25. Wspólna impreza cz. 1
Osłupiałe ze zdziwienia Vehicony obserwowały ekipę wyłaniającą się z lasu. Decepticony i Autoboty idące ze sobą ramię w ramię to rzeczywiście był niecodzienny widok. Skoro jednak Megatron nie wydał rozkazu do ataku, uznali, że nie warto się przejmować obecnością wroga. Lider na pewno wiedział, co robi.
W związku z pojawieniem się niespodziewanych gości, Megatron nakazał swoim żołnierzom przytargać z Nemesis jak najwięcej dostępnych foteli, by wszyscy mogli wygodnie rozsiąść się przy Stężonym Energonie. Ze względu na obecność Miko, Jacka i Rafaela, Carmen również postanowiła udać się na statek, by przynieść dla nich jakieś picie i przekąski. Na szczęście urządzając swoją kwaterę, nie zapomniała o zaopatrzeniu kuchni.
- A czy moglibyśmy pójść razem z tobą? – spytał Rafael, gdy powiedziała o swoich zamiarach.
- Megatronie? – dziewczyna rzuciła lordowi pytające spojrzenie.
- Niech idą! – machnął ręką Megatron – Knock Out ich przypilnuje!
- Ale dlaczego akurat ja?
- Bo przypuszczam, że i tak zamierzałeś iść z Carmen jako jej przewodnik, czyż nie?
- No w sumie tak.
- To dopilnujesz, żeby ta trójeczka niczego nie zmalowała. Chyba dasz sobie radę z nastolatkami?
- Ja bym nie dał rady?
Słysząc to zdanie Carmen mimowolnie się roześmiała.
- Co w tym takiego zabawnego? – nie rozumiał Knock Out.
- Skojarzyło mi się to z „Ja nie połknę?"
- Co takiego?
- Wiem! To ten misiek z reklamy! – podłapał natychmiast Breakdown – No wiesz, co połknął komórkę i rano mu w brzuchu dzwoniła!
- A! O to chodzi!
- A coś ty sobie pomyślał? – zainteresowała się Carmen.
- Że posądzasz mnie o bardzo niegrzeczne praktyki. – Knock Out puścił dziewczynie oczko.
- Od razu przeprowadziłbyś analizę jakości płynu! – walnął Breakdown.
- Chłopaki nie przy dzieciach!
- O czym wy mówicie? Nic nie rozumiem. – westchnął Raf.
- Wierz mi, że powinieneś się z tego cieszyć młody! – odezwał się Jack.
- A fuj! Przestańcie zboczuchy! – jęknęła Miko, gdy zrozumiała jakiego rodzaju podtekst występował w wymianie zdań Carmen, Breakdowna i medyka.
- Myślałby kto, że tacy z was wrażliwcy! – drwił potężny mech.
- Daj im spokój. Nie każdy lubi tego typu humor. – broniła młodzieży Carmen – Chodźmy lepiej po to zaopatrzenie.
Cała szóstka ruszyła w stronę otwartego mostu.
- Chcecie zobaczyć centrum dowodzenia? – spytała Carmen.
- Jasne!
- Tylko macie niczego nie dotykać! – zaznaczył Knock Out.
- Daruj sobie doktorku! Nawet jakbyśmy chcieli, to i tak do niczego nie dosięgniemy! – prychnęła Miko.
- Dziwnie poruszać się po statku w zmniejszonym rozmiarze. – zauważył Breakdown – Wszystko wydaje się takie wielkie!
- A co my mamy powiedzieć Break? – odezwała się Carmen – Nawet w swoich mniejszych wersjach jesteście od nas sporo więksi!
- Strasznie ponuro na tym waszym statku. – zauważył Raf.
- Z początku też tak myślałam, a teraz uważam, że ma całkiem przyjemny klimat. Gorzej z temperaturą.
- Już nie narzekaj iskierko. Załatwiliśmy ci przecież grzejniki!
- Które mam tylko w swojej kwaterze.
- Wiesz, że w razie czego zawsze chętnie cię rozgrzeję! – uśmiechnął się łobuzersko Knock Out przyciągając dziewczynę do siebie i zamykając w swoich ramionach.
- Przypominam, że jesteście w towarzystwie! - odezwał się Breakdown.
- Coś ty? Jakoś nie zauważyliśmy! – ironizował Knock Out.
- Właśnie widzę!
- Przecież nic takiego nie robimy – wtrąciła Carmen.
- Jeszcze. – szepnął jej do ucha medyk.
- Uspokój się! – dziewczyna również szeptem próbowała przywołać go do porządku.
- Naprawdę moglibyście już sobie darować te czułości. Jak na was patrzę, mam ochotę rzygać tęczą! – stwierdziła Miko.
- Rzygać tęczą? – nie rozumiał Breakdown.
- Takie ludzkie powiedzonko. – wyjaśnił Knock Out – Oznacza mniej więcej tyle, co niechęć do czegoś, co uzna się za przesłodzone lub ckliwe.
- To ja się zgadzam z młodą. Uspokójcie się z łaski swojej!
- Przyzwoitka się znalazła! – prychnął medyk puszczając Carmen.
- Bez świadków możecie się obściskiwać ile chcecie, ale w towarzystwie moglibyście się trochę wstrzymać.
- Bez świadków nie tracimy czasu na samo obściskiwanie, prawda iskierko? – uśmiechnął się Knock Out, na co Breakdown tylko przewrócił optyką.
- Żeby było jasne, nie chcę znać żadnych szczegółów!
- A my wcale nie zamierzamy ich wyjawiać! – odparła Carmen.
- Dlaczego? Niech wie, co traci! Może też znajdzie sobie jakąś dziewczynę i przestanie być taki marudny! – stwierdził Knock Out.
- Mówiłem już, że mnie amory nie interesują.
- Do czasu aż jakaś nie wpadnie ci w oko! – uśmiechnęła się Carmen.
- Przecież w armii Conów nie ma żadnej femme. – zauważył Breakdown.
- Zawsze możemy przebrać Gwiazdeczkę! – poddał pomysł Knock Out.
- Nawet nie próbuj wyjeżdżać mi z takimi propozycjami, jeśli nie chcesz przeprosić się ze swoją polerką!
Gdy dotarli do centrum dowodzenia, Rafael, Jack i Miko natychmiast wyszli na środek i z ciekawością rozglądali się dookoła. Widać było, że naszpikowane nowoczesnym sprzętem pomieszczenie zrobiło na nich ogromne wrażenie.
- Widzę, że wam się spodobało! – odezwała się Carmen podchodząc do nich bliżej.
- Statek, jak statek. – stwierdziła krótko Miko.
- Śmiało! Możesz przyznać, że jesteś pod wrażeniem! Widzę to.
- Może trochę... Carmen, a moglibyśmy popilotować tego kolosa?
