9. Nowy Decepticon
Carmen i Knock Out leżeli w łóżku dziewczyny odpoczywając po kolejnym namiętnym akcie.
- Chyba nigdy mi się to nie znudzi... - uśmiechnął się bot delikatnie pieszcząc plecy Carmen - Mógłbym to robić godzinami! - pochylił głowę i zaczął całować szyję dziewczyny - Masz ochotę na jeszcze jedną rundkę?
- Knock Out jest druga w nocy! - odparła z uśmiechem - Wiem, że jesteś niezmordowany, bo przez ostatnie dwie noce prawie nie spaliśmy, ale jeśli dzisiaj nie zmrużę oka, to jutro będę nie do życia! Nie zapominaj, że w przeciwieństwie do ciebie potrzebuję regularnego wypoczynku.
- Masz wakacje. Odeśpisz to jutro. - przekonywał medyk przyciągając dziewczynę bliżej siebie - Nie musisz zrywać się rano.
- Nie kuś mnie, bo zaraz ci ulegnę.
- I o to mi chodzi. - uśmiechnął się zawadiacko i pocałował Carmen.
Pomimo zmęczenia w dziewczynie na nowo rozpaliło się pożądanie. Pomyślała, że w sumie to mogą sobie pozwolić na jeszcze jedną chwilę przyjemności.
- Zgoda. Zrobimy jeszcze jedną rundkę, ale tej nocy nie licz na więcej, zrozumiałeś? - uśmiechnęła się kładąc rękę na obudowie jego krocza
- Obiecuję, że potem dam ci się wyspać. - odparł zmieniając pozycję w taki sposób, że znalazł się nad dziewczyną.
W tym momencie skontaktował się z nim Megatron.
- Knock Out gdzie ty do cholery się włóczysz?
Medyk niechętnie odsunął się od Carmen i usiadł na brzegu łóżka.
- Lordzie Megatronie zrobiłem sobie małą przejażdżkę, a teraz jestem u Carmen.
- Masz w tej chwili wracać na Nemesis! Potrzebujemy medyka!
- Co się stało?
- Wybuchła jedna z kopalni Energonu. Jest wielu rannych. Breakdown już się nimi zajmuje, ale sam na pewno sobie nie poradzi. Rusz się! Soundwave wysyła ci most!
- Już idę.
Rozczarowany Knock Out odwrócił się do dziewczyny.
- Chyba jednak dzisiaj trochę sobie pośpisz. Muszę wracać na statek. - uśmiechnął się do Carmen
- Co się stało?
- Wybuch w kopalni Energonu. Podobno jest wielu rannych.
- Czyli czeka cię pracowita noc.
- Niestety. Zdecydowanie wolałbym spędzić ją w inny sposób. - posłał dziewczynie gorący uśmiech
- Knock Out do cholery! - usłyszał ponaglenie Megatrona - Idziesz, czy mam kogoś po ciebie wysłać?
Medyk nachylił się nad Carmen i pocałował ją namiętnie.
- Muszę iść. Megatron nie należy do najcierpliwszych osób. Wrócę do ciebie jak skończę.
- Już nie mogę się doczekać!
Knock Out podniósł się z łóżka i wyszedł z pokoju dziewczyny. Gdy pojawił się na Nemesis, oczy Megatrona niemal miotały błyskawice.
- Jakim prawem kazałeś mi na siebie czekać? - warknął na medyka - Nie jesteś na wakacjach i masz swoje obowiązki! Kiedy cię wzywam, masz niezwłocznie wykonywać mój rozkaz!
- Przepraszam Lordzie Megatronie. Jeśli pozwolisz, od razu zabiorę się do pracy. - odparł Knock Out chcąc uniknąć dalszego gniewu swojego przywódcy.
- Żeby mi to było ostatni raz! W przeciwnym wypadku zabronię ci wypadów na Ziemię! Czy to jasne?
- Jak słońce.
