7. Czyżby fantastyczna?
Z dłoni Eleny, obficie ciekła krew, ona zaś cały czas była zdezorientowana zaistniałą sytuacją. Gdy wraz z nauczycielką, doszły wreszcie pod gabinet higienistki, to natychmiast do niego weszły. Pielęgniarka, lekko zdziwiona tym co się dzieje, od razu sięgnęła po jakiś sprej dezynfekujący i chusteczki, a nauczycielka poradziła poszkodowaną na kozetke. Lekarka starała się delikatnie przetrzeć ranę husteczką, bo przez czerwoną ciecz nie było nic widać. Następnie chciała psiknąć tym dziwnym sprajem, Elena przygotowała się w związku z tym na potworny ból, takie psikadełka zawsze bolą. Żeby odwrócić jej uwagę, nauczycielka zaczęła coś mówić, jednakże dziewczynka była tak skupiona na wizji bólu, że nawet nic nie usłyszała. Gdy kropelki płynu, zetknęły się już z raną, ona nic nie poczuła. Zupełnie nic. Straciła czucie w dłoni, nie była w stanie nawet poruszyć palcem.
Gdy higienistka to zauważyła, od razu kazała dzwonić po karetkę. Dziewczyna poprosiła aby zawołać Zuzię i żeby skrzydlata mogła jechać w raz z nią do szpitala.
Na miejscu, z dziewczynami była także zdruzgotana mama, do której zadzwoniła pani higienistka, informując ją o wypadku. Tego dnia na szczęście był mały ruch, toteż Elena mogła zostać natychmiast przyjęta na oddział.
★✩★
Po udanej operacji wyjęcia odłamka szkła z ręki dziewczyny, lekarze nie wiedzieli co się dzieje. Wszelkie połączenia nerwowe, żyły i tętnice, natychmiast zaczynały same się zrastać. Za kilka minut, po ranie nie było żadnego śladu. Zaczęto podejrzewać, że pewnie poszkodowana jest jedną z fantastycznych, więc zapytano o to jej mamę. Ona oczywiście zaprzeczyła i cała ta sytuacja stawała się coraz dziwniejsza.
Gdy leki ogłupiające, które dano Elenie przed zabiegiem, przestały działać, dziewczyna ujrzała nad swoim łóżkiem znajome twarze jej przyjaciół.
-Ej, co się dzieje? Co ja tu robię? - Powiedziała zaspanym, spokojnym głosem dziewczyna.
-Podobno spotkał cię jakiś wypadek w szkole i miałaś operację. - Odpowiedziała syrena.
-Zuzia nas o tym poinformowała i przed chwilą przyszliśmy. - Dodał Diablo.
-Mamy się tobą zaopiekować, bo twoja mama musiała pilnie wrócić do pracy. - Dopowiedziała skrzydlata.
-No tak, nie mogłam ruszyć dłonią - Elena popatrzyła na miejsce gdzie wcześniej było szkło - czemu nie ma nawet blizny?
-Lekarze właśnie się zastanawiają, ale... - zaczęła mówić Zuza.
- Co ale?
-Są podejrzenia, że możesz być fantastyczną. - Dokończyła Syrmia.
-Jak to?
-A widzisz inne wyjście? - Diablo skrzyżował ręce na piersi.
-Ale teraz o tym nie myśl, musisz odpoczywać. - Powiedziała z troską syrena.
-Łatwo powiedzieć.
-To może zrobimy jakieś testy aby się przekonać? - Zaproponował Diabeł.
-Żeby o czym się przekonać? - Zapytała Syrmia.
-No, czy jest fanastyczną.
-A co chcesz zrobić?
-Skaleczmy ją jeszcze raz i zobaczmy czy się wygoi.
-Chyba cię pogrzało!
-Teoretycznie on ma rację - odparła Zuzia - tylko może sprawdzimy to kiedy już stąd wyjdziemy, jak lekarz zauważy, że ją kaleczymy, to marny nasz los.
-Ej, ja tu jestem! Nie zgadzam się na jakieś kaleczenie mnie.
-A jak się inaczej przekonamy co z tobą jest? - Zapytał Diablo.
-A co wam to da, że mnie skaleczycie?
-W sumie... . - Przyznała skrzydlata.
-Ej, a będę mogła stąd wyjść jeszcze dzisiaj?
-Pytałam się lekarza, mówił, że wieczorem zrobią jakiś wypis czy coś.
-Super...
✩★✩
Gdy wypis był gotowy, Elena wraz z Zuzią i oczywiście z mamą, pojechały do domu. Zuza nie przepada za jazdą autem, z takiej racji, że jej skrzydła nie są przystosowane do oparć w siedzeniach. Mama nie była teraz w najlepszym nastroju, przez stłuczoną rano lampę, którą na szczęście pod jej nie obecność naprawił serwis oraz przez wieść o córce, którą sama urodziła, a która może być fantastyczną. Przez te wszystkie okoliczności Zuzia wolała bardziej jej nie dobijać i po prostu grzecznie tym piekielnym autem pojechać.
Na miejscu, kiedy słońce było już dawno za horyzontem, a na niebie widoczna była połówka księżyca, Elena leżała sobie spokojnie w łóżku próbując zasnąć. Cały czas myślała o tym co się dziś wydarzyło. Czy ona faktycznie jest fantastyczną? Jak tak to czym jest dokładnie? Elfem? Nie, nie ma szpiczastych uszu. Wróżką? Też nie, nie ma skrzydeł. Jakie postaci w ogóle mogą się regenerować? Może wampir? Nie ma kłów. W zasadzie nie ma żadnej dodatkowej części ciała. Może dopiero takowa wyrośnie po jakimś czasie?
