20. 462 rok przymierza Thorab

Na początek chciałabym podziękować za ponad sto gwiazdek, które tutaj zostawiliście :D Jesteście super! Naprawdę nie spodziewałam się, że ktokolwiek ogarnie ten chaos xD

* * *

Nirr miał już dość. Był nadludzko silny, niezwykle wytrzymały i odporny na warunki, jakie gwarantowała Pustka, a jednak teraz zwyczajnie zdychał ze zmęczenia i wiedział, że jeśli zaraz nie zrobi sobie przynajmniej kilkugodzinnej przerwy, to straci przytomność. Nie brał tego pod uwagę. Liczył, że Szczurojad padnie pierwszy, co było bardzo logicznym założeniem. W końcu intruz powinien być przerażony i zdezorientowany. No i jeśli rzeczywiście zjadł te szczury, to już dawno musiał zacząć odczuwać niestrawność, albo przynajmniej mdłości.

W którymś momencie założenia ifryta okazały się błędne, bo nie natknął się ostatnio na żaden ślad elfa, ani nawet na oznakę, iż zaczął go doganiać. A może został oszukany? Jedyna magia, jaką Nirr znał, opierała się na ogniu, więc nie miał zielonego pojęcia, czy nie istnieje jakieś zaklęcie, dzięki któremu można zmylić pościg. Jeśli istniało, to posiadacz tak doskonałych butów z pewnością je znał.

Teraz ifryt nie był już w stanie nic na to poradzić. Nie zamierzał zawracać. Poza tym tunel, którym szedł, prowadził do jeziora słodkiej wody, było więc bardzo możliwe, że Szczurojad właśnie tam się kierował. Z resztą – innego tropu i tak nie miał, a w powietrzu czuł już charakterystyczną wilgoć.

Gdy tylko przekroczył próg groty wiedział, że podjął słuszną decyzję; na brzegu jeziora dostrzegł stertę ubrań i niewielki bagaż. No i broń. To mogło oznaczać jedynie, że ofiara znajdowała się w jeziorze, a gdy z niego wyjdzie, najprawdopodobniej będzie zupełnie bezbronna. Nirr mógł też, oczywiście, zaskoczyć go w wodzie i tak pewnie by zrobił, gdyby nie był śmiertelnie wykończony. (No i gdyby jego umiejętność pływania nie ograniczała się do „nie-tonięcia", ale do tego nie zamierzał się przyznawać nawet przed samym sobą). Postanowił nie wychodzić na otwartą przestrzeń, tylko przyczaić się przy wyjściu z groty. Będzie miał wystarczająco dużo czasu, by zaatakować Szczurojada, gdy ten zajmie się ubieraniem.

Kolejną rzeczą, której nie przewidział było to, że musiał okropnie długo czekać zanim cokolwiek zaczęło się dziać. W międzyczasie musiał oprzeć się o ścianę i usiąść, bo ze zmęczenia zaczął tracić równowagę i ostrość widzenia. Właściwie był tak wycieńczony, że gdy już coś zaczęło się dziać, pomyślał, że to tylko złośliwy sen wykorzystał chwilę jego nieuwagi. Gdy jednak obraz nie zniknął, mimo pocierania oczu i szczypania w policzek, doszedł do wniosku, że właśnie na to czekał.

Z jeziora wystrzeliła humanoidalna postać i wyrzuciła na brzeg wór pełen czegoś o niezbyt regularnych kształtach. Ifryt dłuższą chwilę przyglądał się Szczurojadowi i z ulgą stwierdził, że była jeszcze jedna rzecz, którą udało mu się prawidłowo określić. A mianowicie fakt, iż miał do czynienia z mężczyzną. Zaskakująco drobnym i delikatnym, ale jednak mężczyzną. Wciąż uważał, że najlepszy moment do pochwycenia intruza to ten, w którym ofiara będzie zaplątana we własne ubrania, dlatego właśnie Nirr czekał dalej.

Czekał i z niekłamanym podziwem obserwował, jak elf rozczesuje palcami niemal absurdalnie długie włosy. Jak długo musiał je zapuszczać? Czy mu nie przeszkadzały? Włosy Nirra sięgały do łopatek, a i tak wszyscy ciągle powtarzali, że powinien je ściąć. Bezwiednie zaczął bawić się jednym ze swoich krwistoczerwonych warkoczyków.

Ciekawe, co rada Ganthir zamierzała zrobić z elfem. Skoro tak szybko przystosował się do Pustki, to nie było chyba sensu go zabijać. Z drugiej strony fakt, że tak dobrze dawał sobie radę w podziemnym świecie, działał też na jego niekorzyść. Rada mogła dojść do wniosku, że był wysłanym z powierzchni szpiegiem.

Szpieg elfów? To by niemal wszystko wyjaśniało. A przynajmniej mundur intruza, zdolności adaptacyjne oraz ten złudnie niewinny wygląd. Jakim cudem coś tak delikatnego mogło tak szybko poskromić Pustkę? Nirr wyobraził sobie tego drobnego mężczyznę stojącego przed radą Ganthir, próbującego bronić się przed ich oskarżeniami. Byłoby dużo prościej, gdyby był zwykłym więźniem, uciekinierem, zesłańcem... Ale nie był, a wszystkie zeznania ifryta będą działały na jego niekorzyść.

