Zaproszenia
- Kto? - wrzasnęła Galadriela.
- Eee... Fëanor - cicho odpowiedział Haldir.
Obcasy butów Galadrieli stukały o ozdobną posadzkę. Była piękna, ale mogła być i przerażająca; a Haldir jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Była biała jak ściana ze złości, zacisnęła pięści tak mocno, że ręce się jej trzęsły.
- Jak on ma czelność się tu pojawiać! Nie wiem, jakim cudem Mandos go wypuścił... ale uczynił to na pewno, żeby zerwać moje nerwy! Jak on śmie nas zapraszać na cokolwiek, po tym, co zrobił rodzinie mojego męża!
- Pani - ośmielił się wtrącić Haldir - Jego Wysokość Król Thranduil dołącza się do prośby Jego Wysokości Najwyższego Króla Noldo...
- Nie mów tak o nim!
- Ale Wasza Wysokość, taki obowiązuje mnie ceremoniał.
Galadriela zacisnęła szczękę; jej oczy miotały gromy.
- Pod listem jest podpisany także Jego Wysokość Finrod Felagund - dodał Haldir, mając nadzieję, że wzmianka o bracie uśmierzy gniew jego Pani, przeliczył się jednak.
- Ten niepoważny imprezowicz?! Nie żartuj! Co on sobie myślał, wyzywając Saurona... na, jak sam powiedział... na konkurs karaoke!
Po chwili jednak nieco się opanowała.
- A więc mamy z Celebornem przyjechać do Mrocznej Puszczy... na poczęciny tego drania Nelyafinwëgo?
- Tak - potwierdził Haldir, ciesząc się, że rozprawa ma się ku końcowi.
- Muszę oszczędzić Celebowi nerwów... Jak oni mają czelność, po wymordowaniu jego krewnych z powodu statków!
***
- List z Mrocznej Puszczy, hmm. Mam nadzieję, że to nie skargi na bliźniaków.
Władca Rivendell, Elrond, syn Ëarendila, syna Idril, córki Turgona, syna Fingolfina, syna Finwëgo (i Indis, jak nie omieszkałby zjadliwie dodać Fëanor), siedział w altance, otwierając ładną kopertę.
W środku był ślicznie wykaligrafowany list.
Drogi Przyjacielu!
Jak zapewne Ci wiadomo, do naszej szkoły w Mrocznej Puszczy uczęszczają od pewnego czasu skądinąd znani ci synowie Fëanora, Najwyższego Króla Noldorów. Tenże także przybył do Leśnego Królestwa, a to z racji poczęcin swego najstarszego syna, dobrze znanego ci Maedhrosa, znanego także między innymi jako Nelyafinwë.
Jako że pragniemy odpowiednio celebrować tę okazję, wraz z Fëanorem postanowiliśmy wyprawić godną takich osobistości ucztę. Ty zaś, Przyjacielu, nieodzownym jesteś gościem, jako dusza towarzystwa i mój wierny druh, a także jako krewny i dobry znajomy solenizanta.
Elrond zastanowił się przez chwilę. Pamiętał Maedhrosa, jakże mógłby go zapomnieć! Wysoki, z burzą splątanych, rdzawych włosów...
Elrond pamiętał oczy przybranego ojca - zielone, splamione bólem i cierpieniem. Pamiętał szramę przecinającą jego twarz, pamiętał, jak poharatany bliznami z bitew był jego tors. A najlepiej pamiętał, jak Maedhros uczył go walczyć, trzymając miecz w lewej ręce - bo zamiast prawej miał zakończony skórzanym ochraniaczem kikut.
"Teraz, po powrocie od Mandosa, pewnie jest młody i piękny", pomyślał Elrond. "I znów będzie można nazywać go Maitimo".
***
Wspólny pokój młodych Noldorów był urządzony bardzo gustownie. Nie miał wyznaczonego jednego koloru; o ile pokoje Fëanorian były szkarłatne, a należące do dzieci Fingolfina niebieskie, to ich wspólna komnata była z ciemnego drewna, a tapicerka mebli była wyszywana srebrną nicią.
Legolas często przychodził do komnaty, bo towarzystwo Noldorów mu odpowiadało - byli bowiem otwarci, weseli i bezpośredni.