- Nie ma takiej opcji młoda! – wtrącił się Knock Out – Możecie tylko patrzeć i podziwiać! Zapomnijcie o dotykaniu czegokolwiek.
- Wiesz jak źle to zabrzmiało? – odezwała się Carmen.
- A coś Ty dzisiaj taka rozochocona iskierko? Chyba będę musiał cię trochę uspokoić. – medyk posłał dziewczynie łobuzerski uśmiech.
- Uspokoić to trzeba was oboje! – wtrącił Breakdown, na co Carmen i Knock Out roześmiali się.
Wielki mech patrzył na nich jak na wariatów, zastanawiając się, co takiego śmiesznego było w tym, co powiedział.
- Sorki Break! – odezwała się dziewczyna, gdy uspokoiła się trochę. – Chyba nie wyłapałeś podtekstu!
- Hej a co znajduje się w tym lustrzanym boksie? – przerwał im Jack.
- Pierwotnie to miała być loża dla VIP – ów, ale po powrocie Megatrona została przechrzczona na centrum konferencyjne. – uśmiechnęła się Carmen – Chcecie zobaczyć jak wygląda w środku?
- No jasne! – ucieszył się Raf.
- Loża dla VIP – ów... A te VIP – y to oczywiście wy? – zgadła Miko, gdy ruszyli w stronę szklanego boksu.
- Między innymi.
- Założę się, że to pomysł doktorka.
- A kto inny mógłby wpaść na coś takiego? – roześmiał się Breakdown.
- No co? Z życia trzeba czerpać pełnymi garściami! – stwierdził Knock Out – Odrobina luksusu jeszcze nikomu nie zaszkodziła!
Carmen wpuściła Miko, Jacka i Rafaela do loży. Dzieciaki usiadły na wygodnych kanapach i z ciekawością rozglądały się po klimatycznie urządzonym wnętrzu.
- Centrum konferencyjnego to z pewnością nie przypomina. – stwierdził Jack
- Musieliśmy coś wykombinować, żeby Megatron nie kazał nam rozmontować tej przybudówki. – wyjaśniła Carmen.
- Mówiłaś, że Megatron gdzieś wybył. Wiesz w jakim celu? – spytał Raf.
- Myślicie, że wódz Decepticonów spowiada nam się ze swoich planów? – pomimo rozejmu dziewczyna zachowała czujność i nie dała się podpuścić do wyjawienia motywów postępowania lidera.
Uznała, że pewne rzeczy powinny pozostać tajemnicą.
- Szkoda, że Autoboty nie mają takiej loży. – zmienił temat Jack.
- Te sztywniaki nie myślą o zabawie! – prychnął Knock Out – I obawiam się, że dzisiejszej nocy zepsują ją też nam.
- Oni nie są sztywni! – zaprotestowała Miko. – No, może z wyjątkiem Ultra Magnusa.
- I Arcee. – dodała Carmen.
- Pewnie tego nie wiesz, ale podczas wojny na Cybertronie Arcee wiele przeszła. Była torturowana, widziała śmierć bliskich jej osób, łącznie ze swoim partnerem Iskry Tailgaite'em, którego rozszarpała niejaka Airachnid. – broniła botki Miko.
- No dobrze, nie neguję tego, że życie mogło jej nie rozpieszczać. W końcu wojna potrafi nieźle znaleźć za skórę, no, karoserię w przypadku Cybertronian... Ale czy tylko ona jedna miała ciężkie przejścia? Założę się, że większość kogoś straciła, widziała śmierć bliskich osób. A jednak potrafili jakoś sobie z tym poradzić i nie są tacy zdystansowani do innych jak Arcee. Powiem szczerze, że nie lubię osób jej pokroju. Moim zdaniem ona po prostu koniecznie chce zwrócić na siebie uwagę innych i robi z siebie ofiarę, by wszyscy się nad nią użalali. Biedna, skrzywdzona przez los Arcee! – Pod koniec wypowiedzi w głosie Carmen słychać było wyraźną ironię.
- A ja myślę, że ty po prostu chcesz ją taką widzieć, bo jej nie lubisz i tyle! – stwierdziła Miko.
- Masz rację, nie lubię jej. Na początku nic do niej nie miałam, ale gdy zaczęła mnie oceniać przez pryzmat mojej znajomości z Decepticonami i otwarcie stwierdziła, że mi nie ufa, totalnie mnie wkurzyła. Jakim prawem mnie ocenia, choć tak naprawdę nic o mnie nie wie? Wybrałam sobie Cona za partnera i według niej od razu jestem ta zła! A może ja chciałam utrzymywać kontakty zarówno z jedną, jak i drugą stroną pozostając neutralna? Ale oczywiście na to nie wpadła! Wasza biedna Arcee to mistrzyni szufladkowania jak widzę! I mogę się założyć, że już zdążyła przekonać boty, żeby mi nie ufały, bo współpracuję z Decepticonami. Nie jest tak?
- A nie współpracujesz? Przecież pomogłaś Megatronowi odebrać nam Transferator Umysłów. – stwierdził Jack.
- Mogę wam przysiąc, że wtedy mnie zaskoczył. Nie pomagałam mu z własnej woli. Ja naprawdę myślałam, że mnie zabije jeśli Optimus nie przyniesie reliktu.
- I pomimo, że chciał poświęcić twoje życie dla jakiejś zabawki z Cybertronu, nadal przebywasz z Conami? Proszę cię! Może jesteśmy nieletni, ale na pewno nie naiwni! – stwierdziła Miko.
- Wcale tak nie twierdzę! Już po wszystkim Megatron wytłumaczył mi, że ani przez chwilę nie pomyślał o skrzywdzeniu mnie. Chciał, aby wszystko wyglądało naturalnie i dlatego nie wtajemniczył mnie w swój plan. Wiedział, że Optimus zrobi, co chce, byle tylko nie stało mi się nic złego.
- A ty oczywiście mu uwierzyłaś!
- Nie miałam powodów, by nie wierzyć. Koniec końców jest dla mnie bardzo miły, oczywiście na swój szorstki sposób.
- Dałaś mu się omamić i tyle!
- Miko myśl sobie co chcesz. – Carmen poczuła się zmęczona tą rozmową - A ja i tak wiem swoje. Nie będę się tłumaczyć ze swoich wyborów. Uważam, że każdy powinien zajmować się swoim życiem, a nie wtrącać do cudzego. Dlatego zakończmy ten temat i chodźmy do mojej kwatery po zaopatrzenie. Choć myślę, że szybciej będzie tam dojechać. O ile się orientuję, znajduje się dość daleko od centrum dowodzenia.
- Jak ty się w ogóle możesz połapać w tym labiryncie korytarzy? – zdziwił się Jack – Wszystkie wyglądają tak samo!
- Jeszcze się nie połapałam. Nadal potrzebuję przewodników.
