Stymulacja bodźcowa

Leonard Janukowycz widział w swojej karierze lekarza wiele różnych przypadków, widział ludzi wybudzających się ze śpiączki po kilkunastu latach, widział psychopatów, widział osoby po dwudziestu pięciu próbach samobójczych, ale nigdy osobiście nie próbował wybudzić osoby wyłączającej się. Od trzech dni podawał Anastazji antydepresanty, Wiktor skrapiał jej język sokiem z cytryny, żeby pobudzić odruch przełykania, a Klaudia świeciła jej w oczy różnymi kolorowymi latarkami, a wszystko to miało na celu rehabilitację umysłu prokuraturówny. Efekty pojawiały się szybciej, niż oczekiwali, otwierała oczy średnio sześć razy na dobę, co około dwie godziny, czasem mówiła proste zdania, takie jak "Zimno mi" albo "Zabierz tą latarkę". Raz zdarzyło się jej nawet grozić. Na pytanie współpracowników, czy zaczęła się wybudzać, nie mógł odpowiedzieć inaczej niż twierdząco. Jeszcze jakiś miesiąc, może trochę mniej, a powinna normalnie chodzić, choć zapewne będzie miała początkowo problemy z koordynacją ruchową. Dietetyk ułoży jej odpowiedni jadłospis, żeby przybrała nieco na wadze, a do tego czasu muszą poczekać, pomimo tego, że prokurator stawał się coraz bardziej niecierpliwy.

* * *

- Leonardo, gdzie moja córka?!

Janukowycz przewrócił się na łóżku. Do ciężkiej cholery, dopiero siódma rano! Później będzie się martwił o Anastazję... Czekaj, co?

Wyskoczył z pościeli, a Wiktor Arsjeniewy uniósł wysoko prawą brew; patolog miał na sobie różową piżamę w renifery. Chwilę później postawili na nogi cały dom, bali się, że ktoś porwał dziewczynę w śpiączce. Zagadka wyjaśniła się dopiero w kuchni, gdzie Anastazja siedziała jak gdyby nigdy nic, pijąc kawę. Miała powyrywane wenflony, z rąk płynęła krew, ale jej oczy rzucały groźne błyski w ich stronę.

- Na co się gapicie, ha? Wy dwaj - warknęła, wskazując na prokuratora i lekarza - zostajecie tutaj i wszystko mi opowiadacie. Reszta won! Jeśli kalendarz w moim telefonie się nie myli, to straciłam całe trzy tygodnie życia, jesteście mi winni wyjaśnienia.

Wszyscy byli zbyt zszokowani, żeby protestować, więc posłusznie wykonali jej polecenie, choć widać było, że przynajmniej część z nich nie była zbytnio zadowolona z tego, iż ich szefowa naraża się na groźne dla życia powikłania.

- Nie powinnaś pić kawy, Anastazjo, nie wiemy, jak twój organizm na to zareaguje - rzekł Janukowycz zmęczonym głosem. - A poza tym, musimy cię opatrzyć.

Dziewczyna prychnęła głośno.

- Przez ostatnie kilka dni ktoś bezustannie karmił mnie sokiem z cytryny. Naprawdę uważasz, że ta mała kawusia z mlekiem, cukrem i syropem waniliowym może mi teraz zaszkodzić?

Była zła, nie było o czym dyskutować. Po kilkunastu długich dniach majaczenia w końcu obudziła się na dobre, była głodna, zmęczona i chciała jak najszybciej pójść pod prysznic. Najróżniejsze małe rzeczy doprowadzały ją do szału, a przez to, że nawet kawa nie pomogła zmyć z jej języka posmaku cytryny, gotowa była mordować.

- Co chcesz wiedzieć?

Drgnęła, kiedy ojciec się odezwał. Natychmiast poczuła rosnące ciśnienie. Po cholerę on tu wracał? Jej stan, jej rozpacz, jej chęć zemsty, to wszystko było jego wina! Gdyby nie on i jego, kurwa, szlachetność, Magnecie nic by się nie stało, siedziały by teraz w sali konferencyjnej, omawiając rozkład wojsk. A tak? Maggi leży w jebanej trumnie, ona wygląda jak typowy szkielet, a współpracownicy obchodzą się z nią jak z jajkiem, chyba to ostatnie obecnie najbardziej ją wkurzało.

