48. Bolesna prawda.
– Proszę, proszę! Dwie laleczki do bzykania w jednym miejscu! Nigdy nie spodziewałbym się, że los ześle mi taki wspaniały prezent! – Darkfire postąpił naprzód, napawając się przerażeniem malującym się na twarzach Carmen i Kendry – Coś mi mówi, że to będzie wspaniale spędzone popołudnie!
Widząc, że Kendra sięga po swój bicz, mech podbiegł do niej, po czym wyrwał broń z jej dłoni, nim zdążyła ją aktywować. Nie mógł sobie pozwolić, by ta zdradziecka zdzira znowu go oszołomiła. Gdy botka przezornie odsunęła się od niego na bezpieczną odległość, wykorzystał sytuację i podniósł z łóżka swój datapad, po czym schował go w skrytce ukrytej pod zbroją.
– Pożałujesz, że śmiałaś zabrać moją własność! – warknął w kierunku femme – Co powiesz na zabawę z użyciem twojego gadżetu, mała dziwko? – z uśmiechem na ustach mech włączył zasilanie bicza, po czym ruszył w kierunku Kendry.
– Możesz sobie pomarzyć, zboczeńcu! – prychnęła femme, starając się zachować od niego bezpieczny odstęp – Carmen, nie daj się trafić tym biczem! Nas tylko obezwładnia, ale dla ciebie zetknięcie z nim może się skończyć śmiercią! – ostrzegła dziewczynę.
– Spokojnie, nie mam zamiaru zabijać Iskierki mojego kochanego braciszka! – uśmiechnął się Darkfire posyłając dziewczynie pożądliwe spojrzenie – Za to chętnie powtórzę nasze ostatnie spotkanie. Cudownie było cię w końcu zerżnąć!
– Spierdalaj, psycholu! – dziewczyna przezornie odsunęła się jak najdalej od niego, jednocześnie aktywując miotacz pocisków usypiających – Słodkich koszmarów, zjebie! – bez ostrzeżenia wystrzeliła nabój, który wbił się w udo Darkfire'a.
– Ty tak na serio? Myślałaś, że to maleństwo jest w stanie wyrządzić mi jakąś krzywdę? – roześmiał się mech, powoli przybliżając się do dziewczyny, która cały czas starała się utrzymać odpowiedni dystans – Muszę cię rozczarować, mała! Ten mini pocisk jedynie mnie połaskotał!
Carmen zastanawiała się, czemu lek usypiający nie zadziałał. Może Shockwave źle wymierzył dawkę bądź Darkfire jest w jakiś sposób odporny na użyty medykament? Ponownie aktywowała swoją broń, chcąc zwiększyć dawkę, lecz okazało się, że dysponowała tylko jedną kulą, którą już wykorzystała. Przerażona dziewczyna poczuła, jak jej plecy stykają się ze ścianami kwatery. Czarny Decepticon dosłownie zapędził ją w kozi róg. Widziała, że Kendra próbuje zajść go od tyłu i wykorzystać chwilę nieuwagi mecha by odzyskać swoją broń, lecz on najwyraźniej przewidział jej ruch. Gdy była wystarczająco blisko niego, nie odrywając wzroku od Carmen, smagnął biczem femme, która porażona silnym impulsem padła bezwładnie na podłogę. Widząc przerażenie malujące się na twarzy dziewczyny, Darkfire roześmiał się w głos.
– Jedna zabaweczka unieruchomiona! Chcesz popatrzeć, jak będę ją posuwał? – zwrócił się do Carmen – Gdy obejrzysz sobie porno na żywo, może najdzie cię ochota na bzykanie! – to mówiąc powoli zaczął zbliżać się do nieprzytomnej femme.
– Z tobą nigdy, chory zjebie! – krzyknęła Carmen, aktywując paralizator.
Wykorzystując chwilę nieuwagi Darfire'a, próbowała poczęstować go ładunkiem, lecz mech nie dał się podejść. Gdy zbliżyła się do niego, nagle wykonał gwałtowny obrót i schwycił zaskoczoną dziewczynę w swoje szpony.
– Kto by pomyślał, że sama do mnie przyjdziesz! – zadrwił, zrywając z jej ręki bransoletkę i odstawiając dziewczynę na wielkie łóżko Breakdowna, z którego nie miała szans sama zejść – Będziesz miała widok z pierwszej ręki! Napawaj się nim, bo ty jesteś następna w kolejce! – mech uklęknął przy nieprzytomnej Kendrze, po czym rozchylił jej nogi i szponami przejechał po obudowie panelu interfejsowania – Ciekaw jestem, czy otworzy się automatycznie, czy będę musiał pomóc sobie siłą? – zastanawiał się na głos. Jednocześnie w wyobraźni widział już reakcję femme, gdy ocknie się podczas gdy on będzie ją posuwał. Ta wizja sprawiła, że poczuł narastające podniecenie. Uwielbiał dominować nad przerażoną, rozpaczliwie broniącą się ofiarą, która i tak nie miała szans uniknąć swojego losu.
– W życiu nie spotkałam takiego pojeba jak ty! – krzyknęła Carmen.
– Dziękuję za komplement! Dzięki niemu czuję się wyjątkowy!
– To nie był komplement, zboku! – prychnęła dziewczyna.
Nie chciała widzieć tego, co Darkfire będzie robił Kendrze, ani tym bardziej przeżyć powtórki z najbardziej koszmarnego wieczoru swojego życia. Była już pewna, że naboje usypiające nie zadziałały na mecha, postanowiła więc wezwać wsparcie. Na całe szczęście Darkfire'owi nie przyszło do głowy, by odebrać jej komunikator. Szybko wyciągnęła urządzenie z tylnej kieszeni jeansów i wybrała połączenie do Dreadwinga.
– Carmen? Coś się stało? – spytał, najwyraźniej zaskoczony, że kontaktuje się właśnie z nim.
– Darkfire napadł na mnie i Kendrę. – gdy tylko czarny Con usłyszał, że dziewczyna wzywa wsparcie, natychmiast rzucił się w jej stronę – Jesteśmy w kwaterze Breakdowna! Hasło 1234! – widząc zbliżającego się mecha, Carmen szybko zakończyła połączenie i schowała komunikator.
Mając świadomość, że Dreadwing ma wszystkie przydatne informacje, by zniweczyć jego plany, Darkfire nie zamierzał tracić czasu na użeranie się z tym denerwującym węglowcem. W tej chwili jedyne, co mu pozostało, to zmienić kod do drzwi. Niezwłocznie ruszył w kierunku panelu kontrolnego, lecz nagle poczuł, jak ogarnia go niemożliwa do przezwyciężenia senność. Optyki same mu się zamykały, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Gdy upadał bezwładnie na podłogę, był już zupełnie pozbawiony świadomości.