Knock Out i Breakdown transformowali się w pojazdy. Carmen i Jack wsiedli do Astona Martina, zaś Miko i Raf zdecydowali się na podróż potężnym wozem bojowym. Po niecałych pięciu minutach byli już w kwaterze dziewczyny.
- Mieszkasz tu? – zdziwił się Jack, gdy Carmen pokazała im swoje cztery kąty.
- Pomieszkuję. Megatron był tak łaskawy, że zezwolił przystosować to pomieszczenie do moich potrzeb. To całkiem wygodne rozwiązanie, gdy nie mam ochoty wracać do domu. – odparła dziewczyna kierując się w stronę części kuchennej – Żeby było szybciej, pomożecie mi zrobić kanapki?
- No jasne!
Carmen wyjęła pokrojony chleb, masło, sałatę, żółty ser, wędlinę, pomidory, ogórki, oraz czerwoną i żółtą paprykę. Miko zajęła się krojeniem kromek na połówki i smarowaniem ich masłem, Rafael układał listki sałaty i pokrojone przez Jacka ser i wędlinę, natomiast Carmen, Knock Out i Breakdown zajęli się warzywami. W pewnym momencie w pomieszczeniu rozległ się głośny warkot piły. Spojrzenia wszystkich zwróciły się w stronę medyka, który jakby nigdy nic ciął ogórka w mega grube plastry swoim wirującym ostrzem, przy okazji robiąc głębokie rysy na blacie.
- Knock Out! Nie wiesz, że istnieje coś takiego jak nóż? – krzyknęła Carmen.
- Po co mi nóż, skoro mam własne narzędzie?
- Którym przy okazji zniszczyłeś blat!
- Nic się nie martw maleńka! Kupię ci nowy!
- Ale te plastry nie nadają się do kanapek! – dziewczyna wręczyła medykowi nóż – Potnij je na mniejsze! Tym narzędziem!
- Niech ci będzie... – westchnął biorąc się do pracy.
- O właśnie! Odkąd tu jesteśmy, nurtuje mnie jedno pytanie. Skąd mieliście pieniądze na to wszystko? – chciał wiedzieć Jack.
- Z banku! – wyjaśnił Breakdown nie wdając się w zbędne szczegóły.
- Tak po prostu założyliście sobie konto i wzięliście kredyt? – nie dowierzała Miko.
- Nie zupełnie tak to wyglądało. Znaczy z tym kredytem. Ale czy to ważne? Dobrze, że kasa się zgadza! – stwierdziła Carmen.
- Widzę, że nieźle się tu zadomowiłaś. – stwierdził Jack. – Dziwi mnie tylko twój wybór. Mogłaś przystać do Autobotów, a wybrałaś Decepticony. Dlaczego? Tylko przez wzgląd na Knock Outa?
- Nie tylko. Powiedzmy, że bardziej zgadzam się że światopoglądem Decepticonów niż Autobotów. Poza tym, kto powiedział, że przynależę do frakcji?
- Skoro doczekałaś się własnej kwatery na Nemesis, wydawało mi się to oczywiste.
- Nie jestem pełnoprawnym Decepticonem. – skłamała dziewczyna – Po prostu Megatron pozwolił mi tu przebywać ze względu na mój związek z Knock Outem. To wszystko.
- Dziwne, że ten potwór pozwolił wam być razem. – stwierdziła Miko.
- On nie jest potworem. Przekonalibyście się o tym, gdybyście go lepiej poznali. Bazujecie jedynie na informacjach, które przekazały wam Autoboty. To oczywiste, że nie są w stanie pozytywnie wyrażać się o swoim największym wrogu i trochę go demonizują. W rzeczywistości lord Decepticonów nie jest taki straszny, jakim go przedstawiają.
- Ja i tak uważam, że wybrałaś złą stronę. Przyjdzie czas, że się o tym przekonasz na własnej skórze.
- Być może. Ale to mój wybór i moja odpowiedzialność. Nie rozmawiajmy dzisiaj na temat dzielących nas różnic. Zamiast tego skorzystajmy z okazji i pobawmy się wszyscy razem.
Wspólnymi siłami szybko uporali się z przygotowaniem kanapek. Carmen wzięła jeszcze kilka soków owocowych, wodę, chipsy i orzeszki ziemne. Dla Jacka spakowała kilka butelek piwa, a dla Miko i Rafaela cydr.
- Ponieważ to impreza, możecie się napić, ale pamiętajcie, z głową! I ani słowa waszym rodzicom! – upomniała dziewczyna.
- Się wie! – uśmiechnęła się Miko.
Zapakowali wszystko do bagażnika Knock Outa i wrócili na plażę. Na miejscu okazało się, że atmosfera nie jest zbyt imprezowa. Wprawdzie Boty i Cony siedziały wspólnie przy kilku zestawionych ze sobą stołach, lecz pomiędzy nimi panowała niezręczna cisza. Carmen zauważyła, że przybył nawet Ratchet, chociaż nie mogła sobie go wyobrazić jako imprezowicza. Podobnie jak wiecznie poważnych Ultra Magnusa i Arcee, która co chwilę rzucała Conom pogardliwe spojrzenia.
- Nie ma co! Ale imprezowe towarzystwo! – stwierdził Breakdown, gdy ruszyli w ich stronę.
- To chyba nie był najlepszy pomysł, by się do nas dołączyli iskierko.
- Zaraz rozruszamy tych sztywniaków! Parę kolejek Energonu i od razu polepszą im się humorki! - stwierdził masywny Con.
Gdy dojechali na miejsce, Carmen z pomocą Miko i Jacka wypakowali jedzenie i napoje z bagażnika Knock Outa i medyk transformował się.
- Co wy wszyscy tacy poważni? – spytał – To impreza, czy pogrzeb?
- Ciężko jest się cieszyć, gdy ktoś zmusza do przebywania w towarzystwie wroga. – prychnęła Arcee krzyżując ręce na piersi.
- My też o to nie prosiliśmy! – warknął Starscream – Lordzie Megatronie zakończmy tę żałosną farsę!
- Nie! Tak jak postanowiliśmy z Optimusem, tę noc spędzimy wspólnie, bez względu na to, czy to wam się podoba, czy nie!
- Postarajcie się zapomnieć o dzielących nas różnicach. Myślę, że krótkotrwały rozejm dobrze nam zrobi. – dodał Optimus.
- Dosyć gadania! – Breakdown wziął ze skrzynki butelkę Stężonego Energonu i zaczął polewać go do kubków. – Najwyższy czas się napić!
- Dobrze prawisz stary! – Knock Out natychmiast poszedł w ślady przyjaciela.
- Mnie nie nalewaj! Przy was wolę zachować trzeźwość umysłu. – stwierdziła Arcee, gdy medyk chciał polać jej mocniejszego trunku.
- Napij się! Będziesz łatwiejsza! – ni z tego, ni z owego rzucił Darkfire posyłając botce pożądliwe spojrzenie.
