Poważna rozmowa

- Finno, co to ma być? - Maedhros uniósł brew.

Fingon na poły leżał, na poły siedział na łóżku. Na podłodze leżała zgrabna walizeczka załadowana ubraniami ułożonymi w kosteczki.

- Spakowałem ci wszystko na wyjazd. Masz stroje na zmianę, książkę, kosmetyczkę, a tutaj leży prowiant.

- Elfiska, trzymajcie mnie. Ten dzikus grzebie mi w rzeczach!

Maglor zarechotał.

- Gdyby nie Finno, idea ładnych ubrań byłaby ci obca.

- Po co myśleć o modzie, skoro jest tyle ciekawszych tematów do myślenia. Ubierać się należy w byle co, tylko żeby było schludnie, a myśleć o czymś lepszym.

- Taaa, o dupie Finno - zachichotał Amrod.

Maedhros odwrócił się w stronę bliźniaków i spojrzał na nich spod przymrużonych powiek.

- Słucham, panowie? Podzielicie się tymi przemyśleniami?

Ambarussa natychmiast wyczuli zbliżający się gniew brata.

- Nie, nie trzeba. Niczym są one wobec twoich, Nelyo.

- Jestem głęboko wzruszony. - powiedział Maedhros, udając, że ociera łzę z oka. - Anyways, dziękuję ci, Finno.

Fingon uśmiechnął się skromnie.

- Tylko wygrajcie ten mecz.

***

Zaiste, drużyna koszykarzy wróciła z południa z samymi dobrymi wieściami. Mecz z Gondorem był zażarty i ostry, ale zakończył się zwycięstwem elfów, podobnie jak rozgrywka z Rohanem.

Maedhros powitany został owacją Silvanów oraz owacją już cieszących się sprzedawców wina. Tego samego dnia przy kolacji Aredhela i Celegorm pocałowali się publicznie.

- Co za zdzira - warknęła Dôlostiel do przyjaciółki. - Najpierw Makalaurë, teraz Turcafinwë.

Maglor zrobił minę tak kwaśną, że elfowie wręcz fizycznie poczuli zmianę smaku potraw z normalnego na godny cytryn. Ambarussa udali, że wymiotują.

Fingolfin lekko się skrzywił. Chciał dla córki jak najlepiej i nie był pewien, czy pocałunki z porywczym Tyelkormo wyjdą jej na dobre.

Fëanor dojrzał z dala pocałunek syna z dziewczyną i natychmiast wstał, otwierając już usta i groźnie podnosząc rękę. Jednak sytuacja, która miała miejsce w przypadku Maglora, nie wydarzyła się po raz drugi. Nerdanela bowiem złapała męża za połę tuniki i brutalnie posadziła z powrotem na krześle.

- Co jest?! - wrzasnął Fëanor.

- Siadaj, Curufinwë! Tyelko ma do tego prawo, to jego wybór. Poza tym Irissë wcale nie jest taka zła.

- To córka tego idioty!

- Czy całe życie będziesz niewolnikiem własnej antypatii do Nolo?

- Zamilcz, kobieto! - Fëanor poczerwieniał na twarzy. - Dobrze wiesz, dlaczego go nie znoszę!

- Bo Morgoth cię przeciw niemu podburzył!

W oczach Fëanora zapłonął ogień. Zacisnął pięści tak bardzo, że aż zbielały mu knykcie.

- Nie wspominaj o tym skurwielu.

***

- Kochani, razem z Fëanáro - Nerdanela złapała męża za rękę - stwierdziliśmy, że to słodkie, że jesteście razem i że gratulujemy wam. Prawda, Fëanáro?

Fëanor mruknął coś niezrozumiałego.

- Prawda, słońce?

- Taak - burknął niechętnie.

- Tak więc bardzo się cie...

- Ammë, atya, muszę wam coś powiedzieć - wypalił nagle Maedhros, przerywając matce w pół słowa. - Jestem gejem.

Nerdanela wyglądała, jakby walnął w nią piorun. Jej mąż z kolei spojrzał na syna zamglonym wzrokiem. Zapanowała pełna konsternacji cisza.

W końcu Fëanor lekko się ocknął i potrząsnął głową.

- Słucham?

