20. Nieoczekiwana zamiana miejsc.
Gdy tylko Breakdown, Starscream i Darkfire opuścili most ziemny, rozdzielili się i zaatakowali Autoboty. Breakdown podbiegł do Wreckerów i rozpoczęła się brutalna walka wręcz. Darkfire pomyślał, że najlepiej zaimponuje Megatronowi dając mu w prezencie powitalnym iskrę ostatniego z Prime'ów. Transformował obie dłonie w długie sztylety i z ich pomocą zaatakował strzelającego do niego z blasterów Optimusa. Starscream natomiast odpalił rakiety w kierunku walczącego z Vehiconami Bumblebee. Skupiony na odpieraniu zmasowanego ataku wroga zwiadowca nie zauważył pędzących w jego stronę pocisków, które trafiły go w niezbyt dobrze chronione miejsca poniżej klatki piersiowej. Żółty bot natychmiast padł nieprzytomny na ziemię, obficie brocząc ją Energonem. Widzący to Smokescreen odepchnął atakujące go Cony i podbiegł do kompana.
- Ratchet, Bee mocno oberwał! Natychmiast przyślij nam most! - poprosił biorąc nieprzytomnego kolegę pod ramiona i ciągnąc w kierunku otwierającego się mostu.
- Twoje niedoczekanie! - Starscream transformował ręce w blastery i zaczął strzelać w kierunku wycofujących się Autobotów.
W pewnym momencie poczuł silne uderzenie, po którym został przygnieciony do ziemi przez ogromny ciężar.
To Bulkhead poczęstował Breakdown'a potężnym ciosem, który odrzucił wielkiego mecha prosto na Seekera.
- Złaź ze mnie ty kupo żelastwa! - jęknął Starscream bezskutecznie próbując wydostać się spod masywnego bota.
Breakdown podźwignął się na nogi i zaczął strzelać w stronę wycofujących się Autobotów. Oni jednak wkroczyli już w portal, który błyskawicznie się zamknął.
Bulkhead i Wheeljack chcąc wziąć odwet za, być może, śmiertelne obrażenia kolegi, z całą zaciętością zaatakowali Cony.
- Powyrywam ci te skrzydełka Starscream! - warknął Wheeljack uderzając Seekera z prawego sierpowego.
Mocny cios sprawił, że Con obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, a następnie oszołomiony upadł na ziemię. Wrecker powoli szedł w jego kierunku, jednocześnie dobywając swoich mieczy.
Atakowany przez Bulkheada Breakdown, nie bardzo miał możliwość pomóc Starscreamowi, a Darkfire zajęty był walką z Optimusem. Czyżby na Seekera nadeszła pora?
"Gdzie ten Knock Out?" - pomyślał wściekły - "Mam nadzieję, że nie przyszło mu do głowy znowu baraszkować z Carmen!"
W tym momencie zobaczył otwierające się niemal jednocześnie portale. Z jednego wybiegł Smokescreen trzymający w ręce przypominający prostokątną antenę przedmiot, a w drugim pojawił się Knock Out ze swoim paralizatorem.
- Optimusie wycofajcie się! Szybko! - krzyknął Smokescreen uruchamiając urządzenie.
Na wszystkich rogach "anteny" pojawiły się mniejsze, kwadratowe.
- Smokescreen nie! Nie wiemy jeszcze jaką moc ma relikt! - zaoponował Prime.
- Już!!! - w głosie młodego bota była taka determinacja, że Optimus, Wheeljack i Bulkhead wycofali się pospiesznie, a Smokescreen aktywował urządzenie.
Ze wszystkich anten wystrzeliły strumienie fioletowej energii, które natychmiast pomknęły w stronę Conów, otoczyły je i utworzyły pomiędzy nimi coś jakby na wzór połączeń. Decepticony próbowały wyrwać się z tej sieci, jednak ich starania nie przynosiły żadnych rezultatów. W pewnym momencie legli bezwładnie na ziemi, otaczająca ich energia zaczęła pulsować, a jej barwa stopniowo przechodziła w oślepiającą biel. Blask był tak intensywny, że Autoboty były zmuszone zamknąć optyki.
W pewnym momencie relikt sam się dezaktywował.
- Zgasiliśmy ich? - zastanawiał się Bulkhead patrząc na leżące nieruchomo Cony.
- Sprawdźmy. - Optimus powoli ruszył w kierunku Breakdown'a i Starscream'a leżących najbliżej.
Nim do nich dotarł, oba mechy poruszyły się. Nieco dalej Knock Out i Darkfire również odzyskiwali przytomność.