- Odpierdol się od niej Decepcie, albo pożałujesz! – warknął Cliffjumper.
- Ale mi pojechałeś stary! Aż cały drżę że strachu! – drwił czarny mech.
- Drżał to będziesz, ale z bólu, gdy odetnę ci to i owo! – prychnęła Arcee.
- Lubisz zabawić się na ostro, co? Jak cię dorwę mała, to przez kilka dni nie będziesz mogła chodzić! – na twarzy Darkfire'a pojawił się uśmiech gwałciciela.
- Coś ty kurwa powiedział? – Cliffjumper zerwał się gwałtownie od stołu i ruszył w kierunku czarnego mecha.
- No dalej! Chodź! Myślisz, że się ciebie zlęknę, rogaczu? – ostatnie słowo Darkfire wypowiedział z wyraźną drwiną.
- Nie daruję ci tego! – czerwony mech chciał doskoczyć do Cona, ale drogę zagrodził mu Optimus.
- Cliff uspokój się i wracaj na miejsce. – odezwał się stanowczym głosem.
- Nie pozwolę się obrażać temu śmieciowi! Grozić Arcee też nie! – warknął rogaty bot.
- Śmiało! Chodź do mnie, to pokażę ci, na co stać tego śmiecia! – prowokował Darkfire – Tak cię urządzę, że wylądujesz na szrocie!
- Chcesz znowu wylądować w areszcie? – Megatron zmierzył swojego podwładnego groźnym spojrzeniem.
- Niby za co?
- Żebyś ochłonął! To nie czas i miejsce na tego typu zaczepki! Więc albo się natychmiast uspokoisz, albo osobiście cię tam zawlokę! Zrozumiałeś?
- Tak Lordzie Megatronie.
Choć chwilowo udało się zażegnać pierwszy konflikt, sytuacja cały czas była napięta. Darkfire i Cliffjumper co chwilę posyłali sobie wyzywające spojrzenia, Arcee siedziała napięta jak struna i pogardliwym wzrokiem patrzyła na Decepticony. Po długich namowach Optimusa zgodziła się w końcu, by Knock Out polał jej Stężony Energon, uznając, że nie ma ochoty na trzeźwo przyglądać się poczynaniom pozostałych. Obiecała sobie jednak, że nie straci kontroli nad sobą. Kolejna sprzeczka wybuchła, gdy botka zobaczyła, jak Carmen nalewa cydr Rafaelowi i Miko, a Jackowi podaje piwo.
- A ty co wyprawiasz? – oburzona zwróciła się do dziewczyny – Przecież oni są nieletni!
- Niech też sobie trochę użyją! Wszyscy pijemy, więc czemu im tego zabraniać? – odparła Carmen.
- Optimusie i ty na to pozwalasz?
- Arcee daj spokój! – jęknął Jack obawiając się, że lider Autobotów poprze botkę.
- O ile dobrze się orientuję, to nie są mocne trunki. Dzieciom nic nie będzie, jak trochę się napiją. Poza tym jesteśmy tutaj i w razie czego dopilnujemy, żeby nie zrobiły żadnego głupstwa. Pamiętaj Arcee, że zakazany owoc zawsze lepiej smakuje. Lepiej niech spróbują alkoholu przy nas, niż mieliby to zrobić w jakimś szemranym towarzystwie. – odparł Optimus.
- Taaa... bo towarzystwo, z którym dzisiaj przebywamy wcale do takiego nie należy... – w głosie femme pojawiła się sarkastyczna nuta.
- Wyluzuj tłoki kobieto i przestań ględzić! – odezwał się Dreadwing.
- A ty za kogo się uważasz, że masz czelność mi rozkazywać, co? – najeżyła się Arcee.
- To nie był rozkaz, tylko drobna sugestia. – Dreadwing był niewzruszony wrogą postawą botki.
- Ej pijemy, czy nie? – niecierpliwił się Breakdown.
- A tobie co tak się spieszy? – spytał Wheeljack – Masz zanik Stężonego Energonu w przewodach?
- Sądzisz mnie według siebie? – odbił piłeczkę Breakdown.
- Skończcie już z tymi uszczypliwościami! – wtrąciła się Carmen unosząc do góry kubek z drinkiem – Wypijmy za ten dzisiejszy rozejm i za dobrą zabawę!
- Też coś! – prychnęła Arcee, lecz widząc karcące spojrzenie Optimusa, wzięła do ręki kubek z Energonem.
Po wypiciu pierwszej kolejki, Breakdown i Knock Out postanowili kuć żelazo póki gorące i polać kolejną, a potem jeszcze jedną.
- Po co te tempo? Chcecie nas upić i uwięzić na swoim statku? – Ultra Magnus wyraził głośno swoje obawy.
- Upić? Ależ skąd! Po prostu chcemy, żebyście się w końcu wyluzowali! – uśmiechnął się Knock Out polewając czwartą kolejkę – Jesteście sztywni jak zwłoki w prosektorium!
- Nawet gdybyście mieli jakiś podstępny plan, to przeliczycie się, bo Wreckerów nie łatwo jest upić! – stwierdził Bulkhead.
- Chętnie zobaczyłbym próbkę waszych możliwości! – podjudzał medyk – Ciekaw jestem ile Stężonego Energonu jesteście w stanie w siebie wprowadzić, nim zwali was z nóg!
- Na pewno o wiele więcej niż ty, doktorku! – roześmiał się Wheeljack.
- Takie z was kozaki? To może sprawdzimy to w praktyce?
Bulkhead i Wheeljack roześmiali się.
- Knock Out nawet o tym nie myśl! – sprzeciwiła się Carmen.
- My dwaj przeciwko tobie? – chciał upewnić się rozbawiony Bulkhead.
- Decepticony kontra Autoboty! – sprostował medyk.
- Co ty na to Optimusie? Podejmujesz wyzwanie? – spytał Megatron.
- To nie jest dobry pomysł! – próbowała przystopować ich Carmen – Urżniecie się na sztywno na samym początku imprezy! Chyba, że wprowadzimy pewne zasady!
- Na przykład jakie? – chciał wiedzieć lider Decepticonów.
- Na przykład ograniczenie czasowe. Obie drużyny wybiorą wśród siebie pięciu uczestników. Każda para rywali będzie miała minutę na wypicie jak największej dawki Energonu. Po upływie tego czasu następuje zmiana. Na sam koniec policzymy puste butelki i wyłoniony zwycięzcę.
- To jest jakiś pomysł! Więc jak będzie Prime?
- Zgadzam się.
- To nie wszystko. Proponuję, aby dwaj uczestnicy pokonanej drużyny spędzili tydzień w szeregach przeciwnej frakcji. – kontynuował Megatron.
- Niech tak będzie. – zgodził się lider Autobotów.
- Zatem do dzieła!