Widząc upadającego mecha, Carmen odetchnęła z ulgą. Więc jednak środek usypiający zadziałał, mimo, że ze sporym opóźnieniem. Była to cenna lekcja na przyszłość, że używając tej konkretnej broni nie można liczyć na natychmiastowy efekt i warto mieć w zanadrzu jeszcze jakiś plan awaryjny. W przyszłości ta wiedza mogła się bardzo przydać. Uspokojona dziewczyna czekała, aż Kendra odzyska przytomność, co nastąpiło krótką chwilę po zaśnięciu Darkfire'a. Przez chwilę femme była nieco zdezorientowana, lecz szybko przypomniała sobie, co wydarzyło się nim straciła świadomość. Jej spojrzenie w pierwszej kolejności padło na nieprzytomnego mecha, a potem na Carmen, która cała i zdrowa stała na łóżku Breakdowna.
– A jemu co się stało? – spytała, podnosząc się z podłogi i podchodząc do Darkfire'a.
– Poczęstowałam go ładunkiem usypiającym. Tyle, że zadziałał z dużym opóźnieniem. – wyjaśniła dziewczyna – Nie mam pojęcia, jak długo utrzyma się działanie leku, więc najlepiej szybko się stąd wynośmy.
– Najpierw muszę odzyskać datapad. – Kendra uklękła przy mechu i wymacała skrytkę pod pancerzem chroniącym jego klatkę piersiową, po czym wyciągnęła urządzenie.
Następnie zabrała z podłogi swój bicz, po czym skierowała swoje kroki w stronę Carmen.
– Czy możesz mi podać moją bransoletkę? – poprosiła dziewczyna, wskazując jej miejsce, gdzie leżała broń.
– Jasne. – femme podniosła gadżet i podała go właścicielce – Zmywajmy się stąd, nim ten psychol się ocknie.
Nagle usłyszały sygnał wstukiwania kodu, a po chwili drzwi stanęły otworem i do środka wszedł Dreadwing z bazooką gotową do strzału. Wydawał się nieco zdezorientowany, widząc leżącego nieruchomo Darkfire'a. Carmen wezwała go na pomoc, ale najwyraźniej Kendrze udało się samodzielnie unieszkodliwić napastnika.
– Wszystko w porządku? – spytał dezaktywując swoją broń.
– Tak. Wezwałam cię na pomoc, bo byłam pewna, że środek nasenny, który podałam temu zwyrodnialcowi nie zadziałał. Na szczęście w końcu padł. – wyjaśniła Carmen – Przepraszam, że zawracałam ci głowę.
– Nic się nie stało. Najważniejsze, że wam nic nie jest. Chcecie, żebym zabrał go do aresztu? Myślę, że Megatron chętnie sobie z nim później porozmawia.
– Ja jestem jak najbardziej za! – stwierdziła Kendra.
– Ja też.
Dreadwing podszedł do nieprzytomnego Cona, podniósł go z podłogi, przerzucił sobie przez ramię niczym worek kartofli i opuścił pomieszczenie.
– Uratowałaś nas obie, mała. Gdyby nie ty, pewnie ten psychol znowu by mnie zgwałcił. Jestem twoją dłużniczką.
– Potraktuj to jako rekompensatę za to, że zdecydowałaś się opowiedzieć Knock Outowi i mnie, co tak naprawdę zaszło tamtego wieczoru, kiedy się rozstaliśmy. Tylko dzięki temu znowu jesteśmy razem.
– Pewnie nadal mnie za tamto nienawidzisz, co?
– Na początku tak właśnie było, ale kiedy najsilniejsze emocje opadły, zaczęłam się zastanawiać, co sama zrobiłabym będąc w twojej sytuacji. I doszłam do wniosku, że chyba też byłabym w stanie zrobić wszystko, by tylko zdobyć obiekt moich uczuć. Miłość potrafi na serio ogłupić. Dlatego postanowiłam dać ci drugą szansę. – dziewczyna uśmiechnęła się do Kendry.
– Cieszę się, że potrafiłaś spojrzeć na całą tę sytuację z mojego punktu widzenia.
– Dobra, skończmy już rozgrzebywać przeszłość. Było, minęło. Teraz lepiej sprawdźmy, co jest na tym datapadzie, skoro Darkfire koniecznie chciał go odzyskać.
– Dobry pomysł. – Kendra nadstawiła dłoń, by Carmen mogła na nią wejść, a następnie odstawiła dziewczynę na ludzkie łóżko Breakdowna.
Sama transformowała się do mniejszego rozmiaru i usiadła obok niej, wyłączając blokadę ekranu datapada. Na ich szczęście, Darkfire nie był na tyle zapobiegawczy, by ustawić kod dostępu do zasobów urządzenia. Widocznie nie przyszło mu do głowy, że kiedykolwiek jego sprzęt trafi w niepowołane ręce.
Carmen zerknęła na ekran, na którym widniały ikony różnych aplikacji, podobnie jak w tabletach, czy telefonach komórkowych. Na jej nieszczęście wszystkie nazwy były w języku cybertrońskim. Widziała już te dziwne znaczki na ekranach urządzeń w zatoce medycznej, a także w centrum dowodzenia, więc od razu rozpoznała język. Kendra nacisnęła jedną z ikonek, a po chwili na ekranie wyświetliła się lista czterech mniejszych, które wyglądały identycznie, lecz różniły się podpisami. Dziewczyna domyśliła się, że to pewnie foldery.
– I jak? Dobrze się domyślam, że ma samo porno? – spytała Carmen.
– Zapomniałam, że nie znasz cybertońskiego. – uświadomiła sobie Kendra – Nie samo, ale byłaś blisko. Przeczytam ci nazwy katalogów: Porno, Porno nagrane przeze mnie, Przesłuchania, Szkolne czasy.
– To co, sprawdzamy po kolei? – zaproponowała dziewczyna – Pierwszy folder możemy pominąć, bo obie dobrze wiemy, jaka jest jego zawartość.
– Jasne. Nie ma co tam zaglądać.
Femme otworzyła drugi katalog i zobaczyła długą listę plików video, ponazywanych żeńskimi imionami. Wśród nich były filmy z nią, Arcee i, co bardzo ją zaskoczyło, nagranie z Carmen.
– Każdy plik wideo oznaczony jest imieniem osoby, z którą ten drań się zabawiał. – wyjaśniła dziewczynie – Nie chcę cię martwić, ale jest tu też nagranie z tobą. – oznajmiła.
– Co? Jakim cudem? – Carmen wróciła pamięcią do feralnego wieczoru, gdy zgwałcił ją Darkfire, starając się znaleźć moment, gdy włączał nagrywanie.
