiem. On sam był już na skraju wytrzymałości, a kiedy Jola przyciągnęła go bliżej do siebie, nie zdołał już zapanować nad swoimi reakcjami. Delikatnie, lecz zdecydowanie zagarnął dziewczynę pod siebie i wsunął się w nią. Jola objęła go mocniej, pragnąc mieć go jak najgłębiej w sobie. Spiridon zaczął się w niej poruszać – początkowo powoli, a potem coraz szybciej i szybciej sprawiając, że dziewczyna zaczęła krzyczeć zatopiona w zmysłowej rozkoszy. Czuła jak wzbiera w niej fala cudownej ekstazy, a potem jej świat wypełniło uczucie niesamowitej przyjemności i cudownego spełnienia. Jej okrzyk rozkoszy zmieszał się z jękiem szczytującego Spiridona. Po tym namiętnym akcie leżeli obok siebie, wsłuchując się w swoje przyspieszone oddechy.
– To dopiero było coś! – uśmiechnęła się Jola spoglądając na Spiridona
Jej rozjarzone spojrzenie powiedziało mu, że dziewczyna nie udaje i naprawdę jest zadowolona.
– Nie sądziłem, że seks może być taki przyjemny. – odparł Replikant przytulając ją
– Przypomina narkotyki. Jak się raz zacznie, to potem ciężko jest z niego zrezygnować. – odparła Jola wtulając się w niego
Chwila intymności, którą przed chwilą przeżyli jeszcze bardziej zbliżyła ich do siebie. Wiedzieli, że od tej chwili ich relacje całkowicie się zmienią, ale oboje cieszyli się, że przynależą do siebie.
– Wiesz co Jolu? Kiedy cię pierwszy raz spotkałem, nawet przez myśl mi nie przeszło, że będziemy razem. – odezwał się Spiridon
– Ja o tym często myślałam, ale jednocześnie bałam się takiego obrotu sprawy.
– Dlaczego?
– Z powodu przyszłości. Teraz jestem tutaj, ale kiedy pokonamy... j e ś l i pokonamy Behemota, będę musiała wrócić do mojego wymiaru. Nie będziemy mogli razem zostać, a jeśli zaangażowałabym się w związek z tobą, to po powrocie do domu znowu bym cierpiała. Takie rozstania strasznie bolą. – odparła Jola
– Więc czemu jednak zmieniłaś zdanie? – spytał Spiridon – Przecież nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o naszą sytuację.
– Po prostu nie dałam rady ci się oprzeć. – uśmiechnęła się dziewczyna bawiąc się ciemnymi włoskami porastającymi jego klatkę piersiową – A poza tym zdążyłam wszystko sobie przemyśleć. Doszłam do wniosku, że już i tak za bardzo cię polubiłam i poszłam za radą Rhondy, żeby cieszyć się dniem i wykorzystywać szanse, jakie daje mi życie.
– Tak. Już Rhonda wie jak używać życia! – roześmiał się Spiridon – Dobrze, że bierzesz z niej przykład maleńka. – Replikant nachylił się nad Jolą i pocałował ją.
Potem wtulili się w siebie i słuchali odgłosów oddalającej się burzy. Całodzienny spacer, silne emocje i usypiający szum deszczu sprawiły, że oboje poczuli się nagle bardzo znużeni. Nawet się nie spostrzegli, jak zmorzył ich spokojny, zdrowy sen. Następnego dnia Jola obudziła się jako pierwsza. Za sobą czuła przyjemne ciepło czyjegoś ciała i dłoń obejmującą ją w pasie. Przez chwilę zastanawiała się gdzie właściwie jest i kim jest osoba leżąca obok niej. Dopiero gdy jej umysł całkiem się rozbudził, przypomniała sobie wydarzenia poprzedniego wieczora. Jola odwróciła głowę i zobaczyła, że tuż za nią leży Spiridon ogrzewając ją swoim ciałem. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w śpiącego Replikanta. Podług niej wydawał się ogromny, ale właśnie te jego potężne gabaryty sprawiły, że dziewczyna poczuła do niego nieodparty pociąg. Kiedy lepiej poznała Spiridona okazało się też, że ma wspaniałą osobowość i to połączenie cech sprawiło, że zaczęła postrzegać go jako swojego wymarzonego mężczyznę. Nie żałowała, że dała się ponieść emocjom. Doszła do wniosku, że ostatecznie lepiej być szczęśliwym przez krótką chwilę niż wcale nie zaznać szczęścia. Rozmyślania Joli przerwał nagły krzyk jakiegoś ptaka. Dziewczyna uniosła głowę i rozejrzała się. Przez zasłonę roślinności przedzierały się złote promienie słońca, a las rozbrzmiewał kakofonią ptasich treli. Jola ucieszyła się, że burza nie przyniosła zmiany pogody na gorszą.
