Rozdział 29 ( 5 cz.2)

Ktoś tu w ogóle jeszcze żyje?
Jeśli tak dajcie mi jakiś znak.

●●●●●●●●●

WCZEŚNIEJ
Akcja całej tej cholernej sytuacji działa się zbyt szybko.
Zbyt spontanicznie i zbyt brutalnie dla wszystkich obecnych biorących  w niej udział.
Nie mogłam się powstrzymać od tych negatywnych uczuć.
Dlatego jedynym wyjściem było ruszenie do walki z wrogiem.

Zostawiłam blondyna w rękach różowo-włosej uczennicy Tsunade.

A sama udałam się do walki przeciwko dziesiątemu demonowi.

Ja i Haruki ( Zła część Jubiego )
VS
Jubi.

Kto wygra ?

To się jeszcze okaże.

TERAZ
Narracja trzecio-osobowa...

Młoda kobieta biegła i biegła niczym prawdziwa burza, nie zatrzymując się ani na chwilę.
W biegu, sprawiła że jej ręce pokryły się niebiesko-czarnymi płomieniami z wyłodawaniami elektrycznymi w kolorze bieli.

- RaiEnton.. Hono no Aoi arashi*... - Powiedziała pod nosem, głosem pełnym frustracji i pośpiechu, zabijając białych Zetsu swym jutsu. Nawet na chwilę, ani razu się nie zatrzymywała. Jakby bała się że, nie starczy jej czasu i w tym czasie ktoś zginie na jej oczach.

Zginie, a ona nie będzie mogła tego kogoś ocalić od sideł śmierci.

Tak samo jak w przeszłości.

Kiedy to nie mogła ocalić swych towarzyszy od niechybnej kostuchy, chociaż to ona sama była jej celem, tamtego okrutnego dnia.

- Kurwa... - Przeklnęła głosem pełnym frustracji i złości. Pokręciła ona głową, chcąc odgonić nie przyjemne myśli od siebie. A raczej wspomnień. Przykrychy i bolesnych wspomnień swojej przeszłości od której nigdy się nie uwolni. Nawet po śmierci. Nagle poczuła przyjemne uczucie gorąca, które rozlewało się wewnątrz jej drobnego kobiecego ciała. Chakra która została wykorzystana, zaczęła jakby powracać na swoje prawowite  miejsce z podwójną.. nie, z ponad dzięsiecio-krotną siłą.

Jej ciało przeszył spazm nagłego bólu, od nadmiernej ilości powracającej chakry.
Zatrzymała się gwałtownie, łapiąc za brzuch i nie kiedy za klatke piersiową.
Ten piekielny gorąc wydobywał się z pieczęci do klatki bijū.

Zdezorientowana, nagłym zwrotem danej sytuacji. Zamknęła oczy na moment, i znalazła się w długim, złotym i jednym z miliona korytarzy w jej głowie. Jednakże ten jeden, w którym na ścianach były ślady zaschniętej cieczy interesował ją najbardziej.

W głębi mrocznego korytarza można było usłyszeć cichy i niebezpieczny warkot, wściekłego zwierzęcia.

Szła, ona przez zalane od wody pomieszanej z krwią, złote przejście z krwawymi śladami plam na ścianach.
Szła nawet nie licząc czasu w tym miejscu, aż dotarła do olbrzmiej, tak jak całe to miejsce, złotej bramy.

W jej niebieskich oczach widać było zdziwienie, ale jednocześnie zaskoczenie. Na widok zamkniętych wrót.

- Haruki? Dlaczego zamknąłęś bramę? - Jej załamany głos, wydawał się niczym łkający i łamliwy. - Hej! Haruki!? - Krzyknęła jeszcze bardziej zrozpaczona daną chwilą. - Co się dzieje?! - Jej ton powoli przybierał błagający odgłos. Załamana brakiem odpowiedzi ze strony swego współlokatora, upadła wprost do karmazynowej brudnej wody na kolana, złapała za zimne i grube kraty bram za którą był jej towarzysz.

- Proszę odpowiedz...Haruki... - Jej głos powoli tracił swój naturalny dźwięk.

Haruki: Wybacz kochanie... Nie chcę cię zranić. - Powiedział podchodząc do krat. Jednakże dziewczyna była po drugiej stronie. A on nie chcąc jej skrzywdzić swoją pierwotną naturą, wolał trzymać ją zdala od siebie. Ponnieważ mu na niej zależało.
Zależało i to cholernie. Ona jedyna zaakceptowała go już na samaym początku ich wspólnego przeznaczenia.

- Co się dzieje? Proszę powiedz mi! - Wykrzyknęła poprzez swe łzy.

