16. Obrazy i słowa
Obrazy i słowa.
Obudziła się kilka razy tej nocy. Spała niespokojnie. Nie znała dźwięków, jakie towarzyszyły nocy w Delgadzie, a szczególnie nocy spędzonej w piaskowcach, gdzie jak przypuszczała niedaleko mieściły się koszary i być może cały system obrony. Miała wrażenie, że słyszy komendy, kroki i nawoływania.
Salo spała spokojnie, więc i ona znów przykładała głowę do poduszki, wsłuchiwała się w spokojny oddech Salo i zasypiała. Spały razem. Nie chciały być same w nowym dla nich miejscu. Myślała o tym, gdzie się znalazła i o tym, co ją jeszcze czeka? Jak przyjmie ją Delgada? Czy ją zaakceptuje? Bała się tego, co przyniesie następny dzień i tego, co jeszcze odkryje w tym nowym i obcym dla niej świecie. Z tym będzie musiała zmagać się sama. To, że była córką Karen, dawało jej tylko pewną ochronę, ale była pewna, że tak łatwo jej tu nie odpuszczą. Będą chcieli wiedzieć, gdzie była. Karen też chciała wiedzieć. Dobrze, że porozmawiały na ten temat. Okazało się, że Delgada już ma pewne tropy na temat jej podróży. Jedno słowo Karen w całej ich wieczornej rozmowie spowodowało, że wiedziała, co powie na ewentualnych przesłuchaniach, o których wspomniała matka. Powie prawdę, że żyła i wyruszyła z Puzry, z domu Wiliusza.
Na początku chciała unikać tej konfrontacji, jak najdłużej i zorientować się, jakie zamiary i cele mają tutejsi ludzie. Teraz jednak już się cieszyła, że znalazła wyjście i spokojnie zasnęła. Wiedziała od Wiliusza, że jeżeli przyzna się, że przeszła Góry Krańcowe, nikt jej nie uwierzy, a będzie miała przez to tylko więcej kłopotów, tak jak on będzie brama za szaleńca lub dziwoląga.
Nie pozwolono im odpocząć. Rano dowiedziała się, że dostały wezwani na przesłuchania. Nie miały wyjścia i musiały iść. Komisja chciała przesłuchać je jak najszybciej. Zrozumiała, że Delgada chce jak najprędzej wiedzieć, kogo wpuściła do swego domu. Wspomniała wczorajsze słowa Karen, to że jest jej córką, pozwoliło jej jedynie na to, aby wyspać się we własnym łóżku, a nie w izolatce.
Pozbierały się szybko i ruszyły szerokimi korytarzami na wyznaczone spotkanie. Irin przez całą drogę obserwowała to, co pojawiało się za licznymi wielkimi przeszkleniami. Z ciekawością zerkała przez te wielkie okna na słoneczny i zielony obraz Białego Miasta. Zastanawiała się, czy kiedyś będzie jej dane chodzić jego ulicami i poznawać to, czego w tej chwili nie potrafiła sobie nawet wyobrazić.
Karen po wczorajszym sprawdzeniu danych z bransolety, była w miarę spokojna. Irin przypuszczała, że już wczoraj wiedziała o tym przesłuchaniu, ale nie chciał chyba ich niepokoić, aby spokojnie i bez problemów przespały noc. Może, aby nie uciekły, o ile faktycznie coś ukrywały. Jednak ona szła na to przesłuchanie z czystym sumieniem i zastanawiała się, jakie pytania padną, jak potoczy się rozmowa z ludźmi Delgady. Widziała nie raz, jak starszyzna w jej wiosce zasiadała w kręgu i przepytywała ludzi, gdy wydarzyło się coś złego, więc teraz w drodze na przesłuchanie wyobrażała sobie ten sam krąg, poważne twarze i mnóstwo pytań, bo przecież nie było jej tu przez osiem lat. Zastanawiała się, jacy będą ci ludzie, jakie padną pytania i co sobie o niej pomyślą. Miała punkt wyjścia i postanowiła chronić siebie i to co było za górami. Wiedziała, że nie wyjawi im tej tajemnicy. Puzra była jej punktem wyjścia, chociaż sama wiedziała jak niebezpieczne i nieprzychylne jest to miejsca. Ostrzegali ją przed nim i Wiliusz i matka również wspomniała wczoraj o tym. Jednak ona nie miała wyboru. Musiała się trzymać już tej wersji. Liczyła na to, że jej się uda.