Nie widziała, by wyjmował datapad, ani tym bardziej, by go gdzieś ustawiał. No chyba, że zrobił to w chwili, gdy poszła do aneksu kuchennego. Tak! To był jedyny moment, gdy mógł niepostrzeżenie załączyć nagrywanie. Mając świadomość, że ten świrus dysponował filmem z nią, dziękowała Bogu, że datapad nie jest już w jego posiadaniu. Dziwiła się tylko, że mech nie próbował jej w żaden sposób szantażować. Choć z drugiej strony od tamtego feralnego dnia była poza Nemesis, a odkąd wróciła, nie miała okazji spotkać tego drania na swej drodze. W przypływie strachu, że Darkfire może jeszcze kiedyś odzyskać urządzenie, chciała poprosić Kendrę, by wykasowała plik, lecz po krótkim namyśle stwierdziła, że jednak warto go zostawić i pokazać Knock Outowi. Była pewna, że po obejrzeniu nagrania, mech będzie pałał żądzą zemsty na swoim bracie i da mu ostro popalić. Zawsze też mogła pokazać film Megatronowi, który, jak zauważyła, nie tolerował przemocy na tle seksualnym. Tak więc nagranie może się jeszcze kiedyś przydać.
– Przypuszczam, że nie chcesz tego oglądać? – słysząc głos Kendry, natychmiast wróciła do rzeczywistości.
– Jasne, że nie! To był najgorszy dzień w moim życiu! Chciałam tylko zobaczyć, ile pornosów nagrał ten świr. I jak widzę, jest ich bardzo dużo. – dziewczyna przyglądała się, jak Kendra przewija niekończącą się listę plików.
Zdała sobie sprawę z tego, że za każdym filmem kryje się krzywda wyrządzona jakiejś femme. Do jednej z nich sama się przyczyniła, ale akurat tej jednej nie żałowała. Arcee śmiała tknąć jej faceta, więc poniosła za to odpowiednią karę.
– Chyba już wiem, co miał na myśli ten psychol, mówiąc o wspomnieniach. Stracić tak pokaźną kolekcję udokumentowanych przez siebie gwałtów to musiał być dla niego duży cios.
– Wiesz, że on nie odpuści, dopóki nie odzyska tego sprzętu?
– Na razie jest w celi, więc nie musimy się o to martwić. Poza tym, do jasnej cholery, Megatron powinien mieć wpływ na tego świra! Wszyscy tak się przed nim trzęsą, a nie potrafi poradzić sobie z jednym psycholem!
– Problem w tym, że na niego nic nie działa. Ani groźby, ani kary. Po tym, jak napadł na ciebie po imprezie, Megatron zafundował mu trzydniowy maraton gwałtów, mając nadzieję, że odechce mu się takich praktyk raz na zawsze. Niestety, nie poskutkowało.
– To może trzeba pokazać Megatronowi zawartość tego urządzenia? Jak się wkurzy, to jest szansa, że w końcu weźmie się za tego zboka. – zastanawiała się głośno Kendra.
– Mamy czas, by na spokojnie zastanowić się, co zrobić. Przeglądajmy dalej.
Femme otworzyła folder z przesłuchaniami i przez chwilę sprawdzała jego zawartość.
– Sądząc po datach, te filmy nagrywane były jeszcze na Cybertronie. – wyjaśniła dziewczynie – Zobaczmy, jakie metody stosował ten drań. – włączyła pierwszy film i razem z Carmen usiadły wygodniej na łóżku, opierając się o ścianę.
Na ekranie zobaczyły niewielki, skąpany w półmroku pokój o ścianach obficie pobrudzonych zakrzepłym Energonem. W centralnej części pomieszczenia znajdował się stół operacyjny ustawiony w pionowej pozycji. Do niego przypięty był masywnie zbudowany mech o czarnym lakierze i zielonych optykach. Z wyraźną pogardą patrzył na kogoś, kto znajdował się poza kadrem. Nagle nad stołem rozbłysło silne światło, które zmusiło więźnia do chwilowego zamknięcia oczu. W tym czasie do stołu zbliżył się Darkfire, który w ręce trzymał poplamiony Energonem bicz, wykonany z wielu poskręcanych, elastycznych drucików.
– Mam nadzieję, że przyjemnie ci się wypoczywało, Autobocie! – odezwał się, posyłając więźniowi kpiący uśmieszek – I że zebrałeś siły, na dzisiejsze przesłuchanie!
– Jeśli myślisz, że zdradzę ci cokolwiek, to się grubo mylisz! – odparł mech, mierząc Decepticona pełnym nienawiści spojrzeniem.
– Każdy tak mówi! – uśmiechnął się Darkfire – Dopóki się za niego nie wezmę!
– Choćbyś miał mnie poćwiartować żywcem, nic ci nie powiem, Decepticoński śmieciu!
– Radziłbym być nieco milszym. – Decepticon odsunął się od przesłuchiwanego, rozłożył bicz, po czym kilkukrotnie smagnął nim Autobota, po rękach, nogach, brzuchu, a na końcu po twarzy.
Przy każdym uderzeniu mech wzdragał się z bólu, jednak nie wydał najmniejszego jęku. W miejscach zetknięcia z drutem powstały płytkie skaleczenia, które błyskawicznie wypełniły się Energonem.
– Tylko na tyle cię stać? – zadrwił, gdy Darkfire z powrotem zwinął broń.
– To była tylko taka malutka przystaweczka do tego, co cię czeka, jeśli nie będziesz współpracował.
– Nie licz na to!
– Pożyjemy, zobaczymy! – mech zbliżył się do Autobota, transformując prawą rękę w sztylet, po czym bardzo powoli zaczął wbijać mu go w udo, z sadystyczną fascynacją obserwując jego reakcję na ból.
Widział, że wróg cały się spiął, lecz nadal nie wydał z siebie żadnego odgłosu. Jedynie zaciśnięte zęby zdradzały, że cierpi. Gdy Darkfire poczuł, że ostrze przebiło się na wylot i dotknęło twardego stołu, bardzo powoli zaczął je obracać, sprawiając, że więzień syknął z bólu. Następnie powolutku wyciągnął ostrze z rany i powtórzył wszystko jeszcze raz na drugim udzie.
– Zachęciłem cię do współpracy, Autobocie?
– Nie łudź się, że zdradzę własną frakcję! Od razu możesz mnie zabić!
– I stracić całą zabawę? Nie ma mowy! – Darkfire schował ostrze, po czym przysunął do stołu wózek, na którym znajdowały się różne instrumenty medyczne.
Przez chwilę zastanawiał się, czego użyć, po czym sięgnął po sporych rozmiarów piłę tarczową. Z sadystycznym uśmiechem na twarzy uruchomił urządzenie na najwolniejsze obroty i powoli zaczął przybliżać je do stawu skokowego uwięzionego Autobota. Gdy ząbkowane ostrze dotknęło karoserii mecha, najpierw posypały się iskry, a po chwili z nacięcia zaczął tryskać kontrastujący z ciemną karoserią Energon. Tym razem przesłuchiwany nie zdołał powstrzymać reakcji. Czując szarpiący jego ciałem ból, naprężył się, a z jego przetwornika mowy wyrwał się głośny jęk. Darkfire na chwilę wyłączył piłę i spojrzał prosto w optyki mecha.