Knock Out opuścił centrum dowodzenia i skierował się do pokoju medycznego. Coraz bardziej nie podobał mu się autorytarny sposób rządzenia Megatrona. Nigdy specjalnie nie przejmował się tym, że lider Decepticonów wymaga bezwzględnego posłuszeństwa i po prostu robił co chciał, a ewentualne napomnienia traktował z przymrużeniem oka. Spokojnie wysłuchiwał krzyków Megatrona, mówił to, co lider chciał usłyszeć i szybko zapominał o całej sprawie. Tym razem było inaczej. Groźba dowódcy Decepticonów zdenerwowała go. Jakim prawem Megatron mógł sądzić , że może decydować o tym, gdzie ma przebywać? Był tylko jego dowódcą, a nie właścicielem. Nie mógł przetrzymywać go na Nemesis wbrew jego woli!
"Poprawka Knock Out. Megatron może wszystko. Nawet pozbawić cię iskry jeśli zechce. Wszystkie Decepticony są na jego rozkazy. Jeśli Soundwave dostanie rozkaz nie otwierania dla ciebie mostu ziemnego, z pewnością się do niego zastosuje. A wtedy będziesz uziemiony na Nemesis... Musisz bardziej uważać, bo jeszcze jedna wpadka i koniec twojej wolności." - pomyślał
Cóż jednak mógł poradzić na to, że pragnął jak najwięcej czasu spędzać z Carmen? Ta dziewczyna całkowicie zawładnęła jego iskrą. Gdyby tak mógł pozostać z nią na Ziemi i nie przejmować się wojną pomiędzy Autobotami i Decepticonami... Nawet fakt, że Megatron mianował go swoim zastępcą, przestał mieć znaczenie. Właściwie odkąd nim został, ani razu nie użył swojej władzy. Zresztą czy naprawdę chciał dowodzić armią? W rzeczywistości to najchętniej oddawałby się wszelkim przyjemnościom nie musząc przejmować się obowiązkami. Niestety, życie nie było takie proste i przyjemne jak by sobie tego życzył.
Widok rannych Decepticonów leżących pod ścianami przy wejściu do pokoju medycznego szybko sprowadził go na ziemię. Musiał brać się do pracy. Ocenił stan każdego z Vehiconów by zadecydować o kolejności zabiegów. Z niezadowoleniem stwierdził, że czeka go mnóstwo pracy. Westchnął i wszedł do pokoju medycznego gdzie Breakdown opatrywał jednego z poszkodowanych. Nieprzytomny Vehicon z oderwaną ręką był podłączony do aparatury medycznej i kroplówki z Energonem. Breakdown palnikiem przypalał kikut ręki, by zatamować wyciek życiodajnego paliwa.
- Knock Out nareszcie! - odetchnął z ulgą - Już myślałem, że się ciebie nie doczekam!
- Breakdown nie denerwuj mnie! - warknął medyk podchodząc do stołu operacyjnego - Wystarczy, że zrobił to Megatron.
- Przecież ty zawsze olewałeś jego upomnienia. Chyba tym razem mocno zaszedł ci za skórę, co?
- Podałeś mu narkozę, czy po prostu stracił przytomność? - spytał Knock Out
- Pod narkozą. No więc? Czym cię tak wkurzył?
- Zagroził mi, że zabroni mi wypadów na Ziemię. - odparł Knock Out odcinając zniszczony kikut ręki Vehicona
- Wiesz, ostatnio trochę przegiąłeś. Nie było cię przez dwa dni. Nic dziwnego, że się wkurzył. Kompletnie olałeś wszystkie swoje obowiązki. - odparł Breakdown zaciskając przecięte przewody - Przez cały czas byłeś z Carmen?
- Tak.
- Powiedz mi tak szczerze, co łączy cię z tą dziewczyną?
- Powiem ci, ale obiecaj, że zachowasz to dla siebie.
- Przecież wiesz, że twoje tajemnice zawsze były u mnie bezpieczne. Nic się w tej kwestii nie zmieniło.
- No więc Carmen i ja... jesteśmy parą.
- Co takiego? - zdziwił się Breakdown - Związałeś się z człowiekiem?
- Jakoś samo tak wyszło, że zakochaliśmy się w sobie. - odparł Knock Out
- Wiedziałem, że jesteście blisko, ale nie miałem pojęcia, że aż tak! Interfejsujesz z nią?
- Tak. I muszę ci powiedzieć, że jest wspaniale. W ogóle Carmen to niesamowita dziewczyna.