Podążając korytarzami Karen instruowała je w tym czasie, jak należy się zachować przed Komisją.
– Ciebie Salo potraktują, jak cywila, ale tylko do pewnego czasu. Powiedz im szczerze o wszystkim, o tym co robiłaś w Bassfie, co tam widziałaś, a szczególnie dokładnie opowiedz im o obozach. Sprawdzą cię i potwierdzą twoją tożsamość w Azalii, aby mieć pewność z kim mają do czynienia.
– Ale ja nie wiem, czy chcę wracać do Azalii. – wtrąciła Salo. – Boję się tam wracać.
– Powiedz im o tym i wyjaśnij swoje powody, a zobaczymy, co da się zrobić. Bądź dobrej myśli. – powiedziała i poklepała ją po ramieniu.
Oczy Salo stały się szkliste i nie umiała już wykrztusić z siebie ani słowa. Karen zwróciła się tymczasem do Irin:
– Ciebie córeczko nie potraktują ulgowo. Jesteś Delgadanką i chyba ... żołnierzem. Wprawdzie nie składałaś przysięgi wierności Delgadzie, ale oni muszą wyjaśnić, gdzie byłaś przez te osiem lat. – powiedziała i spojrzała uważnie na Irin. – Nie bój się. Chyba, że jest coś .... – urwała i przez chwilę bacznie lustrowała córkę.
– Skąd mogę wiedzieć, co zainteresuje Delgadę? – odpowiedziała Irin. – Nie znam tutejszych zwyczajów i zasad. Coś może być dla mnie normalne, a im wyda się podejrzane. Jak streścić tyle lat życia w jednym zdaniu? Miałam tylko dziesięć lat, gdy opuściłam to miejsce. Może gdybym nie straciła pamięci, byłoby mi łatwiej rozmawiać z komisją, ale tak niewiele pamiętam. Mam nadzieję, że to nie wpłynie na ich ocenę o mnie.
Stanęły przed salą, do której wchodziły akurat cztery kobiety. Wszystkie ukłoniły się Karen i zaprosiły Irin do środka. Weszła nieśmiało, odwracając się jeszcze w progu i zerkając na Karen. Mimo wszystko bała się tej konfrontacji. Z dala od Delgady nie zrobiła niczego złego, a i tak powinna ukryć przed nimi istnienie pewnych miejsc. Zrozumiała doskonale, to co mówił do niej Wiliusz, że wplącze się tylko w kłopoty, tak jak on się wplątał swego czasu, jeżeli powie im o życiu za Górami Krańcowymi. To powinna być jej jedyna tajemnica. Dopiero teraz ogarnął ją paniczny strach.
Sala była niewielka, ale jasna. Kobiety usiadły za długim stołem pełnym urządzeń i ekranów. Irin nie przyzwyczaiła się jeszcze do tego, co ją otacza, do nowej rzeczywistości, mebli i tylu dziwnych przedmiotów na raz. Z ciekawości przyglądała się wszystkiemu, co ją otacza. Przecież dopiero przed chwilą była w chacie Wiliusza otoczonej pięknym, pachnącym lasem.
Poproszono, aby usiadła w środku dziwnego urządzenia. Obsługa pomogła zająć jej miejsce. Fotel, a w zasadzie jakieś dziwne łóżko było wygodne, a personel podłączył jej kombinezon i bransoletę do urządzeń rozstawionych dookoła. Otoczyli ją ścianą migających światełek. Głowę unieruchomili zakładając na nią miękką przeźroczysta obejmę, coś w rodzaju korony naszpikowanej czujnikami. Nie spodziewała się czegos takiego. Czuła się niekomfortowo i dziwnie.
– Irin Isztar Horn – zwróciła się do niej jedna z kobiet, wstając ze swego miejsca.
