10. Adrian Pucey
Adrian Pucey bardzo zdziwił się, gdy otrzymał zaproszenie od Dafne Greengrass na świąteczną kolację, na której miało być również kilka osób z Hogwartu. A potem od razu zaczął się pakować. I właśnie dlatego siedział teraz z głową opartą o szybę w pociągu i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w mijany krajobraz.
Nigdy nie utrzymywał ze Ślizgonami szczególnie bliskich kontaktów. Dopiero na jego ostatnim roku zaczął spędzać z nimi więcej czasu, ale prawdę mówiąc było już za późno. Wspomnienia zostały, oni odeszli i Adrian utwierdził się w przekonaniu, że to już właściwie koniec.
List Dafne podniósł go na duchu.
Wszyscy jego znajomi byli zdumieni, że tak nagle wyjeżdża. Bez zapowiedzi i bez planów. Nawet nie mówił im, że czuje coś, co przyciąga jak magnes do domu. Że m u s i wrócić. Do wyżła Brekkera, do wiecznie uśmiechniętej babci o radosnych oczach, do dawnych przyjaciół i po prostu do zapachu świąt.
Zawsze uważał, że Boże Narodzenie to najgorszy czas na powroty, ale czy kiedykolwiek istniał właściwy czas?
— Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy u pana wszystko w porządku? Wygląda pan na nieobecnego i trochę żeśmy się z żoną zmartwili.
Pucey roztargniony skupia wzrok na starszym małżeństwie o zatroskanych minach i zaprzecza, zapewniając, że nigdy nie czuł się lepiej. A potem uśmiecha się spokojnie tak, jak uśmiecha się człowiek, wracający do ukochanego domu.
Ja wracam, w r a c a m!
a/n czeka nas jeszcze jeden rozdział!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top