8. Prawdziwa Noc Poślubna (18+/Kitaszka)

Jest to fragment 18+ który w sumie to ledwo co wnosi do fabuły ale jest zajebiście napisany więc no, polecam hahah<3

Napisany przez Kitaszka, leciutko zmieniony przeze mnie i ostatecznie zedytowany przez alemqa. Fajne to trio :D

Enjoy!!

~~~~

Dochodziła czwarta nad ranem, a na zewnątrz już się przejaśniało, gdy w końcu Gregory'emu i Erwinowi udało się zwiać z własnego wesela. Część gości wciąż się bawiła w najlepsze i nie zapowiadało się, by impreza skończyła się w najbliższym czasie. Pod tym względem, ustawiony ślub przypominał ten prawdziwy, chociaż różnic nadal było więcej — chociażby to, że tym razem zabawa podobała się i młodej parze. Montanha wręcz chętnie zostałby dłużej, ale nie potrafił zignorować coraz częściej ziewającego Erwina. Byli na nogach przeszło od prawie dwudziestu godzin i byli wdzięczni, tym razem bardziej trzeźwemu Carbonarze, że odwiózł ich do mieszkania siwowłosego.

Tym razem również nie obyło się bez dwuznacznych żartów ze strony piwnookiego, lecz teraz udało im się przekonać, by zostawił ich samych szybciej, mając gdzieś to, co on sobie dopowie. Prośba osiągnęła zamierzony efekt i Carbonara odjechał spod apartamentowca Knucklesa, jeszcze zanim młoda para zdążyła znaleźć się wewnątrz budynku.

Gregory przekręcił klucz w drzwiach i spojrzał w kierunku Erwina, który powoli wlókł się korytarzem, intensywnie pisząc coś na swoim telefonie. Zanim młodszy zdążył wejść do apartamentu, Montanha sprawnie podniósł go na ręce i wniósł do mieszkania.

— Co ty odpierdalasz? — syknął zdezorientowany złotooki, posyłając szatynowi wściekłe spojrzenie.

— No co, tradycja! — Gregory zaśmiał się i cmoknął chłopaka w policzek. — Pannę młodą należy przenieść przez próg.

— Pojebało cię już zupełnie. — Erwin mruknął niezadowolonym tonem, ale kąciki ust drgnęły delikatnie.

Jak tylko stopy siwowłosego dotknęły z powrotem ziemi, odwzajemnił czułość i pocałował policzek swojego męża, po czym bez zbędnych słów skierował się w kierunku sypialni. Po drodze zrzucił z siebie marynarkę i buty, na co Gregory pokręcił tylko głową i zabrał się za ściąganie swojego obuwia. Chwilę później, ruszył do kuchni po coś do picia, odczuwając pragnienie, gdy poirytowany jęk rozszedł się po całym mieszkaniu.

Gregory był pewny, że młodszy znów potknął się o coś w swojej sypialni. Knuckles miał tendencję do robienia ogromnego bałaganu i zostawiania na podłodze losowych rzeczy, na które później przypadkowo wpadał. Zgarniając dwie butelki wody, wszedł do pokoju, lecz będąc w progu, zamarł. Nie wiedział czy bardziej zszokował go porządek zastany w sypialni, czy łóżko obficie przyozdobione płatkami róż, czy ogromny kosz, z którego Erwin wyrzucał na podłogę rzeczy, klnąc przy tym pod nosem.

— Kurwa, znowu dali kajdanki! Przynajmniej tym razem nie przy wszystkich... Czy to-- Nie no, teraz to ich zdrowo pojebało! — wykrzyczał młodszy. Rzucił w jego stronę czymś, co na pierwszy rzut oka przypominało klipsy do sutków. — Na chuj komuś smakowy lubrykant?! — jęknął, wpatrując się w buteleczkę takim wzrokiem, jakby liczył, że do niego przemówi i odpowie mu na to pytanie.

— Dla urozmaicenia? — Gregory zaśmiał się cicho i odstawił na komodzie wodę i erotyczną zabawkę. — Widzę, że Davidek z Nikodemem dbają, żeby ich młodszy braciszek nie nudził się w łóżku.

— Jebane wedding-plannerki. — Erwin fuknął, rzucając koszem w kąt pokoju i z furią zabrał się za strzepywanie płatków, pochylając się nad łóżkiem. — Pomógłbyś mi tym Grzegorzem, a nie czekasz jak księżniczka, aż sam posprzątam to gówno.