- Jakiś lewy ten relikt! - westchnął Smokescreen - Jakbym chciał pooglądać efekty świetlne, równie dobrze mógłbym pójść na pokaz fajerwerków. Tam przynajmniej jest bardziej kolorowo.
- Nie mów hop Smokescreen. Może się okazać, że ta energia wpłynęła jakoś na ich psychikę. - odparł Optimus spoglądając na wyraźnie zdezorientowanych przeciwników, którzy powoli podnosili się z ziemi.
Spoglądali na siebie wielce zdziwieni, a potem zaczęli sprawdzać swoje ciała. W końcu ciszę przerwał rozpaczliwy krzyk Breakdowna:
- Nieeeee! Co ja robię w tym napakowanym cielsku?
- A ja w tej mizernej powłoce na obcasach? - zawtórował mu Starscream.
Darkfire miał przerażoną minę, a na twarzy Knock Outa zagościł uśmieszek pedofila, który właśnie namierzył ofiarę.
- Coście z nami zrobili? - krzyknął Darkfire - Chcę wrócić do mojego mega seksownego ciała!
- Chyba będę musiał trochę zarysować ten nieskazitelnie wypolerowany lakierek. - odezwał się Knock Out.
- Dobrze mi się zdaje, że pozamieniali się ciałami? - odezwał się Wheeljack.
- Na to wygląda. - potwierdził Optimus.
- Cudnie! - Bulkhead wystąpił w stronę Starscreama - Breakdown masz ochotę na małe starcie?
- Nawet w tym chuderlawym ciele dam ci radę grubasie!
- No więc na co czekasz? Chodź do taty! - Bulkhead zamachnął się swoją kulą burzącą i chciał uderzyć Starscreama, jednak ten zrobił błyskawiczny unik, a następnie zamachnął się swoimi szponami, robiąc głębokie rany na klatce piersiowej Wreckera.
- Tylko na tyle cię stać? - roześmiał się Bulkhead. - To łaskocze!
- Musimy przejąć ten relikt! - rozkazał Knock Out - Tylko w ten sposób wrócimy do siebie!
- Zapomnij! Bawcie się dobrze w nowych ciałach! - Smokescreen pomachał radośnie "anteną", po czym wbiegł w ciągle aktywny portal.
- Za nim! - krzyknął zdesperowany Knock Out i ruszył w stronę mostu.
Tak bardzo chciał wydostać się z ciała swojego znienawidzonego brata, że gotów był wejść do jaskini lwa, którą w tym przypadku była baza Autobotów.
Starscream i Breakdown popatrzyli po sobie i ruszyli jego śladem.
- Ratchet zamknij most! - rozkazał Optimus ruszając za Conami i strzelając do nich z blasterów.
Gdy portal zniknął, Autoboty natychmiast zaatakowały. Breakdown, Starscream i Knock Out nie czuli się komfortowo w nowych ciałach i nie bardzo im szło odpieranie ataków. Nie byli przyzwyczajeni do używania nowych broni, którymi aktualnie dysponowali.
W ferworze walki Knock Out zdał sobie nagle sprawę z tego, że Darkfire gdzieś zniknął. Po chwili dotarło do niego, co to oznacza.
- Wycofujemy się! - rozkazał.
Miał nadzieję, że zdąży uratować Carmen przed swoim psychopatycznym bratem.
***
Carmen zmagała się z ogromną pokusą, by nie przenieść się do miejsca walki. Bardzo martwiła się o Knock Outa. O Breakdowna zresztą też, ale wiedziała, że wielki mech na pewno nie da sobie zrobić krzywdy. Ta niepewność, czy wszystko pójdzie po myśli Conów i czy wrócą cali i zdrowi, dobijała ją. Już miała wchodzić w portal, kiedy zobaczyła wyłaniającą się z niego sylwetkę Knock Outa.
- Wróciłeś sam? - zaniepokoiła się - A gdzie reszta?
- Sami świetnie dają sobie radę. Nie jestem im do niczego potrzebny. - odparł medyk - Pomyślałem więc, że możemy wykorzystać okazję i spędzić trochę czasu razem. - uśmiechnął się, jednocześnie wyłączając most ziemny.
- Czemu wyłączyłeś portal? - zdziwiła się dziewczyna.
- Darkfire i Starscream mogą przylecieć na Nemesis, a Breakdownowi każę dojechać do twojego domu.
- Nie użyłeś reliktu, żeby sprowadzić Autoboty na statek?
- Tę frajdę postanowiłem zostawić Megatronowi. - uśmiechnął się Knock Out - To jak? Idziemy do ciebie mała?