Zarówno Autoboty jak i Decepticony zebrały się w odrębnych grupach, by wybrać członków do energonowego starcia. Ostatecznie w drużynie Autobotów do pojedynku mieli stanąć: Optimus Prime, Wheeljack, Bulkhead, Bumblebee i Smokescreen, natomiast reprezentantami Decepticonów byli: Megatron, Breakdown, Dreadwing, Darkfire i Soundwave.
- Ale przecież Sound nie pije! Dlaczego go wybrali? – spytała Carmen Knock Outa.
- On będzie naszą tajną bronią! – uśmiechnął się medyk – Dzięki niemu na pewno zwyciężymy!
- Ale... jak on wypije ten Energon? Ma ekran zamiast twarzy!
- Za chwilę zobaczysz!
- A czy to rozsądne brać do pojedynku Darkfire'a? Na trzeźwo jest zdrowo popierdolony, a co dopiero jak się upije!
- Akurat tak się składa, że ma wyjątkowo mocny łeb. Poza tym Megatron dopilnuje, żeby czegoś znowu nie odwalił.
- O ile po tych waszych zawodach sam nie zaliczy zgonu.
- Nie martw się iskierko. Megatron to twardy zawodnik. A teraz chodźmy pokibicować naszej drużynie!
Decepticony i Autoboty zebrały się przy zapasach Stężonego Energonu. Wieść o niecodziennym pojedynku rozniosła się po plaży lotem błyskawicy, tak więc wokół nich zebrała się spora publiczność.
Zapasy zostały podzielone na dwie równe części, by każda z drużyn miała do nich swobodny dostęp.
- Knock Out będziesz pilnował czasu. – rozkazał Megatron.
- Tak jest Wielki M!
- A dlaczego on, a nie jeden z nas? – zaprotestowała Arcee.
- Jak dzieci... – westchnął Megatron – Jeśli aż tak ci na tym zależy, tę funkcję może pełnić Autobot.
- Knock Out może być. – odparł Optimus posyłając botce karcące spojrzenie.
Jako pierwsi mieli się zmierzyć liderzy obu frakcji. Każdy z nich zaopatrzył się w butelkę Energonu i czekali, aż medyk Conów da sygnał do rozpoczęcia pojedynku.
- To jak, gotowi na małe starcie? – upewniał się Knock Out.
- Nie przeciągaj! – ofuknął go Megatron.
- Uwaga! Wielkie picie czas zacząć! Start!
Zarówno Megatron jak i Optimus przechylili butelki i zaczęli wlewać w siebie Stężony Energon. Widać było, że obaj są tak samo zdeterminowani do wygrania tego starcia, gdyż żaden nie mógł objąć prowadzenia. Pierwsze butelki opróżnili jednocześnie i natychmiast sięgnęli po następne. Zgromadzona publiczność dopingowała swoich faworytów: Decepticony Megatrona, a Autoboty i towarzyszący im ludzie Optimusa. Mimo, że Carmen miała wielką ochotę wesprzeć lidera Conów, udało jej się zapanować nad emocjami i w milczeniu oglądała niecodzienny pojedynek. Nie chciała, by Prime i reszta utwierdzili się w przekonaniu, że zdecydowała się opowiedzieć po jednej ze stron. Miała nadzieję, że uda jej się przekonać Autoboty, że pozostała bezfrakcyjna. Liczyła, że to co powiedziała Miko, Jackowi i Rafaelowi pomoże jej przynajmniej częściowo odzyskać nadszarpnięte zaufanie. Jednocześnie dziwiła się, że zawsze poważny i rzeczowy Prime potrafi tak szybko pić. Nie znała go od tej strony. Na jego przykładzie dziewczyna przekonała się, jak bardzo mylne bywają pozory.
Po pierwszej rundzie nie dało się obstawić wyniku energonowego starcia. Obaj liderzy opróżnili po trzy butelki. Następni w kolejce byli Breakdown i Bulkhead.
- Pokaż mu Break! – szepnęła Carmen, nim masywny mech wystąpił na środek utworzonego przez gapiów okręgu.
- Autoboty pożałują, że zgodziły się wziąć udział w tej pijatyce! – uśmiechnął się do niej Breakdown, po czym ruszył do przodu.
- Uważaj przerośnięty klocu, bo zamierzam dać ci porządną nauczkę! – odezwał się Bulkhead – Zapamiętasz raz na zawsze, że z Wreckerami nie ma żartów!
- Co ty nie powiesz, grubasie? Myślałem, że taki bęben jak twój od razu dyskwalifikuje kandydatów na Wreckerów! – odciął się Breakdown.
Knock Out cierpliwie czekał, aż dwaj zaciekli wrogowie wymienią stosowne uprzejmości, po czym dał sygnał do rozpoczęcia kolejnej rundy. Okazało się, że Breakdown wpadł na pomysł wlewania sobie do ust Energonu jednocześnie z dwóch butelek. Gdy Bulkhead postanowił pójść w jego ślady, Decepticony już dawno objęły prowadzenie. W ostatecznym rozrachunku Breakdown osuszył cztery butelki, Bulkhead natomiast tylko trzy.
- I co tłuściochu? Łyso ci teraz? – niebieski mech nie mógł sobie podarować złośliwości – Tak to się u nas robi!
- Jak widać masz niezłą wprawę! Może czas najwyższy pójść na odwyk! – odezwał się Smokescreen.
- A wpierdol chcesz?
- Tu są dzieci! – oburzyła się Arcee.
- Myślałby kto, że nie znają łaciny użytkowej! – wtrącił Knock Out.
Do kolejnego starcia wyszli Bumblebee i Darkfire.
- Mamy przewagę. Radzę ci tego nie spieprzyć! – ostrzegł go Megatron.
- Nie ma takiej opcji! Bączek nie ma ze mną szans!
Rzeczywiście okazało się, że Darkfire ma ekspresowe tempo picia. W minutę udało mu się opróżnić trzy butelki Stężonego Energonu, podczas gdy Bumblebee zdążył wypić tylko dwie. Szala zwycięstwa znacząco przechyliła się na stronę Conów.
- Optimusie źle zrobiliśmy, że zgodziliśmy się na ten głupi konkurs. – stwierdziła Arcee – Wszystko wskazuje na to, że dwoje z nas będzie musiało spędzić tydzień z Conami.
- Jeszcze nic nie jest przesądzone. Zostały dwie rundy do końca. – odparł Prime.
- Zawsze trzeba mieć nadzieję, co? – wtrącił Cliffjumper.
- W rzeczy samej.
W czwartej rundzie mieli zmierzyć się Smokescreen i Dreadwing. Młody Autobot był tak zdesperowany, by poprawić wynik Autobotów, że udało mu się zmniejszyć przewagę Decepticonów o jedną butelkę. W końcu nadszedł czas na decydującą rundę, w której wystartowali Wheeljack i Soundwave.