Dziwne, że w ogóle się tym przejmował. Wydawało mu się, że ciężkie życie wyleczyło go z litości, dlatego dłuższą chwilę zajęło mu przeanalizowanie uczuć i podjęcie właściwej decyzji. W tym czasie elf zdążył wyjść z wody i osuszyć się.

- Wybaczcie, stare, zawszone leniwce - zaśmiał się pod nosem Nirr, wchodząc do jaskini krokiem wolnym, ale pewnym. – Nastąpiła mała zmiana planów.

Nie zamierzał się dłużej ukrywać. Nie zamierzał też w żaden sposób zaskakiwać elfa. W końcu był to winien swojemu przyszłemu sojusznikowi.

Wyczulone zmysły Szczurojada błyskawicznie wychwyciły jego ruch. Para ametystowych oczu utkwiła w nim spojrzenie tak przeszywające, że po plecach ifryta przeszły dreszcze. Oceniał go. Sprawdzał, czy nieznajomy stanowi zagrożenie. Ten moment mógł okazać się punktem krytycznym; Nirr doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Bez względu na to, w jakim miejscu na świecie byłby oceniany, jego tradycyjnie wygolona po lewej stronie głowa, ogniste włosy wijące się wokół twarzy i ciało pokryte rytualnymi tatuażami skreślały go z grupy „niebezpieczny, ale raczej nie ma złych zamiarów", a kwalifikowały do „jak tylko go zobaczysz, wiej, ile sił w nogach lub udawaj, że nie żyjesz".

Do takich wniosków doszedł zapewne srebrnowłosy, bo cofnął się gwałtownie w stronę jeziora i zagwizdał.

Efekt jego działania był co najmniej nieoczekiwany. Ze wszystkich korytarzy w jednej chwili wyleciały setki jaszczurek i rzuciły się prosto na ifryta. Nie robiły mu krzywdy, ale bijąc wściekle skrzydłami ograniczały ruchy oraz widoczność, co w połączeniu z ich dzikimi piskami nie pozwalało mu na zorientowanie się, co planował elf. Dłonie ifryta powędrowały do rękojeści mieczy, ale poza czerpaniem spokoju z chłodnej obecności broni, do niczego nie mógł ich użyć. Zachowanie jaszczurek było jedynie ostrzeżeniem, ale gdyby chociaż spróbował skrzywdzić którąkolwiek z nich, z pewnością zginąłby od śmiertelnie ostrych kłów i pazurów.

Ponieważ Nirrowi nie pozostawało nic innego, jak cierpliwie czekać, aż ta skrzydlata armia da mu święty spokój, zaczął się zastanawiać, dlaczego odpowiedziały na wezwanie elfa. Widział już wiele razy wytresowane jaszczurki broniące swych właścicieli lub pomagające w przeróżnych, niezbyt skomplikowanych czynnościach, ale z czymś takim jeszcze się nie spotkał. Były ich dziesiątki, jeśli nie setki! Jakim cudem...? Zaintrygowany, spróbował przekrzyczeć harmider:

- Odwołaj jaszczurki! Nie chcę zrobić ci krzywdy!

Ataki gadów straciły na zaciekłości, dzięki czemu Nirr mógł wyjrzeć spomiędzy błoniastych skrzydeł. Elfa nie było na brzegu, albo raczej był, ale nie na tym, na którym powinien. Stał po drugiej stronie jeziora, cały mokry, lecz dumnie wyprostowany, ze wzrokiem utkwionym w ifrycie i twarzą rozpromienioną w bezczelnym uśmiechu. Nic dziwnego, że był z siebie zadowolony – jeziora nie dało obejść, bo obsydianowa tafla rozlewała się aż po ściany groty; jedynym sposobem było więc przepłynąć na drugą stronę. Tak z pewnością pomyślał elf, bo niezwykle zadowolony z siebie opuścił jaskinię wraz ze stadkiem jaszczurek niosących jego rzeczy.

Czy naprawdę pomyślał, że nie ma absolutnie żadnego innego sposobu, aby dostać się do tunelu, którym zamierzał uciec? Biedactwo, czeka go niemiła niespodzianka...

Nirr opadł ciężko na ziemię, zamknął oczy i zaczął odtwarzać w myślach drogę, jaką będzie musiał przebyć elf. Na jego nieszczęście był to jeden ze starszych korytarzy, kręty, wąski, niemal pozbawiony rozgałęzień. Cóż, tym lepiej dla ifryta. Zdecydował jeszcze tylko, którą drogę sam wybierze i gdzie spróbuje złapać Szczurojada, po czym zapadł w upragniony sen, bo właśnie udało mu się zyskać kilka godzin przewagi.

- Doigrałeś się, kolego - zdołał jeszcze wymamrotać. - Teraz już ci nie odpuszczę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top