Biały Rosjanin

Anubis przejął władzę nad gangiem swojego zmarłego szefa. Niewiele z niego zostało, z ponad czterystu żołnierzy i współpracowników tego dnia zebrało się ich raptem osiemdziesięciu. Nie przeszkadzało mu to, nadal mógł mordować. Chciał pozbyć się tej małej zdziry Arsjeniewej, gdyby się nie wtrącała, nie musiałby teraz sam dowodzić. Pozbędzie się jej, jej smętnych przydupasów i jej ojca. Miał do tego środki, ludzi i powody.

* * *

Anastazja Natallya Arsjeniewa kategorycznie zabroniła komukolwiek jechać z nią do Hajnówki. Sama wsiadła na motor, wzięła trochę pieniędzy z kasy i oddaliła się od domu. Z nieba leciał jakiś szajs, ni to mżawka, ni to drobny grad, ale mimo złej pogody i warunków drogowych pruła przed siebie, przekraczając dwukrotnie dozwoloną prędkość. Przez moment wydawało jej się, że jedzie za nią radiowóz policyjny, jednak po chwili domniemana pogoń zniknęła z zasięgu jej wzroku. W Hajnówce ludzie ciągle gdzieś się spieszyli, na skrzyżowaniach ustawiali się w wielkie zbiorowiska, które ciągnęły się w nieskończoność. A jeszcze światła były zepsute, więc samochody stały w długich korkach, a w tym czasie ich kierowcy przysypiali w fotelach, rozmawiali z rodzinami lub poświęcali się seksualnym uniesieniom, jeśli tylko jechali z partnerami. Kiedy młoda prokuraturówna dopchała się wreszcie do parkingu na Trzeciego Maja, było po dwunastej. Weszła do budynku, gdzie urzędował najlepszy fryzjer. Kiedy specjalista od koloryzacji ją zobaczył, o mały włos nie zszedł na zawał. "Ostatnim razem wyglądała o niebo lepiej" - pomyślał, sadzając klientkę w fotelu.

- Jaki kolor dziś robimy? - spytał, biorąc paletę.

- Chciałabym coś z czarnej czerwieni.

Przystał na to niechętnie, jednak wiedział, że nie zgodzi się na nic innego. Ostatnio miał coraz mniej klientów, a perspektywa odnawiania koloru i farbowania białych odrostów co dwa tygodnie bardzo mu pasowała. Próbował ją podpytać, co spowodowało takie gwałtowne osiwienie, ale widząc jej zmęczoną twarz i przekrwione oczy, natychmiast się wstrzymał. Zabieg trwał długo, ale ona była bardzo cierpliwa. Po skończonym zabiegu postanowił być szczery i wyraził swoją niepochlebną opinię.

- Wygląda pani upiornie.

Dziewczyna uśmiechnęła się po raz pierwszy od momentu, w którym weszła do salonu. Wyglądało to strasznie, biel twarzy w połączeniu z czernią włosów była iście demoniczna.

- Wiem. Ale właśnie to mam na celu; chcę wzbudzać lęk.

Od fryzjera pojechała do dentysty plastyka, który miał pobrać miarę do ceramicznych licówek w kształcie kłów. W ten sposób oddawała Magnecie należny jej hołd, upodabniając się do niej wyglądem. Kolor włosów miała teraz zbliżony do swojego naturalnego, a kły... Przydadzą jej się w codziennym życiu. I W zemście. Nie mogła się doczekać, aż wbije zęby w szyję Anubisa, do niedawna najlepszego zabójcy we wschodniej Polsce.

* * *

Prokurator Wiktor Arsjeniewy był ostro wkurwiony, kiedy Kiwit odwoził go do Białegostoku. Nie rozumiał, dlaczego jego córka wywaliła go z domu, dlaczego stała się tak agresywna, nie wiedział nawet, dlaczego tak bardzo rozpaczała po stracie tej całej Magnety. Przecież była obcą osobą.