– Oszczędzę ci dalszego cierpienia, jeśli odpowiesz na moje pytania.
– Zapomnij! Ode mnie niczego się nie dowiesz!
– Jak tam sobie chcesz. – Decepticon z powrotem włączył piłę, której ostrze coraz bardziej zagłębiało się w ciele mecha, przy akompaniamencie jego coraz głośniejszych jęków.
Strugi Energonu lały się na posadzkę, tworząc coraz większą kałużę, w której po chwili wylądowała odcięta stopa więźnia. Darkfire wyłączył piłę i zastąpił ją palnikiem plazmowym. Niesamowity krzyk bólu wyrwał się z gardła Autobota, gdy jasny płomień dotknął do świeżej rany. Decepticon przez chwilę przypalał kikut z sadystycznym uśmiechem na twarzy.
– Jak ci się podoba zabawa? – spytał, gdy w końcu wyłączył palnik – Zmieniłeś zdanie odnośnie współpracy?
– Ja nic nie wiem! Jestem tylko prostym szeregowcem!
– Twoje akta mówią coś innego, generale. Więc jak będzie? – mech uśmiechnął się, widząc przerażenie w optykach torturowanego – Myślałeś, że nie sprawdzimy twoich danych?
– Nie przypuszczałem, że takich debili jak was stać na taką zapobiegawczość. – prychnął Autobot.
– Ja ci dam debili! – Darkfire zamachnął się i szponami rozorał policzek mecha. Długie bruzdy natychmiast wypełniły się Energonem. – Gadaj, gdzie znajdują się strategiczne bazy waszych oddziałów!
– Idź się przetop, złomie!
– Uważaj, bo ciebie może spotkać ten los!
– Poświęcę się dla dobra słusznej sprawy! Nie pomogę wam wygrać tej wojny!
– Już niejeden się tak zarzekał, a jak przyszło co do czego, śpiewał jak z nut! Jeszcze trochę i ty też będziesz! – Darkfire ponownie uruchomił piłę i zagłębił ją w nodze Autobota powyżej miejsca poprzedniego cięcia.
Gdy kolejny fragment kończyny wylądował na podłodze, mech powtórzył proces przypalania. Torturowany już nie próbował powstrzymywać swoich reakcji. Wrzeszczał i wił się z potwornego bólu, gdy Decepticon kilkakrotnie powtórzył cały zabieg, powoli odcinając mu nogę, aż do stawu kolanowego.
– Zmieniłeś zdanie? Podasz mi lokalizacje waszych strategicznych punktów?
– Nie licz na to!
– Jak chcesz.
Darkfire ponownie chwycił piłę, lecz tym razem przyłożył ją do brzucha Autobota i zaczął wycinać spory fragment karoserii wraz z warstwą ochronno-izolacyjną, sprawiając, że mech wił się i krzyczał z bólu. Gdy skończył, odrzucił ociekający Energonem kawałek zbroi na podłogę i przez chwilę przyglądał się pulsującym na czerwono, cieńszym i grubszym światłowodom, a potem spojrzał na wyraźnie wyczerpanego z bólu więźnia.
– Będziesz mówił? Czy mam się pobawić twoimi kabelkami? – zaczął szarpać szponem jeden z nich, sprawiając, że z przetwornika mowy Autobota ponownie wyrwał się krzyk.
– Ty jebany sadysto! – wysapał, gdy rozbawiony mech w końcu cofnął rękę – Możesz robić ze mną, co chcesz, ale i tak ci nic nie powiem! Autoboty nie łamią się tak łatwo jak wy, decepticońskie ścierwa!
– Twój wybór, twardzielu! – uśmiechnął się Darkfire, po czym chwycił w garść kilkanaście światłowodów i znajdujących się pomiędzy nimi przewodów rozprowadzających Energon, a następnie szarpnął mocno, wyrywając je na zewnątrz. Tę czynność powtarzał kilka razy, nie zważając na przeraźliwe wrzaski swojej ofiary ani na obryzgujący go cyjanowy płyn.
– Wystarczająco cię zachęciłem? – spytał Decepticon, przyglądając się wymazanym w Energonie szponom.
– Wiem, że i tak zgasnę, więc już mi wszystko jedno...
– Skoro ci wszystko jedno, podziel się tajemnicami Autobotów. Obiecuję, że wówczas zabiję cię szybko i bezboleśnie.
– Nie pozwolę, by moje cierpienie poszło na marne. Nic ci nie powiem, śmieciu!
– Skoro tak, to siłą wyrwę z ciebie informacje! A potem zabiję powoli i bardzo boleśnie. – Darkfire uśmiechnął się do wyczerpanego więźnia – Shift, szykuj łącze psychokorowe. Nasz jeniec jest nieskory do współpracy – skontaktował się z operatorem urządzenia – Mogłem użyć tego od razu, ale chciałem się z tobą trochę pobawić. – zwrócił się z powrotem do Autobota.
– A żeby cię Antyiskra pochłonęła, psycholu! – warknął jeniec.
– Jeszcze nie wybieram się na tamten świat. W przeciwieństwie do ciebie. Zostało ci już bardzo niewiele życia. – Darkfire podszedł do urządzenia nagrywającego i wyłączył je.
Chwilę potem Kendra i Carmen zobaczyły zupełnie nową scenerię. Półprzytomny i ochlapany Energonem Autobot wisiał nad zbiornikiem wypełnionym rozgrzanym metalem. Podwieszony był na łańcuchu ciasno owiniętym wokół nadgarstków.
– Dziękujemy za owocną współpracę, generale! – w tle rozległ się głos Darkfire'a – Zasłużyłeś sobie na gorącą kąpiel! – mech roześmiał się ze swojego żartu, a chwilę potem uruchomił wyciągarkę, która powoli zaczęła opuszczać więźnia ku rozżarzonej tafli.
Potworny wrzask wyrwał się z gardła Autobota, gdy jego noga dotknęła gorącej powierzchni. Ostatkiem sił, podciągnął kończynę do góry, by nie stykała się z płynnym metalem. Wyciągarka nieubłaganie opuszczała go jednak coraz bliżej piekielnego gorąca, aż w końcu obie kończyny ponownie znalazły się w basenie kaźni. By wydłużyć cierpienie więźnia, Darkfire maksymalnie zmniejszył tempo pracy wyciągarki, tak że zanurzanie odbywało się bardzo powoli. Stopniowo wrzaski przekształcały się w potępieńcze wycie, które rozbrzmiewało w pomieszczeniu, dopóki iskra Autobota nie została zatopiona w rozgrzanej stali. Optyki mecha zamigotały, po czym zgasł ich blask i nastała nienaturalna cisza.