Wstała, zakręciło jej się w głowie, Wiktor zerwał się z krzesła, jednak ona ofuknęła go agresywnie. Sama zdziwiła się poziomem irytacji, który w niej narastał. Błędne koło. Coś ją wkurzało, ona wybuchała agresją słowną i fizyczną, to ją dodatkowo nakręcało, znów zaczynała się irytować... Jeszcze kilka dni, kilkanaście serii ćwiczeń i pójdzie na strzelnicę.

- Macie Anubisa? - spytała, wrzucając kapsułkę do ekspresu ciśnieniowego. Mocne Lungo, tego teraz potrzebowała.

Uświadomiła sobie, że w kuchni jest za cicho. Obejrzała się na siedzących przy wyspie mężczyzn, obaj milczeli. Świetnie, mają żołnierzy Skobacha, on sam jest martwy, ale najlepszego zabójcy we wschodniej Polsce nie mają. Brawo, polska policja znów idealnie się spisała. Mentalnie zaklaskała im z pełną złośliwością. Ekspres zapiszczał, kawa parowała w filiżance, dosypała łyżeczkę cukru. Podeszła do wyspy, nacisnęła przycisk interkomu.

- Generale Krupa, proszę do kuchni.

Ojciec spojrzał na nią ze zdumieniem.

- Zainstalowaliście tu system komunikacyjny?

Znów poczuła złość.

- Naprawdę uważasz, że w domu o powierzchni sześciuset metrów kwadratowych ludzie będą zdzierać sobie gardła? Mam dla ciebie jedną dobrą radę: jak tylko Tomasz przekaże ci wszystkie informacje, jakie zebraliśmy o Anubisie, to wypieprzaj stąd najszybciej jak będziesz umiał.

- Córcia, wszystko w porządku?

- Nic nie jest w porządku! - wybuchła, uderzając pięścią w blat. - Magneta nie żyje, ja nie mogłam być na jej pogrzebie, a ty i twoi zasrani pomocnicy nie umiecie złapać zwykłego mordercy! Generale, proszę przekazać panu Wiktorowi rysopis Anubisa, a ja idę się wykąpać. I jeszcze jedno, dziś wieczorem mamy zebranie.

Wyszła, rzucając przekleństwami na prawo i lewo, pomimo zawrotów głowy zeszła do kotłowni, musiała zapalić. Nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę. Miała nadzieję, że znowu pływa w oceanie smutku, że za moment pojawi się dłoń, która wyciągnie ją z tego bagna, ale to była rzeczywistość, bolesna i jak najbardziej realna rzeczywistość, w której jej rodzina zniknęła, a najważniejsza osoba w życiu była martwa.

Weszła do łazienki, zdjęła z siebie koszulkę i szorty, pozwoliła rozluźnić się strumieniom gorącej wody. Miała tak mało, a i to straciła. Kiedy wyszła spod prysznica, kiedy zobaczyła swoje odbicie w lustrze, dopiero wtedy zrozumiała, że wraz z Magnetą odeszła również ona, jej dusza błąkała się gdzieś pomiędzy niebem a piekłem, na ziemi pozostało jedynie jej ciało i umysł, który nie był w stanie poradzić sobie z nawałem emocji. Chuda, wyniszczona, o posiwiałych z rozpaczy włosach, które stały się mlecznobiałe. Tyle z niej zostało. Powstrzymała płacz, sięgnęła po telefon, umówiła się na farbowanie u fryzjera. Zacznie powolutku, od zmiany wyglądu, a właściwie od przywrócenia swojej dawnej formy, a skończy na zemście. Osobiście zabije Anubisa, choćby miała to być ostatnia jaką zrobi w życiu.

* * *

Janukowycz nie wierzył, że Anastazja się obudziła. Był pewien, że proces stymulacji zmysłowej zadziała, ale nie tak szybko. Owszem, słyszał o takich nagłych wybudzeniach, po których ludzie normalnie chodzili, mówili, a nawet wykonywali pracę, jednak tym, co najbardziej go martwiło, był syndrom wypalonej świecy. Kiedy kończy się knot, a taki, dajmy na to, podgrzewacz przestaje się palić, można zaobserwować nagły błysk jasnego światła. Obawiał się, że córka Wiktora może być w tej właśnie fazie "blysku", żeby wkrótce zgasnąć. Samo myślenie o tym było bardzo niepokojące, ale musiał ją obserwować, gdyby nagle miała doznać kolejnej zapaści, z której tym razem mogłaby się nie obudzić.

_____________________

Witam!

Kolejny rozdział, proszę o komentarz.

Całusy,

J.M.Vector

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top