- Wszystko w twoich rękach Jackie! – odezwał się Bulkhead – Pokaż klasę!
- Zwycięstwo będzie nasze! – uśmiechnął się Wrecker.
- Możecie sobie pomarzyć! – na twarzy Megatrona pojawił się przebiegły uśmiech.
Gdy Knock Out dał znak do rozpoczęcia ostatniej rundy, Wheeljack natychmiast zaczął wlewać w siebie Energon z dwóch butelek jednocześnie, podobnie jak wcześniej robił to Breakdown. Soundwave ze stoickim spokojem podszedł do skrzynek z zapasami mocnego trunku, a z jego ciała wysunęły się cztery czarno fioletowe macki.
- Co on wyprawia? – spytała Carmen Knock Outa – Wheeljack kończy opróżniać dwie butelki!
- Spokojnie iskierko! Tylko popatrz!
Wzrok dziewczyny spoczął na czarno granatowym Conie, który przyłączył końce macek do butelek, po czym w błyskawicznym tempie zaczął wysysać ich zawartość. Gdy skończył, ponowił proces jeszcze raz. Carmen była w szoku. Wprawdzie Knock Out wspominał jej, że Soundwave dysponuje tymi osobliwymi mackami, jednak używał ich do podłączania się do różnych systemów, opcjonalnie do walki lub obrony. Nie miała pojęcia, że może przekształcić je w pompy ssące. Jak widać małomówny Con skrywał wiele tajemnic.
Gdy medyk Decepticonów oficjalnie zakończył ostatnią rundę, wiadomo już było, która strona wygrała. Nie mniej jednak liderzy obu frakcji przystąpili do oficjalnego podliczania pustych butelek. Autoboty opróżniły ich piętnaście, Decepticony natomiast dwadzieścia.
- Wygląda na to Optimusie, że dwaj członkowie twojej drużyny na tydzień przejdą do mojej. – odezwał się Megatron. – A może tak im się u nas spodoba, że już z nami zostaną?
- Nie licz na to Megatronie. Żaden Autobot nie przejdzie na stronę Decepticonów!
- Pożyjemy, zobaczymy! A więc kto dostąpi tego zaszczytu? Może są ochotnicy?
- Aby było sprawiedliwie, zrobimy losowanie. Wówczas okaże się, kto będzie przez tydzień waszym gościem. – oznajmił Optimus – I koniecznie musimy ustalić pewne warunki, co do traktowania tych osób.
- Spoko Prime! Zluzuj tłoki!
Carmen z niedowierzaniem spojrzała na Megatrona. Nie spodziewała się usłyszeć czegoś takiego z jego ust. Najwyraźniej Stężony Energon zdążył zrobić swoje. Ogólnie wszyscy zawodnicy wyraźnie się rozluźnili i wracali do stołów w bardzo dobrych nastrojach. Już na miejscu Megatron poprosił Carmen, aby zorganizowała losowanie mające wyłonić dwa Autoboty, które spędzą tydzień wśród Decepticonów. Dziewczyna miała przy sobie niewielki notatnik, z którego wydarła dziewięć stron. Komisyjnie rogi dwóch z nich zaczerniła długopisem, po czym starannie złożyła wszystkie kartki, wrzuciła do pustego kubeczka starannie je mieszając. Następnie kolejno podeszła do każdego z Autobotów, by mogli wyciągnąć losy.
- Jestem bardzo ciekaw, którzy z was staną się tymczasowymi członkami mojej załogi! – uśmiechnął się Megatron – Przekonajmy się, kto wyciągnął szczęśliwy los!
„Byle nie Arcee!" – modliła się w duchu Carmen.
Autoboty rozwinęły kartki. Przez chwilę panowała niczym nie zmącona, pełna napięcia cisza, którą przerwał krzyk wściekłości Arcee.
- Kurwa dlaczego akurat ja?!
- Laska tu są dzieci! – Breakdown nie mógł się powstrzymać, by nie odegrać się za wcześniejszą uwagę botki.
- Zamknij się chlejusie! – warknęła botka.
- Jak mnie nazwałaś ty sztywna dzido?
Siedząca obok niego Carmen nie zdołała pohamować głośnego wybuchu śmiechu.
- Trafiłeś w sedno Break! – wykrztusiła.
Gdyby wzrok mógłby zabijać, zarówno Breakdown jak i dziewczyna z pewnością padliby w tym momencie trupem, gdyż we wzroku Arcee była prawdziwa żądza mordu.
„Śmiesz się ze mnie nabijać? Czekaj no, już ja ci pokażę ty mała suko!"- myślała femme.
Właśnie w tej chwili Carmen stała się dla niej arcywrogiem. W głowie botki zrodził się już pomysł, w jaki sposób może porządnie jej dopiec. Perspektywa tygodniowego pobytu wśród Decepticonów nagle przestała być taka straszna. Ta mała siksa przekona się, że zadarła z niewłaściwą osobą!
- Wiemy już, kto jest pierwszą osobą, która dołączy do załogi mojego statku. Kto jeszcze dostąpi tego zaszczytu?
- Ja. – Smokescreen pokazał wszystkim naznaczoną długopisem kartkę.
„O kurde! To się będzie działo!" – pomyślała Carmen.
Doskonale zdawała sobie sprawę, że Knock Out i Smokesreen w jednym miejscu to prawdziwa mieszanka wybuchowa. Po tym jak Autobot wyznał, co do niej czuje, obawiała się, że będąc na Nemesis będzie chciał wykorzystać ten czas, by w jakiś sposób się do niej zbliżyć. A to oznaczało kolejne wybuchy zazdrości medyka. Wprawdzie wyraźnie dała do zrozumienia Smokescreenowi, że nie ma co liczyć na coś więcej niż przyjaźń, ale na ile zdążyła go poznać, młody bot nie odpuści tak łatwo. A znając jego temperamencik, na pewno ze wszystkich sił będzie się starał prowokować Knock Outa.
Zapowiadał się bardzo długi tydzień.
- No to siedzimy w tym bagnie razem, młody. – odezwała się Arcee.
- A co tam! Mogę polatać sobie trochę tym cackiem! – cieszył się Smokescreen – Raz się żyje!
- Jeśli myślisz, że pozwolimy ci popilotować Nemesis, to się grubo mylisz! – odezwał się Knock Out.
- Całe szczęście nie ty o tym decydujesz doktorku! – odparł młody mech.
- Jestem zastępcą Megatrona i masz się mnie słuchać!
- Skończyłeś marzyć na jawie? – nie dowierzał Smokescreen.
- To prawda. Knock Out jest moim zastępcą. – wtrącił Megatron – Podlega moim rozkazom, a ty podlegasz jemu.
- Nie no, to są jakieś jaja! – roześmiał się Smokescreen – Pan „Uważaj Na Lakier" komandorem! Megs nie byłeś przypadkiem pijany, gdy go awansowałeś?