Zarówno Carmen jak i Kendra były wstrząśnięte tym, co właśnie zobaczyły. Mimo, że obie miały świadomość, że podczas wojny praktykowano stapianie żywcem, to obejrzany materiał mocno je poruszył. Siedziały w milczeniu przez dłuższą chwilę po wyłączeniu się nagrania, próbując zebrać myśli.
– Nie wiem jak ty, ale ja nie mam ochoty oglądać innych filmów z przesłuchań. – odezwała się Kendra.
– Mnie to też wystarczy. – poparła ją Carmen – Uwielbiam horrory i sceny tortur w filmach, ale mam świadomość, że to tylko gra aktorska i nikomu nic złego się nie dzieje. A tutaj każdy film jest autentyczny. Na każdym z nich ktoś naprawdę cierpiał i zginął w męczarniach zadanych przez tego psychopatycznego sadystę. Nie chcę na to patrzeć.
– W takim razie został nam tylko folder ze szkolnych czasów. Jestem bardzo ciekawa, co on zawiera. – Kendra wybrała katalog, w którym były kolejne dwa: Gwałty i Pogrom frajerów.
– To on już w szkole zajmował się gwałtami? – Carmen była bardzo zaskoczona, gdy Kendra zaznajomiła ją z nazwami.
– Na to wygląda. I od dawna miał manię nagrywania takich akcji, pieprzony świr! – prychnęła Kendra, otwierając folder.
Zarówno ona jak i Carmen były zszokowane ilością filmów, ponazywanych żeńskimi imionami. W pewnym momencie femme dostrzegła jedno, które skądś kojarzyła.
Vivien. Na datapadzie było kilkadziesiąt filmów zawierających w nazwie to imię. Kendra natychmiast przypomniała sobie, że zna je z opowieści Breakdowna. Tak nazywała się jego siostra, która po wielokrotnych gwałtach zbiorowych w szkole odebrała sobie życie. Czyżby to Darkfire był winien jej śmierci? Jeśli tak, to nie chciałaby być w jego karoserii, gdy Breakdown będzie chciał zemścić się na oprawcy swojej ukochanej siostry. Musiała się jeszcze tylko upewnić, czy ma rację. Z ciężką iskrą włączyła pierwszy z brzegu film.
– No co ty? Chcesz to oglądać? – zdziwiła się Carmen.
– Nie. Muszę tylko coś sprawdzić. – odparła Kendra patrząc na ekran.
Zobaczyła na nim młodego Darkfire'a, który razem z mechem o czarnym kolorze lakieru z czerwonymi, neonowymi wstawkami, ciągnął wyrywającą się rozpaczliwie, drobną femme w zaułek ciemnej piwnicy. Botka płakała i błagała, by ją zostawili, lecz jej zachowanie wywoływało jedynie szyderczy śmiech dręczycieli. Ponieważ Kendra widziała ją z tyłu, nie mogła zidentyfikować tożsamości ofiary. Kolor lakieru i postura zgadzały się z tym, co widziała na zdjęciu, które poprzedniego wieczoru pokazał jej Breakdown, ale musiała zobaczyć twarz, aby mieć stuprocentową pewność.
– Przestań się wyrywać, dziwko, bo i tak nie unikniesz ostrego rżnięcia! – Darkfire pchnął młodą femme pod ścianę i razem ze swoim kumplem zmusili ją, żeby położyła się na plecach – Nagrywasz, Silvermoon? – zwrócił się do kogoś, kto pozostawał poza kadrem.
– A jak! Miałeś świetny pomysł! Może od teraz dokumentujmy wszystkie takie akcje?
– O tym samym sobie pomyślałem! Będziemy mieć prywatną kolekcję pornosów! – dodał szary mech z fioletowo-czerwonymi wykończeniami, który podszedł do Darkfire'a i jego kompana – Uśmiechnij się do kamerki, mała! – zwrócił się do femme – Będziesz naszą gwiazdą!
– Błagam, dajcie mi już spokój. – zaszlochała – Zrobię wszystko, co będziecie chcieli, tylko wypuśćcie mnie!
– Masz pecha, bo jedyne, czego od ciebie chcemy, to twoje ciało! – Darkfire uklęknął przy botce i szponami przejechał po okrywie jej panelu interfejsu – Bądź grzeczna i otwórz się dla mnie. Chyba, nie chcesz, bym zmusił cię siłą, co?
Silvermoon nieco zbliżył się do swoich kumpli, dzięki czemu Kendra wreszcie mogła zobaczyć twarz femme, która do tej pory była niewidoczna. Z wielkim smutkiem przekonała się o słuszności swoich podejrzeń. Ofiarą zbiorowych gwałtów była młodsza siostra Breakdowna.
– No to skurwysyn się doigrał! – stwierdziła wyłączając nagranie.
– Co masz na myśli? – nie rozumiała Carmen.
– Wiesz, kto jest na tym filmie? Młodsza siostra Breakdowna.
– Nie wiedziałam, że ma siostrę. Nigdy o niej nie wspominał.
– Miał. Przez tych cholernych zwyrodnialców odebrała sobie życie. Może dlatego nic ci nie powiedział, bo nie chciał wracać myślami do smutnych wspomnień. Bardzo przeżył śmierć Vivien. Odniosłam wrażenie, że do tej pory się z tym nie pogodził.
Nagle Carmen przypomniała sobie, co kiedyś powiedział jej Breakdown.
„Nigdy nie przechodzę obojętnie, gdy ktoś znęca się nad słabszymi. Od czasu, kiedy... nie ważne. Nie mam dziś nastroju na wracanie do przeszłości. Opowiem ci kiedy indziej, zgoda?"
W świetle tego, czego się właśnie dowiedziała, była przekonana, że miał na myśli właśnie stratę siostry nękanej przez silniejszych od siebie.
– Kiedy Breakdown dowie się, kto jest odpowiedzialny za samobójstwo jego siostry, zatłucze Darkfire'a na miazgę. – stwierdziła dziewczyna.
– I prawidłowo! Ten skurwysyn nie zasługuje na to, żeby żyć!
– Zgadzam się, ale boję się o Breaka.
– Czemu? Przecież Darkfire nic mu nie będzie w stanie zrobić.
– Za to Megatron już tak.
– Nie widzę związku.
– Wódz Decepticonów z pewnością nie będzie zadowolony z tego, że jego załoga wybija się wzajemnie. Ostatnio jest bardzo wyczulony na straty w armii, bo nie ma możliwości klonowania Vehiconów. Obawiam się, że za zabicie Darkfire'a, Breakdowna mogą spotkać przykre konsekwencje. – wyjaśniła Carmen.