Irin spojrzała na nią. Po raz pierwszy od lat słyszała swoje pełne nazwisko. Ogarnęło ją dziwne uczucie. Czy to faktycznie była ona? Nie zapomniała przecież, że tak niedawno była Luną z osady za górami. Jednak kobieta kontynuowała swoją przemowę.
– Nazywam się Kalina z Szumiących Wód i reprezentuję wydział szyfrów i analiz – przedstawiła się jedna z kobiet. – Zebraliśmy się tutaj, aby porozmawiać z tobą o okolicznościach twojego zniknięcia z Delgady i powodach, dla których tu wróciłaś. Oczekujemy, że dowiemy się również, gdzie przebywałaś przez te wszystkie lata. Przesłuchanie poprowadzą ze strony medycznej doktor Klotylda Kan – tu wskazała na kobietę w białym kombinezonie z czerwonymi wykończeniami. – Wywiad wojskowy, generał Amanda Nett i pułkownik Novika Orellan.
Irin przeniosła wzrok na wskazane osoby. Obie były poważne i skupione i podejrzliwie na nią zerkały.
– Możemy zaczynać nasze przesłuchanie – powiedziała i wydała zgodę na uruchomienie systemu.
Irin zobaczyła kątem oka, jak uruchamiają się ekrany na ścianie za nią. Nie tak to sobie wyobrażała. Dalczego cała uwaga skupiła się na tych ekranach, a nie na niej. Nie miała pojęcia, o co chodzi.
– Na czym to polega? – zapytała, gdyż nikt jej niczego wcześniej nie wyjaśniał. Karen mówiła, jak się ma zachować, ale nie wspominała o tej całej maszynie.
Kobiety spojrzały po sobie
– Pytam, bo to trochę dziwne, gdy tak siedzę poprzypinana do fotela z tyloma światełkami. Możemy jakoś normalnie porozmawiać? – zapytała spoglądając dookoła na tą całą maszynerię, a potem zerkając na komisję. – Pytanie, odpowiedź, pytanie, odpowiedź i tak po kolei, bez tego wszystkiego? Nie rozumiem, co to jest?
Doktor Klotylda Kan wstała, odchrząknęła i powiedział:
– Czuje się w obowiązku wytłumaczyć naszej podopiecznej, na czym polega to przesłuchanie. – odezwała się doktor Kan i powoli podeszła do niej.
Miała spokojny wyraz twarzy i trudno było Irin cokolwiek z niego wyczytać. Zastanawiała się, czy na co dzień pani doktor taż jest tak poważna, czy to wyćwiczona postawa? Cała komisja ciągle coś szeptała między sobą, jakby była zdziwiona jej propozycją. Jednak może tak jej się tylko wydawało, bo przecież kobiety te pracowały i wykonywały swoje obowiązki. Szkoda, że nie chciały z nią porozmawiać normalnie.
– Otóż mam już potwierdzenie z laboratorium analiz genetycznych – ciągnęła dalej doktor Kan – że nie podszywasz się pod nikogo i jesteś tym za kogo się podajesz. Jesteś córką generał Karen Horn. Jednak dla bezpieczeństwa Delgady, jesteśmy zobowiązani sprawdzić, gdzie byłaś i z kim się spotykałaś przez te wszystkie lata.
– W takim razie będzie to bardzo krótka rozmowa – stwierdziła Irin.
– O tym my zadecydujemy – wtrąciła oschle Amanda Nett sadowiąc się wygodnie w swym fotelu. Nie miała przyjemnego wyrazu twarzy, a jej głos był pozbawiony emocji.
– Chciałam tylko dodać – uzupełniła doktor Kan wpatrując się uważnie w Irin. – że podłączenie do naszych urządzeń pozwoli nam zobaczyć twoje myśli i sformułować obrazy, które potwierdzą twoją prawdomówność. To jakby maszyna prawdy, – powiedziała i zakreśliła ręką to wszystko, co otaczało Irin. Jako pierwsza zorientowała się, że ona zupełnie nie ma pojęcia, co się wokół niej dzieje. Dodała więc łagodniej. – Zobaczymy, czy to, co mówisz pokrywa się z obrazami, które powstają w twojej głowie na wspomnienie danego tematu. Jeżeli mogę coś doradzić, to jedno, bądź po prostu prawdomówna, a wtedy wszystko szybko się wyjaśni.