- Rzeczywiście nie można jej odmówić uroku osobistego. Nawet Megatron ma do niej słabość.
- Rozumiesz teraz, czemu groźba Megatrona tak mnie wkurzyła? Nie mógłbym widywać się z Carmen tak często jakbym chciał.
- Mogę ci coś poradzić? - spytał Breakdown
- Mów śmiało.
- Na razie powinieneś bardziej skupić się na swoich obowiązkach, żeby zrehabilitować się przed Megatronem. Jeśli w dalszym ciągu będziesz poświęcał Carmen cały swój czas, to nasz lider spełni swoją groźbę. A chyba nie chcesz być uziemiony?
- Chyba masz rację. - westchnął Knock Out - Będę musiał zająć się produkcją złotego Energonu i zobaczyć jak idzie Shockwave'owi. Obiecałem mu pomóc. Brakedown przyniesiesz mi z magazynu nową rękę?
- Już idę.
Przez całą noc i większość przedpołudnia Knock Out i Breakdown zajmowali się rannymi. Ledwo skończyli, jak Megatron ponownie wezwał ich do siebie.
- Co znowu? - zirytował się medyk - Czy on nie da nam dzisiaj spokoju?
- Lepiej chodźmy dowiedzieć się, czego od nas chce.
Gdy znaleźli się na mostku, zobaczyli Megatrona stojącego razem z Soundwave'em przed jednym z monitorów.
- Lordzie Megatronie jesteśmy. - zameldował się Knock Out
- Doskonale. Soundwave właśnie namierzył sygnał nieznanego Decepticona. Macie sprowadzić go na Nemesis zanim zainteresują się nim Autoboty.
- Oczywiście mój panie.
Knock Out i Breakdown weszli w otwarty portal, który wyprowadził ich w sam środek gęstego lasu. Pierwsze co zobaczyli to niewielki, rozbity statek powietrzny. Kiedy podeszli bliżej, ze środka wyszedł duży bot, którego natychmiast rozpoznali. Knock Out nie był zbyt zachwycony widząc przybysza. Był nim nie kto inny jak jego starszy brat. Wyglądem i budową ciała przypominał medyka, z tym że był od niego większy, a jego trybem alternatywnym był samolot, co dało się poznać po skrzydłach wystających z pleców. Miał czarny lakier, z ciemnoniebieskimi i jasnozielonymi, świecącymi dodatkami. Jedynie twarz, ręce i nogi były szare. W centralnej części klatki piersiowej miał świecący na fioletowo znak Decepticonów.
- Nie wierzę własnym optykom! - odezwał się nowo przybyły - Knockuś! Nawoskowany jak zawsze!
- Dla ciebie komandor Knock Out! - warknął medyk
- Świat się kończy! Co za debil awansował cię na komandora? - roześmiał się bot
- Przekażę twoją uwagę Megatronowi, Darkfire. - Knock Out uśmiechnął się złośliwie
- Co? Megatron jest na tej planecie? - zdziwił się Darkfire
- Ta planeta nazywa się Ziemia. - odezwał się Breakdown
- Mniejsza o to. Na co czekacie? Prowadźcie mnie do niego!
- Nie rozkazuj mi! - warknął Knock Out
- Knockuś wyluzuj! Jesteś strasznie spięty!
- Po jaką cholerę żeś tu w ogóle przyleciał? - spytał Knock Out
- Nie planowałem tego lądowania. Ta moja stara kupa złomu odmówiła dalszej współpracy. - wskazał na statek - Ale skoro znalazłem Megatrona, to chyba jednak zostanę tu na dłużej. - uśmiechnął się złośliwie do swojego młodszego brata - Chętnie pokażę naszemu liderowi, że nadaję się na jego zastępcę o wiele lepiej niż ty.
- Przez te wszystkie lata nic się nie zmieniłeś. Jesteś tak samo wredny jak dawniej. - warknął Knock Out
- Dzięki za komplement!
Nagle z lasu wybiegli Bulkhead, Wheeljack i Smokescreen. Wycelowali blastery w kierunku Decepticonów.
- Nie ruszać się! - krzyknął Smokescreen
- Autoboty! - ucieszył się Darkfire - Nie wiedziałem, że będę miał komitet powitalny!