– Wydawało mi się, że lubisz sobie dłużej pospać? – usłyszała z tyłu rozbawiony głos Spiridona
Odwróciła się i napotkała jego spojrzenie.
– Przy wrzaskach tej pierzastej hałastry nie bardzo jest to możliwe. – odparła dając mu na przywitanie przelotnego całusa
– Nie zmarzłaś?
– Wręcz przeciwnie. Ty wiesz, jak rozgrzać kobietę.
– To musi być mój wrodzony talent, bo dopiero wczoraj zacząłem praktykować. – roześmiał się Replikant
Ponieważ oboje byli bardzo głodni, szybko się ubrali i Jola wyciągnęła z bagażu podręcznego resztę kanapek, których nie zjedli poprzedniego dnia. Po skromnym śniadaniu, wyruszyli w dalszą drogę. Około południa Jola dostrzegła pomiędzy drzewami słabą, czerwoną poświatę. Natychmiast skierowali kroki w jej stronę. Po drodze minęli ogromne drzewo, z którego zwieszały się przezroczyste, podbarwione na błękitno kryształy. Wszystko wyglądało tak samo jak we śnie Joli.
– Jesteśmy na miejscu. – odezwał się Spiridon kiedy stanęli przed rozjarzoną, trójkątną bramą.
Pchnął ogniście czerwone wrota, które powoli zaczęły się otwierać, zalewając niewielką polankę intensywnym światłem. Jola i Spiridon nie przygotowani na tak ostre oświetlenie, osłonili oczy dłońmi i wkroczyli w ten jasny, skąpany w słonecznym blasku świat. Stanęli na polanie porośniętej złotymi i srebrnymi źdźbłami trawy, od których odbijało się światło. Wokół polany rozpościerał się niecodziennie wyglądający las. Drzewa były złote, srebrne a także miedziane. Niektóre wydawały się pokryte milionami świetlistych refleksów. Dopiero gdy Jola i Spiridon podeszli bliżej do osobliwych roślin, zobaczyli, że pomiędzy listeczkami, niczym kropelki porannej rosy, skrzą się mniejsze lub większe brylanty. Z gałęzi niektórych drzew zwieszały się duże kiście czerwonych, ciemnoniebieskich lub zielonych kamieni, na innych rosły różnokolorowe kryształy różnej wielkości i kształtu. Spiridon Podszedł do drzew i zaczął zrywać pojedyncze gałązki.
– Co robisz? – spytała Jola
Replikant podał jej kilka złotych gałązek – każda ozdobiona była innym rodzajem klejnotów.
– To dla ciebie kruszynko. – uśmiechnął się – Pamiątka z tego niesamowitego miejsca.
Jola przyjrzała się gałązkom. Na jednej skrzyły się drobniutkie brylanciki, z drugiej zwieszała się duża kiść szafirów, a trzecia ozdobiona była niewielkimi rubinami.
– Są śliczne. Dziękuję. – dziewczyna uściskała Spiridona
Nagle wyczuła na sobie czyjeś badawcze spojrzenie. Odwróciła się i na skraju lasu dostrzegła błękitnego tygrysa. Wyglądał bardzo dostojnie, wręcz bił od niego majestat przywódcy. Jego bursztynowozłote oczy patrzyły na świat ze spokojem i powagą. Spojrzenie tygrysa zatrzymało się na złotym bukiecie, który trzymała w dłoniach Jola.
– Witaj Wybrana. Nazywam się Tarben i jestem władcą tego miejsca. – odezwał się do dziewczyny – Przyszłaś tu po kamień, czy może zamierzasz splądrować mój las? Jeśli tak, to ostrzegam – nie będę miał litości.