Szatyn nie ruszył się nawet o krok, nie mogąc oderwać spojrzenia od wypiętych pośladków swojego męża. Garniturowe spodnie idealnie je opinały, a pozycja, w której młodszy się aktualnie znajdował, dodatkowo podkreślała ich krągłości. Ledwo powstrzymał się, by nie dać mu klapsa. Mimo, że i ich relacja diametralnie się zmieniła, to był pewien, że za coś takiego Erwin próbowałby go dźgnąć nożykiem, który trzymał na stoliku nocnym. Ostrze Miłoszka może i było niewielkie, ale w przeszłości, gdy kłócili się, kto ma być właścicielem nożyka, zbyt często nim obrywał, by chcieć teraz ryzykować ponowne spotkanie z nim.

— Przestań się gapić na mój tyłek. — Knuckles nawet na niego nie spojrzał, w międzyczasie ściągając z siebie koszulę. — Idę wziąć prysznic, a ty pozbądź się resztki tych kwiatków.

— Mogę dołączyć? — Policjant podszedł do chłopaka, czule obejmując go w pasie. — Wiem, że to nasza druga noc poślubna, ale wolę, byś zapamiętał ją lepiej, niż poprzednią. Zresztą, zgodnie z tradycją, powinna być ona magiczna i niesamowita i--

— Od kiedy jesteś takim tradycjonalistą? — Siwowłosy przerwał mu w połowie zdania. Złożył szybkiego całusa u podstawy szyi Gregory'ego, po czym wyswobodził się z jego ramion. — Jestem zmęczony i chcę się położyć. Jutro, a raczej dzisiaj, o siedemnastej mam ważne spotkanie, więc z tymi swoimi tradycjami będziesz musiał poczekać. Bądź grzecznym mężem i niech te kwiaty znikną z mojego łóżka — dodał, uśmiechając się zawadiacko.

— Naszego łóżka — poprawił go Montanha, przyciągając go ponownie do siebie. — Mówiłem ci już, że cię kocham?

— Dzisiaj z jakieś kilkaset razy — wymamrotał niższy, przewracając oczami. — Co ty się taką przylepą dziś stałeś? David ci coś do drinka dosypał?

— Jestem po prostu szczęśliwy z naszego prawdziwego ślubu. Dziwisz mi się? — zapytał retorycznie, wzmacniając uścisk.

— Grzesiek, naprawdę chce się położyć.

— Powiedz, że też mnie kochasz, to cię puszczę. — Gregory wymruczał niższemu do ucha.

— Jesteś idiotą. — Erwin westchnął przeciągle, wiedząc, że brązowooki mu nie odpuści. — Kocham cię Grzesiu. Bardzo. Zadowolony?

— Mhhmm — starszy mruknął cicho i delikatnie musnął jego usta swoimi.

Siwowłosy bez wahania oddał automatycznie pocałunek, wpijając się mocno w wargi ukochanego. Całowanie Gregory'ego miało zawsze w sobie coś obezwładniającego i chociaż przed momentem nie chciał niczego innego, niż wziąć szybki prysznic i pójść spać, to w tej

chwili przestało się to liczyć. Montanha sapnął zaskoczony, czując jak chłodne palce wyskubują jego koszulę ze spodni i zaczynają sunąć po rozgrzanej skórze.

— Mówiłeś, że chcesz iść spać. — Szatyn odsunął się od niższego i posłał mu rozbawione spojrzenie.

— Zmieniłem zdanie. — Knuckles oblizał usta i bez chwili zwłoki przyciągnął brązowookiego ponownie do siebie.

Całowali się niespiesznie, wiedząc, że to tylko wstęp do dalszej zabawy. Ostatnie dni były jednym wielkim wariactwem i tak naprawdę nie mieli zbytnio czasu dla siebie nawzajem. Erwin wsunął dłoń we włosy ukochanego, rujnując starannie ułożoną fryzurę, drugą zaś powoli odpinał guziki od jego koszuli. Gregory w odpowiedzi zamruczał zadowolony i mocniej objął chłopaka w talii, zaciskając palce na nagiej skórze. Gdy tylko koszula policjanta zsunęła się z jego ramion, ten delikatnie popchnął siwowłosego, przyszpilając go do ściany i wodził ustami po jego szyi. Naprzemiennie całował i przygryzał delikatną skórę, rozkoszując się cichymi westchnieniami jakie opuszczały usta jego, tym razem prawdziwie poślubionego, małżonka. Gdzieniegdzie zasysał się subtelnie, zostawiając niewielkie ślady.

