Rozdział 1: Powrót do domu
Informacje:
? - Nie wiadoma osoba
Sandra - Ja-
Ookami
~~~~~
( UWAGA SPAM)Ten kto oglądał Naruto pamięta tych 2 chunninów siedzących przy bramie wioski.
Ten ODDZIAŁ jest tylko moim wymysłem.
Miłego czytania
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Godzina 10: bramy wioski liścia w Kraju Ognia
~~~~~~~~~
Przekroczyłam w końcu mury konohy, jak zwykle byłam pierwsza ponieważ mój sensei Jiraya - jeden z trójki legendarnych sanninów, jak zawsze wlekł się z tyłu.
Bardzo tęskniłam za tą atmosferą, widokami, jedzeniem ale przede wszystkim za przyjaciółmi.
Stanęłam kilka kroków od głównej bramy, myśli mi nachodziły na pozostałe myśli i nauki zawarte przez te wszystkie lata podróży po obcych krajach.
- "Wkońcu wróciłam" - mówił cichy głosik w mojej głowie.
Już chciałam ruszyć na przód, lecz poczułam opór w postaci ręki Jirayi-sensei'a.
Jiraya: Co się tak uśmiechasz? - zagadał mnie białowłosy shinobi z podniesionymi kącikami ust i iskrami w tych małych ciemnych oczach.
Już miałam odpowiedzieć na zaczepke ale znów odezwał się żabi-mędrzec
Jiraya: Od tej pory będziesz musiała sama sobie radzić. - zawachał się mówiąc to - Ponieważ za kilka dni znów wyruszam w podróż, aby zbierać kolejne materiały do następnej książki. - Zakończył swój monolog skierowany do mnie.
- Rozumiem, że zamiast jeszcze mnie czegoś nauczyć to wolisz się wybrać na swoje wielkie zbieranie informacji w gorących źródłach, żeby sobie pooglądać panienki *_* - zakończyłam swoją wypowiedź ze spokojem i znudzeniem w oczach.
Jiraya: EEHHH!!! Przejrzałaś mnie młoda, dobra chyba powinniśmy już wejść do wioski.
- Masz rację, chcę w końcu zobaczyć jak bardzo Konoha się zmieniła.
(Mam nadzieję że zdołam ich wszystkich ochronić) - powiedziałam w mojej głowie.
Zrobiłam jeden krok.
Serce mi stanęło.
Aż poczułam się jak w domu.
Moje uszy usłyszały ten gwar na drogach konoha-gakure no Sato oraz rozmowy wielu mieszkańców wioski liścia.
?: Oi Jiraya-sama, witaj z powrotem! - usłyszałam rozmowę dwójki chunninów z sanninem.
Jiraya: Miło was widzieć Izumo, Kotetsu co u was?
Kotetsu: To naprawdę ty Jiraya-sama a już myślałem że mam zwidy.
Izumo: A czy ta dziewczyna to Sa....
Jiraya: Tak to Hyuuga Sandra - Usłyszałam swoje Imię w tle.
Kotetsu: Ale wyrosła, jest już młodą kobietą.
Jiraya: Może i jest kobietą ale ma też swój charakterek.
Wiedziałam rozmawiają o mnie.
Ale nie odwracałam się w ich stronę.
Byłam zajęta wchłanianiem widoku konohy.
Chciałam już ruszyć do Hokage ale po przekroczeniu progu bram wioski, mój słuch wśród tego szumu na ulicach wyłapał tylko ten jeden głos.
?: Ookami-sama? - Zwróciłam głowę w stronę osoby, która powiedziała moje imię w Anbu.
Moje oczy skierowane były na czworo ludzi stojących parę metrów przede mną.
Oddział Anbu Konohy.
1.Dziewczyna z maską PTAKA (TORI) na oko z 16 lat, rude włosy i strój Anbu.
2. Brązowo-włosy chłopak z maską PSA (INU) ok. 15 lat.
3. Czarno-włosy rówieśnik Inu stojący obok niego z maską TYGRYSA (TORA) oraz wysoki chłopak z ciemno-zielonymi włosami z nakryciem twarzy w kształcie SMOKA (RYU).
Gdy tak przeleciałam po nich wzrokiem powróciły dawne wspomnienia z ich udziałem.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem jednocześnie wyciągając z plecaka maskę z imitacją wilka.
Założyłam ją na twarz
Cicho westchnęłam
Ryu: Witaj, Pani Kapitan. - Wypowiedział z kpiącym głosem, po czym zasalutował i ukłonił się. Jego gest w stosunku do mojej osoby oddawał w tym momencie poważanie mojego autorytetu, czym posłałam mu karcące spojrzenie z spod mojej wilczej maski.
Tori: Ookami-sama witaj z powrotem! - Wykrzyknęła z zachwytem moja podwładna.
Tora: Hime-sama. - Skłonił się w pół. Jego maniery od zawsze mnie zaskakiwały i przypominały o kimś bardzo ważnym.
Kimś kto już od dawna nie żył.
Ponieważ umarł przeze mnie.
Inu: Sandra-sama tęskniliśmy. - Jego entuzjazm i wesoły głos, który także mi przypominał przeszłość, przywróciły moją osobę do porządku dziennego.
- Wróciłam.. - Westchnęłam z ulgą, wypowiadając te jedno słowo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top