- Nie powinniśmy tu zostać? Co będzie jak ktoś zostanie ranny?
- Nie martw się. Jak będę potrzebny, wezwą mnie przez komunikator. - medyk wybrał zapisane wcześniej przez Soundwave'a współrzędne domu Carmen i otworzył most - Panie przodem! - wskazał na rozświetlony wir.
Dziewczyna weszła w otwarty portal, a medyk transformował się do mniejszej postaci i podążył za nią.
Gdy byli już w salonie, Carmen zasłoniła okna, by nikt nie zobaczył ciągle otwartego mostu ziemnego.
- Wiedziałem, że prędzej, czy później cię dorwę mała! - usłyszała za sobą.
Nie podobał jej się złowieszczy ton głosu Knock Outa. Odwróciła się i zobaczyła diaboliczny uśmiech goszczący na jego twarzy. Coś tu było mocno nie w porządku. Od powrotu z pola walki, medyk dziwnie się zachowywał.
- Knock Out? Co się z tobą dzieje? Jesteś jakiś inny...
Mech uśmiechnął się szerzej i powolnym krokiem ruszył w jej kierunku.
- Mam ci do powiedzenia dwie rzeczy, maleńka. Po pierwsze: nie jestem Knock Out. A po drugie: za chwilę dokończymy to, co przerwano nam na parkingu!
Słysząc te słowa dziewczyna pobladła. Ponownie znalazła się w nie lada tarapatach. I znowu nie było nawet cienia szansy, by ktoś ją z nich wyciągnął.
***
Widząc że Decepticony "dają w długą", Autoboty zdecydowały, że nie ma sensu ich gonić, bo za chwilę i tak znikną w moście ziemnym. Optimus wezwał portal i wrócili do bazy, aby zorientować się o stanie postrzelonego Bumblebee. Knock Out, Breakdown i Starscream byli już blisko mostu, gdy ten nagle zamknął się.
- Co do cholery? - warknął Breakdown
- Darkfire... No to nieźle nas urządził! - jęknął Knock Out - Musimy dostać się na statek! Carmen jest w niebezpieczeństwie!
- Akurat wy dwaj nie będziecie mieli z tym żadnego problemu! - prychnął Starscream.
- Niby jak mamy się tam dostać? - spytał medyk.
- Jaja sobie ze mnie robisz? Transformujecie się w samoloty!
- Ja nie polecę! Mam lęk wysokości! - jęknął Knock Out.
- To zostańcie tutaj, a ja przyślę wam most. - zaproponował Breakdown - Miałeś niezłego czuja, że kazałeś mi przeszkolić się z tobą.
- Tak zrobimy! Tylko spiesz się stary! Primus jeden wie, co ten świrus Darkfire wyprawia teraz z Carmen!
- Mam nadzieję, że nic nie pokręcę...
- To było bardzo pocieszające! Leć już! - niecierpliwił się Knock Out.
Breakdown transformował się w odrzutowiec, jednak nie wiedział jak sterować lotem, toteż po paru nieplanowanych akrobacjach z całym impetem grzmotnął w ziemię.
- Ty debilu! - wydarł się Starscream - Uważaj trochę!
- Jak się tym steruje? - jęknął Breakdown transformując się do postaci robota.
- Używaj lotek i stateczników!
- Czego?
- Takich ruchomych elementów na skrzydłach i ogonie! Musisz też wykorzystywać prawa fizyki! - pouczył go Knock Out.
- Skoro taki z ciebie spec od latania, to czemu sam nie spróbujesz cwaniaczku? - zirytował się Breakdown.
- Przepraszam stary... Po prostu... Strasznie martwię się o Carmen...
- No wiem... Dobra. To teraz podejście numer dwa! Trzymajcie kciuki!
Breakdown ponownie się transformował i wystrzelił do góry jak rakieta. Widać było, że kompletnie sobie nie radzi ze sterowaniem lotem. Po kilku zadziwiających powietrznych awiacjach udało mu się w końcu jakoś wyrównać lot.
- Naziemni! - prychnął Starscream.
- Ciekawe jak ty poradzisz sobie z jazdą cwaniaku! - sarknął Knock Out.
- Dopóki nie wrócę do swojego ciała, nie zamierzam używać trybu alternatywnego.
- Sytuacja może cię do tego zmusić!
- Jebane Autoboty! Zrobić nam coś tak paskudnego! Mam nadzieję, że rany, które zadałem ich zwiadowcy, okażą się śmiertelne! A ty czegoś się tak guzdrał, co? Może jakbyś przybył wcześniej, nie doszłoby do tego wszystkiego!