– Nie zamierzamy nic stąd wynosić. – odparła Jola – A te gałązki będą moją pamiątką.
– Nie bierzesz ich dla zysku? – zdziwił się tygrys
– Nie sprzedaje się wspomnień. A poza tym to prezent. Te gałązki będą pięknym elementem dekoracyjnym.
Tarben skinął głową ze zrozumieniem.
– Wyczuwam, że nie ma w was chciwości. Chodźcie za mną, to pokażę wam, gdzie jest kamień, którego szukacie.
Tygrys odwrócił się i wszedł do lasu. Jola i Spiridon podążyli za nim. Po drodze przyglądali się drzewom obsypanym drogocennymi kamieniami, podziwiali piękne, złote i srebrne pióropusze paproci gęsto porastających poszycie leśne. Co chwilę pomiędzy drzewami migała im błękitna sylwetka tygrysa. Teren, po którym szli, stawał się coraz bardziej nierówny, aż w pewnym momencie pomiędzy drzewami pojawił się zarys stromej góry. Gdy do niej dotarli, tygrys już na nich czekał.
– Cel waszej podróży znajduje się w tej górze. – rzekł
– Jak się do niej dostaniemy? – spytał Spiridon
Tarben wskazał głową na skalną półkę znajdującą się wysoko nad ziemią.
– Tam znajduje się wejście.
– Teraz rozumiem dlaczego uparłaś się, żebyśmy zabrali ze sobą zestaw do wspinaczki! – Spiridon zdjął plecak i zaczął go przetrząsać w poszukiwaniu lin.
– Przypadkiem wiedziałam, że nam się przyda. – odparła Jola
– Powodzenia Jolu. – rzekł Tarben
– Nie idziesz z nami? – spytał Spiridon
– Nic tam po mnie. Traficie z powrotem do przejścia?
– Jasne. Dziękujemy za pomoc.
– Nie ma za co. To w interesie nas wszystkich, żeby Wybrani pokonali Behemota. – odparł tygrys, po czym odwrócił się i zniknął w lesie.
Kiedy Jola i Spiridon zostali sami, Replikant zaczął objaśniać dziewczynie, jak posługiwać się alpinistycznym sprzętem. Udzielił Joli kilku cennych wskazówek, po czym przystąpili do wspinaczki. Bez większych problemów dotarli do skalnej półki, przy której mieściła się obszerna jaskinia. Wyciągnęli latarki i weszli do środka. Wewnątrz góry było bardzo chłodno i wilgotno, a każdy dźwięk odbijał się głośnym echem. Początkowo szli dość wąskim tunelem, który łagodnie opadał w dół. Drobniutka Jola nie miała żadnych problemów z przechodzeniem przez wszelkie przewężenia, jakie napotykali po drodze, jednak dla Spiridona niektóre z nich stanowiły prawdziwe wyzwania. W końcu jednak udało im się dotrzeć do niewielkiej groty, od której odgałęział się z tuzin różnych korytarzy.
– I co teraz Jolu? Masz pomysł, gdzie powinniśmy iść? – spytał Spiridon
– Nie mam pojęcia... – dziewczyna rozejrzała się po grocie.
Uważnie przyglądała się kolejnym korytarzom, jakby szukając informacji, które pozwoliłyby jej podjąć dobrą decyzję. Niestety, w jej śnie nie było żadnych wskazówek, co do dalszej podróży. Musiała więc liczyć tylko na siebie. Jedno z przejść wydało się Joli niezwykle atrakcyjne, poczuła się tak, jakby przyzywało ją o siebie. Dziewczyna postanowiła zaufać wewnętrznemu instynktowi i podążyć tą drogą. Dość szybko przekonała się, że był to trafny wybór. Szeroki korytarz doprowadził ich do kolejnej, tym razem bardzo obszernej groty, z której podłogi i sufitu na podobieństwo stalaktytów i stalagmitów wystawały różnej wielkości kryształy emitujące delikatne, jasnobłękitne światło. Jednak to nie one zwróciły uwagę dziewczyny, lecz brylantowe drzewo rosnące pośrodku groty. Jola i Spiridon na chwilę oniemieli, zachwyceni jego pięknem. W gałązkach i liściach załamywało się światło, sprawiając, że całe drzewo mieniło się wszystkimi kolorami tęczy. Dziewczyna powoli zbliżyła się do drzewa, pragnąc przyjrzeć mu się dokładniej. Kiedy była już na tyle blisko, by pomiędzy listeczkami dostrzec niewielkie diamenciki wielkości dorodnych wiśni, nagle jeden z „owoców" rozbłysnął na chwilę jasnym światłem, zwracając na siebie uwagę Joli. Dziewczyna sięgnęła po niego i po chwili trzymała w dłoni niewielki kamień. Nie był to jednak zwyczajny klejnot. Gdy Jola tylko go dotknęła, poczuła jak przez jej ciało przebiega delikatna wibracja, a kamień natychmiast zrobił się ciepły. Dziewczyna przez chwilę obracała go w dłoniach, podziwiając grę różnokolorowych rozbłysków, powstałych na skutek rozszczepiania i załamywania się światła.