– Jak Megatron zobaczy te nagrania, myślę, że odpuści. A Break ma prawo poznać prawdę i pomścić swoją siostrę. Myślę, że pomoże mu to zamknąć tamten smutny rozdział.
– Trudno się z tobą nie zgodzić. A w razie czego obie wstawimy się za Breakdownem. Ten skurwysyn Darkfire musi dostać to, na co zasłużył! – poparła Kendrę Carmen.
***
– O Primusie, jak ja wyglądam? – narzekał Knock Out, spoglądając na metalowe łatki, którymi Lightstar zabezpieczyła dziury po pociskach, by mogły na powrót wypełnić się Transformium – Moja karoseria zniszczona!
– Przestań użalać się nad sobą jak jakaś rozhisteryzowana femme! – prychnął Megatron, który asystował Lightstar przy naprawie nóg Breakdowna.
Mech dostał miejscowe znieczulenie, dzięki czemu był w pełni świadomy.
– Nawet femme nie jęczą nad lakierem tak jak on! – skomentował zachowanie przyjaciela.
– Ty się lepiej ciesz, że żyjesz. Gdyby nie Lightstar, nie miałbym już w załodze medyka. – Megatron postanowił skonfrontować swojego niesfornego podwładnego z twardą rzeczywistością.
– Lordzie Megatronie, a co ty tu właściwie robisz? – Knock Out był bardzo zdziwiony, widząc lidera Conów w zabiegówce.
– Pomagałem ratować twoją karoserię.
– I znakomicie ci to poszło. – pochwaliła go Lightstar – Moim zdaniem minąłeś się z powołaniem. Byłby z ciebie znakomity medyk.
– Jakoś nie miałbym zaufania do medyka, który jednym uderzeniem szponów mógłby wysłać do Wszechiskry. – stwierdził Knock Out.
– Ciebie jakoś nie wysłałem. I lepiej uważaj na słowa, bo nie jesteś już jedynym lekarzem. – Megatron rzucił mechowi groźne spojrzenie – Nie myśl więc sobie, że bezkarnie możesz sobie pozwalać na więcej niż inni.
– Oczywiście, Wielki M.
Ledwo Megatron i Lightstar wrócili do przerwanego zabiegu, do skrzydła medycznego zajrzała Kendra.
– Chciałam się tylko zorientować, jak tam sytuacja? – rzuciła przez próg.
– Knock Out już na chodzie, za chwilę kończymy też z Breakdownem. – odparła Lightstar.
– Słyszałaś? Możesz wchodzić, mała. – Kendra zwróciła się do Carmen, która przezornie czekała na korytarzu. Sama również weszła do zabiegówki.
– Co ci się stało? – Breakdown od razu zauważył Energon pokrywający rękę femme.
– Zaatakował mnie Darkfire.
– Znowu? – natychmiast zainteresował się Megatron – Wydawało mi się, że po ostatniej nauczce odechciało mu się gwałtów!
– Na tego zboka nic nie działa! – stwierdziła Carmen podchodząc do Knock Outa i dając mu znać, by podsadził ją na stół, przy którym stał – Dobrze by było, gdybyś zrobił z nim w końcu porządek, Megatronie, bo fakt, że otwarcie łamie twoje zakazy bardzo podkopuje twój autorytet.
– Najchętniej pozbawiłbym go iskry, ale przyda nam się każdy Decepticon. Rozwiążę ten problem nieco inaczej, tylko najpierw muszę odwiedzić Shockwave'a.
– Idź. Dalej sama sobie poradzę. – odezwała się Lightstar – Dziękuję za pomoc.
– Na mnie zawsze możesz liczyć. – lider posłał jej przelotny uśmiech, po czym skierował swoje kroki do wyjścia.
– „Na mnie zawsze możesz liczyć!" – przedrzeźniał Megatrona Breakdown, gdy tylko mech znalazł się na zewnątrz – Wydaje mi się, czy on na ciebie leci?
– Ale z ciebie głupek, Break! Niczego takiego nie zauważyłam. Jest po prostu miły. – stwierdziła Lightstar, wracając do zabiegu.
– Wierz mi, że na pewno ma w tym jakiś swój cel! A na ciebie od początku zwracał uwagę!
– Daj spokój. Doszukujesz się czegoś, czego nie ma!
– Zazwyczaj najbardziej zainteresowani dowiadują się o pewnych rzeczach ostatni. – wtrącił Knock Out – Zgadzam się z Breakdownem, że coś jest na rzeczy.
– Nie macie nic lepszego do roboty, niż wymyślanie sobie jakichś nieistniejących romansów? O właśnie. Knock Out, zająłbyś się Kendrą. Ta rana nie wygląda najlepiej.
– Ani chwili na regenerację po ciężkiej operacji... – medyk westchnął teatralnie, po czym wskazał femme stół, na którym stała Carmen – Zapraszam panią na warsztat! – Gdy Kendra usiadła na blacie dokonał pierwszych oględzin – Widzę, że mój pieprznięty na głowę braciszek nieźle cię urządził. Nim wezmę się do pracy, podam ci znieczulenie.
– Jak udało ci się od niego uwolnić? – chciał wiedzieć Breakdown.
– Starscream odwrócił jego uwagę, a ja go oszołomiłam. Potem zaatakował mnie i Carmen w twojej kwaterze. Skurwol musiał usłyszeć, jak rozmawiamy o niezwykle skomplikowanym kodzie do drzwi.
– 1234... – wtrącił Knock Out – Mówiłem, że ten kod się nie nadaje.
– Nie wyskakuj mi z tym swoim a nie mówiłem! – prychnął Breakdown.
– Ale ma rację. – poparła medyka Kendra – Na szczęście Carmen udało uśpić tego psychola za pomocą swojej broni. Wezwała też na pomoc Dreadwinga, który zabrał frajera do aresztu. Muszę przyznać, mała, że zgrany z nas team. – zwróciła się do Carmen.
– Czyli pogodziłyście się. – zauważył Knock Out.
– Można tak powiedzieć. Gramy w jednej drużynie przeciwko Darkfrajerowi. – odparła dziewczyna.
– Kendra, zauważyłyśmy z Fortuną, że ostatnio zachowywałaś się bardzo dziwnie. Czy to miało coś wspólnego z bratem Knock Outa? – zainteresowała się Lightstar.
– Tak, ale już wszystko załatwione. Dzięki Breakdownowi. – femme posłała mechowi ciepły uśmiech.
– Ostatnio jesteś strasznie tajemnicza.
– To długa historia. Opowiem ją wam, jak nadarzy się okazja.
– Jakby co, nie chciałam naciskać.
– W porządku. Jesteście moimi przyjaciółkami. Macie prawo wiedzieć, czemu przez jakiś czas nie byłam sobą.