- Nie zwalaj winy na mnie! Musiałem wziąć relikt ze skarbca!
- To dlaczego go nie użyłeś?
- Nie zdążyłem! Pojawiłem się niemal jednocześnie z tym autobockim szczawikiem!
- Mogłeś być bardziej zdecydowany! Jak my teraz będziemy funkcjonować? Popatrz na mnie! Kawał cholernego kloca!
- Odwal się od Breakdowna! On przynajmniej ma wolę walki i nie ucieka jak ty tchórzu!
- Odszczekaj to!
- Nie mam najmniejszego zamiaru!
Ich kłótnię przerwało pojawienie się mostu ziemnego. Knock Out i Starscream natychmiast ruszyli w jego kierunku. Medyk miał wielką nadzieję, że jeszcze zdąży obronić Carmen przed swoim psychopatycznym bratem.
***
Carmen próbowała zrozumieć co się właściwie stało? W jej stronę podążał mech wyglądający jak Knock Out, ale zachowujący się jak jego porąbany brat. Czy to możliwe, że w jakiś sposób zamienili się ciałami? A może medyk po prostu znowu chce ją nastraszyć tak jak wtedy, gdy spotkali się po raz pierwszy? W końcu miewał dość specyficzne poczucie humoru. Dziewczyna szybko jednak odrzuciła taką ewentualność, ponieważ była pewna, że nie żartowałby z sytuacji, która przysporzyła jej tyle stresu. Musiał więc to być Darkfire w ciele jej kochanego grzejniczka.
- Jak to się stało, że zamieniliście się ciałami? - spytała cofając się w stronę stołu.
Za wszelką cenę musiała utrzymać bezpieczny dystans dzielący ją od Darkfire'a. A już idealnie by było, gdyby udało jej się dotrzeć do mostu ziemnego i przenieść z powrotem na Nemesis. Tam mogłaby poprosić o pomoc Vehicony.
- Czy to ważne? - Darkfire zbliżał się do niej z uśmiechem gwałciciela - Dla mnie najważniejsze jest to, że wreszcie cię dostanę!
Carmen stanęła po przeciwnej stronie stołu, co Darkfire.
- Jednego nie rozumiem. Skoro wyglądasz jak Knock Out, to czemu zdradziłeś mi swoją prawdziwą tożsamość? Nie musiałbyś się wysilać, żeby mnie dorwać. - dziewczyna w mig pożałowała, że nie ugryzła się w język.
Właśnie nieopatrznie zdradziła Darkfire'owi, że jest bardzo blisko z Knock Outem. Że też ona zawsze musi coś palnąć!
- A więc interfejsujesz z moim braciszkiem! - uśmiechnął się Darkfire - Podejrzewałem, że coś was łączy, ale nie wiedziałem, że jesteście aż t a k blisko! Teraz to tym bardziej ci nie odpuszczę! Nie ma to jak przelecieć dziewczynę swojego brata! - mech cały czas próbował zmniejszyć dystans dzielący go od Carmen, a ona sukcesywnie go utrzymywała, jednocześnie powoli zbliżając się do mostu ziemnego. - A odnośnie twojego pytania... Nie rajcuje mnie seks po dobroci. Uwielbiam gdy druga strona się broni, walczy... Strasznie mnie to nakręca... - w jego optykach pojawił się fanatyczny wyraz.
- Jesteś naprawdę zdrowo popierdolony!
- Radzę ci, byś była dla mnie milsza, bo jak cię dorwę, to pożałujesz!
Carmen była coraz bliżej portalu i miała właśnie do niego ruszyć, gdy Darkfire przeskoczył przez stół, znajdując się po tej samej stronie co ona.
Dziewczyna rzuciła się do ucieczki, ale było już na to za późno. Poczuła jak na jej nadgarstku zaciskają się szpony Darkfire'a, a potem mech przyciągnął ją do siebie i zamknął w żelaznym uścisku.
- Tym razem nikt ci nie pomoże! - warknął ciągnąc Carmen w stronę kanapy.
Mając świadomość, że opór tylko nakręca mecha, dziewczyna pozostawała bierna. Miała nadzieję, że w ten sposób zniechęci go od gwałtu, choć zdawała sobie sprawę, że marne są na to szanse.
Darkfire popchnął Carmen na kanapę, a sam uklęknął nad nią i zaczął zdzierać z niej ubranie. W jego optykach widziała niepohamowaną żądzę.
Mech był tak skupiony na dziewczynie, że nie zauważył zamykającego się portalu. W Carmen obudziła się nadzieja, że może jednak nie dojdzie do najgorszego. Skoro most ziemny zniknął, oznaczało to, że Knock Out jest z powrotem na Nemesis. Zastanawiała się tylko, czemu od razu do niej nie przyszedł? No ale widocznie miał jakieś swoje powody.
