🐍 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟖 🐍
🐍
We wtorek pogodzeni już Nicky i Madeline, poszli na swoją pierwszą lekcję eliksirów, prowadzoną przez Snape'a, inaczej nazywanego „Mistrzem Eliksirów”. Była to niestety lekcja z gryfonami, co bardzo nie podobało się Nicky'emu, ponieważ wczorajszego dnia musiał obyć szlaban przez Pottera i Weasleya.
Madeline pociągnęła go w stronę jeden z ławek, siadając na wyznaczonym miejscu. Lekcje odbywały się w lochach, gdzie było bardzo zimno, a wzdłuż ścian stały półki pełne słojów, w których pływały marynowane zwierzęta, dlatego blond włosa mocno wtuliła się w Nicky'ego. Za nimi siedział Potter wraz z Hermioną Granger.
— Nie będzie żadnego machania różdżkami ani głupich zaklęć w tej sali. Dlatego nie spodziewam się raczej, że wielu doceni wielką naukę i prawdziwą sztukę, jaką jest tworzenie mikstur.— zaczął Snape, wchodząc do sali w czarnej szacie. Podszedł do biurka, stojąc przed biurkiem, a Nicky uśmiechnął się pod nosem, co udzieliło się również Madeline. Snape później odczytał listę obecności, zatrzymując się przy nazwisku Pottera.
— Jednakże tych kilkunastu wybranych, którzy posiadają predyspozycje, chętnie nauczę, jak opanować umysł i usidlić zmysły. Dowiecie się, jak ujarzmić sławę, uwarzyć chwałę, a nawet położyć kres śmierci.— mówił z kamienną twarzą, a Nicky i Madeline dokładnie go słuchali.— Ktoś jednak chyba przybył do Hogwartu, mając zdolności tak olbrzymie i czuje się na tyle pewny, że woli mnie nie słuchać.
I wtedy wszyscy popatrzyli na Harry'ego, który pisał coś piórem w swoim zeszycie. Granger szturchnęła go ramieniem, a ten uniósł głowę.
— Potter!— zawołał znienacka Snape, podchodząc bliżej jego ławki.— Co mi wyjdzie, jeśli dodam sproszkowanego korzenia asfodelusa do nalewki z piołunu?
— Nie wiem, panie profesorze.— odpowiedział po chwili Potter, a Snape uśmiechnął się drwiąco.
— Czyli jednak sława to nie wszystko.— powiedział, ignorując rękę Granger, która niemal skakała na stołku, oraz rękę Madeline, która zachowywała stoicki spokój, nie tak jak brązowowłosa.— No dobra, spróbujmy jeszcze raz. Potter, gdzie będziesz szukał, jeśli ci powiem, żebyś znalazł mi bezoar?
Hermiona niemal zeskakiwała z krzesła, tak bardzo chcąc wyrwać się do odpowiedzi, a Madeline najzwyczajniej w świecie trzymała rękę w górze. Harry starał się jednak nie patrzeć na Nicky'ego, Crabbe'a i Goyle'a, którzy trzęśli się ze śmiechu.
— Nie wiem, panie profesorze.— odpowiedział w końcu Potter.
— Potter, jaka jest różnica między mordownikiem a tojadem żółtym?— spytał Snape, w duchu szczęśliwy, że upokorzył Harry'ego. Hermiona już nie wytrzymała, wstając z krzesła i unosząc ręce.
— Nie wiem.— odpowiedział cicho Harry.— Myślę jednak, że wie Hermiona, więc dlaczego pan jej nie zapyta?
Rozległy się salwy śmiechu, a Snape wyglądał na bardzo niezadowolonego.
— Siadaj.— warknął na Hermionę, a Madeline uśmiechnęła się triumfalnie.— Smith, powiedz Potterowi, jakie miały być odpowiedzi.
— A więc dowiedz się, Potter, że asfodelus i piołun dają napój usypiający o takiej mocy, że znany jest również jako Wywar Żywej Śmierci. Bezoar to kamień tworzący się w żołądku kozy, który chroni przed wieloma truciznami. Jeśli chodzi o mordownik i tojad żółty, to jest to jedna i ta sama roślina, nazywana również akonitem.— mówiła Madeline spokojnie, uśmiechając się triumfalnie.