Serce Irin załomotało. Miały zobaczyć jej wspomnienia? Na to nie była gotowa! Uwierzą w Wiliusza i Cyntie, ale nie uwierzą w życie, jakie prowadziła za górami. Nie może im tego pokazać. Jak wytłumaczy im przebytą drogę. Obecnością bogów, którzy żyją w górach? Nie mogła im tego pokazać. Nie uwierzą i uznają, że kłamie. Chociaż, życie u rodziców i u Wiliusza było bardzo podobne. Inna była tylko przestrzeń oddzielająca te dwa miejsca. – Nic nie zobaczycie – postanowiła w myślach, ale jak miała sobie z tym poradzić.
– Czy to możliwe, aby istniały maszyny odczytujące myśli? – zapytała nieśmiało wpatrując się przerażonymi oczami w doktor Kan. Jak to się stało, że ten świat był tak inny od tego, co znała? Był przerażający!
– Patrz teraz tylko na mnie Irin i o niczym już nie myśl. Nie bój się, bo to żle wpłynie na wyniki – powiedziała pani doktor. – Jak badanie się skończy odpowiem na wszystkie twoje pytania dotyczące działania maszyny – dodała już łagodniej i zwróciła się do obsługi. – Dostrojenie systemu. Pokaż obraz – poleciła doktor Kan stojąc nadal obok niej.
Wszystkie osoby w sali spojrzały na ekrany.
– Dostrojenie – poleciła ponownie.
Obraz falował, śnieżył i rozmazywał się. Potem kobieta z satysfakcją uśmiechnęła się, gdy zobaczyła siebie oczami Irin.
– Wszystko w porządku – powiedziała doktor Kan i zadowolona zwróciła się do Irin. – Oby tak dalej, a szybko to skończymy – dodała i poszła zająć swoje miejsce.
Irin nadal nie rozumiała, jak mogą podglądać jej myśli, jak to działa, ale nie mogła dłużej zastanawiać się nad tym, bo właśnie wszystko się zaczynało.
– Możesz opowiedzieć nam, w jaki sposób zniknęłaś z Delgady? – padło pierwsze pytanie z ust Noviki Orellany. Członkowie komisji nie próżnowali, od razu przystąpili do przepytywania.
Akurat tego wspomnienia się nie bała. To mogła im pokazać. Sama była ciekawa, co kryje się w jej głowie, a przy okazji może Delgada znajdzie winnych. Odprężyła się i przez chwilę rozluźniała mięśnie. Było jej wygodnie, chociaż dziwny dreszcz przeszył jej ciało. Czuła, jak fotel się obniża do pozycji poziomej i jak biegną jej myśli. Podążają ścieżką do zakamarków pamięci, o których nie miała pojęcia. Widziała te zapomniane ścieżki i czuła niepokój, gdy dotarła do celu. Za chwilę miała zobaczyć coś, o czym zupełnie nie pamiętała. Bała się.
Zobaczyła swój pokój. Był kolorowy z mnóstwem ruszających się elementów, które zwisały z sufitu. Karteczki na nitkach, dziwne kształty, których nie znała, ozdoby, które ją teraz zachwycały. Niebo pełne gwiazd królowało na jej głową. Była w domu w Delgadzie i była szczęśliwa. Czuła się bezpiecznie i pewnie. Chwilę później biegła już do drzwi. Wprawdzie ELL nie pozwoliła jej ich otworzyć, ale ona i tak to zrobiła. Potrafiła się sprzeciwić ELL i przełamać jej rozkazy. Czekała przecież na Karen i Barbarę, nie chciała, aby czekały pod drzwiami. Otworzyła je szybko i dynamicznie. Nagle zrobiło się ciemno.
ELL był systemem zarządzającym całym życiem mieszkańców Delgady. Każdy w swoim domu miał takiego towarzysza, z którym mógł porozmawiać, dopilnować dzieci i pamiętać o tysiącach rzeczy związanych z domem. Były też zaawansowane system wojskowe i takie, które potrafiły jeszcze więcej.
Dlaczego wczoraj u Karen system ten nie działał? – przemknęło Irin przez myśl.
-------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top