- Dlaczego się nie bronisz? - z rozmyślań wyrwał ją głos Darkfire'a.
Mech był wyraźnie niezadowolony z jej bierności.
- Żeby ci przypadkiem nie stanął! - wyrwało jej się.
- Dobrze wiem, że się boisz! I zdradzę ci pewien sekret... - Darkfire przysunął twarz tuż do jej i uśmiechnął się sadystycznie - Masz czego! To nie będzie lukrowy seksik jaki pewnie uprawiałaś z moim bratem... - gwałtownie szarpnął za zapięcie jeansów, które miała na sobie dziewczyna urywając guzik.
Chcąc zyskać na czasie, Carmen postanowiła jednak się bronić. Skoro jest szansa, że Knock Out pospieszy jej na ratunek, to miała w nosie, że tylko bardziej nakręci jego brata. Ogólnie bardzo dziwnie się czuła patrząc na ciało swojego partnera i wiedząc, że tak naprawdę ma do czynienia z kimś zupełnie innym. To było jakieś totalne wariactwo!
- Zostaw mnie ty chory pojebie! - krzyknęła próbując odepchnąć nogami pochylającego się nad nią mecha.
Ten jednak tylko się roześmiał i szybko unieruchomił ją swoim ciężarem.
- Waleczne maleństwo... - uśmiechnął się zaciskając szpony na odsłoniętych piersiach Carmen - Ale ze mną nie masz żadnych szans! - jedną ręką zaczął ściągać spodnie z dziewczyny.
"Kurwa gdzie ten Knock Out?" - pomyślała próbując zerwać z siebie boleśnie uciskające ją dłonie Darkfire'a i jednocześnie zapanować nad atakiem paniki.
Jakby na zawołanie w salonie pojawił się most ziemny z którego wybiegł Knock Out w ciele swojego brata, a zaraz za nim pojawili się Starscream i Breakdown.
Zaślepiony chorą żądzą Darkfire nawet tego nie zauważył.
- Zostaw mnie ty pojebany napaleńcu! - wydarła się Carmen, podczas gdy Knock Out powoli zbliżał się do swojego brata.
Gdy był już dostatecznie blisko, bez ostrzeżenia chwycił go za kark i odrzucił do tyłu, jednocześnie wymierzając mu cios z paralizatora.
Ogłuszony Darkfire legł nieruchomo na podłodze, a dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Przybyłeś w ostatniej chwili Knock Out... - westchnęła zakrywając się narzutą.
- Więc już wiesz o zamianie, maleńka? - medykowi ulżyło, że dziewczyna ma świadomość, że to nie on chciał ją zgwałcić.
- Jak to w ogóle możliwe?
- Te cholerne Autoboty użyły reliktu, który niedawno przejęły. - odezwał się Starscream.
- Z tobą nie rozmawiam! - prychnęła dziewczyna.
- Ale to ja. Breakdown.
- Czyli Starscream jest w twoim ciele?
- Na moje nieszczęście! - odparł Seeker.
- Przynajmniej wyglądasz jak facet, a nie femme na szpilkach! - palnął Breakdown.
- Odszczekaj to ty napakowany debilu!
- Spokój! - uciszył ich Knock Out - Starscream zabierz stąd Darkfire'a! Aż mnie świerzbi, żeby mu porządnie przywalić!
- Więc czemu tego nie zrobisz? - spytała Carmen.
- Nie chcę zniszczyć lakieru.
Starscream posłusznie wykonał polecenie medyka, a kiedy zostali sami we trójkę, Breakdown i Knock Out usiedli po obu stronach dziewczyny.
- Wszystko w porządku? - spytał medyk obejmując Carmen ramieniem.
Czuł, że cała się trzęsie.
- Powoli dojdę do siebie.
Bardzo dziwnie się czuła siedząc obok Knock Outa i Breakdowna, którzy wyglądali jak Darkfire i Starscream. Wiedziała jednak, że wewnątrz są sobą i może im zaufać.
- Zostaniecie już tacy na zawsze? - spytała chcąc odwrócić myśli od nieprzyjemnych wspomnień.
- Myślę, że relikt posiada funkcję cofnięcia transferu naszych umysłów. Problem w tym, że mają go Autoboty. - odparł Knock Out.
- W takim razie trzeba go odzyskać! - Carmen wstała z kanapy i skierowała się w stronę piętra, na którym mieścił się jej pokój. Po pięciu minutach wróciła przebrana w świeże ubranie, a w ręku trzymała telefon komórkowy.