Transformował obie ręce w blastery i bez ostrzeżenia zaczął strzelać. Autoboty nie pozostały dłużne i również otworzyły ogień. Breakdown i Bulkhead jak zwykle chcieli wyrównać stare porachunki i rzucili się w wir walki wręcz.
- Czas zacząć party! - Wheeljack wyciągnął granat i rzucił nim w kierunku Darkfire'a. Robot transformował się w odrzutowiec i wzleciał w górę, po czym rozpoczął ostrzał z powietrza. Granat eksplodował w pobliżu statku powietrznego, powodując wybuch napędzającego go Energonu. Potężna fala uderzeniowa towarzysząca eksplozji odrzuciła boty do tyłu.
- Jackie ty jak zwykle wchodzisz z hukiem - roześmiał się Smokescreen podnosząc się z ziemi.
Nie zauważył, że z tyłu podchodzi do niego Knock Out z piłami tarczowymi gotowymi do użycia.
- Smoke za tobą! - zdążył ostrzec go Bulkhead nim został zaatakowany przez Breakdown'a.
Potężny bot uderzył go swoim młotem tak mocno, że Bulkhead'a odrzuciło parę metrów dalej. Zatrzymał się dopiero na potężnym drzewie. Smokescreen odwrócił się i w tym momencie piła tarczowa Knock Out'a przejechała po obudowie jego klatki piersiowej pozostawiając głęboką rysę, z której zaczął wypływać Energon.
- Od dawna marzyłem, żeby zarysować ci ten piękny lakier! - medyk zamachnął się ponownie, lecz tym razem Smokescreen zablokował jego atak.
Odepchnął go od siebie i wycelował do niego z blastera.
- No dalej cwaniaczku! Ciekaw jestem jak poradzisz sobie z tym? - wystrzelił kilka pocisków, jednak Knock Out zręcznie uniknął trafienia.
- I co, łyso ci Smokescreen? Chyba musisz trochę popracować nad celem! - uśmiechnął się medyk
- Zawsze tyle gadacie podczas walki? - tuż przy nich Darkfire transformował się w robota i z całym impetem wpadł na Smokescreen'a przewracając go na ziemię. Przystawił swój blaster do skroni bota.
- Jakieś ostatnie słowa? - spytał
- Tak. Uważaj na lakier! - uśmiechnął się tamten widząc jak rozpędzony Wheeljack powala Knock Out'a i od tyłu zbliża się do Darkfire'a.
W biegu wyciągnął swoje dwa miecze i zamierzył się na czarnego bota. Darkfire poczuł za sobą ruch powietrza i odwrócił się, a widząc pędzące na niego ostrza, zrobił błyskawiczny unik, po czym strzelił do Wreckera. Wheeljack'owi ledwo udało się uniknąć trafienia. Był zaskoczony szybkością nowego Decepticona. Wykorzystując moment nieuwagi wroga, Smokescreen szybko podniósł się z ziemi i oddał kilka strzałów w kierunku Darkfire'a. Jeden z pocisków trafił czarnego bota centralnie w staw kolanowy, doszczętnie go niszcząc. Decepticon runął na ziemię, a Wheeljack i Smokescreen podeszli do niego z blasterami w pogotowiu.
Widząc, że sprawy wymknęły się spod kontroli, Knock Out postanowił działać. Musiał pomóc Darkfire'owi bez względu na to jak tamten go traktował. Najchętniej pozwoliłby, żeby Autoboty zabrały go do niewoli, lecz nie mógł tego zrobić przez wzgląd na Megatrona. Chciał się wykazać przed liderem Decepticonów i udowodnić, że zasługuje na otrzymany awans. Wyciągnął swój energonowy paralizator (jak to dobrze, że coś go tknęło, by zabrać go ze sobą na wezwanie Megatrona!) i podbiegł od tyłu do Wheeljacka, po czym poraził go prądem. Oszołomiony bot padł nieruchomo na ziemię. Smokescreen oddalił się na bezpieczną odległość, by nie podzielić losu swojego kompana, po czym zaczął strzelać do Knock Out'a. Medyk uskoczył za pobliskie drzewo, by uniknąć trafienia. W tym momencie odebrał połączenie od Carmen.