Gdy Lightstar i Knock Out skończyli zabiegi, femme poszła do siebie, by trochę odpocząć, medyk natomiast zajął się doprowadzaniem do porządku swojej karoserii. Chciał, by pomógł mu w tym Breakdown, ale Kendra koniecznie chciała z nim porozmawiać na osobności.
– Wydaje mi się, czy tych dwoje coś łączy? – zagadnął medyk, wyciągając z szafki niezbędne do lakierowania akcesoria.
– Nic mi na ten temat nie wiadomo. – odparła Carmen – Ale chyba wiem, o czym będą rozmawiać.
– Podzielisz się tą wiedzą?
– Czy Break opowiadał ci o swojej siostrze?
– Tak. Odebrała sobie życie przez zwyrodnialców, którzy wielokrotnie ją gwałcili.
– Pobieżnie przejrzałyśmy zawartość datapada Darkfire'a i już wiemy, kto był odpowiedzialny za śmierć Vivien.
– Chcesz powiedzieć, że...
– Twój brat i jego banda byli tymi gwałcicielami.
– Zaraz, więc on wziął się za gwałty już w szkole? – Knock Out był wyraźnie zaskoczony rewelacjami Carmen.
– Nie wiedziałeś o tym?
– Nie bardzo mnie interesowało, co robi ten skurwysyn. Wiedziałem tylko, że gnębi słabszych, sam przecież byłem jego ofiarą. Ale jak Breakdown się dowie, że jego siostra skończyła ze sobą przez Darkfire'a, zatłucze go na śmierć.
– Powiem ci, że nie będzie mi żal tego psychola. Wreszcie dostanie to, na co zasłużył!
***
– O czym chciałaś ze mną porozmawiać? – spytał Breakdown, gdy razem z Kendrą weszli do jego kwatery.
– Lepiej dla ciebie będzie, jak usiądziesz. – femme wzięła do ręki datapad Darkfire'a i zaczęła czegoś w nim szukać – Powiedziałeś mi wczoraj, że nigdy nie dowiedziałeś się, kto jest odpowiedzialny za śmierć twojej siostry.
– Zgadza się. Ale nie rozumiem, czemu o tym teraz wspominasz?
– Zaraz zrozumiesz. Razem z Carmen przejrzałyśmy zawartość tego pada. I znalazłyśmy tam filmy, na których jest Vivien.
– Jak to?
– Darkfire nagrywał gwałty, których on i jego kumple dopuścili się na twojej siostrze. To o nich pisała w swoim pamiętniku.
– Nie żartowałabyś z tak poważnej sprawy, prawda?
– Jestem zupełnie poważna.
– Pokaż mi te nagrania. – poprosił Breakdown.
– Jesteś pewien, że chcesz to oglądać?
– Chcę się tylko upewnić, że to faktycznie moja siostra.
– Skoro tak? – Kendra usiadła obok mecha, włączyła film i podała mu urządzenie.
Pełen niepokoju Breakdown patrzył na to, co dzieje się na nagraniu. Gdy rozpoznał Vivien, miał wrażenie, że iskra rozpadnie mu się na kawałki z żalu. W innych okolicznościach zapewne cieszyłby się, że znowu może zobaczyć swoją siostrę żywą, jednak widząc, co ci zwyrodnialcy z nią wyprawiają, poczuł narastającą rozpacz. Jak oni mogli tak traktować jego małą, bezbronną siostrzyczkę? Jakim prawem nazywali dziwką, poniżali, zastraszali i zmuszali do czegoś, czego nie chciała? Widząc przerażenie, rozpacz i rezygnację malujące się na twarzy Vivien, czuł, jak miejsce rozpaczy i głębokiego żalu zajmuje niepohamowana wściekłość i chęć zemsty. Dręczyciele jego siostry powinni ponieść najwyższą karę za to, czego się dopuścili! Niestety, w swoim zasięgu miał tylko jednego z nich. Przywódcę tej całej chorej bandy. Gdy go dopadnie, skurwiel pożałuje, że kiedykolwiek się urodził!
Breakdown wyłączył nagranie, nie mając siły dłużej patrzeć na cierpienie Vivien. Odłożył datapad na bok i przez chwilę siedział w milczeniu.
– Breakdown, wszystko gra? – spytała Kendra, kładąc mu dłoń na ramieniu.
– Tyle czasu żyłem na tym samym statku z oprawcą mojej siostry. Wczoraj miałem okazję go załatwić, ale nie zrobiłem tego... – westchnął – Dzisiaj nie popełnię tego błędu! – gwałtownie zerwał się z łóżka, transformował się i wyjechał ze swojej kwatery, nim Kendra zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować.
Mech pędził korytarzami Nemesis prosto do aresztu, w którym Dreadwing zamknął Darkfire'a. Już nie mógł się doczekać, kiedy rozerwie na kawałki tego skurwysyna! Gdy go dopadnie, będzie błagał o litość, tak jak jego biedna siostrzyczka! Pogrążony w myślach o zemście, nawet nie zauważył, że zza zakrętu wyszedł Megatron. Próbował zmienić tor jazdy, co spowodowało, że bokiem rąbnął w nogi lorda, podcinając go. Zaślepiony gniewem Breakdown ani myślał o zatrzymaniu się. Wyminął swojego lidera i dalej pognał jak na złamanie karku. Zdenerwowany zajściem Megatron, postanowił dać nauczkę mechowi, za lekceważenie jego osoby. Podniósł się z podłogi i dostojnym krokiem ruszył śladami rozpędzonego pojazdu. „Jak stłukę mu blachę, to odechce mu się urządzanie wyścigów po korytarzach." – myślał.
– Breakdown, natychmiast się zatrzymaj! – rozkazał przez komunikator.
Nie było jednak żadnego odzewu.
– Breakdown do kurwy nędzy, rozkazuję ci się zatrzymać! – warknął – Ignorowanie mnie tylko pogorszy sytuację, w której się znalazłeś!
Ponownie odpowiedziała mu cisza w eterze. Zaintrygowany dziwnym zachowaniem swojego podwładnego, Megatron połączył się z Soundwave'em i kazał mu namierzyć Breakdowna.
W tym samym czasie mech dotarł do aresztu. Po transformacji odblokował drzwi, po czym wszedł do środka. Darkfire najspokojniej w świecie siedział sobie na podłodze, nie przypuszczając, w jak nieciekawej sytuacji się znalazł. Gdy jednak zobaczył gniewny wyraz twarzy Breakdowna i pragnienie mordu w jego złotych optykach, poczuł narastający niepokój.
– Przyszedłeś mnie uwolnić, prawda? – spytał, przezornie stając na nogi.
– Owszem. Wyjdziesz stąd, ale jako sterta złomu! – Breakdown transformował rękę w młot i powolnym krokiem zaczął zbliżać się do wystraszonego mecha.