— Dziękuję, panno Smith. Slytherin otrzymuje dwadzieścia punktów.— powiedział z ironicznym uśmiechem.— A przez twoją ignorancję, Potter, Gryffindor traci dwadzieścia punktów.
W dalszej części lekcji uczniowie mieli za zadanie uwarzyć napój leczący z czyraków, natomiast Snape chodził po lochu i krytykował prawie wszystkich, poza Nickym i Madeline, których zdecydowanie faworyzował – wszyscy to wiedzieli, ale nikt nie śmiał odezwać się na ten temat. Kiedy mówił, żeby wszyscy przyjrzeli się, jak Nicky i Madeline idealnie uwarzyli swoje rogate ślimaki, nagle loch wypełniła chmura gryzącego, zielonego dymu i rozległ się głośny syk. Okazało się, że Neville jak zwykle coś narobił.
— Zaprowadź go do skrzydła szpitalnego.— rozkazał Snape w stronę Seamusa.— Potter, do ciebie mówię. Dlaczego nie powiedziałeś mu, żeby nie dodawał kolców? Myślałeś, że jeśli jemu coś się stanie, to ty na tym zyskasz? W ten sposób straciłeś kolejne dziesięć punktów dla swojego domu.
Ucieszeni i rozchichotani Nicky i Madeline wyszli po lekcji z lochów, idąc na błonia, ponieważ była przerwa.
— Nieźle ją załatwiłaś.— powiedział Nicky, kiedy usiedli sami pod drzewem na błoniach. Madeline rozsiadła się obok niego, opierając głowę o jego ramię.
— Wystarczyło zajrzeć do książek i być faworyzowaną przez Snape'a. Choć przyznam, jej mina była cudowna.— powiedziała Madeline, chichocząc cicho.
— Dokładnie. A Potter? Debil nic nie wie.— mruknął roześmiany Nicky, a Madeline pokiwała głową, wyciągając gazety, między innymi Proroka Codziennego oraz jakiś magazyn o modzie.— Mogę?
— Jasne, bierz.— odpowiedziała Madeline, otwierając magazyn na stronie ze ślicznymi, różowymi sukienkami, a Nicky wziął Proroka Codziennego i zaczął go przeglądać.
— Hej, ktoś włamał się do Banku Gringotta.— oznajmił Nicky, a Madeline od razu odłożyła magazyn, zerkając na gazetę. Prorok Codzienny opublikował artykuł dotyczący włamania się do krypty siedemset trzynaście w Banku Gringotta. Gazeta podawała, że włamywaczowi udało się dostać do krypty, która tego samego dnia została wcześniej opróżniona. Śmiałkowi nie udało się nic ukraść. Prasa donosiła o śledztwie, które planował wszcząć Bank w celu znalezienia sprawcy.
CO NOWEGO W SPRAWIE WŁAMANIA DO GRINGOTTA?
Śledztwo w sprawie włamania do Banku Gringotta utknęło w martwym punkcie. Włamanie, które miało miejsce 31 lipca, uważa się za dzieło nieznanych czarnoksiężników lub czarownic.
Personel Gringotta oznajmił dzisiaj, że nic nie zostało zrabowane. Włamano się do pustej krypty, bo nieco wcześniej tego samego dnia została opróżniona przez właściciela.
„Nie możemy jednak powiedzieć, co w niej było, więc przestańcie węszyć, bo źle to się dla was skończy” — powiedział dziś po południu rzecznik goblinów.
— No nieźle. Bank Gringotta to przecież najbezpieczniejsze miejsce zaraz po Hogwarcie.— stwierdziła Madeline, a Nicky pokiwał głową.
— No właśnie. Ciekawe, czego szukali. Wiadomo, że krypta została dzień wcześniej opróżniona.— zauważył Nicky, a Madeline skinęła głową, wzdychając.