– Czy to twój kamień? – spytał Spiridon również przyglądając się błyszczącemu klejnotowi
– Na to wygląda. – odparła dziewczyna – Mam nadzieję, że pomoże mi pokonać Behemota.
Jakby w odpowiedzi kamień na chwilę rozbłysnął jaśniejszym światłem podobnie jak wtedy, gdy chciał zwrócić na siebie uwagę dziewczyny.
– Teraz nie mam już żadnych wątpliwości. Możemy wracać do Centrum.
Jola ostatni raz spojrzała na przepiękne drzewo, jakby chciała zachować w pamięci jego obraz, po czym odwróciła się i wyszła z groty. Idąc ciemnym korytarzem zdała sobie jednak sprawę, że Spiridon nie idzie za nią. Chwilę potem Replikant dogonił ją, a w dłoni trzymał dwie brylantowe gałązki. Jedną z nich podarował Joli.
– To do kompletu. – uśmiechnął się – Zawsze, kiedy spojrzysz na tę gałązkę, będziesz mogła przywołać w pamięci obraz diamentowego drzewa.
– Dziękuję. – Jola dołączyła podarunek do drogocennego bukietu, który trzymała w dłoni, po czym pocałowała Spiridona.
– Chyba częściej muszę ci dawać drobne prezenty. – uśmiechnął się Replikant gdy skończyli
– Wystarczy mi twoja obecność. – odparła Jola po czym ruszyła do wyjścia
Bez problemu trafili z powrotem na łąkę. Kiedy jednak mieli wyjść z lasu, nagle brama otworzyła się i na polanę wtargnęło pięciu dobrze uzbrojonych mężczyzn. Spiridon natychmiast pociągnął Jolę w krzaki, a nowo przybyli byli tak zafascynowani klejnotami, że nie zauważyli iż mają towarzystwo. Mężczyźni natychmiast rzucili się w stronę przepięknych, drogocennych drzew i zaczęli odłamywać z nich gałęzie i migoczące w słonecznym świetle klejnoty. Ich zabiegom towarzyszyły nieustanne okrzyki radości.
– Jesteśmy bogaci!!!
– Kocham to miejsce i was też chłopaki!!!
– Teraz dopiero się urządzimy!
– Nie traćmy czasu na gałęzie! Bierzcie klejnoty!
Mężczyźni biegali w kółko, jakby nagle dostali jakiegoś amoku. Zerwane gałęzie i klejnoty wsypywali do worków, kieszeni i plecaków, które przynieśli ze sobą. Ogołocone przez nich drzewa, wyglądały, jakby przeszło przez nie stado szarańczy. Jola po raz pierwszy mogła zobaczyć, jak wygląda najgorszy przejaw niepohamowanej chciwości.
– Co robimy Spiridon? – spytała
– Musimy się lepiej ukryć. Ci ludzie wyglądają na gotowych na wszystko. – odparł Replikant ostrożnie przesuwając się w stronę gęstych krzaków.
Dziewczyna podążyła jego śladem.
– W razie czego mamy jakąś broń? – spytała
– Daryl załatwił nam pistolet, którego używają w obronie przed dinozaurami. – Spiridon pokazał dziewczynie niewielką broń
– Takie maleństwo? – zdziwiła się – Tym są w stanie zabić dinozaura?