- Jestem gejem i chodzę z Findekáno - powtórzył dobitnie Maedhros.

- Moja słodka Nerdanel, czy słyszysz to co ja...? Chwila... CO?! - Fëanor spojrzał na syna trzymającego Fingona za rękę. Przez chwilę wydawało się, że zaraz wybuchnie, ale po chwili wyraz jego twarzy się zmienił.

- Nelyafinwë, mogę cię prosić na rozmowę? - zapytał podejrzanie spokojnym głosem.

Maedhros spojrzał na zaniepokojoną matkę, potem na Fingona i kiwnął głową.

***

- Nelyafinwë... Czy chcesz mi powiedzieć, że nasz ród nie zostanie przedłużony w najstarszej linii? Masz świadomość, że jesteś księciem koronnym? Po tobie władzę ma objąć twój syn! Makalaurë nie został wychowany i wyszkolony do bycia królem!

Maedhros spojrzał w szare oczy ojca.

- Atya, to nie zależy ode mnie. Findekáno to miłość mojego życia.

Fëanor uderzył pięścią w stół.

- Jeszcze raz usłyszę imię tego kretyna...

- Findekáno to nie kretyn!

W tym momencie Maedhros poczuł piekący ból. Fëanor spoliczkował go otwartą dłonią.

- Czy naprawdę przedkładasz jakieś zauroczenie w bachorze Nolofinwëgo nad własnego ojca?!

Maedhros poważnie popatrzył na wzburzoną twarz Fëanora.

- Wybaczam ci ten policzek, mimo że na niego nie zasłużyłem. Wiedz jednak, że Findekáno kocham, odkąd go poznałem. Najpierw jako członka rodziny, potem jako przyjaciela, a gdy dorósł - jako mężczyznę mojego życia.

Fëanor westchnął głośno.

- Za co masz go niby kochać? Jest tak samo słaby, jak jego ojciec.

- Ojcze, nienawidzisz Finno tylko ze względu na to, że jest synem Nolofinwëgo.

- Żebyś wiedział! Straciłem przez niego wszystko. Gdyby nie on, to ja słynąłbym jako piękny, dobry władca Noldorów. Gdyby nie on, pamięć mej matki pozostałaby nieskalana. Gdyby nie on, ojciec nie zamieszkałby w Formenos i by nie... - Głos Fëanora załamał się; król odwrócił głowę. Po chwili jednak znów spojrzał synowi w oczy.

- Powiedz, dlaczego mi to robisz?

- Ojcze, twoja rodzina nie była idealna, to prawda. Ale czy i mnie chcesz odebrać szczęście?

Podbródek Fëanora lekko zadrżał. Niespodziewanie elf wstał i przygarnął syna do piersi.

- Nelyo, dobrze. Nie nienawidzę Findekáno, ale nie będę udawał, że wasz związek mi się podoba, bo tak nie jest. Jednak chcę, żebyś był choć trochę szczęśliwy.

- Atya, dziękuję - szepnął Maedhros.

- Aaa, i jeszcze jedna rzecz - ożywił się Fëanor. - Mniemam, że to ty jesteś... ee... na górze?

- Słucham? - Maedhros wytrzeszczył oczy.

- No że to ty bierzesz jego, a nie odwrotnie! - wykrzyknął zniecierpliwiony Fëanor.

Maedhros oblał się rumieńcem.

- Atya, jak możesz...

- Odpowiedz natychmiast! Nie mam ochoty ciągnąć tego tematu! - wrzasnął Fëanor, czerwony jak Caranthir, gdy Ambarussa schowali mu notatki biznesowe.

- Tak... na górze - wydusił z trudem Maedhros.

Kolor twarzy czarnowłosego natychmiast wrócił do normy. Fëanor popatrzył się na syna przez dłuższą chwilę, po czym znienacka wybuchnął śmiechem.

- Atya...? - z trudem wykrztusił rudzielec.

- AHAHAHA - zarechotał Fëanor. - Nie mogę się doczekać, aż Gównolofinwë się dowie, że wszystkie jego bachory biegną dać dupy moim synom. Hahahaaaa!

Maedhros popatrzył dziwnie na ojca, ale ten śmiał się dalej.

- Ale się będzie miał zasraniec z pyszna!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top