- Cześć Knock Out. Ty ciągle pracujesz?
- Iskierko to nie jest najlepszy moment na rozmowę. - odparł
- Coś się stało?
- Mamy małą potyczkę z Autobotami. Skontaktuję się z tobą później, dobrze?
- Tylko uważaj na siebie.
- Nie martw się. Nic mi nie będzie.
Rozłączył się z Carmen i spojrzał w stronę Breakdown'a, któremu właśnie udało się powalić Bulkhead'a i szykował się do zadania ostatecznego ciosu.
- Breakdown przestań zabawiać się z Bulkhead'em i pomóż mi! - krzyknął
Breakdown niechętnie odstąpił od oszołomionego Autobota i pobiegł w kierunku Smokescreen'a, który natychmiast zaczął do niego strzelać. Potężny mech nic sobie z tego jednak nie robił. Jego grube poszycie zapewniało mu wystarczającą ochronę. Z impetem rozpędzonego pociągu wpadł na Smokescreen'a powalając go. Tymczasem Wheeljack zaczął odzyskiwać przytomność. Knock Out podbiegł więc do niego i dał mu dokładkę ładunku elektrycznego. Następnie połączył się z Soundwave'em i poprosił go o most. Gdy pojawił się portal, razem z Breakdown'em podnieśli rannego Darkfire'a i przenieśli się na Nemesis. Tam czekał już na nich Megatron w towarzystwie Starscream'a.
- Jak widzę, nie udało wam się uniknąć konfrontacji z Autobotami. - odezwał się lider
- Ale doprowadziliśmy do ciebie nowego członka twojej załogi, panie. - odparł Knock Out - Co prawda jest trochę pokiereszowany, ale w jednym kawałku.
- Jesteście do siebie bardzo podobni. - zauważył Megatron - Czy to zasługa pokrewieństwa?
- Tak. Lordzie Megatronie to jest Darkfire. Mój starszy brat.
- Jak się tu znalazłeś Darkfire? - spytał Megatron
- Przez czysty przypadek. Kiedy przelatywałem obok tej planety, miałem awarię statku. Jeden z silników odmówił posłuszeństwa i rozbiłem się.
- Musimy ściągnąć twój statek na Nemesis. Nie możemy pozwolić, żeby wpadł w ręce ludzi.
- Nie ma takiej potrzeby mój panie. - odezwał się Knock Out - Została z niego kupa spalonej blachy. Wheeljack potraktował go granatem.
- Czym zajmowałeś się podczas wojny na Cybertronie? - Megatron ponownie zwrócił się do Darkfire'a
- Głównie polowaniem na Autoboty i wyciąganiem z nich istotnych informacji.
- Znakomicie! Przydasz mi się. Mam nadzieję, że wstąpisz do mojej armii.
- Będę zaszczycony mogąc ci służyć Lordzie Megatronie. - odparł Darkfire
- Knock Out zajmij się nim. - polecił Megatron
- Oczywiście mój panie!
Razem z Breakdown'em zaprowadzili Darkfire'a do pokoju medycznego. Ułożyli go na łóżku i Knock Out dokładnie obejrzał uszkodzony staw kolanowy.
- Nie da się go naprawić. Trzeba będzie wstawić nowy. - zawyrokował transformując rękę w piłę tarczową
Z satysfakcją zobaczył wyraz przerażenia na twarzy Darkfire'a.
- Nie dasz mi żadnego znieczulenia? - spytał
- Przecież jesteś prawdziwym twardzielem, nie prawda? Po co ci znieczulenie? - Knock Out uśmiechnął się złośliwie
- Knock Out nie rób sobie jaj! Żądam znieczulenia!
- Wreszie normalnie się do mnie zwróciłeś. Ale i tak cię nie znieczulę. Niech to będzie twoja kara za te wszystkie lata, kiedy mnie upokarzałeś! - krzyknął Knock Out
- Jeśli nic mi nie podasz, powiem Megatronowi, że jesteś sadystycznym psychopatą!
- Mało go to obejdzie. - Knock Out był niewzruszony
- Ach tak? To może przekonam cię w inny sposób? - Darkfire chwycił za rękę medyka i przyciągnął go blisko siebie.