Haruki: Tracę kontrolę. - Te dwa słowa wypowiedziane przez niego z takim bulwersującym spokojem jakby były codziennością, wprowadziły młodą kobietę w stan osłupienia.

- Jak to? - Zapytała zmartwiona i zszokowana, na te dwa słowa.

Haruki: Posąg Gedo, spowodował zniekształcenie mojej lepszej strony, to dlatego tak wygląda niczym bestia bez danego kształtu. I właśnie przez tą anomalię że jesteśmy jedną istotą, tracę kontrolę nad emocjami i chakrą. - Oczy kobiety wyglądały niczym dwa księżyce, duże i pełne szklistej cieczy.

Haruki: Przez te olbrzymie pokłady chakry nad którymi nie mogę zapanować, ty także cierpisz. Zrozum w końcu że twoje ciało nie wytrzymuje tych wszystkich źródeł, które zrobiłaś. - Powiedział dziesięcio-ogoniasty z wyczuwalnym strachem o zdrowie dziewczyny.
Jej wzrok wyrażał tylko jedno... Szok.

Już młoda Urie chciała się odezwać jednak czuła że jej własny głos przestał jej słuchać. Czuła nawet jak całe jej ciało się koszmarnie trzęsie.
Jakby to co powiedział jej biju powoli się spełniało. I to w najbardziej najniekorzystniejszym momencie jej całego życia.

Nagle jakby w oddali. Z dala od jej wnętrza, a bardziej na zewnątrz gdzie każdy walczył na życie i śmierć, usłyszała ryk.

Ryk Demona.

Jedyny ryk który rozpozałaby wszędzie.

- Kurama... - Odwróciła się gwałtownie jakby podjeła już decyzję. - Kurama walczy... Czyli Naruto żyje..- Powiedziała ucieszona zaistniałą sytuacją. Zerknęła kątem oka na swego przyjaciela za złotymi kratami. Nie myśląc dłużej o tym jakie będą konsekwencje ruszyła do wielkiej złotej bramy. Zatzymała się tuż przed nią spoglądając w otchłań przed swoimi oczyma. W otchłań w której zapodział się jej drogi Przyjaciel.

- Nie obchodzi mnie, co się ze mną stanie... Nie obchodzi mnie mój los... Ani nawet przeznaczenie... - Wielkie demoniczne oczy spojrzały z ciemności na jej drobne kobiece ciało. Jednakże dalej słuchał uważnie słów które wypowiadała ze swych malinowych i lekko pokaleczonych ust.

- Nie obchodzi mnie czy umrę lub czy będę żyć dalej... Sama zdecyduję co zrobię i nikt mi nie zabroni o moim wyborze... Dlatego... - Wzieła głęboki wdech, wypluwając przy tym krew gromadzącą się w jej przełyku. - PRZESTAŃ PIEPRZYĆ OD RZECZY I ZAAKCEPTUJ TO!! ZAAKCEPTUJ TO ŻE JUŻ WYBRAŁAM I NIC ANI NIKT MNIE NIE POWSTRZYMA OD TEGO!! - Wykrzyknęła pełna gniewu i frustracji w kierunku wilczego demona, który na słowa swojej jinchuruchiki otworzył szerzej swe krwiste tęczówki z wielkim zaskoczeniem na jej atak słowny w jego kierunku. Jednakże to niebył koniec ich wymiany zdań.

- Oddam ci wszystko... Ciało...Duszę...Kontrolę...Serce... - Oczy Haruki'ego były teraz wielkości spodków. - Nawet oddam ci moje... CZŁOWIECZEŃSTWO!!! - Wykrzyknęła aby dobrze wilczy biju usłyszał.
Gdy do jego wilczych czarnych uszu dotarło to ostatnie słowo wypowiedziane z jej ust. Zamarł w bezruchu.
Człowieczeństwo... Była to rzecz której nigdy nie zaznał.. A której tak bardzo pranął od zawsze mieć...
A teraz w tym momencie kobieta której nigdy by nie posądziłby o to. Chcę mu oddać wszystko w zamian za uratowanie tych marnych istot od sideł jego brata śmierci.

Przybrał swą ludzką postać. Jedynie tutaj mógł z niej korzystać do woli.

Bramy znowu się otworzyły...

- To jak będzie? Pomożesz mi? - Wypowiedziała pewnie młoda Urie.

Uśmiechnął się drapieżnie pod nosem.

Haruki: Obiecaj mi jedno. - Powiedział bardzo poważnie. Zrobiło się o wiele zimniej we wewnętrznym świecie, łączącym biju i ich jinchuruchiki. - Przeżyjemy to razem. - Wyciągnął do niej swą ludzką dłoń.

