1.

-Jest tu kto?!-z jej wychudzonego,bladego ciała udało się wydobyć pojedynczy krzyk.-Czy ktoś mnie słyszy?-zapytała już o wiele spokojniejszym  tonem, jakby godząc się z tym co ma się wydarzyć.-Czy jest tu ze mną ktoś lub coś z kim mogę zamienić chodź słowo?-Dziewczyna nie dawała za wygraną. Była wyraźnie zdeterminowana.-Proszę tylko jedno małe słowo. Może być to tylko nieznaczący szept rzucony na wiatr. Pragnę tylko kilku liter,które nareszcie przerwą tą okropną ciszę. 
Cisza,śmiertelna cisza. Cisza,która nie zwiastowała wesela i  radości.
Cisza, nie wróżyła także żalu czy też rozpaczy.
Cisza,która nie mówiła nic.
Nie udawało się wysnuć z niej niczego.
Obojętna,głucha cisza, która zakończyła cierpienie.

Ciemność.

Stop.

Dość.

Koniec.

Dźwięk migawki. Otwiera się lampa. Błysk. Ciemność. Kroki. Raz...Dwa...Trzy... Ciemność. Dźwięk migawki. Lampa. Błysk.  I znowu. Kroki. Co oni tu robią? Halo? Dość! Mężczyźni w mundurach. Kroki. Płacz dorosłej kobiety. Mamo? To ty? Niech cię znowu przytulę. Ale..Co jest!? Mamo?!  Nie mogę się poruszyć! Ratunku! Mamo nie płacz. Mamo nie odchodź. Próbuję krzyczeć. Nie mogę. Mamo nie mogę krzyczeć. Czego oni wszyscy chcą? Nie dotykaj mnie! Mamo nie pozwól im. Mamo nie płacz. Proszę...Nie odchodź. Tato nie pozwól Mamie...Ratunku nie mogę się ruszyć. Nie mogę. Nie mogę krzyczeć, płakać. Nie mogę. Po prostu nie mogę. Dźwięk noża. Odcinają sznur. Koniec. Błogi koniec. Moje sztywne ciało opada na ziemie. 

Ciemność. 

Koniec. 

Teraz nie widzę już niczego. 

Nie ma mamy.

Nie ma taty. 

Nie ma mężczyzn w mundurach. 

Nie ma już nikogo.

Nikogusieńko.

Ciemność.

   I ujrzałam Bestię wychodzącą z morza,
mającą dziesięć rogów i siedem głów,
a na rogach jej dziesięć diademów,
a na jej głowach imiona bluźniercze.
Bestia, którą widziałem, podobna była do pantery,
łapy jej - jakby niedźwiedzia,
paszcza jej - jakby paszcza lwa.
A Smok dał jej swą moc, swój tron i wielką władzę.
I ujrzałem jedną z jej głów jakby śmiertelnie zranioną,
a rana jej śmiertelna została uleczona.
A cała ziemia w podziwie powiodła wzrokiem za Bestią,
i pokłon oddali Smokowi,
bo władzę dał Bestii.
I Bestii pokłon oddali, mówiąc:
"Któż jest podobny do Bestii
i któż potrafi rozpocząć z nią walkę?"
A dano jej usta mówiące wielkie rzeczy i bluźnierstwa,
i dano jej możność przetrwania czterdziestu dwu miesięcy.
Zatem otworzyła swe usta dla bluźnierstw przeciwko Bogu,
by bluźnić Jego imieniu i Jego przybytkowi,
i mieszkańcom nieba.
Potem dano jej wszcząć walkę ze świętymi
i zwyciężyć ich,
i dano jej władzę nad każdym szczepem, ludem, językiem i narodem.
Wszyscy mieszkańcy ziemi będą oddawać pokłon władcy,
każdy, którego imię nie jest zapisane od założenia świata w księdze życia zabitego Baranka.
Jeśli kto ma uszy, niechaj posłyszy!
Jeśli kto do niewoli jest przeznaczony, idzie do niewoli,
jeśli kto na zabicie mieczem - musi być mieczem zabity.
Tu się okazuje wytrwałość i wiara świętych.  

  I dano jej, by duchem obdarzyła obraz Bestii,
tak iż nawet przemówił obraz Bestii
i by sprawił, że wszyscy zostaną zabici,
którzy nie oddadzą pokłonu obrazowi Bestii.
I sprawia, że wszyscy:
mali i wielcy,
bogaci i biedni,
wolni i niewolnicy
otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło
i że nikt nie może kupić ni sprzedać,
kto nie ma znamienia -
imienia Bestii
lub liczby jej imienia.
Tu jest potrzebna mądrość.
Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy:
liczba to bowiem człowieka.
A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć*

A światem zawładnie trzech Antychrystów. 

Ostatni z nich do zastępów dołączy w dniu klęski dwóch Panów waszych i naszych.

I nie będzie nic prócz boleści i rozpaczy

I nawet bestia przyjacielem się okaże gdy

trzeci z Antychrysów wprowadzi nową władzę.

Ciemność.

Ból.

Strach.

Błysk.

Koniec.

-Wstawaj!-ciepły, a zarazem niepokojący męski głos wydał jakby rozkaz.

-Kim jesteś, skoro próbujesz wydawać mi rozkazy?-zapytałam z nutą ironii w głosie.-Grzeczniej.

-Jesteś dość arogancka jak na osobę, która przed chwilą skróciła sobie życie równie krótkim sznurem. -z pod kaptura usłyszałam pełen pogardy chichot, jakby szaleńca lub człowieka opętanego.

I znowu...

Ciemność.

Jęk.

Ból.

Rozpacz. 

Strach.

Spadam.

Lecę w dół.

Powoli spadam.

Jakby znowu powoli umieram. 

-Nie miej mi za złe tej istnie ciekawej zabawy, ale to tylko gra.-cichy szept jakby przeleciał blisko mojego ucha.-Niedługo zakończy się twoje cierpienie.

-Poczekaj! Stój!-usłyszałam następny męski głos.-To ona, To wybrana.

________________________________________________________________________________________

______________________________

Kolejny rozdział, kolejna dziwna historia. Zapraszam do czytania, gwiazdkowania i komentowania.


*na mocy prawa cytatu przytoczyłam w opowiadaniu fragment Apokalipsy Św. Jana






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top