W tym zagmatwaniu, dziewczyna postanowiła, że sprawdzi, czy aby na pewno może się jeszcze uzdrawiać. W tym celu po cichutku wstała z łóżka i na paluszkach ruszyła do kuchni. Szybko i bezszelestnie wzięła nóż, po czym popędziła z powrotem do swojego łóżka. Wchodząc do pokoju, zwróciła uwagę na majestatyczne skrzydła towarzyszki. Uznała, że fajnie by było też takie mieć, mogła by latać wysoko ponad chmurami i śmiać się z tych którzy nie mogą tego zrobić. Zawsze mogłaby zdążyć do szkoły i ogólnie wszędzie byłaby na czas. Elena usiadła wraz z nożem w ręku, na krawędzi łóżka. Nadal rozmyślała nad skrzydłami i przypomniało jej się, że to nie niesie ze sobą samych korzyści, skrzydła mają też wady, np. nie mogłaby wychodzić nigdzie w deszczu i miałaby problem z wciśnięciem się chociażby pod prysznic. Jak właściwie Zuzia się myje? Chwilę się zastanawiając, dziewczyna uznała, że już nie chce jej się myśleć. Może jutro spyta o to Zuzę. Teraz, w każdym bądź razie nadszedł czas na test. Na wszelki wypadek, gdyby rana jednak się nie zagoiła i gdyby rozpoczął się krwotok, Elena przygotowała sobie chusteczki, w końcu nie chce aby całe jej łóżko było upaćkane czerwoną cieczą. Powoli podniosła nóż i przyłożyła go do skóry, czuła pewną naturalną obawę, wynikającą ze strachu przed bólem. Chwilę się wachała, ale gdy poczuła się odrobinę pewniej, mocno zacisnęła rękojeść i zrobiła sobie niewielką ranę na palcu wskazującym. Poczuła normalny ból i zamknęła oczy. Po paru sekundach odłożyła nóż na bok i spojrzała ostrożnie na palec. Nagle komórki skóry zaczęły się mnożyć i w mgnieniu oka po ranie nie było żadnego, najmniejszego śladu. Elena poczuła się dzięki temu trochę pewniej i zaczęła robić stopniowo coraz większe rany i każda z nich po prostu znikała.
Kiedy zamierzała się do pocięcia sobie łokcia, Zuzia otworzyła oczy.
-Co ty robisz? - powiedziała ledwo przytomna, zauważając nóż w dłoni koleżanki.
-Eeeee, poszłam do toalety i właśnie wróciłam. - Elena próbowała wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
-A po co ci ten nóż?
-Co? jaki nóż?
-No, ten który masz w ręce.
-A, że ten, a tak sobie go wzięłam...
-I co? Rany nadal się goją?
-Co?
-Ciełaś się nim, prawda?
-Tak, ciełam się, ale tylko z ciekawości, nie myśl przypadkiem, że jestem chora czy coś. - Mówiła nieco skrępowana.
-Nie no, rozumiem też bym pewnie była tym podekscytowana na twoim miejscu.
-Rany się goją. - Elena mówiąc to, wstała ze swojego łóżka i usiadła obok leżącej Zuzi - jak myślisz, czym jestem?
-Nie mam pojęcia, wbrew pozorom, mało fantastycznych może się regenerować.
-A ty?
-Nie mogę.
-Mhm... - Elena położyła się obok skrzydlatej - a w ogóle, tak się zastanawiałam, bo są, że tak powiem, różne gatunku fantastycznych, wampiry, wróżki, wilkołaki czy elfy, a ty właściwie kim jesteś?
-Moja rasa nie ma żadnej takiej fajnej nazwy, jak te które wymieniłaś, my po prostu nazywamy się ludźmi ze skrzydłami.
-My? Są inni z twojego gatunku?
-Echh... są.
-A, nawet pamiętam, widziałyśmy na ulicy takiego gościa, który miał podobne skrzydła do ciebie. To był może jakiś twój krewny?
-Ogólnie to jest tak, że wszystkie syreny mają jednego przodka, wszystkie wampiry mają swojego i każdy elf też. Każdy człowiek ze skrzydłami, jest moim dalszym lub bliższym kuzynem. U ludzi tak nie jest?
-Teoretycznie to tak, Adam i Ewa podobno byli pierwszymi ludźmi, ale jakoś w to nie wieżę, jestem ateistką. A wracając do tego człowieka z ulicy, znałaś go?
Zuza widocznie się zestresowała przez to pytanie.
-Nieee - mówiła nieco drżącym głosem - pierwszy raz go widziałam.
-Skoro tak mówisz...
-Chodźmy już spać, aby rano wstać, wracaj do swojego łóżka. - Chciała zmienić temat.
-A mogę spać z tobą? Trochę się obawiam tego co się ze mną dzieje... .
-Jeśli tylko się zmieścisz i moje skrzydła ci nie przeszkadzają, to pewnie.
Dziewczyny zgasiły nocną lampkę, zamknęły oczy i po kilku minutach odpłynęły do krainy snów.
____________________________________
Ta.. ten rozdział miał być wcześniej, ale tak jakoś wyszło, że rodzice założyli wreszcie Netflixa i tak trochę się wkręciłam. No ale lepiej późno niż wcale, co nie? W ogóle wyszło mi ponad 1200 słów, jestem z siebie dumna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top