- Pewnie... Partnerze.. - Wyszeptała z rumieńcami na policzkach i delikatnym uśmiechem, którym obdarowywała ważne dla niej osoby.

Nagle znalazła się na zewnątrz, gdzie szalała istna wojna o przeżycie miliona istnień. A to wszystko przeciwko zmutowanej bestii.

- Ruszajmy Haruki.

Haruki: Tak - Usłyszała w swej głowie.
Na jej drobnym ciele pojawiła się spora ilość czarno-czerwonej chakry, która uformowała się w wilcze elementy, takie jak ogon czy uszy.

Zaczeła ponownie swój ekstremanlny bieg, w czasie którego niszczyła na swej drodze białe Zetsu.

Nagle w oddali spostrzegła jedynie charakterystyczne włosy w kolorze słońca. Odziane w krwisto-czerwoną chakre dziewiątego biju.

- Żyje... On żyje... - Złapała się za miejsce w okolicach swego ludzkiego serca, czując ulgę na widok żywego posiadacza złotych włosów.

Spojrzała tuż przed siebie, wydęła usta w lekkim  niesmaku widząc przed swoimi oczami armię białych ciał jednego z członków Akatsuki i kilkudziesięciu przywoływanych do życia ninja z wielu różnych wiosek.

Skała...Chmura...Piasek...Mgła...Liść... i jeszcze wielu innych martwych ninja.

Ułożyła szybko pieczęcie na wzór elementu wiatru, jednakże zamiast skończyć sekwencję ruchów to dodała jeszcze kilka pieczęci elementów wody i ognia.

- Shakuton.. Jõki no sekai**...- Wypowiedziała kończąc składanie pieczęci. Po czym wydmuchała jedną olbrzymią kulę pary, która objęła cały obszar tuż przed jej oczyma. A wrogowie wewnątrz zaczęli smażyć się od środka, tak że nic nie pozostało.
Jej jutsu pozwoliło na zmniejszenie strat w armii sojuszu pięciu nacji.

W innej części pola walki.
Nie daleko Sandry.

Sakura: Niesamowite pokłady chakry. Nawet tutaj je czuję. - Patrzyła z niedowierzeniem i czymś w rodzaju podziwu na starszą od siebie kunoichi oddaloną o kilkanaście metrów. Dziewczyna wytworzyła olbrzymich rozmairów technikę połączenia trzech żywiołów i nawet się nie zmęczyła.

Jedno trzeba było przyznać...

Zasłużyła aby nazywano ją Aniołem...

Naruto: Ta.. San-chan jest niesamowita. - Powiedział spoglądając na dziewczynę w oddali z jakimiś dotąd nieznanymi młodemu Uzumakiemu uczuciami.

Hinata: Sandra-nee-sama... - Z jej oka wypłynęła jedna łza ulgi. W głebi serca cieszyła się że nic jej nie jest. Ale z drugiej, strasznie się o nią bała.

Sasuke: Chodźmy. Trzeba wygrać tą wojnę. - Wypowiedział po czym zaczął powoli iść w kierunku dziewczyny z jego przeszłości.

Ni z tąd, ni z owąd brązowo-włosa posiadaczka Brinngana wyczuła zbliżającą się chakrę , jej przyjaciół.

Wyciągnęła w tamtym kierunku dłoń w geście zatrzymania tych paru osób.

Wyczuła także wzrok drugiej połowy swego demona na sobie. I na tym jej najbardziej zależało. Aby Jubi skupił swą całą uwagę na niej.

Kątem swego kekei genkai zobaczyła jak jej czwórka przyjaciół przystaje niedaleko obserwując ją od stóp do głów.

- Nie podchodźcie. - Powiedziała poważnie nawet na ich nieobdarzając ani jednym najmniejszym spojrzeniem.

Naruto: Dlaczego? - Zapytał jak zawsze ciekawski Uzumaki.

Nawiązała kontakt wzrokowy ze zmutowanym Jubi'm i musiała go utrzymać bo inaczej będzie kiepsko.

Sakura: Co się dzieje?

- Staram się abyśmy wszyscy przeżyli.

Sasuke: Gadaj normalnie. - Zarządał bardziej niż stwierdził czarno-oki

Naruto: Chyba każdy stara się o przeżycie czyż nie? - Odpowiedział zbulwersowany zachowaniem dziewczyny.

W tym czasie biało-oka piękność urochomiła swoje rodzinne kekei genkai i  spoglądała z zaciekawieniem na wyczyn swej starszej przyroniej siostry, albowiem przez byakugana widoczna chakra Sandry miała kolor intesnywnej czerni która za pomocą dojutsu łączyła się w pewnien w sposób z bestią, z którą ta wojną była toczona.

