5.
Zuzia budząc się, usłyszała jakiś nie przyjemny dźwięk. Po chwili namysłu i otworzeniu, zaspanych oczu zorientowała się, że to tylko deszcz, który natrętnie uderza o parapet. Nie była to jednak miła wiadomość, w deszczu nie da się latać, skrzydła mokną i stają się ciężkie, przez co nawet chodzić jest trudniej.
Skrzydlata w niepokoju, obudziła przyjaciółkę.
-Elena, elena! Wstawaj!
-O co chodzi? Przecież jest niedziela, nie budź mnie...
-Jest poniedziałek!
-Co? O nie..., a która godzina?
-5.40
-To po co mnie budzisz?!
-Bo pada na zewnątrz i chyba nie pójdę do szkoły... .
-Pójdziesz, pójdziesz. Jest wcześnie, za nim wyjdziemy z domu to już wyjdzie słońce, zobaczysz, a teraz daj mi spać.
-Myślisz? No, niech ci będzie.
Zuza szybko się umyła i ubrała, po czym z nudów, wpatrywała się w okno. Nagle znów zauważyła postać z takimi samymi skrzydłami, jak jej. Postać chyba też ją zobaczyła, mimo że stała bardzo daleko od okna, to wpatrywała się w oczy Zuzi. Ona przerażona odskoczyła w tył i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek Eleny, był to nagły, piskliwy dźwięk, przez który skrzydlata wystraszyła się jeszcze bardziej i wyskoczyła na lampę, wiszącą na suficie.
-Zuza? Co ty robisz? - Spytała pół przytomna Elena.
-Co? Że ja? Nic...
-Czemu wisisz na mojej lampie?
-Eee... ja... ja ćwiczyłam, tak podciągałam się aby sobie poćwiczyć. - Fantastyczna zaczęła podciągać się rękami do lampy...
-Ej, bo ta lampa...!
I w tym momencie urządzenie urwało się i wraz z Zuzą spadło z hukiem na ziemie. Zaniepokojona głośnym dźwiękiem mama, weszła do pokoju dziewczynek.
-Co tu się stało?!
-Wybacz... no bo... ja...
-Dobra Zuziu, nie tłumacz się, po prostu zadzwonię po fachowca i będzie po sprawie. Tylko, nic ci się nie stało?
-Na szczęście nie... .
-Dobrze, zbierajcie się do szkoły i szybko do niej idźcie, nie jestem dziś w humorze.
-I przepraszam za kłopot proszę pani, ja naprawdę nie chciałam...
-Spokojnie, rozumiem. Tylko miałaś do mnie mówić mamo, pamiętasz?
-Tak, mamo.
Przyjaciółki prędko się zebrały i wyszły. Niestety deszcz nadal padał, a ze względu na zaistniałą sytuacje, Zuzanna musiała jakoś to przeboleć.
W szkole, dość sporej części Fantastycznych nie było. Na korytarzach przebywali w większości ludzie i prawie w ogóle inne postaci. Zapewne spowodowane to było ulewą, teraz normalsi wiedzieli co jest słabością dziwnych przybyszy.
Nie przyszedł Diablo, ani Syrmia. Ona pewnie nie utrzymała by przez wszędobylską wodę swojej ludzkiej postaci i wyrósł by jej ogon, zamiast nóg, a na niego deszcz działa jak woda święcona na diabła.
Ze skrzydeł Zuzi cały czas kapała ta okropna ciecz, panie sprzątaczki widząc to, miały ochotę ją zabić. Aby trochę się podsuszyć, poszła do łazienki, zostawiając na chwilę Elene samą. Ona jako, iż nie miała co robić, stanęła przed drzwiami do sali, w której za pięć minut miała mieć matematykę, wyciągnęła telefon i przeglądała facebooka. Jej znajomi, którzy zauważyli, że choć na chwilę dziewczyna nie ma eskorty, w postaci skrzydlatego dziwactwa, natychmiast do niej podeszli.
-Ej, to coś nie daje ci spokoju co? Możemy ci pomóc. - Powiedział jeden z facetów.
-O co wam chodzi? - Elena schowała komórkę.
-No ta babka ze skrzydłami, cały czas zmusza cię do bycia koło siebie. - Powiedział inny.
-Co? Przeciesz to moja przyjaciółka! Nie zadaje się z nią z przymusu.
-Wiem, wiem pewnie każe ci tak mówić, moi rodzice też zaadoptowali jakiegoś dziwaka, spokojnie. - Odezwała się dziewczyna z blond włosami.
-Nie, ona jest moją przyjaciółką, w odróżnieniu od was. Wy w ogóle na mnie nie zwracaliście uwagi, obgadywaliście mnie ciągle za swoimi plecami! Myśleliście że nie słyszę, co?
-Nie wiemy o czym mówisz.
-A ja nie wiem o czym wy mówicie. Teraz znikajcie mi z oczu. - Elena wyciągnęła telefon.
-O nie - jeden z facetów, chwycił ją w nadgarstek - Żaden człowiek nie będzie się przyjaźnił z fantastycznymi.
-Ała! Puszczaj! - dziewczyna rozpaczliwie próbowała się uwolnić.
W tem, nauczycielka dyżurująca wkroczyła do akcji.
-Ej, co się tu dzieje.
-Oni, mnie uderzyli, ale już wszystko w porządku proszę pani. - Próbowała sprostować sprawę Elena.
-Niech wam będzie. - Powiedziała podejrzliwie pani.
------------------------------------------------------
Rozdział miał być dłuższy, ale uznałam, że nie będę z nim tak długo zwlekać, więc teges...
MIŁEGO DNIA WAM ŻYCZĘ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top