Gościu w czarnym aucie przed nimi zatrzymał się z piskiem opon, ledwo zahamowali. Ktoś wysiadł, wyjął jakiś wielki, obwiązany sznurkiem pakunek z bagażnika i wywalił do rowu. "Pieprzeni pomyleńcy, wywalać śmieci przy ludziach" warknął w myśli, a Kiwit szybko zrobił zdjęcie tablic rejestracyjnych wozu. Podjechali bliżej, żeby obejrzeć domniemane śmieci z bliska, sierżant sztabowy rozciął folię. W nozdrza natychmiast uderzył ich zapach zepsutego mięsa, po odchyleniu osłony ujrzeli zmasakrowane zwłoki młodego człowieka. Czy praca nawet tu ich nie omija? Wykręcił numer techników i Janukowycza, rozstawili trójkąt ostrzegawczy. Wiktor zadzwonił do kolegi z dochodzeniówki, podał mu numery rejestracyjne wozu, z którego wywalili tego trupa. Kolejne dochodzenie, psia ich wszystkich mać. Jeśli w toku śledztwa wyjdzie, że to znowu są jakieś gangsterskie porachunki, złoży dymisję i zostanie fryzjerem, praca łatwa, cicha i przyjemna. Choć z drugiej strony, jeśli będą strzyc się u niego mafiosi... Zostawił ten temat i zajął się prowizorycznym zabezpieczeniem terenu.

* * *

- Ana, wyglądasz przepięknie!

Skrzywiła się na te słowa, zbytnio ją jeszcze drażniło, że ludność zwraca się do niej jak Magneta, ale starała się powściągnąć emocje. Przeszła przez salon i usiadła na sofie, po swojej lewej miała Klaudię, a po prawej generała Krupę, który obrzucił ją bacznym spojrzeniem i spytał prosto z mostu:

- Ile mandatów?

Roześmiała się w głos. Sama zdziwiła się, że przyszło jej to tak łatwo.

- Dwa za nadmierną prędkość, jeden za parkowanie w miejscu niedozwolonym i jeden za palenie koło przystanku. Oczywiście wszystkie na fałszywe dokumenty i adres. A co? Policja dała cynk, że złowili cztery razy tą samą babę?

Po kilku minutach cały gang taczał się po podłodze, nie mogąc powstrzymać śmiechu. Anastazja czuła się lepiej niż zwykle, ba, lepiej niż kiedykolwiek. Wylożyła wszystkie mandaty na etażerkę, przeczesała palcami włosy, złowiła Einsteina, który patrzył na nich jak na wariatów. Kocia inteligencja, nie ma co, najpierw nie lubił broni, nawet rzucił się na katalog ze sklepu militarnego, a teraz rozumiał, że te dziwne dwunożne istoty muszą się czasem wyszaleć. Mruczał, kiedy głaskała go po policzku, to bardzo ją uspokajało. Zgodnie z przewidywaniami, pozostałe kociaki również zaczęły domagać się pieszczoty, wkrótce wszyscy w salonie śmiali się z niej, że jest kocią mamą. Kazała im się odczepić i poszła do swojej sypialni.

Leżała w łóżku razem ze zwierzakami, myślami będąc daleko od domu. Przypomniała sobie, jak na tym samym łóżku bawiła się z Magnetą, jak rozmawiały o wspólnej przyszłości, jak się całowały, jak obejmowały jedna drugą. Słyszała jej głos, czuła jej ciepło, jej zapach, widziała małe znamiona na jej ciele, dotykała jej miękkich włosów i ostrych, spiczastych kłów, zatracała się w jej pięknie. Ani się obejrzała, a z oczu zaczęły płynąć łzy. Tak wiele rzeczy przypominało Anastazji o zmarłej kochance, tak wiele wspomnień wiązało się z ich miłością. W pewnym momencie wydało jej się, że słyszy cichy szept Magnety, że dziewczyna mówi: "Pomścij mnie".

Wtedy w sercu młodej prokuraturówny zawrzał ogień, pomimo świeżych łez na twarzy, mimo ogromnej pustki w środku wyszła z pokoju i zwołała zebranie. Miała teraz nową misję. Chciała wiedzieć wszystko o Anubisie, jego ofiarach, o osobach z nim powiązanych. Gdyby nie jego morderstwa, gdyby nie wykonywał ślepo poleceń Konstantego Skobacha, to Magneta nadal by żyła.

_____________________

Przybywam w pokoju!

Żartuję, tak czy siak pożrę Wasze dusze.

Kolejny rozdział, jak nie zobaczę pod nim choćby jednego długiego komentarza, to nie wstawię następnego, obiecuję, będę uczyła się stawiać bańki, piła grzańca bezalkoholowego i próbowała opchnąć na lewo używany kosmos.

Tak więc proszę, słucham Was jak radia.

Całusy i uściski,

Wasz ulubiony robocik, J.M.Vector.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top