Kontakt Wzrokowy i zaznaczenie pozycji Alfy.

Granato-włosa Hyuuga niepotrzebowała słów aby zrozumieć daną sytuację ale za to inni chcieli wyjaśnień. A w tym także obiekt westchnień Hinaty.

Uzumaki Naruto nadpobudliwy ninja nr 1 w całej historii Świata Shinobi.

Hinata: NARUTO-KUN ODSUŃ SIĘ OD NIEJ!!! - Wykrzyknęła w kierunku blondyna, który był odwrócony tyłem do niej.

Naruto: Ale czemu?! - Zapytał zaskoczony po raz drugi nagłym krzykiem, spokojnej i małomównej Hinaty.

- HINATA POWINNA CI TO WYJAŚNIĆ, GŁUPKU! - Wkurzona na blondyna odwróciła wzrok od uwolnionego Jubi'ego przez co przerwała kontakt wzrokowy z demonem.

I to było błędem.

Rozległ się straszliwy ryk zmutowanego dziesięcio-ogoniastego demona stworzonego z boskiego drzewa.

- Cholera.. - Syknęła pod nosem, czując jak energia Haruki'ego buzuje wewnątrz jej ciała. Jakby na zawołanie sama z siebie chciałaby się wydostać ze środka na pole tej makabrycznej wojny.

To tak jakby chakra odpowiadała swojemu odpowiednikowi.
Dwa ciała, jeden rodzaj chakry.

Gdy do uszu ostatniej z klanu Urie dobiegł ten okropny ryk demona w oddali. Zrozumiała jedno.

Jest przecież jinchuruchiki...

Jest ona jedynym swego rodzaju pierwotnym pojemnikiem dla wilka o dziesięciu ogonach.

A skoro Jubi został podzielony na dwie osobne części, to wcale nie znaczy że nie mogą znowu być jednością, prawda?

-"Haruki... Słyszysz mnie?" - Powiedziała do wilczego demona zamieszkującego jej ciało, od samego początku.

Haruki:" Tak. Słyszę głośno i wyraźnie. Co jest Księżniczko?" - Zapytał zaciekawiony obrotem spraw.

- " Obiecałam ci że przeżyjemy to razem, prawda?" - Jej głos był łamliwy jakby objawiała się reakcji swego lokatora.

Haruki:" Mów, a niepotrzebnie przedłużasz..." - Powiedział zniecierpliwiony.

-" Mówiłeś wcześniej że ty i on jesteście w swego rodzaju  połączeni... A jakbyś wchłonął całkowicie tamtą stronę? Co by się wtedy stało?" - Spytała zwracając się bezpośrednio do dziesiątki.

Haruki:" Ty chyba nie chcesz..." - Wyszeptał zamurowany durnym pomysłem swojej właścicielki.

-" Nie mamy wyboru... Ja już od samego początku zaakceptowałam swoje przeznaczenie..." - Powiedziała z bóle w głosie.

Haruki:" TY DURNA KOBIETO!!! WIESZ NA CO SIĘ SKAZUJESZ!? TO PRZEKLEŃSTWO!! TWOJE CIAŁO TEGO NIE WYTRZYMA!!!
NIE BEDZIESZ MOGŁA NORMALNIE FUNKCJONMOWAĆ!!! POZA TYM, JESZCZE NIKT NIE PRÓBOWAŁ POŁĄCZYĆ ZE SOBĄ DWÓCH RÓŻNYCH BYTÓW!! - Wykrzyczał na nią głosem pełnym gniewu i strachu o tą młodą dziewczynę która chciała się poświęcić, aby inni mogli żyć w normalnym świecie bez wojen.

-" Wiem o tym... Zdaję sobie z tego sprawę że już nie będę mogła normalnie żyć... Ale... Nie przeszkadza mi to." - Powiedziała Sandra z ogromem pewności swoich słów. - Wystarczy mi to że oni będą normalnie żyć. - Spojrzał z szokiem na jej plecy, ponieważ nie odwróciła się do niego, skupiona całkowicie na swoim zadaniu.

Wilk westchnął przeciągle aby uspokoić podwyższone ciśnienie, które spowodowała ta mała ludzka kobieta.

Kobieta która odrzuca wszystko...

Aby stać się przeklętą i wieść takie nędznę życie do końca swoich dni.

I ona zaakceptowała to... aby jej najbliźsi mogli żyć w spokoju.

Haruki:" Chyba nie mam zbytnio wyboru.. Tylko się zgodzić..."