Przytrzymując go jedną ręką, drugą transformował w ostry sztylet i przystawił go do obudowy klatki piersiowej próbującego się wyrwać Knock Out'a.
- Masz taki lśniący i gładziutki lakier. Szkoda by było, gdyby pojawiły się na nim jakieś brzydkie rysy...
- Nie przestraszysz mnie! Zawsze mogę poprawić sobie lakier.
- Skoro tak... - Darkfire mocniej przycisnął ostry koniec sztyletu do obudowy medyka.
Knock Out nie wytrzymał presji.
- No dobra, wygrałeś! Breakdown podaj mu znieczulenie.
- Widzisz Knockuś? Nie można było tak od razu? - uśmiechnął się Darkfire
- Mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywał! Jestem twoim dowódcą! Żądam, abyś okazywał mi szacunek! - warknął Knock Out zabierając się do pracy
- A żądaj sobie! - prychnął Darkfire - Poza tym moim jedynym dowódcą jest Lord Megatron.
- Spróbuj tylko podważyć mój autorytet przy podwładnych, a pożałujesz! - zagroził Knock Out
- Co ty mi możesz zrobić? Poza tym, coś mi się wydaje, że już niedługo będziesz komandorem na tym statku. Jestem pewien, że Lord Megatron szybko zauważy, że nadaję się na to stanowisko o wiele lepiej niż taki odpicowany laluś jak ty!
- Nie denerwuj mnie, bo przypadkiem może mi zadrżeć ręka i zostaniesz bez nogi! - ostrzegł Knock Out
- To zamontujesz mi nową. - Darkfire był niewzruszony groźbą swojego młodszego brata
Nagle drzwi do pokoju medycznego otworzyły się i stanął w nich jeden z Vehiconów.
- Jestem zajęty! - warknął Knock Out nie patrząc w jego stronę
- Wspaniałe powitanie, nie ma co! - usłyszał głos Carmen
Dopiero teraz się odwrócił i spojrzał w stronę wejścia. Zobaczył jak Vehicon opuszcza dziewczynę na podłogę.
- Dzięki za pomoc! - zwróciła się do żołnierza
- Drobiazg. - odparł tamten i oddalił się.
Carmen weszła do pomieszczenia i zbliżyła się do stołu operacyjnego.
- Co ty tutaj robisz? - spytał Knock Out
- Chciałam upewnić się, że z tobą wszystko w porządku. - jej spojrzenie spoczęło na licznych otarciach i wgnieceniach karoserii Breakdown'a - Widzę, że Autoboty dały wam nieźle popalić.
- Nie było tak źle. Oni też zdrowo oberwali. - odparł Breakdown - Gdyby Knock Out mi nie przerwał, posłałbym Bulkhead'a na złom.
- A tego gościa nie znam. - odezwała się spoglądając na leżącego na stole bota
- Co to za dziwna forma życia? - spytał Darkfire - Jakiś kolejny eksperyment Decepticonów?
- Wypraszam sobie! - prychnęła dziewczyna
- To jest Carmen. Rdzenna mieszkanka Ziemi. - wyjaśnił Breakdown
- Strasznie mała. I jakaś taka... mięsista. Co ona robi na naszym statku?
- Megatron pozwolił mi tu przebywać. A powiesz mi w końcu kim ty jesteś? Zresztą nie mów, sama zgadnę. Pewnie starszym bratem Knock Out'a, zgadza się?
- Niestety.
- A jak masz na imię?
- Właściwie to co cię to obchodzi?
- Chciałabym poznać rodzinę mojego przyjaciela.
- Ma na imię Darkfire. - wyjaśnił Knock Out - A łączy nas jedynie wspólne pochodzenie. On nie jest moją rodziną.
- Twoje słowa ranią moją iskrę braciszku! - roześmiał się Darkfire - Knockuś co ja ci zrobiłem, że mnie tak nienawidzisz?
- Nie rżnij głupa! Już ty dobrze wiesz co! - Knock Out zakończył wymianę stawu kolanowego i podał Darkfire'owi szklankę Energonu - Wypij to i zjeżdżaj stąd, byle szybko!
- Jak ty traktujesz swoich pacjentów? Masz tu może księgę skarg i zażaleń? Chętnie bym się wpisał.