- Wykorzystam moją znajomość z Autobotami! - odezwała się, jednocześnie nawiązując połączenie z Optimusem.
- Czy coś się stało Carmen? - spytał bez wstępu.
- Koniecznie muszę z tobą porozmawiać. Czy Ratchet mógłby mi wysłać most do garażu?
- W porządku. Zaraz otworzy ci portal.
- Życzcie mi szczęścia! - uśmiechnęła się dziewczyna, po czym wyszła z salonu.
W garażu czekał już na nią most, którym przeniosła się do bazy Autobotów. Pierwsze co zwróciło jej uwagę, to nieprzytomny Bumblebee leżący na stole operacyjnym. Bot był podłączony do specjalistycznej aparatury, a w jego obu bokach ziały głębokie dziury. Wokół stołu zgromadziły się wszystkie Autoboty. Po ich minach Carmen wywnioskowała, że stan zwiadowcy musi być poważny.
- Co się stało Bee? - zainteresowała się dziewczyna.
- Starscream trafił go swoimi rakietami. - odparł Optimus.
- Cholerne Decepticony! - prychnęła Arcee - Już dawno powinniśmy na nich użyć Ekstraktora Iskier!
W tym momencie Carmen miała ochotę osobiście zgasić botkę, lecz nie dała nic po sobie poznać.
- Na szczęście nasz najnowszy nabytek trochę im namieszał! - roześmiał się Wheeljack.
- Optimusie czy możemy porozmawiać na osobności? - spytała Carmen.
Wiedziała, że przy wszystkich na pewno nie uda jej się przekonać Prime'a, by przekazał jej relikt. Zwłaszcza przy tej wyjątkowo wrogo nastawionej Arcee.
Optimus podstawił dziewczynie swoją dłoń, a gdy na nią weszła, opuścił główną halę.
- O co chodzi Carmen?
- Wiem, że proszę cię o bardzo wiele, ale czy mógłbyś pożyczyć mi ten relikt? Tylko na chwilę. Odwrócimy jego działanie i obiecuję, że dostarczymy go z powrotem.
- Przykro mi Carmen, ale tym razem jestem zmuszony ci odmówić. Nie mogę pozwolić, aby ten relikt wpadł w ręce Decepticonów.
- Optimusie proszę! Obiecuję, że go wam oddamy!
- Dlaczego to dla ciebie takie ważne?
- Bo bardzo bliska mi osoba znajduje się w ciele kogoś innego.
- Rozumiem cię, ale muszę mieć na uwadze większe dobro. Dlatego nie mogę spełnić twojej prośby. Nie tym razem. Przykro mi.
- Optimusie zdałam sobie ostatnio sprawę z jednej rzeczy. Mianowicie, że wasza ochrona ludzkości przeczy wszelkiej logice.
- Nie bardzo rozumiem do czego zmierzasz Carmen. Jesteśmy tu po to, by chronić twój gatunek przed Decepticonami. Uważasz, że to źle? Według ciebie powinniśmy zostawić was na pastwę Megatrona?
- Właśnie tak uważam.
- Chyba zbyt dużo czasu spędzałaś z Decepticonami. Zrobili ci porządne pranie mózgu!
- Nie jestem jakąś bezwolną kukiełką, która da sterować swoimi poglądami! - zaoponowała - A wy chronicie gatunek, który swoją głupotą i ignorancją dąży do samozagłady, przy okazji niszcząc własną planetę! Nie lepiej byłoby w jakiś sposób wpłynąć na zachowanie ludzi? To właśnie chce zrobić Megatron, by ochronić Ziemię przed degradacją! W końcu teraz to także dom Cybertrończyków. Nie moglibyście zjednoczyć się dla dobra wspólnej sprawy?
- Zniewolenie nie jest dobrym sposobem wpływania na innych. Ludzkość sama musi dojść do odpowiednich wniosków. Bez terroru Decepticonów. Każda żywa istota zasługuje na wolność.
- Nawet jeśli ta wolność może doprowadzić do zagłady?
- Nie mamy prawa decydować za innych, co jest dla nich lepsze.
- Jestem odmiennego zdania. Czasami trzeba kogoś naprowadzić na właściwe tory dla jego dobra. Nawet wbrew jego woli.
Optimus uważnie spojrzał na Carmen. W jego optykach dziewczyna dostrzegła smutek.
- Zmieniłaś się pod wpływem Decepticonów, Carmen. - odezwał się w końcu - Dobrze ci radzę, zaprzestań kontaktów z nimi, nim staniesz się taka jak oni.