– Pistolet jest mały, ale jego naboje wwiercają się głęboko w ciało i tam eksplodują uwalniając jakąś silną neurotoksynę. Podobno zwierzę pada zanim zorientuje się, że zostało trafione. Wziąłem tę broń na wypadek ataku Porfira, ale wolałbym jej nie używać.
– To zrozumiałe.
Nagle lasem wstrząsnął potężny ryk. Najwyraźniej błękitne tygrysy wykryły obecność intruzów. Chwilę potem na polanę wybiegło około dwudziestu drapieżników i natychmiast rzuciły się na ludzi. Najwyraźniej mężczyźni byli na to przygotowani, gdyż nie dali się zaskoczyć i otworzyli ogień do tygrysów. Kilka zwierząt padło niemal natychmiast, pozostałe nie zważając na własne bezpieczeństwo, nie dały się ponieść panice i błyskawicznie zmniejszały dystans dzielący ich od napastników. W końcu jeden z kotów odbił się od ziemi i wylądował na mężczyźnie znajdującym się najbliżej niego. Ten nie zdołał utrzymać równowagi i upadł na plecy, wypuszczając z ręki broń. Jego koledzy natychmiast podążyli mu z pomocą i zaczęli strzelać do tygrysa, ten jednak nie zważając na kule przebijające jego ciało, nachylił się nad powalonym mężczyzną i jednym ruchem rozszarpał mu gardło. Z rozerwanych tętnic trysnęła jasnoczerwona krew opryskując wszystko dookoła, a Jola i Spiridon aż z tak dużej odległości usłyszeli okropny charkot. Tymczasem ranny tygrys zostawił konającego człowieka i wskoczył w najbliższe zarośla, jakby nie chciał umierać na polanie. Po chwili przeszedł tuż obok miejsca, w którym schowali się Jola ze Spiridonem. Był tak wycieńczony, że nawet ich nie zauważył. Jego drogę znaczył szkarłatny ślad krwi, która lała się z wielu głębokich ran postrzałowych.
– Zaczekaj! – krzyknął do niego Spiridon
Tygrys zatrzymał się i popatrzył na Replikanta. Jego piękne, bursztynowozłote oczy wyrażały całkowitą rezygnację. Najwyraźniej kot pogodził się już z tym, co nieuniknione.
– Co chcesz zrobić? – spytała Jola
– Ogień życia. – odparł krótko Spiridon wyciągając z plecaka duży termos.
Podszedł do tygrysa, który nie miał już sił by stać, więc położył się w trawie. Spiridon wyciągnął trochę płynnego ognia i rozmazał go na jednej z ran postrzałowych. Krwawienie natychmiast ustało, a rana błyskawicznie się zagoiła. Replikant w ten sam sposób zajął się pozostałymi ranami, a tygrys z ciekawością śledził jego zabiegi. W jego spojrzeniu Jola dostrzegła iskierkę nadziei. Podczas gdy Spiridon próbował uratować życie rannego kota, od strony łąki nadal dobiegały ich odgłosy strzałów, krzyki ludzi i groźne porykiwania tygrysów. Jola zerknęła na pole bitwy. Przy życiu pozostało jedynie dwóch mężczyzn, zwłoki pozostałych leżały na zbroczonej krwią trawie. Chwilę potem pozostałe przy życiu tygrysy zjednoczyły swoje siły, podzieliły się na dwie grupy i wszystkie razem rzuciły się na ludzi. Nie upłynęła minuta, jak było po walce. Pozostałe przy życiu tygrysy zaryczały triumfalnie, a potem zaczęły krążyć po polanie, sprawdzając, czy któryś z leżących na ziemi członków stada ma jakieś szanse na przeżycie. Jeden z kotów oddalił się od polany idąc prosto w stronę Joli, Spiridona i prawie już wyleczonego tygrysa.
– Znowu się spotykamy. – odezwał się i dopiero wtedy Jola rozpoznała w nim Tarbena.
Popatrzył na leżącego na ziemi tygrysa.
– Jak się czujesz Horton?
– Teraz już dobrze tato. Prawie odpłynąłem, ale ten człowiek posmarował moje rany jakimś dziwnym ogniem i błyskawicznie się zagoiły.
– Ogień życia... Słyszałem o nim. Potrafi wygoić najgorsze rany, a nawet przywrócić życie.