– Ej, stary, ale o co ci chodzi? Masz żal, że trochę uszkodziłem twoją laskę? Przecież nic strasznego jej nie zrobiłem!
– Zamilcz, śmieciu! – krzyknął masywny Con, po czym wymierzył mocny cios w kierunku Darkfire'a.
Przerażony mech natychmiast odskoczył w bok, lecz wówczas poczuł mocne kopnięcie w brzuch, w wyniku którego oszołomiony wylądował pod ścianą.
Widział pełne furii spojrzenie Breakdowna, który powoli zmierzał w jego stronę. Gorączkowo myślał, jakby tu wydostać się z tego potrzasku w jakim się znalazł, ale przez paraliżujący go strach nic nie przychodziło mu do głowy. Gdy próbował się podnieść, dopadł do niego rozjuszony nie na żarty mech i docisnął go do podłoża.
– Mówi ci coś imię Vivien, skurwysynu? – spytał Breakdown, siłą rozchylając nogi mniejszego Cona.
– Vivien? Nie! Nie kojarzę laski!
– A ja myślę, że bardzo dobrze kojarzysz! Drobna femme o fioletowym lakierze i złotych optykach, którą wielokrotnie gwałciłeś ze swoimi zwyrodniałymi kumplami!
– A, faktycznie, teraz pamiętam. Co z nią?
– To była moja młodsza siostra, skurwysynu! – Breakdown z całej siły uderzył Darkfire'a w twarz, aż tego porządnie zamroczyło – Przez was popełniła samobójstwo!
– Ja nie wiedziałem, że sobie coś zrobi! Chcieliśmy się tylko dobrze bawić!
– Dobrze bawić, mówisz? To teraz ja się z tobą dobrze pobawię! – z błyskiem szaleństwa w optykach, Breakdown zerwał panel chroniący port mniejszego Cona – Zapamiętasz to do końca życia, którego już niewiele ci zostało!
– Breakdown, co ty odpierdalasz? – usłyszeli gniewny głos Megatrona – Natychmiast go zostaw!
– To sprawa osobista! – warknął masywny Con – Ten śmieć zasługuje, żeby go rozerwać na strzępy! Za wszystkie gwałty, których dopuścił się na niewinnych femme!
– Przypominam ci, że jesteś w armii! A tu nie ma miejsca na osobiste porachunki! Zostaw go, albo będę zmuszony użyć wobec ciebie siły! – Megatron zrobił kilka kroków naprzód.
– On nie zasługuje na to, aby żyć!
– Na tym statku to ja o tym decyduję, a nie ty! Ostrzegam cię!
– Dlaczego bronisz tego zwyrodnialca?
– Bo w tej chwili potrzebuję każdego Decepticona. Puść go i chodź na zewnątrz, to porozmawiamy.
Breakdown przez chwilę zastanawiał się, co ma zrobić. W głębi iskry pragnął raz na zawsze zakończyć żywot skurwiela, który tak bardzo skrzywdził jego siostrę, lecz z drugiej strony miał świadomość, że jeśli nie posłucha Megatrona, ten jest w stanie wymierzyć mu najsurowszą z kar. Mimo, że pragnął pomścić Vivien, nie chciał jeszcze żegnać się z życiem. W końcu schował swój młot, puścił przerażonego nie na żarty Darkfire'a i podążył do wyjścia z aresztu za Megatronem.
– Nie wiem, co sprawiło, że postanowiłeś zabić brata Knock Outa i mało mnie to interesuje. Mogę ci jednak obiecać, że kiedy wreszcie zawładniemy Ziemią, będziesz mógł dokończyć to, co dzisiaj zacząłeś. Teraz jednak potrzebuję każdego żołnierza w mojej armii. Nawet takiego zwyrodnialca, jak Darkfire. Zrozumiałeś?
– Tak, Lordzie Megatronie.
– Będziesz w stanie opanować swoje emocje?
– Postaram się. Gwarancja, że kiedyś będę mógł dać temu skurwielowi to, na co zasługuje, z pewnością mi pomoże.
– To dobrze. A teraz wracaj do siebie.
Gdy Breakdown oddalił się korytarzem, Megatron z powrotem wszedł do aresztu.
– Wiesz, że mogłem pozwolić Breakdownowi cię zabić? – spytał od progu – Z tego, co widziałem, byłaby to wyjątkowo paskudna śmierć.
– On zwariował! Chcesz mieć na statku szaleńca, Megatronie? – spytał nadal roztrzęsiony Darkfire.
– Mam już gwałciciela, więc szaleniec nie robi większej różnicy. Poza tym, jest pod moją kontrolą. Wiedz, że uratowałem cię tylko i wyłącznie dlatego, że potrzebuję ludzi w mojej armii. Jednak doszły mnie słuchy, że nie stosujesz się do moich zakazów. W związku z tym postanowiłem zastosować na tobie pewien środek zapobiegawczy. – Megatron wyciągnął ze schowka czarną, szeroką, metalową obrożę, po czym zbliżył się do Darkfire'a – Wstań. – polecił.
Gdy mech wykonał jego polecenie, lider Decepticonów założył na jego szyi przedmiot, który ściśle przyległ do jej powierzchni. Następnie na niewielkim panelu znajdującym się w obroży, wpisał kod zamykający i otwierający urządzenie.
– Megatronie, czy to jest to, co myślę? – spytał zaskoczony Darkfire.
– Obroża dla więźniów i niewolników. Ta rozpoznaje impulsy poszczególnych Decepticonów. Shockwave wprowadził do niej charakterystykę sygnałów wytwarzanych przez komunikatory Kendry, Fortuny, Lightstar i Carmen. Jeśli podejdziesz do którejś z nich bliżej niż pięć metrów, zostaniesz porażony prądem. Im odległość będzie mniejsza, tym silniejszy impuls.
– A co jeśli zostanę ranny? Lightstar jest przecież lekarzem.
– Obrożę można zdezaktywować i zdjąć, jeśli zna się kod dostępu. Ale nie licz, że ci go zdradzę. Sam jesteś sobie winny. Było respektować moje zakazy. – to mówiąc, lider odwrócił się i wyszedł z aresztu, pozostawiając zszokowanego Darkfire'a samego.
Mech nie mógł uwierzyć, że po raz kolejny Megatron tak go upokorzył. Ocalił mu życie tylko po to, by potraktować go jak jakiegoś cholernego niewolnika! Obroża? Już wyobrażał sobie te podśmiechujki pozostałych Decepticonów, kiedy zobaczą go z tym cholerstwem na szyi! Trudno, będzie musiał to jakoś przetrwać do momentu aż nie wymyśli jakiegoś sposobu, by raz na zawsze pozbyć się tego tyrana z manią wielkości. A kiedy zajmie jego miejsce, każdy, kto śmiał z nim zadrzeć, pożałuje, że kiedykolwiek spotkał go na swojej drodze!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top