🐍 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟎 🐍
🐍
Na środku pomieszczenia stał Quirrell. Madeline i Nicky stanęli z boku, wciąż niewidzialni, trzymając się za ręce, nawzajem uspokajając.
— To pan?— spytał z niedowierzaniem Potter, a Quirrell się uśmiechnął.
— Tak, to ja.— odpowiedział spokojnie mężczyzna.— Zastanawiałem się, czy spotkamy się tutaj, Harry Potterze.
— Ale ja myślałem, że Snape...
— Severus?— Quirrell roześmiał się zimnym tonem.— Tak, Severus wygląda na takiego, prawda? Nieźle mieć takiego Severusa, który krąży po szkole jak wyrośnięty nietoperz. Kto by mógł podejrzewać tego biednego jąkałę, profesora Quirrella?
— Na przykład ja.— wyszeptał Nicky, wywracając oczami.
— Ale Snape próbował zabić mnie i Harpera!
— Nie, nie. To ja próbowałem was zabić. Twoja przyjaciółka, panna Granger, podpaliła szatę Snape'a, a panna Smith myślała dobrze i mnie popchnęła. Bardzo mądra, młoda kobieta. Przerwała mój kontakt wzrokowy z tobą. Na Harpera użyłem czarnej magii, on tylko przeszkadzał. Tak niewiele mi brakowało! Strąciłbym was obu z miotły. Udałoby się wcześniej, gdyby Snape nie mruczał przeciwzaklęć, żeby was uratować.— powiedział Quirrell, a Madeline uśmiechnęła się triumfalnie.
— Snape próbował mnie uratować?
— Oczywiście.— odpowiedział Quirrell zimnym tonem.— A jak myślisz, dlaczego chciał sędziować w następnym meczu? Tylko dlatego, żeby się upewnić, że nie zrobię tego po raz drugi. Śmieszne, doprawdy... Ale po co takie marnotrawstwo czasu, skoro zabiję cię tej nocy?
Strzelił palcami, a w powietrzu pojawiły się grube sznury, które oplotły całe ciało Pottera. Madeline wyciągnęła już różdżkę, ale Nicky powstrzymał ją, mówiąc, żeby się nie wtrącała.
— No, Potter, siedź spokojnie. Muszę najpierw zbadać to interesujące zwierciadło.— powiedział Quirrell, a dopiero teraz wszyscy troje spostrzegli Zwierciadło Ain Eingarp.— To lustro jest kluczem do odnalezienia Kamienia.
— Widziałem ciebie i Snape'a w puszczy.— wymamrotał Harry, a Madeline wiedziała już, o co chodzi. Rzuciła Kameleona na Nicky'ego, a sama niewidzialna ruszyła do wyjścia z pomieszczenia, które na szczęście jeszcze było otwarte.
— Gdzie się wybierasz?— spytał Quirrell zimnym tonem, zamykając jej drzwi przed nosem. Madeline westchnęła, odwracając się.
— Siku.— odpowiedziała, posyłając mu sztuczny uśmiech, jednak Quirrell związał ją magicznymi sznurami. Szarpała się, chcąc je rozplątać, ale nie mogła sięgnąć różdżki. Nicky stał z boku, wiedząc, że jeżeli Quirrell odkryje i jego, to może się źle skończyć.
— Widzę kamień. Przekazuję go mojemu panu i mistrzowi... Ale gdzie on jest?— spytał Quirrell.
— Ale przecież Snape sprawiał wrażenie, że mnie nienawidzi.— powiedział Harry, aby odwrócić uwagę Quirrella od lustra.
— Och, tak. Trudno powiedzieć, by darzył cię sympatią. Był w Hogwarcie razem z twoim ojcem, wiedziałeś o tym? Nie znosili się. No, ale nigdy nie życzył ci śmierci.— odpowiedział Quirrell.
— Parę dni temu słyszałem, jak pan szlocha ze strachu... Myślałem, że Snape panu grozi...— powiedział Potter.
— Czasami.— odpowiedział Quirrell.— Posłuszeństwo mojemu panu i mistrzowi sprawia mi, cóż, pewną trudność. To wielki czarodziej, a ja jestem słaby i... co ty robisz?!