Od kiedy uświadomił sobie, co tak naprawdę czuje do Erwina, a dokładniej, gdy się do tego mu przyznał na głos, stał się niesamowicie zaborczy i wykorzystywał każdą okazję, by oznaczyć młodszego. Chciał pokazać całemu światu, że jest tylko jego. Knuckles również lubił patrzeć na zaczerwienienia czy miłosne siniaki na skórze swojego męża, więc często po stosunku oboje kończyli z mnóstwem oznaczeń.

Siwowłosy zachłysnął się powietrzem, gdy błądzące po jego ciele dłonie szatyna zahaczyły o jego sutki. Bez chwili zwłoki Gregory złapał młodszego pod udami, unosząc go, po czym opadł razem z nim na łóżko. Tym razem to Erwin próbował przejął inicjatywę wpijając się w usta ciemnookiego i rytmicznie ocierając się o jego biodra, jednak Gregory sprawnie obrócił ich tak, że to on znajdował się na górze.

— Dzisiaj pozwól mi się tobą zająć — wymruczał złotookiemu do ucha delikatnie skubiąc małżowinę zębami. — Obiecuję, że nie będziesz żałował — dodał, widząc nieprzekonany wzrok małżonka.

Ciche westchnięcie opuściło usta Erwina, gdy poczuł jak Gregory delikatnie przygryza skórę na jego obojczyku, a palce powoli odpinają jego pasek od spodni. Przymknął oczy, poddając się w pełni przyjemności. Zazwyczaj ich seks był pełen agresji i walki o dominację, jakby oboje próbowali sobie coś nawzajem udowodnić. Subtelne tempo i delikatne gesty były interesującą odmianą.

Szatyn jednym ruchem ściągnął z niższego resztę ubrań i wrócił do składania mokrych pocałunków na jego ciele. Blada skóra momentalnie zaróżowiła się pod wpływem rozkoszy, a gdzieniegdzie pozostawiane malinki dodawały jej w oczach Gregory'ego tylko dodatkowego uroku. Uwielbiał patrzeć na Erwina w tym stanie. Złote oczy były przesłonięte mgłą podniecenia, a napuchnięte od pocałunku wargi stawały się źródłem słodkich westchnień i jęków. Nie tracąc ani chwili dłużej, szatyn głaskał i pieścił każdy skrawek ciała ukochanego. Tym razem nie chciał się nigdzie spieszyć, goniąc za orgazmem. Wolał spokojnie i dogłębnie okazać swoje uczucia.

— Pocałuj mnie. — Cichy szept oderwał policjanta od ciała siwowłosego — Pocałuj mnie, Grzesiu.

Knuckles mruknął zadowolony, gdy ich wargi zderzyły się w żarliwym pocałunku odbierającym ich dech w piersiach. Gregory, choć chciał trzymać wolne tempo, nie był wstanie się powstrzymać i odrywając się od ust ukochanego, zaczął ponownie muskać wargami całe jego ciało.

Przy udach zatrzymał się na dłużej, zasysając się na ich delikatnej skórze. Składając ostatni pocałunek na podbrzuszu Erwina, oplótł powoli palcami jego penisa i wsłuchując się jak oddech młodszego przyspiesza, zaczął głaskać kciukiem jego główkę. Gregory przyglądał się swojemu mężczyźnie niemal równie zamglonym spojrzeniem, i nie zrywając z nim kontaktu wzrokowego, wziął jego członka do ust. Całe ciało Erwina spięło się od niespodziewanej rozkoszy, a usta opuścił najsłodszy jęk, jaki Gregory do tej pory słyszał. Niespiesznie krążył językiem po całej jego długości. Oderwał się od niego tylko na chwilę, by sięgnąć po jedną z rzeczy leżących na podłodze.

Erwin starał się złapać oddech i choć trochę uspokoić swoje galopujące serce, jednak Gregory nie zamierzał już tracić czasu. Złotooki zadrżał z podniecania, gdy usłyszał ciche kliknięcie. Szatyn ponownie zaczął pieścić go ustami, a chwilę później poczuł, jak przy jego wejściu zaczyna zataczać delikatne kółeczka śliskimi od lubrykantu palcami. Automatycznie plecy młodszego wygięły się w łuk, gdy jeden z palców policjanta wsunął się w niego. Gregory walczył ze sobą, by się nie spieszyć i jak najdelikatniej rozciągał swojego małżonka. Dopiero po dłuższej chwili dołożył drugi palec i wsłuchując się w hipnotyzujące pojękiwanie, kontynuował swoją pracę. Erwin zaskomlał głośno, a całe jego ciało wstrząsnął potężny dreszcz, gdy palce ciemnookiego natrafiły na jego prostatę.