— Cóż, ewidentnie Bank Gringotta nie jest aż tak bezpieczny, jak nam się wydawało.— powiedziała Madeline, wtulając się w klatkę piersiową Nicky'ego, a ten potwierdził to, kiwając głową, zaczynając głaskać ją po włosach.
Po przerwie Nicky i Madeline udali się na lekcje obrony przed czarną magią, prowadzoną przez Kwiryniusza Quirrella. Pomimo że profesora cechował bystry umysł, to jednak jego lekcje nie cieszyły się zbytnią popularnością i były dla uczniów rozczarowaniem, ponieważ ten wszystkiego się lękał, jąkał i bał, co również śmieszyło ślizgonów.
Po kolejnych dwóch lekcjach obrony przed czarną magią nastolatkowie wyszli z pomieszczenia, idąc do Wielkiej Sali, gdzie miał odbyć się obiad. Oboje usiedli naprzeciwko siebie, zaczynając jeść pyszne jedzenie. Posiłki dostarczane do Wielkiej Sali były w sposób magiczny za sprawą skrzatów, które odpowiedzialne były także za ich przygotowanie. Umiejscowiona dokładnie pod Wielką Salą kuchnia także wyposażona była w stoły ułożone w identyczny sposób, dzięki czemu jedzenie było transportowane bezpośrednio na poszczególne stoły domów i nauczycieli.
— Fajnie się lądowało wczoraj na tym stole?— spytała prowokacyjnie Madeline, chichocząc, chcąc go zdenerwować.
— Nie odzywaj się nawet.— odpowiedział, wzdychając.
— No ej, przecież twoja gleba tak pięknie wyglądała.— dodała Madeline, śmiejąc się, a Nicky pokręcił głową, kładąc głowę na dłoni.
— Ta, tym bardziej że wszyscy się śmiali.— oznajmił Nicky, a Madeline machnęła lekceważąco ręką.
— Przecież nie było tak źle.— stwierdziła, a Nicky nachylił się w jej stronę, otwierając usta ze zdumienia.
— Ty sobie ze mnie żartujesz?— spytał, niedowierzając, a Madeline pokręciła przecząco głową, chichocząc.— Wredula.
— Hej, nie mów tak. Tylko sobie z ciebie żartowałam.— powiedziała Madeline, wywracając oczami, widząc jego obrażoną minę.— Nie obrażaj się.
— Będę. Przez to wszyscy się śmieją, łącznie z tobą. Miałem nadzieję, że chociaż ty trzymasz moją stronę, ale się ewidentnie pomyliłem.— powiedział, wstając i odchodząc, jednak wrócił się na chwilkę, biorąc do rąk swojego kurczaka.
Madeline zrobiło się głupio, bo wiedziała, że był całkiem poważny, co w sumie nieczęsto się zdarzało. Po obiedzie od razu poszła do ich pokoju wspólnego, wypowiadając hasło „Czysta krew”. Skierowała się w stronę swojego i bruneta dormitorium, wiedząc, że zastanie go na korytarzu przy oknie, oglądającego wielką kałamarnicę.
— Przepraszam.— powiedziała, odkładając torbę na podłogę, siadając naprzeciwko niego.— Nie chciałam być taka niemiła.
— Zostaw mnie.— odpowiedział z podkulonymi nogami, trzymając ręce założone na krzyż.
— Nie wiem, dlaczego ciągle się obrażasz i denerwujesz bez powodu.— powiedziała, wzdychając ciężko, głaszcząc jego rękę.
— Po prostu teraz wszyscy się ze mnie śmieją z powodu Bliznowatego i Rudzielca.— wymamrotał Nicky, a Madeline westchnęła, wpychając się między niego a okno, mocno go tuląc.
— Przykro mi. W końcu przestaną się z ciebie śmiać, przecież ty tylko upadłeś na stół. Może i wyglądało to śmiesznie, ale i boleśnie. Powinni postawić się na twoim miejscu.— powiedziała Madeline, głaszcząc go po włosach.
— Masz rację, dziękuję.— powiedział, całując kącik jej ust, a Madeline uśmiechnęła się, wtulając w jego klatkę piersiową, natomiast on objął ją ramieniem.
— Zawsze do usług.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top