Krzyknął rozwścieczony, kiedy Nicky próbował otworzyć drzwi. Również związał go sznurami, sadzając obok Madeline. Sznury uścisnęły się tak mocno, że Nicky zagryzł wargę z bólu, jednak nie ukazywał tego.
— To znaczy, że to on był z panem w tej klasie?— spytał po chwili Harry.
— On jest ze mną wszędzie.— odpowiedział cicho Quirrell. Potem zaczął mu coś tłumaczyć, aż w końcu znów spojrzał na lustro.
— Czyżby Kamień był wewnątrz lustra? Może powinienem je rozbić? Co to lustro tu robi? Jak działa? Pomóż mi, mistrzu!— krzyknął, kiedy Potter próbował dostać się bliżej lustra.
— Użyj chłopca... Użyj chłopca...— rozległ się jakiś głos. Quirrell podszedł do Harry'ego i zaprowadził go pod lustro.— No i co widzisz?
— Ja... zdobyłem Puchar Domów dla Gryffindoru.— odpowiedział powoli Harry.
— Odejdź.— warknął Quirrell, odsuwając go na bok. Potter poczuł w swojej kieszeni Kamień, ale zastanawiał się z jak teraz uciec.
— On kłamie... On kłamie…— usłyszeli znów ten okropny, zimny głos.
— Potter, wracaj! Powiedz mi prawdę! Co tam zobaczyłeś?— spytał Quirrell.
— Ja z nim porozmawiam... Twarzą w twarz...— głos znów przemówił.
— Mistrzu, nie jesteś dość silny!— stwierdził Quirrell.
— Mam dość siły...
— Przygotuj się na przedstawienie.— wyszeptał Nicky w stronę Madeline, ukrywając piekielny ból i strach. Quirrell stanął tyłem do Pottera, a potem zaczął rozwijać swój turban. Kiedy zrzucił go na podłogę, zobaczyli najstraszniejszą twarz, jaką kiedykolwiek widzieli. Madeline pisnęła, jednak szybko się uciszyła.
— Widzisz, co ze mnie zostało? Zaledwie cień i mgła... Pojawiam się tylko wtedy, gdy mogę wstąpić w czyjeś ciało... Ale zawsze byli i są tacy, co użyczają mi swoich serc i umysłów... Krew jednorożca mnie trochę wzmocniła... Na parę tygodni. Widziałeś, jak Quirrell pił ją dla mnie w puszczy. Lecz kiedy zdobędę Eliksir Życia, stworzę sobie nowe ciało. Dlaczego nie oddajesz mi Kamienia, który spoczywa w twojej kieszeni?
— Nigdy!— krzyknął Potter, próbując biec do wyjścia, kiedy Madeline sięgała już po różdżkę Nicky'ego, aby ich odczarować.
— Łap go!— krzyknął Voldemort, a po chwili Potter poczuł rękę Quirrella na swoim ramieniu, jednak po chwili go puścił, a ręką mężczyzny zaczęła się palić.— Złap go!
Quirrell rzucił się na Harry'ego całym swoim ciężarem, łapiąc go za szyję, jednak po chwili jego dłonie znów zaczęły się palić. Potter dobił go, łapiąc za twarz, a Madeline i Nicky nie pamiętali już nic, bo po prostu zemdleli...
Jakiś czas później, Nicky, Madeline, Potter, Weasley i Granger leżeli w skrzydle szpitalnym, powoli dochodząc do siebie. Nicky zerknął na Madeline, która zaczynała się budzić.
— Cześć.— wyszeptał w jej stronę, posyłając jej delikatny uśmiech. Madeline poprawiła się na łóżku, również posyłając mu uśmiech.
— Cześć, Nicky.— odszepnęła.— Jak się czujesz? Wszystko w porządku?
— Trochę siniaków jest, ale raczej wszystko w porządku. A ty? Jak się czujesz?— spytał od razu.
— Cudownie się czuję, szczególnie z myślą, że wszystko się skończyło. Bardzo się bałam.— wyszeptała w jego stronę.
— Ja też. Mimo iż tego nie pokazywałem. Naprawdę nie warto pokazywać swoich słabości.— stwierdził, a Madeline pokiwała głową.
— Zgadzam się, ale wiem, że kiedy jesteś przy mnie, zawsze będziesz mnie chronić.— wyszeptała, pochylając się i łapiąc jego rękę, a Nicky uśmiechnął się i splótł ich palce.
