IV
Voldemort widząc Albusa otworzył ze zdziwienia usta. Szybko się jednak opanował.
- Co tu robisz starcze? - warknął czarnoksięcznik.
- Witaj Tom.
- Elo mordo.
Dumbledore wytrzeszczył oczy. Cóż, nie na co dzień najpotężniejszy Czarny Pan, ostatniego stulecia wita się ze swoim największym wrogiem, slangiem młodzieżowym.
- Czy to jakże niezwykłe powitanie mam wziąć za czasowe zawieszenie broni?
- Odbieraj to jak chcesz - odpowiedział Voldi stwierdzając, iż za dużo czasu spędza z Bellą i Barty'm.
O wilku mowa. Do kuchni właśnie weszła Bellatrix. Nie zaówarzając Albusa, pokłoniła się swemu Panu i przywołała z pokoju jedyny w miarę czysty kubek. Zaczęła robić sobie herbatę.
Niecałe dziesięć minut później wbił Crouch.
- Witaj Panie. Witaj Dumbledore. Zaraz, zaraz...
Co tu robisz dziadu?! - wykrzyknął Śmierciożelek.
Nim Trzmiel zdołał odpowiedzieć, znikąd wybiegł Rudolfus krzycząc:
- Bajlando!!!
Bell zemdlała upadając na Barty'ego, który udeżył głową w posadzkę. Voldemort oszołomił Rudiego i przelewitował do jego pokoju. Po kilku minutach wrócił z błogim uśmieszkiem.
- Co się stało? - zapytał szczerze zaciekawiony Drops.
- Severus to ma jednak dobry towar - westchnął Riddle. Następnie upadł wprost na dwójkę Śmiercożerców.
Do kuchni wbiegł Harry.
- Tom! Czy ty mnie zdradzasz?! - wykrzyknął chłopak.
Marvolo tylko mruknął coś niezrozumiałego.
- Harry, co tu robisz?! Całą Anglię przeleciałem, szukałem cię. Z mojej miotły został tylko proch! - poinformował młodzieńca dyrektor.
Nagle obudziła się Bellatrix.
- Cholera jasna. Wszystko mnie boli - wtem zaówarzyła Czarnego Pana.
- Panie! Panie, nic ci nie jest?!
Riddle nawet nie miał siły odpowiedzieć.
Nikt nie zaówarzył, że Junior już od kilku minut jest przytomny.
Mam pomysł! - wykrzyknął oświecony -
Chodźmy na łyżwy.
- Tak! - Harry'emu najwyraźniej ten pomysł się spodobał i poszedł budzić resztę.
Godzinę później. Wszyscy byli już ubrani i gotowi do wyjścia. Jedynymi wyjątkami byli Bella, Syriusz i Remus.
- Włóż tą czapkę. - powiedział Łapa gestykulując rękoma.
- Nie!
- Bella włóż tą czapkę - powiedział w miarę spokojnie Luniaczek.
- Nie będziecie mnie kontrolować!
- Załóż ją natychmiast! - wkurwił się Lupin.
- Nie!!!
W pewnym momencie Syri'ego olśniło.
Szybkim ruchem przytrzymał Bellę.
- Teraz Remusie! Wkładaj! (Bez skojarzeń dop. aut.)
Lunatyk prędko ogarnął o co chodzi. Bez zastanowienia założył Lestrange czapkę i przykleił zaklęciem przylepca. Zdenerwowana do granic możliwości Śmierciożerczyni wyszła trzaskając drzwiami przed nosem Lucjusza. Pech chciał żeby jego włosy zostały przycięte.
- Ojcze! Nic ci nie jest?! - przeraził się nie na żarty Draco.
Lucek warknął w odpowiedzi i wyszedł robiąc to samo co jego poprzedniczka. Tym razem jednak nikomu nic się nie stało.
- Czeka i długa lekcja poprawnego użytkowania drzwi - mruknął Marvolo i deportował wszystkich po drodze zahaczając o sklep z łyżwami.
Gdy każdy miał już swoje na nogach (oczywiście oprócz Seva, który stwierdził, że posiedzi na ławce) weszli na lodowisko.
Po półgodzinie, Bellatrix zaówarzyła starszego pana jadącego obok i uśmiechającego się do niej dziwnie.
Schowała się za Juniorem.
- A tobie co?
- Ćśśś, bo usłyszy. - odpowiedziała wystraszona - Ja się go boję.
Barty tylko się zaśmiał i podstawił jej nogę. To był badzo widowiskowy upadek.
W tym samym czasie po drugiej stronie lodowiska, Tom i Harry zachwycali mugoli jazdą figurową.
Draco został zmuszony przez Narcyzę do używania pingwinka do nauki jazdy.
(Piękne, prawda? dop. aut.)
Nagle do uszu wszystkich dotarł przeraźliwy wrzask. To McNair wyleciał przez furtkę z lodowiska. Pech chciał aby Dumbledore właśnie wchodził na lód. Oboje wpadli wprost na ławkę.
Rudolfus i Rabastian jeździli w tę i we w tę goniąc kota tego pierwszego. Potrącili przy tym połowę mugoli. W tym i małego chłopca, który niestety zrobił widowiskowy szpagat.
Po godzinie gdy każdy był już zmachany i głodny, Voldi zarządził, iż pójdą do McDonalda. Kiedy zjedli, wszyscy skierowali się na przystanek. Niestety gdy stali na przejściu dla pieszych i właśnie zaświeciło się zielona światło. Barty musiał pociągnąć Bell spowrotem na chodnik ponieważ jakiś durny kierowca wjechał na pasy autobusem o mały włos nie potrącając przy tym ludzi.
- Jak jeździsz idioto?! - rozległ się głos jakiegoś oburzonego mugola.
Wtedy Harry stwierdził, że lepiej będzie jak się teleportują.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top