- Skąd wiesz, że się zmieniłam? Nie zdążyłeś mnie przecież dobrze poznać. Nic nie wiesz o moich poglądach. Poza tym jestem dorosła i sama będę decydować z kim się zadaję. Więc wybacz, ale nie skorzystam z twojej rady Optimusie.
- Twój wybór. Nie mogę cię do niczego zmusić.
- Więc nie mogę liczyć na to, że pożyczysz mi relikt? - spytała jeszcze raz Carmen.
- Przykro mi. Nie będę ryzykował jego utraty.
- No trudno.
Carmen była wściekła na Optimusa, ale starała się trzymać nerwy na wodzy, choć w tej chwili najchętniej zwyzywałaby go od najgorszych. Wrócili do głównej hali, po czym dziewczyna pożegnała wszystkich i wróciła do domu. Bardzo żałowała, że z pustymi rękami.
- Nie udało się. - zgadł Knock Out widząc jej pochmurną minę.
- Niestety. - westchnęła Carmen siadając pomiędzy nim, a Breakdownem.
- I tak jesteśmy ci wdzięczni, że próbowałaś. - uśmiechnął się do niej Breakdown poklepując ją po ramieniu swoją szponiastą dłonią.
- Break uważaj z tymi pazurami! Nie zapominaj, że jesteś w ciele Starscreama! - upomniała go dziewczyna gdy ostre końce zadrapały lekko jej skórę.
- Przepraszam mała! Ciągle się zapominam!
- Koniecznie musimy przejąć relikt. I chyba nawet już wiem, jak to zrobimy. - odezwał się Knock Out.
- Masz plan?
- Myślę, że wystarczy mały szantażyk. Musimy tylko dorwać któregoś z pupilków Autobotów.
- W takim razie musicie działać szybko. Prime już wie, że bardzo zależy wam na przejęciu reliktu. Może przewidzieć nasz ruch i zamknąć dzieciaki w bazie.
- Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że tylko Starscream albo Darkfire mogą sprowadzić ich na Nemesis. - westchnął Knock Out.
- Nie wysyłaj tego zboczeńca! Jeszcze zrobi coś Miko!
- Spokojnie! Darkfire posiedzi sobie w areszcie za to, co chciał ci zrobić. A odszukanie i porwanie pupilka zostawimy Starscreamowi.
- Nie wziąłeś pod uwagę jednej rzeczy. Niby jak Starscream ma złapać któregoś z dzieciaków? Przecież nie transformuje się w biały dzień w miejscu publicznym! - uzmysłowiła mu Carmen - Poza tym z tego co wiem, każdy z nich ma swojego opiekuna wśród botów.
- A może zamiast na ludziach, skupmy się na Autobotach? - zaproponował Breakdown.
- A wiesz, że to całkiem niegłupi pomysł? - podchwycił Knock Out - Prime zrobi wszystko, by uratować jednego ze swoich! Czasami umiesz ruszyć procesorem!
- To co? Przygotowujemy małą prowokację?
- Najlepiej zaczekajmy na sprzyjający moment. Nie warto się zbytnio narażać. Dobrze wiesz, że żaden z nas nie czuje się zbyt komfortowo w nowym ciele i nie bardzo potrafimy władać bronią, do której nie zdążyliśmy przywyknąć. Najbezpieczniej będzie namierzyć samotnego Autobota i zgarnąć go, zanim zdąży wezwać wsparcie.
- Ale ja nie chcę chodzić na obcasach!
- Zawsze możesz zatańczyć! Zamontujemy dla ciebie rurę na Nemesis! - droczył się Knock Out.
- Pierwsze co z nią zrobię, to wsadzę ci ją w zderzak! - odciął się Breakdown.
- Tak się składa, że samoloty nie mają zderzaków! I co teraz powiesz?
- Knock Out nie wkurwiaj mnie! Jesteśmy w niezłych tarapatach, a tobie głupie żarty w głowie!
- Myślisz, że ja jestem zadowolony z takiego obrotu spraw? Ale denerwowanie się nic nam nie pomoże. Musimy mieć nadzieję, że wszystko szybko wróci do normy. Proponuję teraz wrócić na Nemesis i rozpocząć obserwację poczynań Autobotów. Muszę też odebrać relikt Darkfire'owi, zanim zorientuje się jak on działa.
- Koniecznie, bo jeśli go rozpracuje, to będzie katastrofa! - wystraszyła się Carmen.
- Idziesz z nami maleńka?
- Jasne. Nie mam nastroju, żeby siedzieć tu samotnie.