Pod wieczór Nicky i Madeline wyszli ze skrzydła szpitalnego, idąc na dół do Wielkiej Sali na uroczyste zakończenie roku szkolnego. Usiedli na swoich miejscach, a sala była udekorowana na zielono i srebrno – barwy ich domu, co oznaczało, że wygrali puchar domów. Nad stołem nauczycielskim wisiał olbrzymi transparent z ich godłem, srebrnym wężem.
— Minął jeszcze jeden rok!— zaczął w końcu Dumbledore, a Madeline oparła się o Nicky'ego, który objął ją ramionami.— Jeszcze jeden rok dobiegł końca, a ja muszę was trochę pomęczyć ględzeniem staruszka, zanim wszyscy zatopimy zęby w tych wybornych potrawach. Cóż to był za rok! Na szczęście wasze głowy są teraz trochę mniej puste niż na początku. I macie całe lato na opróżnienie ich przed początkiem następnego roku. A teraz, jak mi się wydaje, muszę przejść do ogłoszenia wyników waszego współzawodnictwa. Oto jak przedstawia się tabela: czwarte miejsce zajmuje Gryffindor, trzysta dwanaście punktów, trzecie Hufflepuff, trzysta pięćdziesiąt dwa punkty, Ravenclaw ma czterysta dwadzieścia sześć punktów, a Slytherin czterysta siedemdziesiąt dwa.
Wszyscy Ślizgoni zaczęli wiwatować, a Madeline uśmiechnęła się szeroko w stronę Nicky'ego, złapała jego policzki i ucałowała w czoło.
— Tak, dobrze się spisaliście, Ślizgoni, jednak trzeba wziąć pod uwagę ostatnie wydarzenia.— oznajmił Dumbledore.— Więc tak, najpierw Ronald Weasley, za rozegranie przez niego najlepszej od wielu lat partii szachów, nagradzam Gryffindor pięćdziesięcioma punktami. Po drugie, panna Hermiona Granger za użycie przez nią chłodnej logiki w obliczu ognia nagradzam Gryffindor pięćdziesięcioma punktami. No i po trzecie, pan Harry Potter. Za jego zimną krew i rzadko spotykaną odwagę nagradzam Gryffindor sześćdziesięcioma punktami. Nagradzam także Neville'a Longbottoma dziesięcioma punktami.
Wszyscy w sali zaczęli krzyczeć i piszczeć, bo Gryffindor uzyskał więcej punktów niż Slytherin. Madeline westchnęła ciężko, kładąc głowę na ramieniu Nicky'ego.
— Ale to nie wszystko.— uciszył ich Dumbledore.— Przyznaję także po pięćdziesiąt punktów Nicky'emu Harperowi oraz Madeline Smith za zachowanie zimnej krwi, wtedy, gdy najpotężniejszy czarnoksiężnik by wymiękł, oraz za ich niewiarygodnie rozwiniętą wiedzę. Dlatego Slytherin wygrywa puchar domów.
— Nie wierzę.— wyszeptali jednocześnie Nicky i Madeline, kiedy usłyszeli swoje nazwiska. Blondynka rzuciła się na Nicky'ego i mocno go przytuliła, a Nicky oddał uścisk, całując ją w czoło.
Już kilka godzin później Nicky i Madeline siedzieli w pociągu w stacji Hogsmeade. Nicky odłożył swój kufer na specjalne miejsce, siadając naprzeciwko Madeline.
— Co teraz planujesz?— spytała Madeline, łapiąc go za rękę.
— Prawdopodobnie rodzice mnie zabiją, więc tam nie wrócę.— odpowiedział Nicky, wywracając oczami, a zanim zdążył coś dodać, Madeline powiedziała:
— W takim razie zapraszam do mnie. Napisałam do rodziców i są szczęśliwi, że spędzisz z nami wakacje, jeśli się zgodzisz, oczywiście.
— Oczywiście, że się zgodzę. I nie mam zielonego pojęcia, jak podziękować twoim rodzicom.— odpowiedział Nicky, a Madeline machnęła lekceważąco ręką. Brunet pochylił się, a potem ucałował jej policzek, przez co Madeline zachichotała. Przesiadła się na jego stronę, wtuliła w niego, a potem pojechali do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top