- Zważaj sobie na słowa karzełku! – przystopował go Megatron.
- Tylko nie karzełku! Wcale nie jestem mały!
- Już się tak nie przechwalaj, młody! – roześmiał się Breakdown – Akurat nam wiedza tego typu nie jest do niczego potrzebna!
Słysząc co powiedział, Carmen o mały włos nie zakrztusiła się popijanym drinkiem.
- Break od kiedy ty masz skojarzenia? – spytała zdziwiona.
- Nauczyłem się tego od was zboczuchy! Jak nieraz ze sobą żartujecie, w co drugim zdaniu prawicie jakieś świństwa. Trudno się tym nie zarazić!
- To nie wiedziałeś, że kto z kim przestaje, taki się staje? – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Ale ja nie miałem na myśli... tego co wy! – wyraźnie zamieszany Smokescreen nie bardzo wiedział, gdzie podziać wzrok.
- Czyli jednak przyznajesz, że jesteś mały! Wiedziałem! – Knock Out nie mógł sobie darować, by nie dokuczyć młodemu mechowi.
- Daj już mu spokój! – mruknęła Carmen – Nie widzisz, że biedny się speszył?
- Dla ciebie wszystko iskierko! – medyk objął dziewczynę ramieniem jednocześnie rzucając Smokescreenowi triumfujące spojrzenie, które zdawało się mówić: „Daruj sobie młody! Ona jest moja!"
Choć Carmen wyjaśniła mu, jaki był powód nocnej wizyty młodego Autobota, nie bardzo wierzył w jego czyste intencje. Od początku imprezy bacznie obserwował Smokescreena i widział tęskne spojrzenia, które mech rzucał jego dziewczynie. Niech ten szczawik nie myśli sobie, że ma jakiekolwiek szanse u Carmen! Już on mu pokaże, gdzie jego miejsce w szeregu!
- Czy wy całą imprezę zamierzacie przesiedzieć i gadać głupoty? – odezwała się Miko – Ruszcie się!
- Sorry Miko, ale zanim będę w nastroju do tańca, muszę wypić jeszcze parę drinków. – odparła Carmen.
- Chcesz się upić? – spytał Knock Out.
- Założę się, że prędzej ty się upijesz grzejniczku!
- A założymy się?
- O co?
- Przegrany przez tydzień spełnia wszelkie zachcianki wygranego!
- Zgoda!
Carmen i Knock Out podali sobie dłonie.
- Przecinaj stary! – medyk zwrócił się do Breakdowna – Coś mi się wydaje, że to będzie cudowny tydzień!
- Oczywiście, że cudowny! Dla mnie!
- Może i ze mną się założysz, co mała? – wtrącił Darkfire.
- Najpierw musiałabym zgubić mózg! – prychnęła dziewczyna.
- Uuuu! Aż czuć tą miłość pomiędzy wami! – roześmiał się Smokescreen.
- Jest tak gorąca, że przetopiłaby tego typka na żyletki!
- Gdybym tylko cię znowu dorwał to...
- Darkfire! – warknął ostrzegawczo Megatron – Co ja ci mówiłem?
- Sama mnie prowokuje!
- To panuj nad sobą!
- Megatronie trudno jest wymagać panowania nad emocjami u tak upośledzonego osobnika! – wtrącił Knock Out.
- Coś ty powiedział? – Darkfire zerwał się z miejsca i wysuwając długie ostrza ruszył w kierunku medyka.
- Gdzie? – Breakdown stanął przed przyjacielem i Carmen zasłaniając ich przed atakiem wkurzonego mecha, a następnie zamachnął się swoim młotem, odrzucając delikwenta kilkanaście metrów w głąb plaży.
- Proszę, proszę! Darkfire potrafi latać nawet bez użycia skrzydeł! – uśmiechnął się Knock Out.
- Możecie się nie drażnić wzajemnie z łaski swojej? Nie chcę tu dzisiaj żadnych rozrób! – Megatron zwrócił się do medyka i Carmen.
- Typowe Cony! Nawet między sobą musicie się żreć! – prychnęła Arcee.
- Jak słucham tego twojego ględzenia, to mam ochotę się pochlastać! – Carmen puściły nerwy – Zachowujesz się, jakbyś miała wieczny okres, albo permanentny niedobór witaminy H! Ogarnij się wreszcie!
- Za to ty chyba masz tej witaminy stanowczo za dużo!
- A co, zazdrościsz? – spytała zaczepnie Carmen.
- No proszę, nawet nie zaprzeczasz! Powiedz mi, czy jest na Nemesis jakiś Con, z którym jeszcze nie spałaś? Masz jakiś grafik, czy lecisz na spontanie? – Arcee powoli cedziła każde słowo, a jej głos był przesiąknięty jadem.
- Przegięłaś suko! – dziewczyna złapała pustą butelkę po Energonie, obtłukła jej denko o kant stołu i powstałym tulipanem rzuciła w stronę botki.
Zaskoczona gwałtowną reakcją dziewczyny Arcee nie zdążyła się uchylić i ostre szkło zarysowało jej policzek.
- Pożałujesz tego ty mała, decepticońska dziwko! – warknęła botka.
W przypływie furii Carmen obtłukła kolejną butelkę i rzuciła się na Arcee z zamiarem ugodzenia ją w jej zimne, pełne pogardy i drwiny optyki.
- Ty niedoru... - nim zdążyła skończyć zdanie, poczuła jak Knock Out przyciąga ją do siebie, jednocześnie zakrywając jej usta dłonią.
- Obraź ją jeszcze raz, a tak przefasonuję ci tę twoją buźkę, że sama siebie nie poznasz! – zwrócił się do Arcee jednocześnie prezentując swoją piłę tarczową.
- Nie ma to jak kłótnia lasek! – podsumował Wheeljack – Może kisiel wam zorganizować?
- Ty skończyłbyś w nim pierwszy! – warknęła Arcee.
- Bardzo chętnie, jeśli byłabyś tam ze mną!
- Odwal się!
- KURWA MAĆ SPOKÓJ! – wrzasnął Megatron.
- Arcee chodź się przejdziemy. – zaproponował Cliffjumper – Musisz ochłonąć. Carmen zresztą też. – spojrzał na dziewczynę, która próbowała zerwać rękę Knock Outa ze swoich ust.
- Dobry pomysł. Nie mam ochoty użerać się z tą...
- Arcee! – upomniał ją Optimus.
- Okej, już nic nie mówię! – botka wstała z miejsca, wzięła dwie butelki Stężonego Energonu i dołączyła do Cliffjumpera, który również zaopatrzył się w zapas mocniejszego trunku.
Dopiero gdy się oddalili, medyk puścił dziewczynę.
- Musiałeś mnie zatkać? – warknęła – Chciałam jeszcze trochę naubliżać tej...