- Wynocha! Muszę opatrzeć Breakdown'a!
- Jak ty z nim wytrzymujesz? - spytał Darkfire spoglądając na wielkiego mecha.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, westchnął i zeskoczył ze stołu.
- Dostanę tu jakąś fajną kwaterę? - spytał na odchodnym
- Zapytaj Megatrona. - odparł Breakdown siadając na stole.
Gdy Darkfire opuścił pomieszczenie, Knock Out posadził Carmen na szafce stojącej obok stołu operacyjnego, a sam zaczął sprawdzać ogólny stan Breakdown'a. Był dziwnie milczący. Dziewczyna domyśliła się, że ma to związek z pojawieniem się na Ziemi jego brata. Ich stosunki najwyraźniej nie były najlepsze.
- Knock Out wszystko w porządku? - spytała
- Jak skończę opatrywać Breakdown'a wybierzesz się ze mną na przejażdżkę? - odpowiedział pytaniem
- Jasne. Gdzie tylko będziesz chciał. - odparła
- Dzięki. - medyk skupił się na pracy, a dziewczyna wolała się nie odzywać.
Widziała jak bardzo jest spięty i zastanawiała się co takiego wydarzyło się pomiędzy braćmi, że mają ze sobą takie złe relacje? Miała nadzieję, że podczas przejażdżki Knock Out wyjaśni jej wszystko.
Breakdown również się nie odzywał. Doskonale wiedział, co musi przeżywać jego przyjaciel. On wiedział, czemu stosunki pomiędzy Knock Out'em i Darkfire'm są jakie są. Wolał więc zostawić medyka zatopionego we własnych myślach. Gdy Knock Out skończył go opatrywać i wyklepał wszystkie wgniecenia, Breakdown podziękował mu za pomoc i skierował się do wyjścia.
- Breakdown mogę cię o coś prosić? - spytał Knock Out gdy jego przyjaciel był już przy drzwiach
- Jasne, stary.
- Gdyby Megatron mnie wezwał, powiadom mnie o tym fakcie.
- Możesz na mnie liczyć. Miłej przejażdżki.
- Dzięki.
Gdy znaleźli się na Ziemi, Carmen wsiadła do czerwonego auta i popędzili pustą ulicą w okolicy Jasper. Knock Out jechał z maksymalną prędkością, biorąc zakręty tak ostro, że Carmen postanowiła zapiąć pasy bezpieczeństwa. Miała wielką ochotę przystopować go trochę, ale nie zrobiła tego czując, że medyk w ten sposób rozładowuje targające nim silne emocje. Chciała jakoś zacząć rozmowę, lecz coś ją powstrzymywało. Postanowiła poczekać aż Knock Out uspokoi się trochę. Jeździli tak do zapadnięcia zmroku. Wówczas medyk wjechał na wysokie wzgórze i tam się zatrzymał. Gdy Carmen wysiadła, transformował się do swojej mniejszej wersji i usiadł na skraju urwiska. Dziewczyna usiadła obok niego i wzięła go za rękę. W odpowiedzi Knock Out lekko uścisnął jej dłoń.
- Dziękuję. - spojrzał na Carmen i uśmiechnął się smutno
- Za co?
- Że tak dobrze mnie rozumiesz. Że byłaś ze mną, lecz nie zadawałaś żadnych pytań.
- Czułam, że potrzebujesz chwili spokoju. Nie wiem, co wydarzyło się pomiędzy tobą i twoim bratem, lecz widzę, że jego pojawienie się bardzo tobą wstrząsnęło.
- On zamienił moje dzieciństwo w koszmar. - wyznał Knock Out
- Chcesz mi o tym opowiedzieć?
- Wolałbym nie wracać do przeszłości, lecz to niemożliwe.
- Będzie ci lepiej, jak to z siebie wyrzucisz. - Carmen przysunęła się bliżej i przytuliła się do medyka.
On objął ją ramieniem i przez chwilę siedzieli w milczeniu spoglądając na rozgwieżdżone niebo.
- Masz rację. Nie ma sensu dłużej dusić tego w sobie. - westchnął Knock Out i rozpoczął swoją opowieść.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top