Ponieważ Spiridon zakończył już leczenie Hortona, tygrys podniósł się z ziemi i podziękował za uratowanie życia.
– Przypadkiem byliśmy w pobliżu. – odparł Spiridon – Mam jeszcze dużo Ognia Życia, więc może uda nam się uratować więcej członków waszego stada.
– Byłoby wspaniale.
Tarben poprowadził ich na łąkę, gdzie leżały ciała ośmiu poległych kotów.
– Jeśli się sprężymy, uda nam się przywrócić im życie. Pomożesz mi Jolu? – spytał Spiridon tworząc maleńką, ale bardzo skoncentrowaną kulę ognia
– Jasne. Zobaczę tylko co robisz.
Dziewczyna patrzyła jak Replikant rozchyla pysk jednego z tygrysów i jak wsuwa mu do gardła kuleczkę ognia. Po chwili zauważyli, że pierś kota zaczyna miarowo unosić się i opadać. W tym samym czasie Spiridon rozprowadzał ogień po licznych ranach tygrysa. Chwilę potem wielki kot odzyskał przytomność. Jola natychmiast przystąpiła do pracy i jakieś dziesięć minut później udało im się wskrzesić ostatniego tygrysa.
– A co z tymi ludźmi? – Jola wskazała na leżące na ziemi ciała – Może i im powinniśmy dać drugą szansę? Jak myślicie?
– Obawiam się, że to nie jest dobry pomysł. – odparł Tarben – Byli tak owładnięci żądzą posiadania bogactwa, że prędzej czy później by tu wrócili i prawdopodobnie byliby o wiele lepiej przygotowani na spotkanie z nami. Jeśli ktoś jest chciwy, to nic go nie odmieni, nawet szansa na drugie życie.
– Chyba masz rację. Czy każdy, kto trafi do waszego lasu kończy w ten sposób? – spytał Spiridon
– Niestety, większość. Ale są też tacy, którzy opuszczają nasz las żywi. Wszystko zależy od zachowania. Jeśli ktoś jest skory do współpracy i dobrowolnie się wycofuje, zamiast stawiać nam opór, zostawiamy go w spokoju.
Tygrysy odprowadziły Jolę i Spiridona do bramy.
– Jeszcze raz chciałbym podziękować za pomoc jakiej nam udzieliliście. Do końca życia będziemy waszymi dłużnikami. – odezwał się Tarben, kiedy stanęli pod czerwonymi wrotami – Gdybyście kiedykolwiek potrzebowali pomocy, albo chcielibyście odwiedzić mój las, serdecznie zapraszam. Żadnego z was nie spotka tu krzywda.
– Dziękujemy. – uśmiechnęła się Jola – Teraz już wiem, dlaczego tak bronisz tego miejsca. Gdyby nie wy, Drogocenny Las już dawno przestałby istnieć, a szkoda by było, bo jest przepiękny...
– Ci, którzy tu trafiają, chcą przede wszystkim bogactwa, a nie estetycznych wrażeń. Dobrze, że wy jesteście inni.
– Bogactwo nie daje szczęścia. Kiedy natychmiast możesz mieć wszystko, o czym pomarzysz, życie traci sens, bo nie masz żadnego celu, do niczego nie dążysz. Uważam, że dobrze jest mieć pieniądze, ale tyle, żeby można było normalnie żyć.
– Masz absolutną rację Jolu. Ponieważ podchodzisz do bogactwa w tak dojrzały sposób, zawsze kiedy znajdziesz się w potrzebie, będziesz potrzebowała pieniędzy, możesz odwiedzić nasz las i wziąć tyle klejnotów, ile będziesz chciała. Ciebie to też dotyczy Spiridon.
– Dziękujemy. – uśmiechnął się Replikant – Na pewno nie będziemy nadużywać waszej szczodrości.
– Tak sobie pomyślałam, my mamy piękne pamiątki z tego miejsca. Czy moglibyśmy wziąć też po niewielkim bukiecie dla naszych przyjaciół? Na pewno będzie im bardzo miło, że o nich pamiętaliśmy. – zaproponowała Jola
– Proszę bardzo.