- Nie kończ maleńka! Wiem, że jest bardzo irytująca, ale hamuj się trochę przy młodzieży. – uśmiechnął się medyk.
- Właściwie to o co poszło? – nie mógł zrozumieć Rafael.
- A kto to wie, młody? Dziewczyny potrafią zrobić karczemną awanturę o byle co! – stwierdził Bulkhead.
- Nawytykała mi od dziwek, a to nie było byle co! Knocky nalej mi czystej! Muszę trochę odreagować!
- Jak sobie życzysz! Tylko pamiętaj o zakładzie!
- Chrzanić zakład! Muszę polepszyć sobie humor!
- Prawie rzuciłaś się na silniejszą przeciwniczkę. Zupełnie nielogiczne. – stwierdził Shockwave.
- W furii nie ma czegoś takiego jak logika Shock.
- Coś mnie ominęło? – do stolików wrócił Darkfire.
W miejscu, gdzie trafił go młot Breakdowna miał spore wgniecenie, ale poza tym nic mu się nie stało.
- Carmen i Arcee prawie wzięły się za łby. A poza tym cisza i spokój! – odparł Wheeljack.
- Wiedziałem, że z ciebie waleczne maleństwo! Szkoda, że mnie nie chcesz zaatakować!
W odpowiedzi dziewczyna wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
- A tobie się pogorszyło, czy co? – spytał Breakdown.
- Nie! Staram się jeszcze bardziej nie wkurwić!
- Ciekawy sposób.
- Optimusie czy za twoim pozwoleniem mogę wrócić do bazy? – spytał Ultra Magnus.
- Dlaczego? Napij się więcej Energonu, to od razu polepszy ci się nastrój. – odparł lider Autobotów.
- Jakoś picie mnie nie bawi.
- A ciebie coś w ogóle bawi, sztywniaku? – spytała Miko znacznie ośmielona przez spożyty cydr.
- Słuszna uwaga! – poparł ją Jack.
- Nie tym tonem cywilu!
- Ej, no weź wyluzuj!
Carmen nagle przyszedł do głowy pewien pomysł, jakby tu pomóc rozruszać się sztywniakom.
- Knocky a może wszystkim poważnym dodasz coś do drinka? Coś, po czym się wyluzują? – szepnęła mu do audio receptora.
- Mam coś takiego, ale łączenie tego leku ze Stężonym Energonem powoduje pewne skutki uboczne.
- Jakiego rodzaju?
- Mogą pojawić się halucynacje, ewentualnie przejściowe zmiany w świadomości.
- A o co chodzi z tymi zmianami świadomości?
- Niektórym może się wydawać, że są kimś innym, niż w rzeczywistości.
- No to dawaj to lekarstwo! Będą niezłe jaja!
- Właściwie, to czemu nie! Tylko muszę wrócić na Nemesis.
- Idę z tobą.
- A wy dokąd się wybieracie? – zainteresował się Megatron, gdy wstali od stołu.
- Muszę załatwić pewną fizjologiczną potrzebę. – wymyśliła na poczekaniu Carmen.
- I Knock Out jest ci do tego potrzebny?
- Tak bo idę na Nemesis. Sama jeszcze nie trafię do swojej kwatery.
- Co będziesz szła taki kawał? Tam masz krzaki! – podpowiedziała Miko.
- A w tych krzakach pająki. Zdecydowanie wolę bardziej komfortowe warunki. Zaraz wracamy!
- Ale ten Megatron ciekawski się zrobił! – stwierdził medyk, gdy szli w stronę otwartego mostu ziemnego – Dobrze wykombinowałaś z tą potrzebą, bo ja nie wiedziałbym co mam mu powiedzieć.
- Że idziesz się wypolerować?
- Toś wymyśliła!
- Słuchaj, ale dodanie tego lekarstwa do Stężonego Energonu nie jest w żaden sposób niebezpieczne? – upewniała się dziewczyna.
- Gdyby było, nie zdecydowałbym się na ten krok. Ci, którzy zażyją tę mieszankę, mogą mieć co najwyżej silniejszego kaca, to wszystko. I niezłe odpały, dopóki lekarstwo będzie działać!
- Już nie mogę się doczekać, żeby to zobaczyć! A podamy też Starscreamowi i Darkfire'owi?
- Im w szczególności! Chętnie popatrzę, jak będą robić z siebie idiotów!
- Arcee też trzeba tym napoić! – Carmen zatarła ręce z zadowolenia – Choć mógłbyś się pomylić i dać jej jakąś truciznę.
- Ty moja kochana diablico! – Knock Out uśmiechnął się obejmując dziewczynę – Niestety opcja z trucizną odpada.
- No trudno. Ale przynajmniej zobaczę jak ta zimna suka robi z siebie pośmiewisko! Coś czuję, że dopiero teraz impreza rozkręci się na dobre!
_________________________________________________________
Mimo, że rozdział nie jest jeszcze gotowy w całości, zdecydowałam się opublikować to, co do tej pory udało mi się napisać, by jeszcze bardziej nie wydłużać przerwy w publikacji. Poza tym szykowała się kolejna mega część, więc i tak musiałabym ją rozbić na dwie.
Przepraszam za powolne tempo pisania, ale niestety ostatnio miałam wyjątkowo pracowity okres (braki kadrowe w pracy spowodowane zwolnieniami lekarskimi sprawiły, że niemal cały poprzedni miesiąc pracowałam na ostatnią zmianę, na której jest niezły zapierdziel) i po powrocie do domu (zazwyczaj po 22) byłam tak wykończona, że już nie miałam siły myśleć ani pisać. Na szczęście mój grafik w październiku wygląda całkiem obiecująco (więcej porannych zmian, a co za tym idzie, więcej czasu na pisanie), więc mam nadzieję, że uda mi się trochę przyspieszyć.
A teraz chciałabym gorąco podziękować wszystkim Czytelnikom, osobom komentującym czy zostawiającym gwiazdki pod moim opowiadaniem :) Te wszelkie oznaki Waszej aktywności znaczą dla mnie naprawdę bardzo wiele, i kto wie, czy gdyby nie Wy , to opowiadanie jeszcze by powstawało (mam tzw. słomiany zapał i często zaczynam coś pisać, a tego nie kończę). Dzięki Wam mam ogromną motywację do dalszego pisania! Dziękuję kochani ;*
A teraz chciałabym podziękować wszystkim moim kochanym inspiratorkom :)
Pomysł wspólnej imprezki Botów i Conów wziął się dzięki jednemu z Twoich komentarzy w którymś z wcześniejszych rozdziałów.
Dzięki za pomysł z urządzeniem zawodów w piciu Stężonego Energonu ;)
Mimo, że Twoich pomysłów jeszcze nie wykorzystałam (w końcu imprezka nadal trwa XD) to chciałabym, abyś wiedziała, że już mam pomysł jak doprowadzić do sytuacji, o której pisałaś :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top