5. Astoria Greengrass


Gdy Astoria Greengrass spina włosy jedwabną wstążką, stwierdza nagle i całkiem niespodziewanie, że nie ma w tym roku ochoty na święta. A kiedy po chwili siada przy fortepianie, jest niemalże zawstydzona swoimi myślami. Choć — rzecz jasna — są prawdą.

Unosi klapę, przekłada kartkę z nutami, a następnie zaczyna grać ulubioną świąteczną piosenkę swojej siostry, mimo że sama jej skrycie nie znosi.

Dafne dobrze wiedziała, prosząc Astorię o zagranie na kolacji, że zgodzi się bez choćby grymasu zniechęcenia. Przypomina w tym Teodora i tak samo jak on nie jest zachwycona takim stanem rzeczy.

Pamięta, że w dzieciństwie uwielbiała święta. Co roku niecierpliwie odliczała czas do grudnia i żałowała, że nie urodziła się zimą. W którymś momencie jednak — otoczona tymi wszystkimi drogimi dekoracjami, ubrana w niewygodną aksamitną sukienkę i próbująca skupić się na grze na fortepianie — zauważyła, że coś jest nie tak. Może sztuczny uśmiech matki, może znudzone spojrzenie ojca, a może chłód, który panował mimo iskrzącego się kominka.

Zamyślona nie trafia w odpowiedni klawisz, a po jeszcze kolejnej pomyłce przestaje grać. Wypuszczając z ust powietrze, przykłada opuszki palców do skroni.

— Tylko jeden utwór — mówi sobie, chociaż wie, że to kłamstwo.

I gra całą noc, szaleńczo i bez przerw, ignorując dławienie w gardle i usiłując wyprzeć z głowy myśl, że święta mogłyby się w ogóle nie zaczynać.

Uśmiechnij się, głupia, to świąteczna kolacja, a nie pogrzeb. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top