- Dziękuję za wszystko Haru.. - Wyszeptała pełna nowej nadzieji , po uzyskaniu potwierdzenia od swego demona.

Haruki:" Spraw żebyśmy przeżyli to razem..." - Powiedział po raz pierwszy głosem pełnym wiary w tę, jedną kobietę.

Kobiętę która była z nim od zawsze.

Jako pierwsza zaryzykowała tak wiele...

Aż stała się ostatnią...

Ostatnią z dwóch przeklętych klanów...

Ostatnią z lini jego jinchuruchiki...

Ostatnią która zaakceptowała jego... Jego całego...

Jego prawdziwego...

Haruki:" Jeśli to przezyjemy... Powiem ci wszystko..." - Wyszeptał z mieszaniną wielu uczuć i emocji. Czując jak w jego oku kręci się pierwsza łza.

- Oczywiście!! - Wykrzyknęła w przestrzeń tuż przed sobą, dając znak pozostałym że nic jej nie jest. Złożyła dłonie jak do modlitwy czując przepływ zwiększonej ilości chakry w jej ciele. - Brinngan. - Uruchomiła kekei genkai i spoglądała na czarną energię, która jeszcze szybciej zaczęła ją okrążać i upodabniać do zmniejszonej wersji biju.

Wyczuła jak jej własna chakra wzrasta swoim poziomem w górę, czymże przykuła znaczną uwagę jedno-okiego dziesięcio-ogoniastego.

Dziewczyna czując że spełniła swój pierwotny cel, uśmiechnęła się pod nosem.

Wyciągnęła przed siebie prawą dłoń zgiętą w ramieniu.
I zaczęła kumulować w niej mroczną energię, która zdążyła pochłonąć całe jej ciało.

- NARUTO!!! - Zawołała wiedząc że blondyn ją usłyszy.

Po chwili blondyn pojawił się natychmiastowo obok niej.
Wydając przy tym cichy i delikatny świst.

Naruto: JESTEM! - Wykrzyknął niebiesko-oki chłopak stojąc tuż obok starszej od siebie dziewczyny.

- Odciągnij jego uwagę... - Wskazała na ich wspólnego przeciwnika.

Naruto: Ty chyba jaja se robisz?! - Spojrzał na po-części odrodzonego demona po stronie wroga, z obawą.

- Wybacz... Ale okoliczności nam nie sprzyjają na żadne wygłupy. - Wypowiedziała z typową delikatnością dla jej głosu, w stronę blondyna. - Weź se sobą Sasuke. - Wzięła głęboki wdech w płuca, widząc jak blondyn przystanął zszokowany. - IDŹ!!! UZUMAKI-NAMIKAZE NARUTO!!! SYNU YONDAIME-HOKAGE, NAMIKAZE MINATO I UZUMAKI KUSHINY!!! BRATANKU NAMIKAZE HIKARU!!!! IDŹ I PRZEŻYJ!!! MÓJ BRACIE!!! - Wykrzyknęła na jednym wdechu, że zdarła sobie głos. Nawet nie poczuła jak z jej oczu lecą na ziemię krystaliczne łzy, które z chwilą zaczęły się zamieniać w malutkie odłamki lodu.

Blondyn słysząc jak go nazwała aż otworzył szerzej oczy z niedowierzenia. Spojrzał na jej zapłakaną twarz. I coś go tchnęło.
Jego ciało zadziałało instynktownie. Nim się spostrzegł, zamknął jej drobne istnienie w swoich męskich ramionach.

Otworzyła szerzej oczy, zaskoczona gestem młodego Uzumaki'ego. Zrobiło jej się cieplej na sercu.

- Naruto? - Zapytała ciągle zaskoczona jego gestem.

Naruto: Masz przeżyć... Masz przeżyć siostro. - Wyszeptał do jej ucha, po czym odsunął się i ruszył do walki z podróbą dziesięcio-ogoniastego biju.

Z jej oczu wypłynęły kolejne łzy.

Łzy szczęścia...

- Naprawdę jesteś ich synem, Naruto... - Wyszeptała do siebie. - Dobra Haruki. - Wyciągnęła przed siebie łapę potwora stwożoną z czarnej jak noc chakry. Po chwili w jej rękach pojawiła się olbrzymia kula wirującej naturalnej energii. - Zaczynamy! - Wykrzyknęła pełna szalonych intencji. Czuła jak szaleństwo czy rządza krwi przejmuje kontrolę nad jej zdrowym rozsądkiem.

I to był drugi błąd.

* Styl Płonących Błyskawic: Płomienna burza niebieskiego ognia.

** Styl Skwaru/ Wrzątku: Świat Pary.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top