Dziś spędzali czas tak, jak każdy z nich najbardziej lubił. Legolas ze swojej wygodnej miejscówki na miękkim fotelu zerkał na przyjaciół.
Fingon robił Maedhrosowi niezwykle skomplikowaną fryzurę, w rozliczne warkocze wplatając ciemnobrązowe wstążki, które bardzo ładnie komponowały się z rudą barwą włosów chłopaka. Niezwykłe dzieło wieńczyła ozdobna spinka - prezent urodzinowy. Loki spływały Maedhrosowi na plecy, ku uciesze Aredheli ubrane w zielony sweter.
Turgon grał w karty z Curufinem i Caranthirem. Maglor leżał krzywo na kanapie, brzdąkając na lirze; Finrod śpiewał do jego akompaniamentu.
- There is a house in Dor-lómin,
They call the Rising Sun,
And it's been the ruin of many a poor boy,
And Eru, I know I'm one!
- Nie wiedziałem, że w Beleriandzie się takie rzeczy działy - odezwał się Legolas do Celegorma.
- Ano, stare księgi trochę podkolorowują sytuację - przyznał Celegorm. - Było krwawo i nieprzyjemnie, ale i tak byliśmy bardziej cywilizowani niż Avari.
- Zauważyłem, że twój adar ma tatuaż - zmienił temat Legolas, obserwując Aredhelę oglądającą serial Gra o Zgon, a jednocześnie robiącą szal na szydełku.
Celegorm i Maedhros roześmieli się głośno; Fingon trzepnął zbyt ruszającego się przyjaciela w ucho.
- Hahaha, czekałem, kiedy zwrócisz uwagę.
Legolas był bardzo zdumiony; nigdy nie widział elfa z takim tatuażem. Na prawej łopatce Fëanora widniała bowiem młoda, rudowłosa kobieta w skąpej bieliźnie, w dłoni trzymająca młotek i gnąca się w prowokacyjnej pozie.
- Kto to jest? - zapytał.
Maglor przerwał piosenkę i zarechotał.
- Dziara pierwsza klasa. To ammë.
Legolas wybałuszył oczy; Maglor znów zaczął grać.
- Naprawdę - zaśmiał się Maedhros. - Tuż po ślubie poszli do tatuażysty i oboje zrobili sobie dziary. Ammë też ma.
- To urocze - orzekł Fingon. - Tak się kochają.
- Stosunki między rodzicami się trochę popsuły, gdy atar zrobił Silmarile. Ale gdy wrócił od Mandosa, ciągle o niej mówi i ją maluje - zauważył Celegorm.
- Tęskni bardzo - dodał Maedhros.
- Chyba faktycznie - zgodził się Legolas. - Rzadko kiedy widzi się elfa z wytatuowaną żoną.
- Za młodu ponoć miał kompletnego hopla na jej punkcie. Słyszałem, że prześladował ją tak długo, aż się z nim umówiła - zachichotał Celegorm.
- No, tobie coś nie wyszło, gdy prześladowałeś tę biedną Lúthien - zaśmiał się Maedhros; Celegorm spiorunował go wzrokiem.
- Ta to była ładna - rozmarzył się Curufin. - Tu wszyscy trzęsą się nad tą Arweną, a nie jest nawet w połowie tak piękna.
- GRAJ! - huknął na niego Turgon; Curufin posłusznie wrócił do kart, rzucając zniecierpliwionemu Turgonowi złe spojrzenie.
- Skończyłem! - zakrzyknął Fingon.
Noldorowie zerknęli na fryzurę Maedhrosa, złożoną ze skomplikowanych warkoczy, loków, wstążek i plecionek, a w samym centrum zwieńczoną lśniącą spinką.
- Fajna - ocenił Turgon.
- Ten loczek tak ślicznie pasuje Ci do twarzy - uśmiechnął się Finrod do Maedhrosa. Fingon pokraśniał z zadowolenia.
- Fin, jesteś nadzwyczajny! - wykrzyknął z zachwytem Legolas. W Mrocznej Puszczy preferowano proste fryzury, a takiego dzieła książę jeszcze nigdy nie widział.
Fingon zaczerwienił się.
- Po prostu lubię robić fryzury - powiedział skromnie.
TO BE CONTINUED...
Zostaw gwiazdkę i komentarz!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top