Jola i Spiridon szybko uporali się z zebraniem sześciu pięknych bukietów, po czym wrócili do bramy. Pożegnali się z Błękitnymi tygrysami i wrócili do Penumbry. Kiedy znaleźli się z powrotem w puszczy, oboje byli w znakomitych nastrojach, których nie była nawet w stanie popsuć perspektywa długiego marszu. Choć zarówno Joli jak i Spiridonowi głód dawał się już ostro we znaki, mieli świadomość, że najdalej następnego dnia będą z powrotem w bezpiecznym Centrum i to przeświadczenie podtrzymywało ich dobry nastrój. Idąc przez Penumbrę, zastanawiali się, co z pozostałymi? Czy udało im się zdobyć przypisane im kamienie? Czy nikomu nic się nie stało? Najbardziej niebezpieczne wydawały się wyprawy Rhondy oraz Czarka i Jola miała nadzieję, że oboje są cali. Jej obawy starał się rozwiać Spiridon, który nieustannie powtarzał, że zarówno Rhonda jak i Czarek doskonale przygotowali się do swoich wypraw, poza tym żadne nie wyruszyło samotnie, więc na pewno cali i zdrowi wrócą do Centrum.
– A kiedy znowu spotkamy się w komplecie, zrobimy sobie taką balangę, której żadne z nas nie zapomni do końca życia! – dokończył swoje wywody Spiridon
– Albo do końca życia będziemy starali się sobie przypomnieć, co właściwie robiliśmy. – wtrąciła Jola
– To też bardzo prawdopodobny scenariusz! – roześmiał się Spiridon
Nagle Replikant przystanął w miejscu, a na jego twarzy odmalował się wyraz skupienia. Dziewczyna natychmiast zorientowała się, że musiał dostać jakiś telepatyczny przekaz, więc cierpliwie czekała aż skończy „rozmawiać".
– Dostałem wiadomość od Dajena. – poinformował ją w końcu Spiridon
– Stało się coś złego? – zaniepokoiła się Jola
– Nie, możesz być spokojna. – uśmiechnął się do niej Replikant – Chodzi o moją walkę. Wyznaczyli już termin.
– Kiedy?
– Jutro po południu. Dajen prosił mnie, abym zrobił wszystko, co w mojej mocy żeby stawić się na arenie.
– Spiridon nie możesz jutro stanąć do tej walki! Przecież nie zdążysz wypocząć! – jęknęła Jola
– Zdążę. Jestem pewien, że powrót do Centrum zajmie nam o wiele mniej czasu niż poszukiwanie bramy do Lasu Chciwości. – odparł spokojnie Spiridon
– Podziwiam ten twój spokój, wiesz? Naprawdę się nie denerwujesz, czy tylko udajesz takiego twardziela?
– Akurat o wynik jutrzejszej walki jestem całkowicie spokojny. – uśmiechnął się Spiridon – Już nie raz walczyłem z Egonem i znam jego słabe punkty, które jutro zamierzam wykorzystać.
– A jeśli cię czymś zaskoczy?
– Nie sądzę. On jest bardzo przewidywalny. Nie martw się maleńka, wszystko będzie dobrze. – Replikant objął dziewczynę i przygarnął do siebie
– Tak bym chciała, żebyś już miał tę walkę za sobą... – westchnęła Jola przytulając się do niego
– Tak sobie pomyślałem... może zechciałabyś mi jutro kibicować na trybunach? – zaproponował Spiridon
– No pewnie! Ale obiecaj mi, że choćby nie wiem co się działo, jutro wieczorem będziemy świętować twoje zwycięstwo!
– Obiecuję maleńka. Przecież nie mogę zostawić cię bez opieki. – uśmiechnął się ciepło Spiridon – Chociaż jak już poznasz moc swojego kamienia, może okazać się, że moja ochrona nie będzie ci potrzebna.
– Nawet jeśli posiądę jakieś super moce czy coś w tym stylu to ciebie i tak zawsze będę potrzebowała. Pamiętaj o tym, zwłaszcza podczas jutrzejszej walki.
– Mój jutrzejszy triumf zadedykuję tobie kruszynko. – uśmiechnął się Spiridon przytulając Jolę
– A ja będę cię dopingowała ze wszystkich sił. – odparła dziewczyna po czym wymienili krotki, lecz przepełniony czułością pocałunek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top