Gdy wrócili na Nemesis, zobaczyli Starscreama próbującego zerwać relikt z ręki Darkfire'a. Darkfire kurczowo przytrzymywał urządzenie i próbował wyszarpnąć się Seekerowi.
- Oddawaj to w tej chwili ty nawoskowany kmiocie! - krzyczał Starscream.
- Ani mi się śni zwalisty klocu!
W pewnym momencie Starscream przez przypadek aktywował miotacz fal.
- Z powrotem do portalu! - zdążył krzyknąć Knock Out, jednak nim zdążyli wykonać jakikolwiek ruch, moc reliktu przejęła nad nimi kontrolę.
Zaskoczony ich nagłą biernością Darkfire próbował odgadnąć jakie właściwie działanie ma urządzenie. Czyżby unieruchamiało przeciwnika podobnie jak legendarny immobilizer? Przyjrzał się uważnie zgromadzonym w centrum dowodzenia. Stali spokojnie, zupełnie jakby... Czekali na jego rozkazy?
"Nie zaszkodzi sprawdzić!" - pomyślał Darkfire.
- Carmen podejdź do mnie. - zwrócił się do dziewczyny.
Ku wielkiemu zaskoczeniu mecha, ta posłusznie ruszyła w jego stronę.
Na twarzy Darkfire'a wykwitł iście diaboliczny uśmiech. Relikt umożliwiał całkowitą kontrolę nad innymi! Cudowny wynalazek!
Chwycił Carmen i posadził sobie na ramieniu, a następnie zwrócił się do Starscreama, Knock Outa i Breakdowna:
- Wy trzej pójdziecie za mną!
Zaprowadził ich do jednej z cel i kazał wejść do środka.
- Miłej odsiadki wam życzę! - uśmiechnął się zamykając drzwi. - A ty mała pójdziesz ze mną i zabawimy się trochę!
Skierował się do zatoki medycznej. Na miejscu postawił Carmen na jednym ze stołów, po czym transformował się do mniejszej postaci.
- Wygląda na to, że szczęście mi dzisiaj sprzyja! - Ta zabaweczka nie będzie mi już potrzebna. - uśmiechnął się dezaktywując relikt i z chorą satysfakcją patrząc jak dziewczyna odzyskuje własną wolę.
Gdy tylko Darkfire wyłączył miotacz fal, Carmen natychmiast odzyskała zdolność myślenia. Zupełnie nie pamiętała, jakim cudem znalazła się w pokoju medycznym. Przed nią stał Knock Out, na którego twarzy gościł sadystyczny uśmiech. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że przecież medyk i jego psychopatyczny brat zamienili się ciałami. "Kurwa! Tylko nie ten psychol! - jęknęła w duchu.
- Znowu cię dopadłem, mała! - uśmiechnął się Darkfire. - I tym razem twój kochaś cię na pewno nie uratuje!
- Co mu zrobiłeś?
- Nic. W końcu ma moje ciało. Siedzi sobie w celi razem z Seekerem-nielotem i skarlałym osiłkiem! - mech powoli zaczął przybliżać się do Carmen z uśmiechem gwałciciela.
- Dlaczego przytargałeś mnie akurat tutaj? - dziewczyna próbowała jak najbardziej oddalić w czasie nieuchronną traumę.
- Bo chcę, żeby mój braciszek do końca życia miał świadomość, że to tu przeleciałem jego ukochaną! - roześmiał się Darkfire - Jak to wy węglowcy mawiacie? Do trzech razy sztuka! - to mówiąc gwałtownie doskoczył do Carmen przewracając ją swoim ciężarem.
##############################################################
Miałam ambitny plan wrzucić dwa rozdziały na raz, ale niestety nie wyszło, ponieważ nie udało mi się dzisiaj dokończyć dalszej części. Ogólnie to wyszedł mi mega rozdział (ponad 7 tys słów), dlatego postanowiłam podzielić go na pół. Druga część powinna pojawić się na dniach, gdyż jest prawie skończona ;)
Zauważyliście pewnie, że zmieniła się forma zapisu imion bohaterów. Wszystko dlatego, że postanowiłam zaktualizować swoją wiedzę odnośnie użycia apostrofów i dowiedziałam się, że robiłam to źle! W najbliższym czasie czeka mnie mnóstwo poprawek, ale mówi się trudno i pisze się dalej xD Jednak to prawda, że człowiek uczy się przez całe życie.
(A i tak głupi umiera ;))
Reguły użycia apostrofów w bardzo przystępny sposób omówione są na tej oto stronce:
http://cichyfragles.pl/2012/03/07/jak-uzywac-apostrof-u/
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top