Montanha subtelnymi liźnięciami pieścił główkę jego członka, a środkowym palcem kreślił maleńkie kółeczka po jego czułym punkcie, doprowadzając ukochanego do szaleństwa. Knuckles nie miał pojęcia co ze sobą zrobić; szczupła dłoń we włosach starszego zaciskała się mocno na ich końcówkach, ciemnoczerwony rumieniec zalewał jego twarz, a cieniutka warstwa potu pokrywała całe jego ciało. Dawno nie czuł się tak dobrze. Miał wrażenie, że za chwilę dojdzie, chociaż orgazm wciąż nie nadchodził. Czuł jakby rozpadał się na kawałki.

Gregory upajał się widokiem siwowłosego, i gdyby nie bolesna erekcja w jego spodniach, mógłby przypatrywać się godzinami, jak się wije i jęczy z rozkoszy. Powoli wysunął palce z chłopaka i zaczął pośpiesznie pozbywać się swoich spodni i bielizny. Widząc niezadowolony wzrok Erwina, złapał za buteleczkę lubrykantu i wylał na swoją dłoń pokaźną ilość. Nie tracąc czasu na rozgrzanie płynu, rozprowadził go po swoim członku. Ustawiając się przy wejściu złotookiego, wpił się jednocześnie w jego usta. Powoli zaczął się zatapiać w gorącym i pulsującym wnętrzu siwowłosego. Nie był pewny czy odpowiednio rozciągnął chłopaka, będąc zbyt niecierpliwym, jednak zadowolone mruknięcie odpędziło wszystkie jego wątpliwości. Knuckles błyskawicznie oplótł go swoimi nogami w talii, zmuszając, by wszedł w niego szybciej.

Głośne stęknięcie opuściło usta Gregory'ego. Mimo, że uprawiali seks często, to Erwin wciąż był cholernie ciasny i za każdym razem obecność w nim odbierała mu sensowne myślenie. Walcząc, by nie zacząć ruszać się zbyt wcześnie, całował swojego ukochanego, delikatnie głaszcząc jego policzek i biodro. Knuckles nie zamierzał jednak czekać ani chwili dłużej, poruszając się niecierpliwie. Uczucie rozpierania mieszało się z oszałamiającą przyjemnością. Jedyne czego pragnął w tym momencie to spełnienia.

Policjant początkowo poruszał się powoli, ale bardzo szybko uległ obezwładniającemu podnieceniu i jękom rozkoszy, jakie spijał z ust kochanka. Zresztą, sam wściekły wzrok kochanka jasno dawał mu do zrozumienia, że ma się nie pierdolić w tańcu. Erwin nie potrzebował wiele, by osiągnąć szczyt. Wbijając mocno paznokcie w barki Gregory'ego, doszedł głośno, wykrzykując jego imię. O ile szatyn nie był jeszcze blisko spełnienia, to zaciskające się na jego członku ścianki bardzo szybko doprowadziły go na skraj i niewiele później również doszedł.

Gdy pierwsze oszołomienie po orgazmie zeszło, Gregory mocno objął Erwina, szeptając mu do ucha komplementy i na okrągło powtarzając jak bardzo go kocha. Po satysfakcjonującym seksie, często oboje stawali się bardziej miękcy i spragnieni czułości. Knuckles mruczał jedynie zadowolony, wciąż rozkoszując się przyjemnym uczuciem pełnego relaksu i rozluźnienia. W głowie przyznał starszemu rację, nie żałował. Może w tej pierwszej nocy po ślubie jednak jest coś magicznego.

Niechętnie dał mu się namówić na prysznic, czuł się zbyt zmęczony by robić cokolwiek, lecz szatyn zaproponował, że go tam zaniesie. Bez większych słów sprzeciwu, Erwin pozwolił policjantowi w pełni się sobą zająć. Dochodziła szósta, gdy w końcu obydwoje wylądowali z powrotem w łóżku. Erwin nie był pewny, kiedy szatyn zdążył zmienić pościel, ale świeżo wyprane prześcieradło i kołdra przyjemnie otulała jego ciało.

— Kocham cię Erwin — wyszeptał Gregory, składając czułe pocałunki na szyi młodszego. — Jesteś całym moim światem.

— Ja ciebie też — odszepnął Erwin, odpływając. Wtuleni w siebie, zasnęli. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top